-
Zawartość
669 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Highlander_now
-
Utwory na Deezer mają spapraną dynamikę, nadaje się najwyżej do ocenienia czy coś w ogóle gra. Na tej płycie w wersji cyfrowej, dynamika wynosi, aż 12 dB. To nie był najlepszy dobór, głównie źródła, Efekciarsko może być, ale nie o to przecież chodzi. Do tego celu trzeba mieć swoje wyselekcjonowane płyty. Stare CD nagrywane DDD. Dobre winyle - ale tu musi być dobry gramofon (wkładka przede wszystkim). Twoją ocenę spowodowało głównie źródło.
-
Audio w samochodzie jest skazane na dużą niepoprawność. Ma zbyt wiele fizycznych ograniczeń. Może co najwyżej dostarczyć dużo "dobrego basu".
-
Dziś coś z całkiem innej beczki. Muzyka polska, wciąż niedoceniana twórczość Marka Grechuty. Album Krajobraz pełen nadziei. Jakim szczęściem jest to, że można było i w dalszym ciągu można uczestniczyć w misterium muzyczno-poetyckim tworzonym przez Marka Grechutę. Wydanie z 1990 roku. Niestety Polskie Nagrania i polski winyl. Poza tym płyta bardzo ładnie nagrana i gdyby nie ten kiepski nośnik byłaby jak nowa.
-
Szkoda, bo zawiera materiał znacznie bliższy oryginału niż wszelkie YT, strumienie czy współczesne CD. Te zniekształcenia jakie mają inne niż płyta winylowa nośniki, dają "lepszy bas", a to mnie odstrasza. Wypracowałem układ o jak najmniejszych zniekształceniach liniowych nie po to, aby go psuć już na wejściu.
-
Przyjezdny pyta gościa z arbuzem pod pachą. - Panie do dworca to którędy? Ten z arbuzem. Podając rzeczonego arbuza szukającemu drogi. - Pan potrzyma arbuza. Rozkłada ręce i mówi. - Nie wiem, ja nie stąd.
-
Teoretycznie. Jeszcze raz to podkreślę. Tylko teoretycznie. W praktyce wygląda to całkiem inaczej. Nie tak rzadko połowa tych bitów "leży odłogiem". "Pan potrzyma arbuza".
-
Kiedyś były "discmeny" z jakimiś tam słuchawkami, później jakieś "podu" z jakimiś słuchawkami, teraz jest strumień z jakimiś tam słuchawkami. Nie każdy ma super ANC. Dlatego była konieczność zmniejszenia dynamiki, aby zawsze było wszystko słychać. Ponadto jak się okazało nagrania głośniejsze, a nawet przesterowane, lepiej się sprzedają. Są bardziej atrakcyjne dla odbiorcy. Z drugiej strony stale głośna muzyka jest przecież nienaturalna. Nie jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do stałych dźwięków na stałym poziomie. To też ma swoje skutki. Historia tego jest dłuższa, bo zaczęła się od radia, reklam, które wprost denerwują, bo takie ich zadanie - lepiej są zapamiętywane i lepiej wypadają w rankingach rozpoznawalności. Dlaczego do analogu stosuje się inną kompresję, a stosuje się, bo nawet CD nie przeniesie dynamiki wielkiej orkiestry symfonicznej > 100dB. Być może są to uwarunkowania techniczne samego winylu. To jest najbardziej prawdopodobne. Skoro księgowi pozwalają tylko na dwa pakiety nagrań, cyfrowe (CD, strumieniowanie) i analog (winyl) to na pewno gdyby mogli to ograniczyliby to do jednego pakietu. 16 bit 44,1 kHz wszędzie. Coś technicznego stoi na przeszkodzie. Na razie nie wiem co.
-
On pisze o teorii. Ja o praktyce - jeszcze raz to podkreślę. CD nie ma żadnych 90 dB (tak dokładnie 96dB).
-
Tylko przy tak dużym basie nawet cięższe ramię z rezonansem ok. 9 Hz może nie podołać. Szkoda płyty i przede wszystkim wkładki. Rezonans takiego basu przenosi się bezpośrednio na ramię.
-
Od czasu gdy do nagrań cyfrowych zaczęto stosować kompresję dynamiki. Nie będę się o tym ponownie rozpisywał. Przykładem klinicznym jest The Concerts in China Jean Michel Jarre. Oryginał na płycie winylowej ma dynamikę w okolicach 50 dB, współczesne strumienie mają ok. 20 dB. Praktyka mówi, że materiał z CD trafia na współczesne strumienie (widać to po ograniczeniu do 20kHz). Obecnie serwuje się do sprzedaży dwie jakości materiału dźwiękowego. Cyfrowy przystosowany do słuchania na dowolnym sprzęcie w dowolnym hałasie i "analogowy" przeznaczony do nagrania na płyty winylowe. Hasło Loudness war powinno dać Ci sporo informacji na temat. Teoretycznie winyl jest gorszy od CD, ale tylko teoretycznie. W praktyce jest dokładnie odwrotnie.
-
Inna sprawą jest to, że w przeważającej masie nagrań po prostu nie ma basu. Jest on preparowany poprzez korektory i regulacje "barwy dźwięku". Te z kolei powodują nieliniowość toru audio i powstawanie zniekształceń fazowych. Na taki poziom basu, jak na filmiku, nie mogę sobie pozwolić. On już wprawia w drgania wszystko, a ja gram tylko z płyt winylowych. One zresztą ze swoją wysoką dynamiką dają dodatkowy atut do określenia, gdzie jest bas, a gdzie go nie ma. W nagraniach cyfrowych wykastrowana dynamika wypycha bas z głębi na czoło, bardzo zły efekt.
-
Zwróciłeś uwagę na kilka istotnych rzeczy. Ja w tym wątku próbowałem poruszyć także problem tego co jest dobrym basem, a co jest tylko za taki uważane. Ma to także związek z problemami akustycznymi, rezonansami, dudnieniami, niedopasowaniami czy wręcz przesterowaniami. Jest spore grono cieszących się "dobrym basem", biorąc za niego łoskot jaki produkuje ich zestaw, nawet w samochodzie.
-
To był zapewne Benedetto, który wprawdzie komponował głównie muzykę kościelną, ale ma w twórczości utwory "cywilne". Nie był muzykiem zawodowym, to było po prostu jego hobby. Jako wenecki szlachcic nie musiał zarabiać muzykowaniem na życie. Alessandro był bodaj jego kuzynem. Piękny okres w muzyce włoskiej - nie wiem czy to uprawnione określenie, gdyż Włochy jako państwo i język włoski są dość świeże. Mało kto wie, ale język włoski jest językiem sztucznym stworzonym na podstawie dzieł Alighieriego zwanego u nas nie wiedzieć czemu po imieniu, Dante. Naprawdę język włoski udało się ujednolicić w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy przeprowadzono akcję przenoszenia nauczycieli ze szkół z południa Włoch na północ i odwrotnie. Zmuszało to uczniów i nauczycieli do rozmowy w języku włoskim (Alighieriego), a nie regionalnymi dialektami. W ten sposób wymuszono naukę włoskiego. Obecnie tylko bardzo starzy Włosi posługują się jeszcze dialektami.
-
Z tego i kolejnego wpisu widzę sporo baroku włoskiego i niemieckiego, choć zaraz pojawia się Handel. A propos włoskiego baroku to który Marcello prezentowany jest na płycie, Alessandro czy Benedetto? Komponowali różne rodzaje muzyki. W ogóle ile znakomitych nazwisk przewija się przez okres włoskiego baroku. Przez wieki bardzo to skarlało.
-
Np. mających otwór z tyłu. Tak gdzieś czytałem, nigdy nie miałem takich kolumn.
-
Dzisiaj wracam do staroci. Rok 1984 i niemieckie wydanie Zoolook Jean Michel Jarre. Chyba już pierwsze cyfrowe nagranie. Wydany równolegle z tym winylem, CD z niezniszczoną jeszcze dynamiką. Płyta jest w ogóle bardzo głośno nagrana.
-
Przy niektórych kolumnach z reflex bas może być taki efekt. Obznajomieni z tematem niech to precyzyjnie i bardzie fachowo opiszą.
-
Dalszym ciągiem toru audio nie zajmowałem się i nie będę zajmował. @qwak wspominał o czymś co jego tata posiada i nie było mowy o jego zmianie czy w ogóle takiego pomysłu.
-
Sama igła w tej wkładce jest eliptyczna i to już rodzi ograniczenia, dlatego kosztuje tylko tyle. Za współczesny zaawansowany szlif trzeba będzie zapłacić więcej. To solidna firma, która gramofony produkuje "od zawsze". Ten konkretny model jest właściwie standardem od 50 lat(?) nie będzie żadnych problemów z serwisem, którego w ogóle nie należy się spodziewać, choć wszystko może się popsuć. W tym stylu, standardzie właściwe, można kupić Reloop Turn 5 lecz to nie jest jednak Technics. Przy okazji wytłumaczę o co chodzi z tymi szlifami. Generalnie szlify sferyczne czy eliptyczne nie sięgają w głąb rowka, a ich szerokość jest identyczna jak długość. Szlify liniowe są krótsze (patrząc wzdłuż rowka) niż szersze. Dlatego lepiej wyłapują drobne falowania rowka odpowiadające za wyższe i najwyższe częstotliwości. Ponadto sięgają głębiej do rowka co pozwala lepiej odczytać nawet długo grane płyty, ponieważ są w stanie dosięgnąć do tych części rowka, których nigdy nie dotknęła jeszcze igła sferyczna czy eliptyczna. Świetne do odczytu starych używanych płyt. Ponadto powierzchnia styku igły z rowkiem w przypadku szlifów liniowych jest większa, co oznacza mniejszy punktowy nacisk i tym samym mniejsze zużycie płyt. Same korzyści. Szczególnie dla kogoś kto ma kolekcję starszych winyli. Należy tylko zadbać o higienę płyt. Trzeba je umyć co jakiś czas. Wydłuży to znacząco żywotność tak igły jak i płyt. Sam posiadam płyty 40, 50 i nawet 60 letnie, które brzmią jak nowe lub niemal nowe (starzenie nośnika).
-
Technics w porównaniu do poprzednich produktów będzie objawieniem. To zupełnie inna klasa i epoka w konstrukcji gramofonów. Dobry MM będzie kosztował tyle co bardzo porządny MC.
-
Perkusja to jeszcze nie jest to. Moje uwagi opierają się na tym co widzę, co się zmienia, niestety na gorsze. Podobnie jak obniżenie dynamiki i wespół z nim, "dobry bas" stał się wyznacznikiem jakości muzyki. W pierwszym wpisie tego wątku wspomniałem także o wysokich tonach. Tu też się wiele pokićkało. Mamy jakieś "psy, psy" jakby ktoś spuszczał powietrze z koła, co ma udawać element perkusji, talerze. Nie jest to ogląd z ostatnich kilkunastu lat, znacznie dłużej słucham aktywnie muzyki. Sądzę, że ten trend przeminie, tak jak Disco, które dziś brzmi w niektórych przypadkach obciachowo.
-
SL-1500C to dobry początek i solidna podstawa. Po oswojeniu się ze sprzętem można wymienić wkładkę na coś lepszego. Może MC? Tylko wówczas będzie trzeba dokupić w miarę dobry przedwzmacniacz gramofonowy.
-
Sądzę, że to całkiem inny tor poszukiwań marketingowych. Mastering współczesnych płyt to "wypchnięcie na przód" tego co jest oczekiwane niezależnie od sprzętu. Ma być głośno i z dużym basem (niezależnie czy on tam był czy nie). Dlaczego winyle z lat dawnych mają takie ceny, mimo iż ich reprinty są dostępne? Ponieważ brzmią naturalne bez owego obrzydliwego "bum, bum". Tak, 50 letnia płyta potrafi być droższa lub znacznie droższa niż całkiem nowa, z lepszym technicznie nośnikiem, ale remasterowana wersja.
-
Natomiast we współczesnych remiksach tych samych nagrań nierzadko można doświadczyć wyeksponowanego basu. Dlaczego? Bo to się lepiej sprzedaje, lepszy bas = lepsze nagranie - co jest fałszem, ale klient chętniej kupi.
-
To dobry wybór. Tylko wkładka jest oczywiście do wymiany. Ortofon Red to standard wkładany na zasadzie, aby coś było.