Skocz do zawartości

sonique

Uczestnik
  • Zawartość

    1 053
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez sonique

  1. „Podstawą” jest zapewne zidentyfikowana przez pewną opcję (która u władzy od wieków a obecnie w stadium schyłkowym) potrzeba ustanowienia święta państwowego, które to święto przybiłoby Polskę kolejnym gwoździem do krzyża stagnacji i uczyniło oswobodzenie się z objęć wielowiekowej matni jeszcze trudniejszym.
  2. Droczę się trochę;) Choć w średniowieczu też pewnie można było się w zimie spocić i nie każdy marzł… zależało to często np. od tego… którą komnatę w zamku się zajmowało…;) Np. Krzyżacy w Malborku mieli centralne ogrzewanie, które nie było jakieś super nowatorskie jak na tamte czasy co oznacza, że niektóre z ówczesnych zamków była w podobne wyposażona. Ciepło rozprowadzane było do najważniejszych komnat. Współczesne nowoczesne domy to już takie małe ekologiczne elektrownie. Gdy wszystko zostanie dobrze zoptymalizowane to nawet w dużych domach rachunki za ogrzewanie znikome a więc jest zachęta do większego grzania. Ja w takim domu jednak nie mieszkam. Rachunki co prawda wyższe ale w zamian jest chyba nieco bardziej klimatycznie. Sąsiad obok ma nowoczesny dom z pompą i rekuperacją. Ale bez kominka…
  3. Dajesz wiarę temu co pisał średniowieczny kronikarz Anonim? Myślę, że jego pisanie niczym nie różniło się od dzisiejszego forumowego Anonima. Często znajdziesz tam tyle prawdy jak na lekarstwo…;)
  4. Bliska również geograficznie. Jutro w Alkmaar, w środę w Amsterdamie..;)
  5. Brawo! Co prawda my nie mamy aż tak chłodno bo w nocy w całym domu 17.5-18.0C a w dzień 19.5-20.0C, ale zbyt wysoka temperatura człowiekowi nie służy. Przyczynia się do osłabienia układu odpornościowego, szczególnie u dzieci. „Ciepły chów” obniża również jakość życia. Znam osoby, które jak nie mają 23-25C to marzną. Szczerze im współczuję bo w naszym klimacie mają ciężko… Przegrzewanie to choroba naszych czasów. Jeżeli człowiek ma lodowate ręce i stopy to kompletnie nic nie znaczy. Niepokoić powinien dopiero zimny kark - wtedy trzeba już działać. Kiedyś ludzie nie mieli centralnego ogrzewania i byli ogólnie zdrowsi (oczywiście mieli też więcej ruchu, świeższe powietrze i często zdrowsze jedzenie). I zabawne są powtarzane do znudzenia „ludowe kłamstwa” w stylu „ubierz się ciepło bo zachorujesz”. Najczęściej jest dokładnie odwrotnie.
  6. Do not judge the record by its cover…;) https://tidal.com/album/282174222?u
  7. Heloł… ten akurat jest znany co najmniej tak bardzo jak „Bad” Michaela Jacksona…;) Lubię, słucham, posiadam.
  8. Piękna płyta! Mam ją od lat w polubionych ale dam głowę, że jej nie słuchałem. Na nośniku też jej nie mam… ale będzie…;) Dziękuję za przypomnienie. Trąbka Wheelera jest taka piękna, nostalgiczna. Ta sama liga co Tomasz Stańko, Enrico Rava, Manfred Schoof, choć każdy gra(ł) inaczej. Warto spojrzeć na skład płyty bo takie bandy zdarzają się niezwykle rzadko: Kenny Wheeler – trumpet, flugelhorn Jan Garbarek – tenor saxophone, soprano saxophone John Abercrombie – electric guitar, electric mandolin Dave Holland – bass Jack DeJohnette – drums Ralph Towner – 12-string guitar (track 2) Dla mnie „wow”!
  9. Jak piszesz o lamelach to jednak Twój salon pamiętam. Tylko sufit z jakimś innym pomyliłem…;) W większych pokojach bez akustyki nie ma zabawy. Nawet na naszym forum użytkownicy wrzucają zdjęcia pisząc o zjawiskowych doznaniach sonicznych mając gołe ściany. Może za ostro oceniam ale jak to widzę to w świetny dźwięk uwierzyć nie mogę. Jak ktoś ma wyjątkowe szczęście, to system może zabrzmieć co najwyżej znośnie. Inaczej jest w małych pomieszczeniach, powiedzmy 16m2 i mniej. Mój przyjaciel ma takie z gołymi ścianami ale bardzo gęsto umeblowane (półki z książkami, ogromna sofa, zasłony, gruby dywan, zabytkowe meble). Jego system brzmi zadziwiająco dobrze. Dużego pomieszczenia tak zapełnić nie sposób.
  10. Regał zaistniał aby pogodzić potrzebę rodziny, estetyki, i poprawy akustyki. Wcześniej była tam goła ściana i jakiś Kallax. Najwięcej zmian przyniosły oczywiście absorbery za kolumnami. Po założeniu zmiana w jakości dźwięku była kolosalna. Ale regał też wniósł znaczącą poprawę. Szczególnie w zakresie tonów wysokich, oczywiście. Znacznie większą niż pierwotnie zakładałem. Zdjęcie powyżej wykonałem kilka miesięcy temu. Dzisiaj jest on już po brzegi wypchany książkami. Co więcej mogę zatem zrobić? Moim zdaniem na pierwszy ogień powinien pójść sufit (pierwsze odbicia nad kolumnami powinny wystarczyć). W drugiej kolejności, jak pisałem, mobilne absorbery bo bokach i ewentualnie mobilny panel na szybie za słuchaczem lub metr za sofą (mam miejsce). W planach mam też zmianę sofy ze skórzanej na większą z obiciem z materiału (skórzana jest nieco słabsza akustycznie a poza tym i tak już się znudziła). I to chyba wszystko co mogę tu poprawić. Kolejnym etapem będzie kompletna zmiana koncepcji i wyniesienie sprzętu do 12m2 do pokoju na poddaszu. Tam będę mógł poszaleć do woli… Ale to za kilka lat.
  11. Przy dużej odległości panela od ściany pewnie efekt się zwiększa. Ale przy 10cm, tak jak na zdjęciu, będzie słyszalny?
  12. Wyobrażając sobie tak na szybko, to odległość absorbera od ściany nie powinna mieć znaczenia. Gdy do niej ściśle przylega, dźwięk też przechodzi przez niego dwa razy (przynajmniej te częstotliwości, które nie zostaną zatrzymane przy pierwszym przejściu). Zmienia się jednak czas po jakim ponownie opuszczą absorber bo mają dłuższą drogę. Czy źle kombinuję? Jeżeli nie mylę Cię z innym użytkownikiem, zwróciłem uwagę na Twoją adaptację już dawno temu. Miałeś (masz?) sufit zaadaptowany ciemnoszarymi panelami o lekko pofalowanym czole. Wyglądały jak pianka ale pewności nie mam. Podobnie jak Ty wolałbym na suficie absorbery. Obecnie mam 7 absorberów 120x60x10 od MegaAcoustic na przedniej ścianie i duży regał z książkami na tylnej. 44m2 przestrzeni otwartej, sam salon 28-29m2. Salon służy całej rodzinie, nie mam go na wyłączność. Możliwości adaptacji zawężone wyłącznie do tej akceptowalnej wizualnie. Poszaleć nie mogę. Oczywiście dodatkowo DSP z DiracLive na dolne pasmo. Po lewej stronie mam drzwi tarasowe o długości 3 metrów. To mój główny „problem” bo niczego na stałe tu nie zamocuję. Dlatego chcę najpierw zrobić sufit bo jest płaszczyzną „bezużyteczną” i łatwą do adaptacji (lany beton). Myślę tu tylko o pierwszych odbiciach (powierzchnia adaptacji to ok. 180x120 lub podobna). Jeżeli to nie pomoże (niewiele brakuje) to zastosuję boczne panele mobilne wysuwane na czas odsłuchów plus może panel stawiany na parapet okna za słuchaczem (odległość od głowy ok. 3 metry).
  13. Mam identyczne wnioski. Gratuluję skutecznej i estetycznej adaptacji. Jesteś wzorem do naśladowania. I prawdę mówiąc z nieba mi spadłeś, a raczej z sufitu…;) Bo po zrealizowaniu adaptacji „pionowej” rozważam dodanie właśnie tej „poziomej”, na suficie. Czuję, że brakuje jeszcze odrobinę mojemu brzmieniu. Z drugiej strony wierzę, że mogę wycisnąć z mojego pomieszczenia jeszcze odrobinę więcej. Widzę, że absorbery przymocowałeś na kołki i haki: To dobre i bezpieczne rozwiązanie. Też je rozważam. Zastanawiam się też jednak nad takim sposobem montażu, aby między absorberem a sufitem nie było żadnej przerwy. Chodzi mi głównie o dwa aspekty: estetyka (wspólny salon) oraz gromadzący się na panelach kurz. Mam już kilka pomysłów ale może ktoś już coś takiego wykonywał i podzieli się sposobem realizacji? Poza absorberami rozważam piankę. Wiem, że koncern BASF produkuje dedykowane sufitowe i niepylące panele samoprzylepne pod nazwą Basotect. Różne rozmiary, faktury, grubości. A co dla mnie najważniejsze - występują w kolorze białym. Miał ktoś z nimi do czynienia? Ciekaw jestem trwałości montażu na klej oraz skuteczności samych paneli.
  14. Latem 2006 roku przegapiłem koncerty Jana Garbarka w Polsce. Ci co byli mówią, że były wybitne. Album „Dresden” dokumentuje tamtą trasę. Z płyty też słucha się tego materiału fantastycznie. Jednak do dzisiaj boleję niesłychanie, że nie widziałem wtedy norweskiego muzyka na żywo. Kolejna szansa przyszła - a w zasadzie przyjdzie - dopiero po 18 latach! Bo oto 1 października ten nietuzinkowy saksofonista wystąpi w Poznaniu. Dlatego jak artystę się lubi i ceni to warto na jego koncert pójść, nie zastanawiać się, i nie czekać na lepszą okazję bo może nie nadejść. Chciałem zobaczyć Tomasza Stańko podczas jego polskiej trasy z NY Quartet w 2018r a zakończył ją już w lutym, po koncercie w Krakowie. Koncerty w bardziej dla mnie dogodnych miejscach zostały odwołane… aby nie dojść do skutku już nigdy.
  15. W dniach 28-29.06 w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowskich w Warszawie odbędzie się Jazz Around Festival 2024. Już pierwszego dnia wystąpi spora gwiazda na firmamencie współczesnego jazzowego nieba: Avishai Cohen Trio. Wiem, że niektórzy lubią. Nawet bardzo @Grzesiek202 Na festiwalu obece będą też polskie akcenty, np. Ania Szarmach czy Wojtek Mazolewski Quintet. Bilety w cenach jak na dzisiejsze realia do zniesienia: https://jazzaround.pl
  16. Mocny utwór. Głęboko wrzyna się w wyobraźnię słuchacza paraliżując go i pozostawiając niemal bez tchu na ponad dziewięć minut. Moim zdaniem orkiestra symfoniczna jest bardziej uniwersalna i skuteczna w budowaniu klimatu grozy i destrukcji niż najbardziej zaawansowane syntezatory czy ciężkie gitarowe riffy, atomowa perkusja, i gardłowy głos wokalisty, który uważa się za jeźdźca apokalipsy…
  17. „Any customer can have a car painted any color that he wants so long as it is black.” Henry Ford Ja też należę do tych, którzy nie zauważyli, że od czasu Forda T wiele się w kolorystyce samochodów zmieniło…
  18. PS. ACN działa dobrze. W samolocie można słuchać nawet na średnim poziomie głośności. PPS. Raczej do iPhone’a bo ze smartfonami innych marek kilka funkcji nie działa.
  19. Dla mnie nie. A czy dla Ciebie? Każdy słyszy inaczej i zwraca uwagę na co innego. Przerobiłem wiele słuchawek dousznych. Był Denon (chuda średnica, irytująca góra pasma), Sennheiser (rozlany bas, podbita dolna średnica, brak góry)… i kilka innych… całkiem dobre w swojej cenie… ale nie tak dobre jak obecne Apple AirPods Pro. Innych już nie szukam a i więcej nie chcę wydać. Wciąż dają mi mnóstwo satysfakcji. Dziwię się czasem jak takie małe pchełki mogą dawać tak klarowny i w każdym paśmie równy dźwięk. Boję się czasem do tego przed sobą przyznać, ale stopień zadowolenia ze słuchania jest jedynie odrobinę mniejszy niż w moich stacjonarnych i niemal cztery razy droższych Grado.* Uwaga: nie są to słuchawki dla „basolubów” bo bas w nich jest „jedynie” akuratny i z pewnością nie najważniejszy. Polecam, chociaż budżet mocno nadwyrężony. Może zamów sobie na urodziny?;) *Pomimo ogólnie niższej jakości dźwięku w każdym aspekcie. Brzmią jednak bardzo koherentnie i przekonywująco. Nie uprzywilejowując żadnego pasma.
  20. Sezon uważam za otwarty. Kilkunastoletni „staruszek” wciąż w formie. Lepszej niż właściciel…;) W lesie parno i wilgotno. Sporo piasku, błota i kałuż. Częsta walka aby utrzymać się w siodle. Całkiem dużo atrakcji jak na pierwszą jazdę w sezonie... Rower bez wspomagania. Te zostawiam sobie na „za 20 lat”. Na Pomorzu i w moim wieku można się obyć bez… nawet gdy pot leje się po…;)
  21. A mówiła, że pożycza telefon aby zrobić zdjęcia biedronkom i mrówkom…
  22. Jako ex-właściciel dodam, że 500 raczej do sporych salonów. Do mniejszych celowałbym w 200 lub w 300. Jeżeli zaś chodzi o struny gitar, to potrafią je zagrać zjawiskowo (w tym budżecie).
  23. Ja wciąż w magicznych latach 70-tych. Nie potrafiłem jeszcze poprawnie i wyraźnie mówić, gdy jeden z moich dzisiejszych ulubieńców - Henri Texier - popełnił płyty „amir” i „Varech”. Ten znakomity francuski basista jest samoukiem, co sprawia, że jego gra jest bardzo oryginalna i mocno inna od tego do czego przyzwyczaili nas instrumentaliści, którzy odebrali tzw. „staranną edukację muzyczną”. Zarówno na „amir” jak i „Varech” Texier wykonuje wszystkie partie instrumentalne oraz śpiewa. Poza kontrabasem, wykorzystuje ud (ang. oud), bombard (podobny do fletu), flet, Fender Bas oraz przeróżne instrumenty perkusyjne. Płyty w wydaniach na CD bardzo trudno dostępne. Szczególnie „Varech”. Polecam. „amir”: https://tidal.com/album/122391128 „Varech”: https://tidal.com/album/122390231
  24. Też mam takich znajomych. Niektóre rozwiązania ciekawe ale tylko kilka jest naprawdę praktycznych. Reszta to gadżety. Im starszy się staję tym bardziej doceniam technikę analogową jako bliższą człowiekowi. Tydzień temu odwiedziłem znajomego Norwega. Żyje na zachodnim wybrzeżu w sąsiedztwie stolicy Wikingów. Pomimo, że jest zamożnym człowiekiem nawet jak na warunki norweskie, mieszka w lesie w drewnianym domu opalanym drewnem pochodzącym z zasobów własnego lasu. Tak samo jak jego ojciec. I dziadek. I pradziadek. I… zresztą „spotkałem” ich wszystkich na rodzinnym cmentarzyku nieopodal osady, która nosi nazwę taką jak jego nazwisko. Podoba mi jego przywiązanie do „analogowego” życia bo stać go na każdą miejscówkę włączając Oslo. Tak jak ja jest melomanem, ma sporą kolekcję winyli. Gustuje w folku, głównie skandynawskim. Gdy się tam przebywa, to jedynie Tesla X stojąca przed domem nie pozwala zapomnieć który mamy rok… To mi imponuje bardziej niż gadżety. A te - w przeciwieństwie do tradycyjnej i niezniszczalnej kozy norweskiej firmy Jotul - czasem się psują…
  25. @Grzesiek202, wieści dobre i złe zarazem. Da się to przesłuchać ale tylko na youtube. Natomiast ta muzyka to zasadniczo okres „Wooden Music”. Czyli szalony „niemiecki” okres działalności Quintetu. Co prawda Jazzmessage… jest delikatniejsza, znacznie bardziej stonowana i refleksyjna niż Wooden Music I ale to wciąż ten sam rodzaj muzyki, ten sam skład, ten sam żar… Jazzmessage bliżej do Wooden Music II - one, w przeciwieństwie do „jedynki” są nawet na swój sposób „melodyjne”…;)
×
×
  • Utwórz nowe...