-
Zawartość
2 333 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Dzik
-
Że niby przez kable wszystko siadło? 0_o
-
Kilka wypowiedzi Amira, zahaczających o temat: Z całym szacunkiem, ale posiadanie sprzętu pomiarowego nie robi z nikogo eksperta. Nie. Na szczęście dysponujemy znacznie większymi zasobami, między innymi dwudziestoma latami ekspertyzy w psychoakustyce i kontrolowanym testowaniu. Amir, wybacz moją ignorancję, ale jak mierzysz tonalność? 1. Charakterystyka częstotliwościowa. 2. Poziom zniekształceń (na ekstremalnych poziomach, kiedy stają się słyszalne). Ale powtarzam po raz kolejny, nie zmierzymy czegoś, co nie istnieje. Jeśli uważasz, że słyszałeś różnicę w tonalności, ale nie przejdziesz testu, kiedy nie wiesz, który komponent gra, wówczas nie ma czego determinować, mierzyć albo udowadniać. Twierdzisz, że wszystko, co charakteryzuje dźwięk jest do zmierzenia w twoich raportach? Zmierzenia? Nie czytałeś moich recenzji? Wiele z nich zawiera testy odsłuchowe i tłumaczenia z punktu widzenia nauki i inżynierii. Pomiary to tylko jeden filar słyszalności. Musisz to rozumieć, by podejmować właściwe decyzje. Jedno, co pomiary mogą zdecydowanie wykluczyć, to słyszalność. Z tego miejsca możesz już tylko podskakiwać w górę i w dół ile chcesz, bo odpowiedź nie ulegnie zmianie. Jestem całkiem pewien, że jeśli włączę moje stereo, to tego nie usłyszysz. Kiedy zniekształcenia są na wysokim poziomie, wówczas możemy użyć psychoakustyki by zdeterminować, czy wprowadzają słyszalne zmiany. Do tego potrzeba jednak wiedzy o psychoakustyce, której używam do wyjaśniania słyszalności pomiarów. Jak niby ktoś miałby zaprojektować system nie znając wymogów?!? Powiedziałeś, że jest projektantem systemów audio, więc jak mniemam to czyni go ekspertem w tej dziedzinie. Czyż nie? Niezupełnie. Kierowca to nie to samo co projektant silników. Badanie słyszalności nie wymaga żadnej wiedzy z dziedziny elektroniki. Dlatego wiemy na pewno, że projektowanie elektroniki ma niewiele wspólnego z zagadnieniem słyszalności. To jeden z największych mitów w audio. Ja dorastałem jako projektant systemów analogowych. Mam wykształcenie elektrotechniczne. Zarządzałem zespołami projektantów. Jednak nic z tego nie przygotowało mnie do zagadnień percepcji audio i słyszalnych różnic między sprzętami audio. Czcij bohaterów z właściwych powodów. (…) Źródło
-
Na rybach też trzeba mieć dobry słuch, żeby za głośno nie pierdnąć i ryb nie wystraszyć. Przy kablu też trzeba uważać, bo może przestać niuansować.
-
Już się bałem, że nie pojawi się żona albo kumpel, a bez tego elementu żadna dyskusja o kablach nie jest kompletna.
-
Zreasumujmy. Istnieją obiektywne zjawiska akustyczne, wobec których nauka jest bezradna – nie jest ich w stanie zidentyfikować nawet nowoczesny sprzęt pomiarowy (czulszy o potęgi od ludzkiego ucha). Nie da się też ich potwierdzić za pomocą testów odsłuchowych, bo takie testy mogą być stresujące (co całkowicie podważa ich wiarygodność – był taki program w TV). Można te tajemnicze zjawiska akustyczne usłyszeć TYLKO I WYŁĄCZNIE w odpowiednich, domowych warunkach, jeśli ma się dobry system i pozazdroszczenia godny słuch. A, no i nie zapominajmy też innego BARDZO ważnego elementu zjawiska, czyli żony albo kumpla, którzy potwierdzą jego prawdziwość ("Faktycznie Marian, jest różnica, wypijmy za to!"). Jeśli dla kogoś powyższe nie jest oczywistością, to znaczy, że ma kiepski system, kiepski słuch albo zamknięty umysł. Są co prawda szarlatani, którzy tłumaczą te nie dające się udowodnić zjawiska psychoakustyką, ale nie należy ich słuchać, bo to zapewne osoby, które mają jakiś budżetowy sprzęt i zazdroszczą „słyszącym”.
-
Czemu miałbym nie rozumieć rzeczy tak oczywistych? To chyba ty nie rozumiesz, że jak podłożysz coś pod blachę to zajdzie także obiektywna (mierzalna i dająca się zarejestrować) zmiana. My mówimy o sytuacji, kiedy obiektywnej zmiany nie ma, a jedynie subiektywna. Problem nie tkwi ani w moich argumentach, ani w moich umiejętnościach przekonywania - problem tkwi w tobie. Nie da się obudzić kogoś, kto udaje, że śpi.
-
Słyszenie to subiektywna interpretacja obiektywnych zjawisk. Jak ktoś rzuci młotkiem o kawałek blachy, to skutkiem będzie obiektywne zjawisko w postaci drgań blachy, a co za tym idzie wibracja cząsteczek powietrza, czyli dźwięk. Ten dźwięk będzie można zarejestrować i zmierzyć. Subiektywna będzie jedynie interpretacja tego dźwięku przez każdego człowieka, bo każdy słyszy trochę inaczej (w zależności od osobistych uwarunkowań i poziomu degradacji słuchu, spowodowanej np. wiekiem czy urazem). Wielokrotnie w innych tematach przytaczano kompetentnie przeprowadzone testy na kablach, porównania różnicowe, wyniki ślepych prób. Konkluzja zawsze ta sama - nic tu nie gra, a przynajmniej nie na tyle, aby jakikolwiek człowiek to usłyszał. Skoro więc obiektywnie nic się nie dzieje, to czemu subiektywnie odbierasz różnicę? Właśnie ze względu na subiektywne okoliczności, czyli twoją psychikę. Ty jednak wszystko to odrzucasz (no bo jakże to, przecież słyszysz! SŁYSZYSZ!), zalewasz każdy wątek, w którym pojawia się dyskusja o kablach pseudonaukowym bełkotem, a kiedy ktoś powie "sprawdzam" dzieje się jedna z następujących rzeczy: 1. Stwierdzasz, że przeprowadzisz obiektywne testy, ale ostatecznie nigdy do tego nie dochodzi. 2. Już masz taki test przeprowadzić, ale pojawiają się trudności nie do przeskoczenia. 3. Stwierdzasz, że nie musisz nic udowadniać, bo przecież wiesz, co słyszysz i nikt ci nic nie "wmówi" (z zazdrości!). Tak czy inaczej, w pewnym momencie dyskusja się zapętla, bo wokół braku dowodów można tylko tańczyć - jak szaman przy ognisku. Ja się już w to po raz n-ty bawić nie zamierzam. Lataj sobie na wielkim psie po baśniowej krainie i nie pozwól, aby Niekończąca się historia się skończyła.
-
To jedno stwierdzenie by w zupełności wystarczyło – reszta była zbędna. No więc „oczywiste” jest dla ciebie coś, co wykluczyły wszystkie doświadczenia przeprowadzone przez ludzi znacznie bieglejszych od ciebie w te klocki. Jednocześnie, wyjaśniono z czego wynika subiektywne słyszenie takich różnic.
-
Niewątpię, że prędzej szaman coś wyczaruje niż ty przedstawisz jakikolwiek obiektywny dowód na to, że ta twoja audio fantastyka ma pokrycie w rzeczywistości. Ścigaj sobie tego króliczka, ale nie wmawiaj innym, że ci tego zazdroszczą.
-
Jak ktoś będzie miał pętle masy w systemie, to ją natychmiast usłyszy, bo będzie mu brumić. Zakłócenia z zewnątrz to też dość oczywisty problem. Twierdzenie, że kabel może odkryć jakieś subtelne niuanse w dźwięku do absurd do n-tej potęgi. Mam dość stary telewizor LG (nowy rozbiłem), który zaczyna śnieżyć, kiedy kabel antenowy zbliżę do zasilającego. Z ciekawości przetestowałem to z kablami ekranowanymi Supry (dodałem jeszcze po dwa filtry ferrytowe na kabel) - ŻADNEJ różnicy.
-
To, że słyszenie kabli jest zjawiskiem psychoakustycznym, czyli subiektywnym, którego obiektywnie nigdy nie potwierdzono w żaden sposób. Bełkot. Pokaż jakieś dowody - i nie mówię o pokrętnych teoriach, tylko o praktyce. Tak, zazdroszczę ci, bo jesteś wyjątkowy i słyszysz nawet... "jednoprocentową poprawę jakości"...
-
Mamy XXI wiek a ludzie ciągle kable słyszą i wzbraniają się przed przyswojeniem elementarnej wiedzy na temat psychoakustyki. Co dalej, zaczniemy wołać szamana, żeby wygnał z nas chorobę?
-
Oczywiście, że się nie da, ale tego nikt rozsądny nie oczekuje. Ja oczekuję rozsądnej polityki krajowej i międzynarodowej, dzięki której będziemy konsekwentnie gonić zamożniejszych sąsiadów. Pamiętam, jak chodziło się w ciuchach z ruskich bazarów, a szczytem marzeń był używany samochód z Niemiec. Sporo się od tego czasu zmieniło, ale w pewnym momencie zmieniać się przestało.
-
Mamy przy urnach wyborczych.
-
Też jestem tego zwolennikiem.
-
O tym, że nie jesteśmy krajem trzeciego świata, bo do zamożności jeszcze nam brakuje. A że ludzie chodzą do knajp albo że kilku facetów w średnim wieku stać na lepszy wzmacniacz albo głośniki? Proszę cię...
-
Tak, ewentualnie coś zmieniłeś w tzw. międzyczasie. Wygrzewanie to mit podtrzymywany przez branżę, żeby klienci mniej chętnie zwracali towar. No bo przecież sprzęt zagra na 100% swoich możliwości dopiero jak trochę pogra.
-
A jak dziecko je ścianę, to znaczy, że potrzebuje wapna. Wygrzewa się nie sprzęt, tylko ty, bo z czasem przyzwyczajasz się do brzmienia nowych głośników i przestajesz słuchać analitycznie.
-
Pytałeś też jak zagra. Nikt, nikt, nie sugerował ci zakupu topowego sprzętu na start.
-
Może więc warto się po prostu zaszczepić i pomóc temu zapobiec...
-
Sposób odsłuchu to jeden z elementów, ale przecież nie wykonujesz tych wszystkich skrupulatnych czynności dla samego rytuału. Nawet pewien znany audiofil powiedział, że np. mycie płyt to po prostu uciążliwa konieczność. Robisz to wszystko i skupiasz się na muzyce, bo winyl oferuje inną jakość – nie powiem lepszą, bo to rzecz dyskusyjna, ale na pewno inną. Żeby jednak tę jakość wydobyć i żeby to wszystko się opłaciło, a także żeby było na czym się skupiać, potrzeba przyzwoitego sprzętu i trochę wiedzy. Nie musi być to sprzęt za pieniądze, które sprawią, że portfel imploduje, ale sensowny zestaw. Dlatego najpierw warto się czegoś na ten temat dowiedzieć, a poradników jest cała masa. Takie moje zdanie, ale niech każdy robi po swojemu.
-
„Ma rację”, a jednocześnie sam polecasz stare Technicsy, chociaż autor wątku przymierzał się do zakupu nowego, taniego modelu – czego sens był właśnie negowany, a nie sens posiadania gramofonu jako takiego (czyt. każdego).
-
Jeśli mowa też o mnie, to wyraźnie napisałem: A że denerwują mnie ludzie, którzy bezmyślnie podążąją za trendami - zawsze mnie denerwowali i moda na gramofony po prostu nie jest wyjątkiem. Nie oznacza to jednak, że ich stygmatyzuję. Old-schoolowego gramofonu nie posiadam.
-
Znając PiS prędzej "najbogatsi", podczas gdy "najbiedniejsi" dostaną "szczepionkowe plus". Niektórym "najbiedniejszym" już pracować się nie opłaca.
-
Swego czasu założyłem wątek o kompresji. Sam zbieram winyle, co nie zmienia faktu, że jest to archaiczny format. W tym stwierdzeniu nie ma nic z czym możnaby polemizować.