-
Zawartość
2 333 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Dzik
-
Ja nie polemizuję z zasadami, które opisałeś, tylko z tym, że przyporządkowujesz im własną terminologię, bo powszechnie słowa "barwa" używa się też w odniesieniu do charakterystyki tonalnej. 0:18 - 0:21: Nie twierdzę, że zagadnienie nie jest "bardziej skomplikowane", ale podjąłeś temat jakbyś chciał kogoś wyprowadzić z błędu, podczas gdy opisujesz własne podejście do tematu. Kiedy ktoś mówi, że "sprzęt koloryzuje", to też często ma na myśli podbicia zakresów pasma.
-
Pomijasz dość istotny aspekt w swoim rozumowaniu, a mianowicie to, że nawet selektywna zmiana w obrębie części pasma zmieni percepcję całego odtwarzanego pasma. Np. wysokich tonów może być subiektywnie za dużo przez to, że nie domagają niższe częstotliwości. Cała sztuka masteringu polega na stworzeniu subiektywnego balansu tonalnego, tak aby dźwięk zabrzmiał (przynajmniej) poprawnie na różnym sprzęcie.
-
Odnosiłem się do wypowiedzi MariuszZa, który pisał o zniekształceniach harmonicznych generowanych przez wzmacniacze lampowe albo emulowanych za pomocą wtyczek.
-
Spoko, tylko że napisałeś o tym jakbyś pisał o fakcie, a nie o tym, jak ty to widzisz. Powszechnie takich terminów jak "ciepły" czy "jasny" używa się do opisu barwy dźwięku, a odnoszą się one przecież do balansu tonalnego. No ale to właśnie zniekształcenia harmoniczne odpowiadają za lampowe brzmienie. Gdyby wyizolować z dźwięku same zniekształcenia to pewnie nie brzmiały by one dla nikogo przyjemnie, ale nie o tym była mowa.
-
Tak na marginesie MariuszZ, to jeszcze niedawno napisałeś: Skąd te brednie u Ciebie? Nie ma miłych dla ucha zniekształceń żeby była jasność. Po prostu jedne są mniej "toksyczne" od drugich. Teraz z kolei piszesz: Barwę dźwięku można kreować odpowiednimi wtyczkami na konsoli masteringowej. W najprostszym przypadku wystarczy przepuścić dźwięk przez wzmacniacz lampowy nasycając go zniekształceniami harmonicznymi THD Hmmm...😦
-
Pokrętła "bass" i "treble" to kontrolery barwy dźwięku w powszechnym rozumieniu. Wiele wtyczek do masteringu w domenie cyfrowej działa na tej samej zasadzie co EQ. Zniekształcenia zmieniają barwę dźwięku przez dodanie nowych informacji, a EQ zmienia barwę przez modyfikację już istniejących.
-
Ja tak nie mówię, ale mówią tak ludzie, którzy znają się lepiej ode mnie. W każdym razie, bas rozchodzi się z głośnika jak eksplodująca kula - we wszystkie strony. Jeżeli chcesz głośniki z dobrym basem bez suba, to nie widzę innej opcji niż IN-8. Już IN-5 chwalono za świetny bas, a IN-8 schodzą jeszcze niżej.
-
Balans tonalny i barwa dźwięku to "dwie zupełnie inne kwestie"!? 0_o
-
Podobno nie ma to większego znaczenia - w odniesieniu do odległości od ściany - czy port jest z przodu, czy z tyłu. DBR62? Na upartego można, ale te głośniki to nimfomanki, jeśli chodzi o wzmacniacz. Słyszałem też, że Wharfdale Denton 85th można wtachać na biurko. W każdym razie, musisz mieć świadomość, że każdy produkt jest kompromisem - zwłaszcza w zasięgu cenowym, o który ci chodzi - więc zawsze będzie jakieś ale. JBL 308P MKII i Kali Audio IN-8 2nd Wave to wg mnie najlepsze propozycje w przystępnej cenie do odsłuchu bliskiego pola. Jeśli chciałbyś coś naprawdę dobrego, to Genelec albo Neumann + suby, ale tu już mówimy o sporym wydatku.
-
W S350DB brakuje średnicy? Ummm, nie; znam te głośniki, bo ich słucham w pracy i średnicy tam zdecydowanie nie brakuje. Jeśli coś rozczarowuje, to sub, który schodzi do poziomu dużych głośników półkowych.
-
Co do Edifierów, to mam u siebie w biurze S350DB i mogę o nich powiedzieć tylko pozytywne rzeczy (biorąc pod uwagę ich cenę). Linii S2000/3000 nie słuchałem, ale S2000 Pro wypadły kiepsko w obiektywnym teście.
-
Jak przyłożysz ucho do głośnika to wszystkie przynajmniej delikatnie szumią (jak muszla). 🙂 Szum ma być niesłyszalny z miejsca odsłuchu.
-
Mnie nawet nie chodzi o jego obleśne usposobienie i wystrój wnętrza, tylko o samą treść, bo te jego "recenzje" to subiektywne biadolenie.
-
IN-5 i IN-8 w wersji v2 mają zredukowany szum - jest to jedna z poprawionych rzeczy. Tego gościa z hentaiami na plakatach i tapetach? To pajac.
-
Na biurko zdecydowanie kupiłbym monitory aktywne, bo niewiele głośników półkowych nadaje się od odsłuchu bliskiego pola. Jeżeli lubisz naturalne brzmienie, to Klipscha mijałbym szerokim łukiem. Przy budżecie 2500 dorzuciłbym do skarbonki i kupił Kali Audio IN-8 v2, które niedługo powinny się pojawić w polskiej dystrybucji.
-
To że o czymś wiesz nie znaczy, że nie jesteś do tego przyzwyczajony. Nie będę się kłócił, jaka część remasterów NIE JEST robiona na pałę, bo słucham głównie rocka i heavy metalu. W przypadku tych gatunków jedynie jakiś 1% to remastery nie robione tylko pod większą głośność.
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)
-
Jestem wojowniczym przeciwnikiem kabli, ale nigdy nie tworzyłbym takich analogii. Mit o grających kablach jest podtrzymywany m.in. dlatego, że można na tym zrobić niezłą kasę; za loudness war stoi podobna motywacja. Poza tym to nie jest "czepianie się", tylko unikanie popsutej muzyki. Kiedy ja się zorientowałem, co jest grane, miałem już ze słuchaniem muzyki spory problem. Od dłuższego czasu nie mogłem znaleźć nic nowego, co przykuło by moją uwagę (chociaż kiedyś potrafiłem katować jeden album kilka tygodni), a zmiany w sprzęcie dawały tylko chwilowy efekt "łał", a potem znowu "meh". Połapałem się przypadkiem, kiedy robiłem porządki w mojej kolekcji i zacząłem porównywać różne wydania tych samych albumów. Nie wstydzę się przyznać, że kiedy usłyszałem Saxon, Garry'ego Moore'a czy Virgin Steele w nieokrojonej wersji, to siedziałem i płakałem. W internecie można znaleźć podobne historie, bo to dziadostwo słyszysz, chociaż o tym nie wiesz. To nie stare albumy są nagrane za cicho, tylko nowe za głośno - stąd może na początku wydawać się, że jest odwrotnie (bo jesteś do tego przyzwyczajony).
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)
-
Czyli nie liczy się, czy to pierwsze wydanie, czy drugie, tylko czy było remasterowane. Jeśli to tylko reissue, czyli kolejna partia, która trafiła do sklepu po wyprzedaniu pierwszej, to może niczym się nie różnić pod względem zawartości. Czasem można sporo zaoszczędzić kupując "reissue", bo te edycje mają mniejszą wartość kolekcjonerską i są tańsze. /// No właśnie, ubiegłeś mnie.
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)
-
Komponenty wbudowane co do zasady łapią więcej śmieci - z głównego urządzenia, którego są częścią.
-
(Nie)stety to drugie. Tym bym się nie przejmował, bo nie należy mylić pojęcia "Remaster" (na discogs RM) z "Reissue" (na discogs RE).
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)
-
To prawda. Jeżeli nie potrzebujesz wyjść zbalansowanych i wzmacniacza słuchawkowego, to nie wiem, czy w ogóle jest sens kupowania lepszego DACa niż Topping E30.
-
Pierwszy album muzyczny na nośniku CD został wydany bodaj 1982 r. Inżynierowie dźwięku nie mieli wtedy jeszcze doświadczenia z cyfrą, więc niektóre wydania za pierwszej połowy lat 80. mogą nie brzmieć najlepiej.
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)
-
Nikt tego nie powie głośno, bo grozi to ostracyzmem, ale najlepsze źródło dźwięku w naprawdę wysokiej jakości w internecie to torrenty.
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)
-
Każdy podobnie reaguje i ja nie byłem żadnym wyjątkiem. Najpierw niedowierzanie, że coś takiego ma miejsce na taką skalę, potem stopniowa akceptacja, wreszcie stopniowa odbudowa kolekcji.
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)
-
Prawie na pewno to właśnie się okaże, bo jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że nawet ponad 90% wydań cyfrowych wydanych po 1994 r. jest dotkniętych kompresją w mniejszym lub większym stopniu. Wydania z lat 2000+ to już tragedia w przeważającej większości.
- 180 odpowiedzi
-
- the loudness war
- loudness war
- (i %d więcej)