Skocz do zawartości

nowy78

Uczestnik
  • Zawartość

    2 362
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nowy78

  1. Niestety nikt się nie wypowiedział w kwestii rozróżnialności płyt shm i zwykłych. Szkoda. Shm cd to dość popularny nośnik wśród audiofili. A sprawa jest dość ciekawa, w kontekście pierwszego członu tematu. Widzę, że pojawiły się za to także wpisy odnośnie kabli cyfrowych. To już dość blisko. Otóż zgodnie z opisami, płyty shm charakteryzują się wykorzystaniem lepszego, bardziej przezroczystego materiału do ich produkcji. Nie są remasterowane. Rozumiem więc, że to ta sama realizacja co w zwykłym wydaniu, ale lepszy nośnik. W takim razie różnic nie powinno być słychać ze względu na... to już wszyscy wiedzą. Nie będę pisał kolejny raz o zapisie cyfrowym, korekcji i takich tam rzeczach, wałkowanych już nie wiadomo ile razy. Przyznam się, że z ciekawości kupiłem kiedyś wydanie shm płyty, którą miałem w wersji zwykłej - tylko po to, żeby sprawdzić czy warto płacić od 3 do 5 razy więcej za płytę. W moim odczuciu niekoniecznie. Wprawdzie różnicę słyszę, ale nie jest ona porażająca. Prawdę mówiąc jest dość mała. Oceniłbym nawet, że mniejsza niż słyszalność kabli. Dlatego, byłem ciekawy, czy Ci, którzy nie słyszą kabli, słyszą różnicę w wymienionych nośnikach.
  2. Sytuacja wygląda jeszcze gorzej, gdy porównamy oba kanały w warunkach domowych :) Pomiar w miejscu odsłuchu. Myślę jednak, że możliwości adaptacyjne naszego słuchu są całkiem duże i dlatego nawet takie nierówności pomiędzy kanałami i poszarpana charakterystyka pozwala nam cieszyć się odtwarzaną muzyką. Jeżeli np. przy super płaskiej charakterystyce wycięlibyśmy jakąś częstotliwość, będzie to odczuwalne przez jakiś czas. Następnie przywrócenie tej częstotliwości po dłuższym czasie także spowoduje wrażenie, że coś jest nie tak - będzie ona "wystawać", pomimo tego, że charakterystyka z powrotem jest płaska. Miałem tego przykład przy wypłaszczaniu słuchawek za pomocą DSP. Każda zmiana, czy to wyrównanie charakterystyki, czy powrót do oryginalnej, w pierwszej chwili powoduje wrażenie zdecydowanego pogorszenia dźwięku. Po chwili przyzwyczajenia to uczucie ustępuje.
  3. Ok. To dodam na swoje usprawiedliwienie (albo jeszcze pogorszę ), że jakość (a więc i cena transformatorów wyjściowych) musi przekładać się na jakość dźwięku, no i jeszcze, że sam planuję zakup wzmacniacza lampowego - pomimo świadomości tego co napisałem wyżej.
  4. ???? Ale przecież atomu nie odkryłem.
  5. No właśnie nie. I nikt tak przecież nie napisał. To właśnie z tego powodu, że "grają", czyli mają wpływ na dźwięk, czyli wprowadzają dodatkowe zniekształcenia, lepiej gdyby ich tam nie było, tak jak we wzmacniaczach tranzystorowych. Oczywiście teoretycznie, przy założeniu, że dążymy do dźwięku jak najbardziej - i tu długo zastanawiam się jakiego słowa użyć, by nikogo znowu nie urazić - może niech będzie niepodbarwionego. We wzmacniaczach lampowych chodzi jednak o coś innego. Ze względu na swoje ułomności, są po prostu przyjemniejsze w odsłuchu. I jest to opinia często wypowiadana nawet przez inżynierów elektroników (można znaleźć w sieci), tzn że wybierają ten dźwięk z pełną świadomością niedostatków wzmacniacza lampowego. Czyli wzmacniacze te nie grają lepiej dlatego, że są lepsze (pod względem parametrów), a dlatego, że ich parametry są gorsze akurat w sposób sprawiający, że dźwięk staje się przyjemniejszy dla ucha.
  6. Można także podejść do zagadnienia w inny sposób. Otóż można zakupić sprzęt "zwykły", powszechnie dostępny, wybierając jednak ten przyzwoicie zaprojektowany - układ elektroniczny, funkcjonalność, obudowa. Powolutku wymieniając w nim elementy, które rzeczywiście w sprzęcie masowym często nie są najwyższej jakości, i dokonując pewnych modyfikacji, uzyskujemy także coś niepowtarzalnego . A ile przy tym zabawy. Niestety w takim wypadku zazwyczaj nie widać wyjątkowości Ale w odniesieniu do dźwięku całkiem sporo można zdziałać .
  7. Jak również legend o ponadprzeciętnych zjawiskach zachodzących w takim sprzęcie. Przykład parę postów wyżej (ten o odmienności watów z lampy).
  8. Ale zaraz... Nie wszystkich przecież musi pasjonować vintage, technika lampowa, czy ogólnie wydawanie fury kasy na sprzęt audio. To jak w motoryzacji, jedni wolą merca klasy S inni odrestaurowaną Warszawę a jeszcze inni dojeżdżać do pracy, wszystko jedno czym, byle by jeździło i było tanie w eksploatacji. Każdy jest zadowolony z tego co ma, bo to go właśnie bawi (lub spełnia oczekiwane funkcje). Można oczywiście wyrażać swoje poglądy, spostrzeżenia, a przez to zachęcać innych do spróbowania czegoś nowego ( np. mnie ) - wszak od tego są miejsca takie jak to forum. Nic jednak na siłę. Jeżeli, ktoś potrzebuje akurat KD, to dlaczego ktoś inny mający doświadczenie w tym właśnie zakresie ma nie doradzić. Jeżeli ktoś nosi się z zamiarem spróbowania np. dźwięku z lampy, to naturalnym jest, że przed wydaniem nieco większej ilości pieniędzy (sprawa względna) stara się dociec czy warto, poznać argumenty posiadaczy takiego ustrojstwa. Faktem jest jednak, że wśród sprzętu "sklepowego" mała jest różnorodność polecanych marek czy nawet modeli, tym bardziej, że na rynku jest tego mnóstwo.
  9. Tak, tak, są takie bardziej... lampowe. A ponadto 1 W z lampy = ok 10 W z tranzystora . Ręce opadają Jak można coś takiego napisać ?!!! 1 W z lampy, z tranzystora, z silnika spalinowego, piecyka gazowego etc. etc. to 1W - moc, która w ciągu 1 s wykonuje pracę 1 J.
  10. Pytanie tylko pozornie może wydawać się z d... Po prostu nie chcąc niczego sugerować, związek z tematem wolałabym wyjaśnić później.
  11. Z tym stwierdzeniem nie śmiem polemizować. Różnica w dźwięku musi być większa niż pomiędzy dwoma tranzystorami (tu również nie twierdzę, że jej nie ma), m in ze względu na występowanie rzeczonych transformatorów.
  12. To w takim razie mam pytanie, myślę, że skierowane głównie do "mitycznych sceptyków". Czy kupujecie japońskie wydania płyt? Chodzi mi konkretnie o płyty shm, tylko te. Jeżeli tak, to czy słyszycie różnicę, jeżeli oczywiście mieliście możliwość porównania do wydania zwykłego?
  13. A co ciekawe i tak będzie daleko do ampli Yamahy pod względem impedancji wyjściowej - oczywiście będzie większa ;)
  14. Ooooo… to ciekawe To ja poproszę o rozwinięcie tej kwestii. Z góry dziękuję.
  15. Faktem jest, że często wydają się być nadmiernie wyeksponowane, przez co stają się niezbyt naturalne.
  16. Tu widzę pewien dysonans. Zasilasz je jak widziałem z wzmacniacza lampowego, którego impedancja wyjściowa jest względnie duża (kilka Ohmów) ze względu na transformatory. Pierwszy z brzegu tranzystor wypada pod tym względem przynajmniej o rząd wielkości lepiej. Możliwości prądowe są ściśle związane z impedancją wewn. wzmacniacza. A kolumny rzeczywiście bardzo ładne.
  17. Jeszcze raz powtórzę, że chodzi mi o jakość nagrania, nie realizacji. Współczesne realizacje też często mi się nie podobają, chociażby ze względu na właśnie dziwny układ sceny, czy nawet jej brak - instrumenty zawieszone "dowolnie" w przestrzeni. Często są też przesterowane. To już zasługa wspomnianej loudness war. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę te dobre realizacje, jakość zapisanej informacji jest mimo wszystko lepsza w nagraniach nowszych. Mam na myśli ilość szczegółów w odniesieniu do poszczególnych instrumentów. Zwróćcie uwagę chociażby na brzmienie blach w perkusji. W nowszych nagraniach dłużej wybrzmiewają i w ogóle brzmią naturalniej, mniej sycząco, piaszczyście, nie "falują". W taki bardziej "blaszany" sposób. Inne instrumenty także są bardziej powiedziałbym dźwięczne. Że nie wspomnę o czystości tła. Takie są bynajmniej moje spostrzeżenia. Dlatego mnie na nowszych nagraniach łatwiej wychwycić różnice w sprzęcie.
  18. To sobie posłuchałem: John Coltrane - "Blue train" (1958) remasterowane i Tomasz Stańko - "Suspended night" (2004). Nie da się ukryć, że jakość drugiego z nagrań jest wyraźnie lepsza. Gorzej jak ktoś ma tylko jeden system audio, i lubi też obejrzeć czasem jakiś koncercik
  19. Fakt, realizacja może być lepsza i słucha się przyjemniej, ale do porównań wybieram jednak współczesne nagrania, chociażby ze względu na rozdzielczość, szczegółowość. Tego niestety brak w tych starych.
  20. Dodam, że porównywanie czegokolwiek na takich (starych) nagraniach też nie wydaje się sensowne.
  21. Nie bardzo widzę uzasadnienie (techniczne) dla takiego wynalazku. Voodoo? Wszystko zależy, gdzie i w jaki sposób użyjemy. W samochodzie (a może nawet lepiej widać/czuć to w rowerze) pozostawienie samych sprężyn bez tłumika dałoby w efekcie lepszą czułość i izolację na drobnych nierównościach, jak np. jazda po bruku. Duża nierówność spowodowałaby za to "wyrzucenie" koła/pojazdu w górę na skutek zgromadzonej w sprężynie energii a tym samym utratę przyczepności. Trzeba więc pójść na kompromis i wprowadzić tłumienie pogarszając własności w zakresie "wyższych częstotliwości", ale za to poprawiając sytuację przy niższych. Jest to również związane z zagadnieniem rezonansu własnego układu. To nie jest też tak, że sprężyna "przejmuje drgania". Gdy jest ściskana otrzymuje energię - zamienia kinetyczną w potencjalną, i odwrotnie przy rozprężaniu - oddaje ją, z powrotem zamieniając w kinetyczną. W przypadku izolacji drgań jest elementem jakby przejmującym przepływ energii pomiędzy podłożem a nią samą. Dlaczego właśnie sprężyny, naprodukowałem się w wątku "Wibracje i drgania" Tu dorzucę jeszcze zamieszczony tam wykres przedstawiający przenoszenie drgań, dla różnych współczynników tłumienia. Podkładki pod pralkę na pewno coś poprawią, ale też nie są rozwiązaniem optymalnym, ze względu chociażby na o wiele mniejszą masę gramofonu. Zostały opracowane pod kątem masy pralki, a to ma zasadnicze znaczenie w przypadku wibroizolacji. Tak duża powierzchnia piankowa będzie miała zapewne niewystarczającą podatność względem masy gramofonu, aby skutecznie izolować drgania. Z mojego doświadczenia, lepiej spisują się materiały sprężyste, chociażby lita guma. Trzeba jednak dobrze dobrać powierzchnię, aby mogła "pracować".
  22. Odnośnie artykułów, to wrzuciłem je jeszcze z innego powodu. Człowiek zgłaszający tam swoje wątpliwości w odniesieniu do mechanizmów rządzących przepływem prądu, używając odpowiednich argumentów, jest w stanie przekonać, a przynajmniej zaburzyć myślenie innych na temat zjawiska teoretycznie dobrze już poznanego. Przecież powszechnie uczy się o tym w szkołach. Pokazuje to trochę pewną powiedziałbym "elastyczność" naszego umysłu w kwestii poznawania. Drugi tekst miał zwrócić na to uwagę. Wydaje mi się, że oba linkowane wpisy trafiają dość dobrze w sedno tego wątku.
  23. W odniesieniu do wątku warto także przeczytać to.
  24. W odtwarzaczu oprócz maty, także użyłem gąbki/pianki podobno kauczukowej, tłumiącej dźwięk. Wydaje mi się jednak, że to akurat nie było konieczne. Większe znaczenie ma raczej wytłumienie "karoserii", z której drgania przenoszą się na inne elementy w środku. W ten sposób przekazywanie energii jest efektywniejsze niż przez powietrze. Idąc dalej tym tropem, może to tłumaczy "grające kondensatory" . W każdym razie zachęcam do wypróbowania sprężyn do wibroizolacji od podłoża. Rozwiązanie tanie i łatwo dostępne, a przypuszczam, że w przypadku gramofonu zrobi niezłą robotę.
  25. Skoro już o elektronach mowa, to polecam zapoznanie się z nieco odmiennym podejściem do tematu przepływu prądu el. dostępne tutaj
×
×
  • Utwórz nowe...