-
Zawartość
641 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Highlander_now
-
"Wpływ monsunu na rozwój kolarstwa w Japonii". Wg mnie jest to tylko kwestia, kto chce takie hece finansować. Podobnie jest w przypadku myszki, klawiatury, kubka na kawę i podstawki pod monitor. Należy pamiętać, że pewne rozwiązania są "badane" (bo nie ma to nic wspólnego z metodą naukową) i wychodzi oczywiście, że "ma wpływ". Szczególnie jak jest bardzo drogie. Dlatego @Fandiscopolo zechciał sobie zadrwić, moim zdaniem, lecz zrobił to w nieodpowiedni sposób. Zbyt prowokacyjnie.
-
Tu jest przykład tego o czym piszę. Naprawdę dobry bas, owe "brum", a nie "bum, bum". https://deezer.page.link/U3se9hpxzZPnbZWH9 Jeżeli macie gdzieś możliwość odtworzenia tego albumu to polecam. Bardzo ładnie to brzmi też z poniższego: To tylko przykłady, bardzo ograniczone lecz właśnie tak brzmi dobry bas. Z jedną uwagą. Tu chodzi raczej o muzykę akustyczną. Jazz mający piękne partie basowe lub basową podstawę to muzyka akustyczna. Ponadto stara muzyka elektroniczna, z lat siedemdziesiątych, nie ma tego okropnego "bum, bum". Dlaczego? Podejrzewam tu wysoką dynamikę jako "winną" takiemu stanowi rzeczy.
-
To po prostu słychać.
-
Zmiana DR ma wpływ na cały utwór, jego brzmienie, także na basy.
-
Nie jestem przekonany. Mam możliwość porównania tych samych nagrań z płyt winylowych i nagrań cyfrowych. W przypadku winyli dynamika jest wyższa, a bas bardziej ukryty. To się słyszy "na pierwszy rzut ucha". Zresztą logicznie biorąc podbicie na skutek kompresji dynamiki basu, będącego gdzieś w tle, da właśnie taki efekt. To co było cichsze, np. bas, jest podbite, wyraźnie głośniejsze. Czyż nie tak? P.S. Zauważ, że nagrania z basem jaki opisujesz mają wyjątkowo małe DR.
-
Jak wygram kiedyś w "Totka" to postawię sobie salę odsłuchową do symfoniki. Na razie zadowolę się orkiestrami kameralnymi.
-
Cieszę się, że rozumiesz o czym piszę. P.S. Sprawdziłem Editors - No Harm, ma DR=6 czyli poniżej 20 dB.
-
Organy to tylko przykład. Przykład kliniczny. Wiele orkiestr, zespołów generuje najniższe częstotliwości. Np. w niektórych wykonaniach i nagraniach Kunst der Fuge orkiestra potrafi, bo tak jest w nutach, oddać to piękne niskie mruczące "brum". Problem jest taki, że tylko taki test zestawu, od źródła do głośnika daje nam rzeczywistą ocenę, co dany zestaw potrafi. Dlaczego? Strumień lub plik z CD, bądź sam CD ma marnej jakości dźwięk. Co przez to rozumiem. Obecnie nagrania serwowane w wersji cyfrowej mają silnie lub bardzo silnie ograniczoną dynamikę. Z tego bezpośrednio wynika brak w nich cichych fragmentów, naturalnych dla środowiska naturalnego i koniecznych dla muzyki. Biorąc taki strumień cyfrowy jako "wzorzec" jesteś oszukiwany. Nienaturalnie skompresowana dynamika dźwięku daje Ci pozór świetności, także dobrego basu. Gdybyś posłuchał materiału z pełną >50dB dynamiką (współczesne nagrania mają dynamikę na poziomie ok. 20dB) to może okazałoby się, iż nie wszystko jest tak pięknie jak uważałeś do tej pory.
-
Zgadzam się co do indywidualnych preferencji. Jednak w tym wątku chcę wskazać i podyskutować o tym czym jest dobry bas. Maniera pokrywania całej treści dźwiękowej czy też wprost opieranie całych utworów na wyolbrzymionym ponad naturalnie basowym rytmie czy podobnych jest w istocie jałowe. To takie granie na jednaj strunie.
-
Pięknie ujęte. Tego określenia mi brakowało. Baz powinien mruczeć, być wyczuwalny, jakby się zapowiadał, ale jeszcze nie zabrzmiał.
-
To jest sztuczne. Przepraszam, iż to krytykuję, ale może służyć do odstraszania. Jeżeli ktoś dąży do uzyskania takiego efektu to nigdy nie słyszał basu. Ta obecna w tym kawału przemożna dominacja syntetycznego "bum, bum" leży dość daleko od basu jaki można usłyszeć na koncercie z udziałem instrumentów potrafiących generować niskie częstotliwości. Ów bas wydobywa się jakby z trzewi instrumentu. Pobudza, nie straszy, zaciekawia, nie zniechęca, niesie pozytywne emocje. Każdy kto taki bas kiedykolwiek słyszał wie o czym piszę. Ta maniera opanowała muzykę filmową. Tam bez "bum, bum" nie może się chyba nic wydarzyć. Rzecz charakterystyczna np. dla Hansa Zimmera. Ten typ to marketingowa maniera mająca przekonać klienta, bo jest "dobry bas". Tylko, jak już pisałem obok dobrego basu to "to nawet nie leżało".
-
Wszędzie się znajdzie taki samochód co jeździ i robi "psy, psy" oraz "bum, bum" - tylko to co on produkuje nawet "obok basu nie leżało". To jest jakiś łomot i @Wito76 dobrze to przytoczyłeś. To taki zupełnie skrajny rodzaj pojmowania czegoś co w języku ludzi kulturalnych nazywa się odsłuchem. Niestety często to jest pojmowane jako bas. Piękny bas można tak określić. Weźmy piękny krajobraz, podbarwienia, gra świateł, cienie i obszary jasne, wiatr i zapachy - rozkosz dla wielu zmysłów. Z drugiej strony jest łomot tożsamy z lanszaftem z obowiązkowym strumieniem i jeleniem na rykowisku. Taka to jest różnica jakościowa.
-
Nie, nie słyszałem. Natomiast telewizor jak najbardziej. Także skrzypce czy pianino. Mam muzykujących sąsiadów. Nie są to skrzypce wysokiej klasy dające jakiś super mocny dźwięk, ale je słychać. dość wyraźnie, podobnie jak pianino. U mnie kolce spowodowały wyraźny spadek słyszalności niskich tonów w pokoju obok.
-
Wbrew pozorom to "wściekle rozkręcony" telewizor jest dużo bardziej słyszalny. Ustawienie głośników na kolcach może pomóc w izolacji głośników od konstrukcji budynku, szczególnie podłogi.
-
Gdy pierwszy raz usłyszałem, jeszcze jako nastolatek, ów bas orkiestry kameralnej czy także dobrych organów w czasie koncertu to było coś co "nie pozwalało spać". To nie jest głośne, to było przenikliwe w przypadku orkiestry - takie coś drzemiącego, pomruk, zapowiedź. To można znaleźć w niektórych nagraniach. Niestety nie zawsze, czasem tego po prostu nie ma. W przypadku organów to zupełnie coś innego, bo czuje się drżenie solidnej ławki na której się siedzi. Też nie musi być specjalnie głośny, także o sąsiadów byłbym spokojny.
-
Czym spowodowana jest popularność poszukiwania „dobrego basu”? Czy i jeżeli tak to dlaczego jest on wyznacznikiem „jakości” sprzętu odsłuchowego? Jednym z powodów może być usłyszany kiedyś fragment nagrania ze skompresowaną dynamiką w którym wykorzystano subwoofer o większej mocy lub nagłośniony koncert z tysiącami wat płynącymi z głośników. Należy mieć świadomość, że podejmowane są oczywiste działania marketingowe mające zachęcić do jak najlepszej oceny. Ów bas gra tu rolę podstawowej "pomocy" w ocenie. Nie jest praktycznie spotykany w naturze, poza burzą, a w muzyce i klasycznych instrumentach tylko kontrabas, trochę wiolonczele czy viola da gamba, organy i to nie wszystkie, są w stanie generować naprawdę niskie częstotliwości. W ogóle w nagraniach w muzyce najniższe częstotliwości spotyka się dość rzadko. "Z pomocą” przychodzi elektronika. Syntezatory są w stanie wygenerować bardzo niskie częstotliwości o nienaturalnie wysokiej amplitudzie. Na tym się opierają efekty uzyskiwane w różnych współczesnych produkcjach. Niestety to co otrzymujemy jako konsumenci bardzo często jest przejaskrawione przez obróbkę komputerową, bo ma brzmieć atrakcyjniej, mamy to kupić! Jeżeli gdzieś usłyszymy taki efekt to jest to efekt śmieciowy. Dlaczego? Musimy pamiętać, że każdy tor audio powinien przenosić cały zakres słyszalny równomiernie. To podstawowy parametr także w normie Hi-Fi to poziom zniekształceń liniowych. Od źródła do głośnika. Jeżeli nagranie nie zawiera basu lub jest on znikomy próbujemy go wyeksponować regulatorem, to czyni nasz tor audio nie tylko dalekim od liniowego (zniekształcenia liniowe), ale dorzuca mu się w "gratisie” zniekształcenia fazowe przez wprowadzenie do toru audio dodatkowych układów RC. Nasz drogi sprzęt sprowadzamy do poziomu poniżej norm Hi-Fi. Ale mamy „dobry bas”. Z drugiego końca zakresu słyszalności charakterystyczną częstotliwością, dla której łatwo ocenić z jakim sprzętem mamy do czynienia są talerze perkusji akustycznej. Jeżeli słyszymy z głośników charakterystyczne syczenie spuszczanego powietrza to musimy mieć świadomość, że nie ma to nic wspólnego z perkusją i jej oryginalnym brzmieniem. Jak zatem uzyskać dobry bas? Najpierw źródło lecz aby je ocenić należy mieć punkty odniesienia. Usłyszeć akustyczny koncert na żywo, Piękny bas może mieć już orkiestra kameralna. Nie będzie to odgłos przesypywanych kartofli jak w wielu współczesnych produkcjach lecz ów miękki głęboki bas. Dla preferujących silniejsze doznania polecam koncert organowy z dobrymi organami. Wówczas bas czuje się i odbiera całym ciałem. Rzecz absolutnie niepowtarzalna.
-
Reloop Turn 5 jest podobny do Twojej pierwotnej propozycji (AT-LP140) lecz jest pozbawiony zbędnych do normalnego słuchania mechanizmów dla DJ. Kosztuje równe 800€ (na stronie producenta). Wkładka do wymiany, jest to standardowy Ortofon Red (możesz go sprzedać jako nieużywany). Reloop stosuje prawdopodobnie takie wkładki, bo nie wymagają one praktycznie żadnej regulacji (poza naciskiem i siłą dośrodkową). Przy zaawansowanych szlifach jest już trochę zabawy jeżeli chce się wydobyć z wkładki to co ona potrafi i nie chce jej szybko zniszczyć (przewieszenie, w przypadku Turn 5 = 15 mm, VTA, azymut, niekiedy dociążenie). Dopiero przy zaawansowanej wkładce i jej poprawnym ustawieniu zaczyna się przygoda z rasowym gramofonem i odsłuchem płyt.
-
W rurkach. Nie kładź gołego przewodu. Za trochę zechcesz go wymienić, rurka to umożliwia. Porządny przewód (miedziany, a nie miedziowane aluminium lub miedziowana stal) będzie niestety odpowiednio kosztować. Najlepiej jak byłby F/UTP - jeden koniec należy uziemić do odpowiedniego uziemienia. Linkę łatwiej ułożyć drut łatwiej przepchnąć przez rurkę bez pilota. Wtyki muszą być odpowiednie, bo są do drutu i inne do linki. Oczywiście muszą umożliwiać podłączenie ekranu. Piąta kategoria powinna Ci wystarczyć. Szósta jest droższa i nie wiem po co Tobie. Jeżeli będziesz wymieniać w przyszłości to pewnie już na światłowód.
-
Otrzymywany dźwięk jest bardzo zależny od płyty. Są płyty bardzo ciemne i bardzo jasne. Druga rzecz to wkładki. HANA ma igłę Shibata, a REGA eliptyczną - już to zmienia brzmienie. Szczególnie starszych, mocniej używanych płyt. Igła eliptyczna raczej nie odczyta tego czego dosięgnie Shibata.
-
Do porównania podszedłbym praktycznie. Chodzi o ramię. W Pro-Ject jest ono stosunkowo lekkie (8 g), Reloop ma cięższe ramię (20 g), zaliczane do średnich. To wiąże się z rezonansem mechanicznym takiego układu - to cecha każdego układu mechanicznego. Przy ciężkim ramieniu nie ma problemu z zejściem z częstotliwością rezonansową ramienia z wkładką poniżej częstotliwości słyszalnych, choć wkładki z reguły i tak rejestrują te rezonanse, ale czy przeniosą je wzmacniacz i głośnik? Przy częstotliwościach akustycznych raczej spodziewamy się, że będą przenoszone w pełni. Objawem takich rezonansów w paśmie akustycznym są "niewyjaśnione", widoczne gołym okiem wychylenia głośnika basowego podczas odtwarzania płyt na gramofonie, także słyszalne. Dlatego lekkie ramiona należy odpowiednio dociążać, stosować ciężkie wkładki (o masie powyżej 10 g). W przypadku Reloopa można z powodzeniem stosować lekkie wkładki, z dociążeniem lub średnie i ciężkie bez dociążenia. Rezonans powinien wypadać nawet poniżej 10 Hz. W przypadku Pro-Jecta będzie to walka. Lekkie wkładki będą najprawdopodobniej rezonować w paśmie akustycznym na co radą są filtry subsoniczne i tym samym pozbawienie się najniższych częstotliwości odtwarzanych z płyty. Proszę się nad tym zastanowić.
-
Dziś w przerwie Chopina i Bacha rzecz już też klasyczna. Mike Oldfield w odsłonie z 1974 - niemiecki dodruk pierwszej niemieckiej edycji. Nawet na okładce jest naklejka spod maszyny do pisania z właściwym numerem katalogowym 87 541 XOT (pierwotna, zaklejona to pierwsze niemieckie wydanie katalogowane jako 87 541 IT; czyli okładkę mam z pierwszego wydania, a płytę z reprintu). Tabular Bells. w 1973 roku było to wydarzenie, jedno z kilku, bo przypomnę choćby The Dark Side of the Moon również z tegoż samego roku. Jeżeli wymienić wydanie podobnej skali dla historii muzyki.
-
Typowa symfonika poza kilkoma rzeczami mnie też nie urzeka. Choć Berlioza jest kilka ciekawych rzeczy. Wspomnę tylko najpopularniejszy kawałek:
-
Dopiero co wspominałem o tym albumie w kontekście zaległości płytowych. Duży album muzyki Chopina. Na razie przesłuchałem dwie płyty 24 etiudy i 10 nokturnów. Zagrane tak jak bym chciał to usłyszeć, jak sobie wyobrażam, że to powinno być zagrane. Jeszcze przede mną dzisiaj może walce. Nośniki wyglądają na w ogóle niesłuchane, żadnych śladów wizualnych, ani dźwiękowych. Tłoczenie jak to u Deutsche Grammophone z lat sześćdziesiątych, nawet pierwszej połowy lat sześćdziesiątych - tak oceniam okres. Wystarczy porównać grafiki naklejek na płytach. Po tym można dość dokładnie określić lata wydania nagrań w DG (i nie tylko).
-
Właśnie zrobiłem sobie kolejne zaległości. Tym razem Chopin na ośmiu płytach; no kupiłem bo same się prosiły, nośniki w idealnym stanie i za przysłowiowy grosz. Do tego aby było do równego rachunku, czyli kupionych 10 płyt, J.S. Bach i kolejne wydanie Kunst der Fuge. Umycie, skatalogowanie i odsłuchanie wreszcie to najbliższe tygodnie. To jest jednak 10 płyt muzyki, której nie słucha się przy robieniu kotletów ;-).