-
Zawartość
5 033 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
Wczoraj obejrzeliśmy "Wszystkich świętych New Jersey" ("The many saints of Newark") czyli prequel "Rodziny Soprano". Film głównie dla fanów serialu (do których się zaliczam), część atrakcji stanowią odniesienia do późniejszych losów bohaterów. Jeśli po włączeniu szybko zorientujecie się, kto jest narratorem i do której sceny serialu nawiązuje w swej relacji, to dobrze trafiliście. Trochę ślamazarna pierwsza połowa, ale potem akcja się rozkręca. Obsada ratuje słabsze momenty. W tle mamy sporo dobrej muzyki (w tym soul i rock z przełomu lat 60-tych i 70-tych). Jest też element audiofilski. Młody Tony dostaje od wujka kradzione kolumny JBL Lancer 77. Popatrz - mówi wujek - 10-calowe woofery! Potem Tony leży w pokoju z głową między tymi kolumnami i słucha "Never in my Life" Mountain. Leslie West daje czadu! Choćby dla tej sceny warto. Jednak ostrzegam widzów o słabych nerwach (uwaga - spoiler): JBL-e giną później tragiczną śmiercią.
-
Jeśli będzie na zlocie, to możecie spróbujecie namówić ją do powrotu?
-
Bowersy z Heglem to chyba połączanie bardziej sportowe niż muzyczne. Ciekawe, czemu nie zagrały z Nadem. A co do akustyki - rozumiem, że to salon na Leśmiana? Nigdy tam nie byłem. Słuchałem w Top Hifi w Sopocie i wydawało mi się, że było ok. Ale oczywiście monitory nie są pod tym względem tak wymagające jak podłogówki. Przy okazji - jak znów będziesz odwiedzał tamten salon na Leśmiana, to zapraszam do siebie - mieszkam w odległości 2.5km - niecałe pół godziny spaceru z salonu, samochodem pewnie 5-10 minut.
-
John Campbell - ciekawy gitarzysta z niesamowitym głosem. Szkoda, że tak wcześnie odszedł i zdążył nagrać tylko dwie płyty...
-
Sorry za offtop, ale muszę skomentować. Bardzo dobry zespół. Mam ich drugą płytę - z Arkiem Skolikiem na bębnach i Marcinem Ślusarczykiem na alcie. Świetne granie oparte na hardbopowej tradycji. Nie wiem, w jaką stronę poszli później.
-
Stanton Moore Trio z Robertem Walterem na Hammondzie (i innych klawiszach) oraz Willem Bernardem na gitarze. Stanton to jeden z moich ulubionych współczesnych bębniarzy. Niepozorny białas z Nowego Orleanu, który daje czadu jak najtwardsi czarni zawodnicy. Znany też z zespołu Galactic (polecam ich wczesne płyty). Muzyka z pogranicza funku i fusion. Uprzedzam, że panowie naprawdę nie biorą jeńców. Tutaj parę kawałków z drugiej (czerwona) i pierwszej (żółta) płyt formacji. Trzecia płyta już nie powstała, bo po Katrinie Robert Walter opuścił Nowy Orlean. A takiego organisty nie da się zastąpić. Zresztą posłuchajcie sami. Moim zdaniem ten skład jest ciekawszy (na pewno bardziej rytmiczny) niż np. Niacin (John Novello, Billy Sheehan i Dennis Chambers).
-
Może Tobie się spodoba. Ja jakoś nigdy za nią nie przepadałem. Natomiast, z podobnych klimatów do Mad Maxa, parę lat temu ponownie obejrzałem "Ucieczkę z Nowego Jorku" i całkiem nieźle się bawiłem.
-
Moim zdaniem, po latach tylko dwójka jakoś się broni.
-
Absolutnie Cię o to nie posądzałem. Zabawne zderzenie dwu filozofii. Chodzi o to, że z zasady nie pożyczam na odsłuch niczego, jeśli nie rozważam na serio zakupu.
-
Dzięki, ale nie. Obiektywnie może nie są za małe, ale ja lubię duży dźwięk i mocne uderzenie basu. W każdym razie nie planuję wymiany kolumn., które kupiłem raptem w lutym. Ale gdybyś planował wycieczkę w okolice Trójmiasta, to oczywiście zapraszam - z PMC lub bez.
-
Pytasz niewłaściwą osobę. Jeszcze dwa lata temu mieliśmy kineskopowy telewizor. A tego nowego Samsunga nawet nie podpięliśmy do systemu audio, bo nie lubimy głośnych efektów. Jeśli tylko film się wczytuje, to na resztę praktycznie nie zwracam uwagi. Otóż filmy wczytują się, choć trwa to dobrych kilka sekund. Apka wiesza się, ale niezbyt często. Jest lepiej niż w GO. Zmienili interfejs - teraz to kopia Netfliksa. Pod tym względem chyba wolałem stary z GO, był mniej krzykliwy. Wyszukiwarka czasem głupieje. Zdarzyło się raz, że nie znajdowała filmów po tytułach ang., dopiero po polsku trafiła. Obraz oczywiście lepszy niż w GO. Weź sobie miesiąc za darmo i przekonaj się. A co w tym czasie obejrzysz, to Twoje.
-
Już mamy HBO Max i zaczęliśmy od "Króla Richarda". Niezłe, chociaż rola Willa Smitha nie była na miarę Oskara. Myślę też, że historia została trochę podkoloryzowana, żeby ładniej wyszło. Trochę taki Disney / Hallmark. Tam musiało być więcej negatywnych emocji. Brak mi w tym buntu obu dziewczyn, zazdrości, rywalizacji itd. W ramach nadrabiania zaległości obejrzeliśmy też wreszcie "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri". I to nazywam prawdziwym kinem. Pomysł, świetny scenariusz i reżyseria, kilkoro doborowych aktorów, klimat... Dyskutowaliśmy potem z żoną, kto nam się najbardziej podobał. Ja oczywiście jestem fanem Woody Harrelsona i uwielbiam go we wszystkim. Ale stwierdziliśmy, że chyba jednak najlepszy był Sam Rockwell.
-
Nie wiem, czy to granie dla Ciebie. Jeśli wytrzymałeś Wig Wam przez kilka dni, to przy tym pewnie zaśniesz. Instrumentalnie to bardzo wysoki poziom, ale bez popisów, rzecz jest w detalach. Jeśli ktoś chce posłuchać, co naprawdę potrafi Jerry Douglas z kolegami, to polecam jego solowe płyty. Ja gościa uwielbiam, no ale ja w ogóle bardzo lubię dźwięk dobro (czyli gitary rezofonicznej).
-
Teoretycznie 19m^2, ale w praktyce tylko 17. Dokładnie: 3,80m na 4,50m i z boku mała przylepka 1m na 2m. Do czego zmierzasz?
-
Też wolałbym, żeby był trochę tańszy. Jak dla mnie, mogli sobie darować całą sekcję cyfrową i zejść z ceny. Jesli ktoś kupuje piecyk za tyle, to zwykle podpina do niego przyzwoitego zewnętrznego DAC-a.
-
W każdym razie, zgadzamy się, że to Black Sabbath w wersji lite.
-
Najlepsza ze znanych mi płyt Lyle'a Lovetta. "Step inside This House", 1998 r. Repertuar - piosenki klasyków gatunku. Jednak popowi i rockowi tekściarze mogliby się sporo nauczyć od największych countrowych songwriterów. No i co za skład! Dean Parks, Jerry Douglas, Paul Franklin, Sam Bush, Stuart Duncan, Matt Rollings, Victor Krauss, sama Alison w harmoniach wokalnych... Brzmienie dość jasne, ale mimo to przyjemne. Na początek taki kawałek. Tu akurat jest mało grania, ale za to wdzięcznie zaśpiewany refren. Ciekawe, czy ktoś poza mną słucha tu takich rzeczy. Może @maxredaktor ?
-
A nie wydaje Ci się, że Brad Wilk zbyt lekko gra na bębnach, albo, że nie został odpowiednio wyeksponowany w miksie? Momentami aż się prosi o bardziej agresywnego, emocjonalnego (może staroświeckiego?) pałkera. Oczywiście to tylko moje zdanie.
-
Z gitarami to rzadko jest proste. Akurat Knopfler stosuje niewiele efektów - za to ma z czego wybierać, jeśli chodzi o instrumenty i wzmacniacze. https://www.groundguitar.com/mark-knopfler-gear/
-
Raczej niski i zachrypnięty. Cieszę się, że mogłem pomóc.
-
Obawiam się, że nie. Już słyszałem swoje kolumny z bardziej "rockowym" wzmacniaczem i wiem, że potrafią zagrać inaczej. Stanowią rozsądny kompromis między graniem energicznym i nasyconym. Natomiast SOL II nie zagra ostrzej na średnicy, bo nie ma tego w sobie. Nie miał tego z Silver 100, nie miał z Gold 100 i nie ma z Canto. Zresztą, przecież nie kupię Coplanda w ciemno. Zapewniam Cię, że będzie musiał się u mnie nieźle wykazać. Akustyka to osobna historia. Tak, tu jest miejsce na poprawę, ale myślę, że raczej w zakresie uporządkowania sceny, redukcji pogłosu, "oczyszczenia" basu. Poza tym, akcja adaptacji akustycznej odsunie się w czasie z przyczyn natury rodzinno-estetycznej. A jakiś kabelek (prawdopodobnie Vestę) wymienię potem swoją drogą. Na coś ciut jaśniejszego w podobnej cenie.
-
Jeśli będzie okazja, to poproszę raczej o podłączenie do Coplanda innych monitorów, np. Elac Vela. A potem odsłuch u mnie w domu. Ogólnie, macie rację, że odsłuch całkowicie obcego zestawu w obcym pomieszczeniu jest mało miarodajny. Ale ten odsłuch nie służył wyciąganiu daleko idących wniosków (co zarzuca mi Kraft), tylko ocenie, czy jest w ogóle sens drążyć temat i ewentualnie wyłożyć pieniądze na kaucję i posłuchać w domu. Mogłoby się okazać, że nie ma, gdyby system w salonie wykazał się słabą kontrolą lub barwą. A tak, są przesłanki, by wykonać następny krok. Tylko tyle.
-
Otwarte, ale z Coplandem brzmiały łagodnie. Było wyraźne wykończenie (żadnego rozmycia jak u mnie w domu), ale nic nie kłuło. Soprany bez zarzutu, bardzo mi się podobało to połączenie. Zastrzeżenia mam raczej do basu i średnicy w gęstych numerach. Miały być Response DB3. Ale spodziewałem się, że to będą zupełnie maleństwa, a one nie były aż takimi miniaturkami. Raczej małe w stronę średnich. Ja wcześniej proponowałem Kefy R3, ale sprzedawca odradził. Sam z kolei zaproponował Elac Vela, ale tutaj ja zaoponowałem, bo nie chciałem słuchać niczego ze wstęgą. Ponoć te DB3 miały być łagodniejsze od Kefów R3. Uwierzyłem na słowo. Pomieszczenie, kable, DAC z odtwarzacza CD, moje przyzwyczajenie do innego brzmienia - wszystko miało wpływ na wrażenie końcowe.
-
Zakładam, że pomieszczenie było w znacznym stopniu odpowiedzialne za przestrzeń. Holografia to fajna sprawa, ale powyżej pewnego poziomu jest już dla mnie bonusem. Nie tu oczekuję poprawy. ProAki, jak sądzę, dawały szczegóły i częściowo tę namacalność wokali. Natomiast długość i kontrola wybrzmień, "gaszenie" dźwięków - tu obstawiam Coplanda, bo to, co słyszałem, zgadza się z opisem Adama i Wojtka.
-
Od konkretnego kopa są moje Canto, wzmacniacz ma je tylko poprowadzić. Sol II też sam z siebie nie ma dużego dołu. Akurat pod tym względem Copland powinien być trafiony.