Skocz do zawartości

Recommended Posts

Napisano

Ponieważ od jakiegoś czasu mniej używam Facebooka, to próbuję znaleźć sobie Przyjaciół poza nim - ale według tych samych pryncypii...
Wychodzę więc codziennie na ulicę i opowiadam przechodniom, co jadłem,  jak się czuję, co robiłem wczoraj, co robię teraz i co będę robił jutro...
Daję im zdjęcia moich przyjaciół i mojego kota, oraz jak naprawiałem rower lub jak wyglądałem jako dziecko...
Przysłuchuję się uważnie ich rozmowom i mówię: "Podoba mi się" i wiecie co - to funkcjonuje!!!
Obecnie mam już pięć osób, które mnie obserwują: 2 policjantów, 1 psychiatrę, 1 psychologa i 1 strażnika miejskiego…

Napisano
Dnia 14.07.2025 o 13:14, Tomasz Kluczynski napisał:

Tak wiem, że ten rząd się nie sprawdził, ale stało się to z wielu powodów i pułapek zastawionych jeszcze przez poprzedni.

Ten fragment z pewnością zasługuje na pozostawienie w wątku "Humor"😁

Napisano
1 godzinę temu, Nowy75 napisał:

Ten fragment z pewnością zasługuje na pozostawienie w wątku "Humor"😁

A Tobie co? 

Wzięło cie na przeglądanie wątku od początku? 

Po 10 dniach w popularnym wątku, wspominać co ktoś napisał to trochę dziwne. Dawno o tym zapomniałem, i wydawało mi się, że pisałem o tym w odpowiedzi na post Marcina. Była to trochę skrótowa odpowiedź, oczywiście widzę tych błędów więcej, ale sens wypowiedzi był inny. 

Napisano

Źródełko

 

Spośród wszystkich kosmicznych żartów i dowcipów, ten jedyny zasługuje na miano absolutnie legendarnego. I bez cienia przesady — to był majstersztyk! Sprawcą tej epickiej akcji był astronauta Owen Garriott.

Było to w 1973 roku. Garriott był członkiem załogi amerykańskiej stacji orbitalnej Skylab. I to właśnie on zapisał się na kartach historii nie tylko jako astronauta, ale i jako niekwestionowany mistrz żartu.

Cały dowcip, przygotowany specjalnie dla oficera kontroli lotu — Roberta Crippena — można spokojnie nazwać kosmiczną anegdotą wszech czasów.

Jeszcze przed startem, Garriott zabrał ze sobą na pokład dyktafon kasetowy. Na taśmie nagrała się jego żona, Helen, która z pełnym zaangażowaniem wzięła udział w całym przedsięwzięciu. I tak pewnego dnia, gdy Skylab połączył się z Centrum Kontroli Lotów, Garriott był już gotowy — z dyktafonem przy nadajniku.

Rozmowa wyglądała tak:

— Skylab, tu Houston. Odbiór.

— Dzień dobry, Houston — rozległ się z pokładu pogodny kobiecy głos. — Tu Skylab.

Na Ziemi zapadła cisza. Po chwili zdezorientowany operator zapytał:

— A kto mówi…?

— Cześć, Robercie — odpowiedział głos z kosmosu. — Tu Helen, żona Owena.

W Centrum Kontroli znów cisza. Potem z głośnika dało się słyszeć roztrzęsiony, niemal spanikowany głos Crippena:

— Co TY TAM robisz?!

— Wpadłam tylko chłopakom coś do jedzenia przynieść. Wszystko świeże, domowe — odparła pogodnie „gościni” z orbity.

W Houston zapadła konsternacja. Dosłownie na minutę zawisło milczenie. A potem... sygnał się urwał. Najwidoczniej nerwy oficera nie wytrzymały tej „kosmicznej wizyty”.

image.png.7761b6afe732e0396eaf7ee54f349504.png

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...