-
Zawartość
677 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Highlander_now
-
Gdy pierwszy raz usłyszałem, jeszcze jako nastolatek, ów bas orkiestry kameralnej czy także dobrych organów w czasie koncertu to było coś co "nie pozwalało spać". To nie jest głośne, to było przenikliwe w przypadku orkiestry - takie coś drzemiącego, pomruk, zapowiedź. To można znaleźć w niektórych nagraniach. Niestety nie zawsze, czasem tego po prostu nie ma. W przypadku organów to zupełnie coś innego, bo czuje się drżenie solidnej ławki na której się siedzi. Też nie musi być specjalnie głośny, także o sąsiadów byłbym spokojny.
-
Czym spowodowana jest popularność poszukiwania „dobrego basu”? Czy i jeżeli tak to dlaczego jest on wyznacznikiem „jakości” sprzętu odsłuchowego? Jednym z powodów może być usłyszany kiedyś fragment nagrania ze skompresowaną dynamiką w którym wykorzystano subwoofer o większej mocy lub nagłośniony koncert z tysiącami wat płynącymi z głośników. Należy mieć świadomość, że podejmowane są oczywiste działania marketingowe mające zachęcić do jak najlepszej oceny. Ów bas gra tu rolę podstawowej "pomocy" w ocenie. Nie jest praktycznie spotykany w naturze, poza burzą, a w muzyce i klasycznych instrumentach tylko kontrabas, trochę wiolonczele czy viola da gamba, organy i to nie wszystkie, są w stanie generować naprawdę niskie częstotliwości. W ogóle w nagraniach w muzyce najniższe częstotliwości spotyka się dość rzadko. "Z pomocą” przychodzi elektronika. Syntezatory są w stanie wygenerować bardzo niskie częstotliwości o nienaturalnie wysokiej amplitudzie. Na tym się opierają efekty uzyskiwane w różnych współczesnych produkcjach. Niestety to co otrzymujemy jako konsumenci bardzo często jest przejaskrawione przez obróbkę komputerową, bo ma brzmieć atrakcyjniej, mamy to kupić! Jeżeli gdzieś usłyszymy taki efekt to jest to efekt śmieciowy. Dlaczego? Musimy pamiętać, że każdy tor audio powinien przenosić cały zakres słyszalny równomiernie. To podstawowy parametr także w normie Hi-Fi to poziom zniekształceń liniowych. Od źródła do głośnika. Jeżeli nagranie nie zawiera basu lub jest on znikomy próbujemy go wyeksponować regulatorem, to czyni nasz tor audio nie tylko dalekim od liniowego (zniekształcenia liniowe), ale dorzuca mu się w "gratisie” zniekształcenia fazowe przez wprowadzenie do toru audio dodatkowych układów RC. Nasz drogi sprzęt sprowadzamy do poziomu poniżej norm Hi-Fi. Ale mamy „dobry bas”. Z drugiego końca zakresu słyszalności charakterystyczną częstotliwością, dla której łatwo ocenić z jakim sprzętem mamy do czynienia są talerze perkusji akustycznej. Jeżeli słyszymy z głośników charakterystyczne syczenie spuszczanego powietrza to musimy mieć świadomość, że nie ma to nic wspólnego z perkusją i jej oryginalnym brzmieniem. Jak zatem uzyskać dobry bas? Najpierw źródło lecz aby je ocenić należy mieć punkty odniesienia. Usłyszeć akustyczny koncert na żywo, Piękny bas może mieć już orkiestra kameralna. Nie będzie to odgłos przesypywanych kartofli jak w wielu współczesnych produkcjach lecz ów miękki głęboki bas. Dla preferujących silniejsze doznania polecam koncert organowy z dobrymi organami. Wówczas bas czuje się i odbiera całym ciałem. Rzecz absolutnie niepowtarzalna.
-
Reloop Turn 5 jest podobny do Twojej pierwotnej propozycji (AT-LP140) lecz jest pozbawiony zbędnych do normalnego słuchania mechanizmów dla DJ. Kosztuje równe 800€ (na stronie producenta). Wkładka do wymiany, jest to standardowy Ortofon Red (możesz go sprzedać jako nieużywany). Reloop stosuje prawdopodobnie takie wkładki, bo nie wymagają one praktycznie żadnej regulacji (poza naciskiem i siłą dośrodkową). Przy zaawansowanych szlifach jest już trochę zabawy jeżeli chce się wydobyć z wkładki to co ona potrafi i nie chce jej szybko zniszczyć (przewieszenie, w przypadku Turn 5 = 15 mm, VTA, azymut, niekiedy dociążenie). Dopiero przy zaawansowanej wkładce i jej poprawnym ustawieniu zaczyna się przygoda z rasowym gramofonem i odsłuchem płyt.
-
W rurkach. Nie kładź gołego przewodu. Za trochę zechcesz go wymienić, rurka to umożliwia. Porządny przewód (miedziany, a nie miedziowane aluminium lub miedziowana stal) będzie niestety odpowiednio kosztować. Najlepiej jak byłby F/UTP - jeden koniec należy uziemić do odpowiedniego uziemienia. Linkę łatwiej ułożyć drut łatwiej przepchnąć przez rurkę bez pilota. Wtyki muszą być odpowiednie, bo są do drutu i inne do linki. Oczywiście muszą umożliwiać podłączenie ekranu. Piąta kategoria powinna Ci wystarczyć. Szósta jest droższa i nie wiem po co Tobie. Jeżeli będziesz wymieniać w przyszłości to pewnie już na światłowód.
-
Otrzymywany dźwięk jest bardzo zależny od płyty. Są płyty bardzo ciemne i bardzo jasne. Druga rzecz to wkładki. HANA ma igłę Shibata, a REGA eliptyczną - już to zmienia brzmienie. Szczególnie starszych, mocniej używanych płyt. Igła eliptyczna raczej nie odczyta tego czego dosięgnie Shibata.
-
Do porównania podszedłbym praktycznie. Chodzi o ramię. W Pro-Ject jest ono stosunkowo lekkie (8 g), Reloop ma cięższe ramię (20 g), zaliczane do średnich. To wiąże się z rezonansem mechanicznym takiego układu - to cecha każdego układu mechanicznego. Przy ciężkim ramieniu nie ma problemu z zejściem z częstotliwością rezonansową ramienia z wkładką poniżej częstotliwości słyszalnych, choć wkładki z reguły i tak rejestrują te rezonanse, ale czy przeniosą je wzmacniacz i głośnik? Przy częstotliwościach akustycznych raczej spodziewamy się, że będą przenoszone w pełni. Objawem takich rezonansów w paśmie akustycznym są "niewyjaśnione", widoczne gołym okiem wychylenia głośnika basowego podczas odtwarzania płyt na gramofonie, także słyszalne. Dlatego lekkie ramiona należy odpowiednio dociążać, stosować ciężkie wkładki (o masie powyżej 10 g). W przypadku Reloopa można z powodzeniem stosować lekkie wkładki, z dociążeniem lub średnie i ciężkie bez dociążenia. Rezonans powinien wypadać nawet poniżej 10 Hz. W przypadku Pro-Jecta będzie to walka. Lekkie wkładki będą najprawdopodobniej rezonować w paśmie akustycznym na co radą są filtry subsoniczne i tym samym pozbawienie się najniższych częstotliwości odtwarzanych z płyty. Proszę się nad tym zastanowić.
-
Dziś w przerwie Chopina i Bacha rzecz już też klasyczna. Mike Oldfield w odsłonie z 1974 - niemiecki dodruk pierwszej niemieckiej edycji. Nawet na okładce jest naklejka spod maszyny do pisania z właściwym numerem katalogowym 87 541 XOT (pierwotna, zaklejona to pierwsze niemieckie wydanie katalogowane jako 87 541 IT; czyli okładkę mam z pierwszego wydania, a płytę z reprintu). Tabular Bells. w 1973 roku było to wydarzenie, jedno z kilku, bo przypomnę choćby The Dark Side of the Moon również z tegoż samego roku. Jeżeli wymienić wydanie podobnej skali dla historii muzyki.
-
Typowa symfonika poza kilkoma rzeczami mnie też nie urzeka. Choć Berlioza jest kilka ciekawych rzeczy. Wspomnę tylko najpopularniejszy kawałek:
-
Dopiero co wspominałem o tym albumie w kontekście zaległości płytowych. Duży album muzyki Chopina. Na razie przesłuchałem dwie płyty 24 etiudy i 10 nokturnów. Zagrane tak jak bym chciał to usłyszeć, jak sobie wyobrażam, że to powinno być zagrane. Jeszcze przede mną dzisiaj może walce. Nośniki wyglądają na w ogóle niesłuchane, żadnych śladów wizualnych, ani dźwiękowych. Tłoczenie jak to u Deutsche Grammophone z lat sześćdziesiątych, nawet pierwszej połowy lat sześćdziesiątych - tak oceniam okres. Wystarczy porównać grafiki naklejek na płytach. Po tym można dość dokładnie określić lata wydania nagrań w DG (i nie tylko).
-
Właśnie zrobiłem sobie kolejne zaległości. Tym razem Chopin na ośmiu płytach; no kupiłem bo same się prosiły, nośniki w idealnym stanie i za przysłowiowy grosz. Do tego aby było do równego rachunku, czyli kupionych 10 płyt, J.S. Bach i kolejne wydanie Kunst der Fuge. Umycie, skatalogowanie i odsłuchanie wreszcie to najbliższe tygodnie. To jest jednak 10 płyt muzyki, której nie słucha się przy robieniu kotletów ;-).
-
Może tu być też aspekt ekonomiczny. Jeden materiał przygotowuje do cyfrowej dystrybucji, drugi do dystrybucji analogowej. Nie ma rozdziału na CD i strumień, byłoby to nieekonomiczne. Księgowi by się wściekli.
-
Ja tłumaczę to tym, że materiału z CD słucha się wszędzie nawet "w towarzystwie młota pneumatycznego" i ma być słychać jakąś muzykę. Winyla nie kupuje się w tym celu. Być może są też ograniczenia techniczne na samym winylu (kiedyś, gdzieś, coś takiego słyszałem, nie wiem na ile to prawda). Generalnie "na słuchawkach" młodzi ludzie tracą słuch. Mamy w społeczeństwach Zachodu powszechny problem uszczerbków słuchu u młodych ludzi pomimo regulacji np. unijnych - to stąd to ostrzeżenie przy podłączonych słuchawkach przy podnoszeniu głośności o osiągniętej bezpiecznej granicy. Jest to 85dB. Niestety nie ma na to blokady i w niektórych słuchawkach poziom dźwięku osiąga 120dB (sic!). To także zasługa loudness war.
-
Dziś wieczorem muzyka lekka łatwa i przyjemna. Nie, nie będzie Mozarta. Będzie jeszcze lżej. Johann Stauß II czyli syn. Wykonują: Karl Böhm z Wienner Philharmoniker oraz Herbert von Karajan z Berliner Philharmoniker. Płyta z nagraniami z lat 1961, 1967, 1971 i 1973 - prawdopodobnie wydana w 1974 roku, a na pewno przez Deutsche Grammophon. Wykonanie typowo niemieckie w przypadku Filharmoników Berlińskich pod dyrekcją von Karajana. Moim zdaniem wykonania Filharmoników Wiedeńskich pod dyrekcją Böhma są bardzie austriackie i bliższe zamierzeniom Kompozytora.
-
Widziałem tę opcję. Współczesna płyta nie jest tyle warta. Decca może w każdej chwili zrobić reprint, a to znacząco zmieni obecnie proponowane ceny. Gdyby to była stara płyta, której nikt już nigdy nie wytłoczy, to jest to zupełnie inna sytuacja. Opcja CD jest dużo tańsza lecz niestety jest to stara "dobra" szkoła loudness war. Znasz moje zdanie na ten temat. Tak naprawdę to to samo co na CD mam na Deezer.
-
Niestety nie posiadam. Przegapiłem okazję na kupno.
-
Ten sam fragment nagrania cyfrowego. Wygląda to trochę inaczej. Być może jest to skutek niższej dynamiki nagrania cyfrowego i większej głośności całego nagrania. Jednostajny szum w całym paśmie. Cichszy niż dźwięk właściwy lecz podbity przez kompresor dynamiki. Natomiast obcięcie jest oczywiste, nagranie cyfrowe to najwyraźniej próbkowanie 44,1 kHz.
-
A propos powyższego albumu zastanawia mnie co Autor miał na myśli umieszczając dość mocny zapis tak wysoko. Ok. 23 kHz. Jest przez cały utwór i tylko ten utwór. Ciekawe. Występuje on w utworze Through The Night Mist. Poszperam jak dosięgnąć tego zapisu i obniżyć do wartości słyszalnych.
-
Dzisiaj zapowiedź dni odpoczynku, pobrzmiewająca już od wczoraj. Ewangelos Odiseas Papatanasiu przy fortepianie. Bardzo lubię takie plumkania na fortepianie. Płyta winylowa z 2019 roku (dokładnie z 1 lutego) czyli w tym samym roku co CD. Dynamika z różnicami względem CD w granicach błędu pomiaru. Średnio DR=13, najniższe DR=10, najwyższe DR=15.
-
Moje zaległości wynikają z tego, że mam zbiory muzyki klasycznej, gdzie są z reguły różne wykonania tego samego zestawu utworów lub utworu. Są też wydania wielopłytowe, cztery do sześciu płyt, trzeba naprawdę dnia aby to na spokojnie przesłuchać. Drugi aspekt to okazje. Czasem takie bardzo dobre albumy ktoś wyprzedaje nie bardzo zdając sobie sprawę z ich wartości, są za grosze. Przynoszę torbę do domu, myję i czekają na dogodny czas. Tak mam np. z dwoma pełnymi wydaniami Koncertów Brandenburskich. Kupione za drobne czekają swojego czasu. Co do ilości płyt, winyle zajmują "trochę" miejsca, to co jakiś czas staję przed dylematem, gdzie postawić kolejne pudło. Nie mam niestety, do czego kiedyś przyznał p. Piotr Metz, całego mieszkania na płyty. Z tego rodzaju muzyki to właściwie zainteresował mnie jeden album. Mam zamówiony i czeka na mnie w Holandii. Drugi to reprint. Też oczekuje jak ja się po niego wybiorę lub znajomi go przywiozą.
-
Kilka - naście lub -dziesiąt. Poza domem słucham w słuchawkach z dobrym ANC. To pozwala wyłapać szczegóły w nagraniach z dobrą dynamiką (większość to nagrania z winyli). Samochodu unikam, jako kierowca.
-
Dziś powrót do klasyki. Całkiem nowej klasyki. Reprint z 2018 roku. Oczywiście winyl. Nie zmierzyłem jeszcze dynamiki, ale ze słuchu powinna być na wysokim poziomie. P.S. Szanowni Forumowicze, macie jakieś nieodsłuchane płyty, ot leżą i czekają na zmiłowanie pańskie? Ja mam.
-
Jeżeli chodzi o ojca Jean Michela to kolekcja filmowa do której skomponował on muzykę jest rzeczywiście spora i jest to dobra muzyka.
-
Widzisz jak różne mogą być odbiory tego samego zestawu dźwięków. Ja na tej płycie usłyszałem np. fragment muzyki z filmu Amelia. W Mielnie natomiast byłem ostatnio, w ogóle na jakimkolwiek morzem (nie licząc przelotów ponad :-)) w 1978 roku. Istotnie słyszę nadmorski gwar, bo miałem go usłyszeć - są takie odniesienia. Mamy jednak tę samą obserwację. Jest tam dużo odniesień do muzyki filmowej. Różnych kompozytorów. Może to Mielno to też jakiś nieodkryty przez nas film. Lubię takie zabawy w odszukiwanie, masz dobre jak widzę ucho i pamięć.
-
Słucham tej płyty od momentu jej otrzymania. To jest nowa płyta i niedawno wydana. Słucham ją w domu i na słuchawkach, gdy wychodzę (zgrałem do wersji cyfrowej, bo piszę o płycie winylowej). Na pewno nie można tego nazwać recenzją. Raczej techniczną oceną z elementami oceny artystyczno-doznawczej (wiem brzydkie słowo). Pisałem już o niej w innym wątku poświęconym muzyce elektronicznej. Tam zawarłem kilka spostrzeżeń, tu poczynię lekka powtórkę i uzupełnienie. Jak już wszyscy wiedzą, chodzi o Equinoxe Infinity, Jean Michela Jarre. Po tylu latach niestety często artyści tworzą rzeczy miałkie. Tu na szczęście nie ma to miejsca. Osobiście od pierwszych taktów ja tu słyszę coś kojarzącego się z muzyką Hansa Zimmera i Blade Runner 2049. Gdzieś tam można też doszukać się Vangelisa, niestety nie potrafię sprecyzować o którą muzykę chodzi. Jednego czego tu nie znajduję to nawiązań do płyty Equinoxe z roku 1978. Ale to tylko moje odczucie. Technicznie winyl jest bezbłędny. Okładka składana, Płyta 180 gram, wysoka dynamika - strumień i CD są niestety już pozbawione tego waloru. Dynamikę strumienia z Deezer i Tidal sprawdziłem sam, DR= 7. Strumień jak i zapewne CD są głośne zawsze, bo temu ma służyć obniżenie dynamiki, co ma być i jest męczące. Zgranej płyty winylowej możemy natomiast posłuchać w dobrych słuchawkach zamkniętych z dobrym ANC, nawet w ulicznym gwarze. Na spektrogramach widać natomiast wyraźnie, że strumień jest zgrany z CD lub jest to materiał do nagrywania CD, bo ma ograniczoną górną częstotliwość do ok. 20 kHz. Oto zrzut ciekawego także pod innym względem fragmentu: W przypadku płyty winylowej widać to tak: Te falowania wyglądają zjawiskowo, brzmią podobnie, choć krótko. Później się jeszcze powtarzają. Generalnie płytę polecam lubiącym ten gatunek czy w ogóle dorobek Jean Michela Jarre.