-
Zawartość
2 333 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Dzik
-
Słyszysz je subiektywnie, chociaż obiektywnie brzmienie niczym się nie różni. Jest to iluzja. Zamiast składać niepoważne propozycje przyjazdu na chatę obcej osobie z forum internetowego - na co dobrze wiesz, że się nie zgodzę - po prostu zarejestruj i zamieść ten test.
-
Obawiam się, że za dobre chęci Nobla mógł dostać tylko Obama. misiek x musiałby te kable jednak usłyszeć...
-
Zamiast do mnie przyjeżdżać zarejestruj rzetelnie na wideło z jakimś arbitrem jak rozróżniasz te kable w podwójnej ślepej próbie i zamieść gdzieś to nagranie. To będzie sensacja na skalę międzynarodową i pierwszy taki przypadek na świecie, więc masz szansę przejść do historii.
-
W normalnych warunkach? Nie będzie. Gdybyś porównywał na słuch dwa kable o długości np. 10 metrów, które znacznie różniłyby się polem przekroju, to miałbyś szansę je rozróżnić. Był cytowany ślepy test, w którym ponoć jednej "złotouchej" osobie się to udało.
-
Zastanawiam się, czy udajesz, czy na serio nie rozumiesz istoty problemu. Pisałem, że subiektywne recenzje brzmienia sprzętu audio są niewiele warte, zwłaszcza jeśli są pisane przez osoby, które nie mają pojęcia o krytycznym słuchaniu. Zresztą sam wielokrotnie pisałeś, że każdy słyszy inaczej - co akurat jest do pewnego stopnia prawdą. Powtarzam więc: co ci da czyjaś subiektywna ocena, skoro ten ktoś ma inny punkt odniesienia niż ty, a na dodatek często jest stronniczy? Ty w odpowiedzi wyskoczyłeś z... wkładaniem ręki do wrzątku. Gdyby nie było, to miałbyś inny awatar. 😂
-
Jasna sprawa, tyle że coś takiego jak kabel, który poprawia brzmienie to w świetle nauki absurd - potwierdziły to wszystkie testy i odsłuchy w warunkach laboratoryjnych. NIKT nigdy nie udowodnił, że przewód może cokolwiek poprawić (powtarzam: mierzono i słuchano). Równie dobrze można wierzyć, że od koloru krzesła zależy komfort siedzenia. W obu jednak przypadkach - w zależności od kabla i koloru krzesła - jest możliwa odczuwalna, subiektywna poprawa, bo takie dziwne rzeczy robi nasza psychika (stąd taka dziedzina nauki jak psychoakustyka). Chcesz się w to "bawić"? Spoko, ja nie mam nic przeciwko. Dobrze jednak mieć świadomość, że jest to zabawa jak u wróżki, homeopaty czy energoterapeuty.
-
Nie wątpię, że są mili i atmosfera sympatyczna, tylko że mnie nie o to chodzi. Kiedy idę np. do lekarza, to interesuje mnie przede wszystkim, żeby postawił trafną diagnozę i wdrożył skuteczne leczenie, a nie żeby był uśmiechnięty i sympatyczny, ale bezskutecznie pisał mi różne recepty przez 5 lat. Oczywiście najfajniej, kiedy jest i miły, i skuteczny, ale mimo wszystko wolę niesympatycznego i skutecznego. Zabawa? Jeśli tak, to spoko. Wyszedłem jednak z założenia, że chodzi o zbudowanie fajnego systemu, a nie o zabawę w magię.
-
Nie wątpię, że są na świecie ludzie, dla których to mądrze zabrzmiało, ale ja nawet nie wiem, co ci odpowiedzieć. Pisałeś niedawno, że kable odpowiadają u ciebie za „jednoprocentową poprawę jakości”. Pomijając fakt, że jest to absurd sam w sobie, to jak się mają tak subtelne różnice do wkładania ręki do wrzątku? 0_o Zdajesz sobie sprawę, że ludzkie zmysły można za pomocą sugestii oszukać na znacznie więcej niż 1%? Kiedyś w studiach stawiano dla producenta dodatkowy mikser, żeby sobie mógł podejść i coś pozmieniać – tyle że mikser nie był podłączony. Każdy, kto nawet amatorsko bawił się kiedyś w mastering złapał się na czymś podobnym (na poprawianiu nagrania suwakami i słyszeniu różnicy, chociaż mikser jest odłączony). O tym, czyli o czym? O wiernym odtworzeniu nagrania? 0_o Używasz tak natchnionego tonu, że można się rozpłakać, podczas gdy takie rzeczy jak „klimat koncertu” i „realizm” najlepiej odda sprzęt, który wiernie odtworzy samo nagranie. Zakładając bowiem, że dźwięk został ładnie wyprodukowany i brzmi naturalnie, to jak go wydobędziesz z nośnika u siebie w domu? Odpowiedź już padła: potrzebujesz sprzętu, który to zrobi wiernie (bez koloryzowania, zniekształceń, rezonansów), a pod tym kątem sprzętu nie da się ocenić na słuch. No ale - i tu najlepsza część - przecież audiofile są fanami lamp, których cały urok polega na tym, że wprowadzają miłe dla ucha zniekształcenia, a więc KOLORYZUJĄ. Ja się nie śmiałem z koleżanki Asi, tylko z tej sytuacji, a mianowicie ze starych chłopów, którzy wierzą w fantastyczne, grające kable, polecają je początkującej dziewczynie, która zamawia je aż z USA, a potem stwierdza, że „wszystko jej ucięło”. W takie głupoty i pułapki podświadomości wpychają początkujących hobbystów audio tacy ludzie jak ty. Ponawiam pytanie: co to wg ciebie jest sprzęt „referencyjny”, skoro uważasz, że sprzęt transparentny nie istnieje. Jakiego sprzętu użyjesz do testowania takich komponentów jak np. kabel? Odpowiedz tym razem już może konkretnie, bez bełkotu.
-
Nawet głośniki komputerowe miewają takie wzmianki o oryginalnym okablowaniu w instrukcjach. Ja nie mnożę żadnych bytów. Branża jako całość nie ma interesu w tym, żeby obalać mity i dokształcać konsumenta.
-
Producenci sprzętu nie zabierają głosu w sprawie kabli, żeby nie robić producentom kabli koło pióra. Branża audio to jeden organizm, naczynia połączone, więc sprzedaż monitorów czy wzmacniaczy napędza sprzedaż podkładek antywibracyjnych, kabli etc. - i vice versa.
-
Teraz mnie zaskoczyłeś, bo wydawało mi się, że jesteś jednym z tych, wg których nie istnieje coś takiego jak sprzęt "transparentny", a co za tym idzie "nigdy nie wiadomo, jak coś zagra i wkomponuje się w system". Co więc rozumiesz pod pojęciem "referencyjny", skoro rzekomo absolutnie wszystko jakoś brzmi i może z czymś innym nie współgrać?
-
To jakiś twój fetysz, mówienie, że X osoba nie wie, o czym mówi (bo tylko ty wiesz "o co w audio kaman")?
-
MariuszZ, ale przecież wg twoich własnych słów słyszenie jest subiektywne, więc co ci da czyjaś opinia, skoro ten ktoś dysponuje zupełnie innym punktem odniesienia niż ty, a przy tym często jest stronniczy i nie ma pojęcia o krytycznym słuchaniu i metodologii krytycznego odsłuchu? Subiektywne wrażenia mają wartość tylko wtedy, kiedy są wsparte obiektywnymi danymi. Mówią bardzo dużo, a na pewno nieporównywalnie więcej niż czyjaś audio-poezja. Z tymi „jedwabistymi sopranami” faktycznie byłby problem, bo podejrzewam, że efekt, o który ci chodzi generują zniekształcenia, ale barwę dźwięku, dynamikę czy detaliczność – która jest wypadkową różnych elementów – pomiary opisują dość dobrze. Problem polega na tym, że audiofile lubują się często właśnie w dźwięku zniekształconym, nie-neutralnym i nienaturalnym; a więc chodzi im o sprzęt, który wyraźnie narzuca własną sygnaturę brzmienia, której faktycznie nie sposób opisać pomiarami. Obiektywiści wolą kupić dobry sprzęt, który własnej sygnatury nie narzuca, jest w miarę neutralny, wolny od rezonansów i zniekształceń, a potem jego brzmienie własnoręcznie dostosować do swoich potrzeb.
-
Marzenia ściętej głowy.
-
Obiektywny ruch w audio zyskuje na popularności i drażni to stary ład, którzy głosi bezgraniczną wiarę w słuch. Coraz trudniej jednak przykryć kwiecistym opisem obiektywne dane, które dzięki rozwojowi technologii stały się dokładniejsze i łatwiej dostępne, a przy tym nietrudne do zinterpretowania. Jest to też szansa dla młodych i ambitnych deweloperów, którzy są pewni swojego produktu i nie boją się zamieszczać oficjalnych pomiarów (co powinno stać się standardem) czy odpowiadać na wątpliwości klientów co do performance’u sprzętu.
-
Ależ cię celnie ubódł ten TomekN, że nawet jak sobie poszedł to nie odpuszczasz. Dla zainteresowanych, tu ostatnia wymiana TomekN vs audiowit.
-
Chwalenie się sprzętem i co ile kosztowało to immanentna część audiofilizmu, podobnie jak sugerowanie, że ktoś, kto nie ma drogiego sprzętu powinien się schować i nie odzywać. Nie wskazuję tu palcami konkretnych osób, tylko na dość powszechny motyw polemik z audiofilami. Tacy audiofile są często właśnie poważani za swoje "osłuchanie" i "doświadczenie", chociaż doświadczenie jako takie nie oznacza ekspertyzy, podobnie jak zasobność portfela (a akurat to wprost sugerowałeś pisząc, że ktoś, kto wydaje kilkaset tysięcy na pewno wie za co płaci - bzdura). Jak ktoś płaci za kabel cenę samochodu, to jego prawo, podobnie jak moim prawem jest się z tego śmiać, bo jest to absurd. Nie przypominam sobie, żeby pisał, że ktoś coś komuś „wciska”. Pogubiłem się. Skoro „nie ma znaczenia”, to czemu z uporem lepszej sprawy odrzucasz wszystkie dowody i się o kable ciągle wykłócasz? Nie łapię już, o co ci właściwie chodzi, bo dla mnie sprawa jest prosta: albo coś istnieje, albo coś nie istnieje. Jeśli istnieje, to da się to udowodnić. Przekonanie o istnieniu rzeczy, którym przeczy nauka to już sfera wiary. Twoje stronnictwo domaga się jednak traktowania wiary na równi z faktem – i o to jest ten spór.
-
(...) Bez wątpienia; nie ma ucieczki od konkluzji, że Nagamichi HyperMNX Mark II to przewód wybitny. Długo zastanawiałem się nad właściwą metaforą tego dzieła inżynierii i doszedłem do wniosku, że najlepiej porównać jego ingerencję w system do absolutnie spokojnego, pozbawionego szumu i fal oceanu, który na horyzoncie spotyka się z błękitem nieba. Kiedy jednak podepniemy ten przewód do systemu i włączymy muzykę, nad oceanem zbierają się hebanowe chmury, zrywa się sztorm, a daleko na horyzoncie bezkresnej sceny, w głębi miksu, dają się słyszeć złowrogie gromy, rozrywające niebo jak ryk piekieł. Muzyka chwyta naszą duszę, bezlitośnie i bez ostrzeżenia, niczym okrutna syrena bezsilnego marynarza, dryfującego po tej targanej sztormem otchłani na szalupie ratunkowej. Nie ma jednak ratunku, ratunku od eksplozji w spazmach doskonałej rozkoszy, a następnie śmierci w zimnych, krystalicznie czystych odmętach fal wysokich tonów. Tuż przed niechybnym końcem, tonąc wpatrzony w okrutnie piękne krągłości syreny marynarz słyszy idealnie kontrolowane, twarde basy piorunów, zwiastujące jego wstąpienie do krainy upiorów. Nie ma już nadziei, nie ma już przesiąkniętego ozonem burzy powietrza sceny, marynarz kona w śmiertelnych objęciach pani oceanu; to koniec; dla marynarza i dla słuchacza, który doznaje oświecenia i już rozumie, że to on jest marynarzem, kiedy budzi się na dywanie po tej podróży i wie, że jest odmieniony na zawsze doznaniem doskonałości. Doskonałości tego kabla. Ciągle czuje zapach włosów syreny i jej bezlitosne ramiona, za którymi tęskni ku własnej zgubie i wiecznemu potępieniu w krainie upiorów. Żródło
-
Nie poczuwam się do winy. Niektórzy ludzie piszą takie rzeczy bez ironii, więc czasem nie sposób się domyślić, kto żartuje, a kto nie.
-
Niczym pyton na słońcu, który po zgromadzeniu energii cieplnej wślizgnie się w system i przywoła bas do kontroli, przestraszy głębię miksu tak, że tak ucieknie jeszcze głębiej i swoim sssssykiem zniuansuje wysokie tony, dodając im słodyczy. Aż mnie przeszedł dreszcz emocji na samą myśl!
-
Ja mam inną propozycję dla administracji niż nakładanie kagańców i zamykanie wątków. Zorganizujmy kilka droższych kabli tej samej długości i zróbmy wielki konkurs na zasadzie ślepej próby (każdy kabel vs zwykły, marketowy). Osoba, która usłyszy różnicę wygrywa jakąś cenną nagrodę typu wzmak od Mcintosha. Podniesie to zainteresowanie stroną, forum, będzie dobra zabawa. Bez obaw, nikt nie straci pieniędzy na fundowaniu nagród (no chyba że pocieszenia, którą może być np. kupon 15 zł na zakupy w branżowych sklepach), bo i tak nikt nie wygra.