Skocz do zawartości

nowy78

Uczestnik
  • Zawartość

    2 304
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nowy78

  1. Bo wtedy wygląda bardziej profesjonalnie No i skoro inni tak robią (mają), to my też Nie chciałbym oceniać słuszności stwierdzeń autora bloga - nie dysponuję wystarczającą wiedzą. Jak dla mnie argumenty ma w zdecydowanej większości jednak dość logiczne i przekonujące.
  2. Ad 1. W rzeczywistości nie ma rzeczy idealnych i pochłanianie także występuje (dla betonu 0,01 - 0,05 w zależności od źródła). Tłumienie powietrza jest małe, ale jednak jest. Gdzieś przeczytałem (być może na blogu, do którego link zamieściłem wyżej ), że energia fali maleje wykładniczo wraz z odległością. Sprawdziłem, tak rzeczywiście jest (6dB z każdym podwojeniem odległości w przypadku źródła punktowego), ale wynika to z czegoś innego niż tłumienie powietrza. W warunkach idealnych (które nigdy nie występują), czyli przy braku tłumienia/pochłaniania, rzeczywiście pogłos/echo mógłby trwać w nieskończoność. Ad 2. Pełna zgoda. Nie wziąłem pod uwagę. Uzupełniając, energia oczywiście nigdzie nie wyparowuje. Z zasady jej zachowania wynika, że nie można jej wytworzyć ani zniszczyć. Ulega jedynie przemianie z jednej postaci w inną. W przypadku pochłaniania fali akustycznej, zamienia się w ciepło.
  3. To ja może wstawię taki link. Wydaję mi się, że blog warty przeczytania w całości (przytoczony wpis odnosi się do adaptacji akustycznej wnętrz). Szczególnie przydatny będzie dla @Kraft'a - duża składnica argumentów w krucjacie przeciwko audiofilom . Bardzo zdroworozsądkowy. Nie ze wszystkim się trzeba oczywiście od razu zgodzić, chociażby ze względu na subiektywizm poglądów autora, jednak daje do myślenia.
  4. Bez wygładzenia jest dość, powiedziałbym "nierówno" w zakresie wyższych częstotliwości Jak to w pokoju mieszkalnym. Pokój jest naprawdę bardzo słabo wyposażony w meble. Wersalka, trzy fotele, stół, parę krzeseł (tapicerowanych), ale dość grube zasłony i firanki na długości prawie 6m. Jak się spojrzy na skalę z lewej to jakoś super nie jest. W każdym razie z dźwięku jestem zadowolony. Tak jak pisałem, wydaje mi się, że dość szczęśliwie się rezonanse rozłożyły. Uzupełniają się wzajemnie a nie nakładają. Ten na 27 Hz to nawet pomaga. A program to Room EQ Wizard.
  5. Z całą pewnością. Jednak sytuacja może być też taka, że zbytnie "zagracenie" spowoduje zaburzenie równowagi tonalnej ze względu na pochłonięcie wyższych częstotliwości, natomiast trudne do ogarnięcia rezonanse i tak pozostaną. To chyba jest przyczyną podobno niezbyt przyjemnego dźwięku w zbyt mocno wytłumionych pomieszczeniach. Poniżej pomiar z miejsca odsłuchu w moim pokoju (akurat lewa kolumna). Widać, że niskie tony dominują, pomimo słabo wytłumionego pokoju. Dodam, że miejsce odsłuchowe znajduje się mniej więcej w centrum pomieszczenia.
  6. Ja gwarantuję, że czymś takim jak na foto nie pozbędziesz się fal stojących wynikających z rezonansów pomieszczenia. Wystarczy spojrzeć na wnętrze komory bezechowej. Wielkość ustrojów wynika właśnie z długości fal niskich częstotliwości. Piankowy wałek tej wielkości nic nie da. O ile pamiętam w warunkach domowych właściwie jedyną opcją są rezonatory helmholtza. Ale też nie będą to małe elementy wystroju aby działało. Ewentualnie absorbery typu wełna mineralna lub pianka akustyczna o grubości przynajmniej 100 mm i raczej na całej ścianie. Generalnie w przypadku innym niż pomieszczenia studyjne raczej szkoda zachodu. To naprawdę bardzo trudne. Jeszcze dodam, że domowym sposobem na zmniejszenie dokuczliwości rezonansów jest podział pomieszczenia w "nieparzystą kratkę" i ustawienie kolumn w którymś z przecięć linii tej siatki.
  7. Zgodzę się, że "wykonywanie" muzyki, a więc gra na instrumentach, to nie jest bezduszne odgrywanie dźwięków z nut. Ważna jest nie tylko interpretacja utworu, ale również sam aspekt wydobywania dźwięku z instrumentu. Dlatego skrzypek skrzypkowi nie równy. Zadaniem systemu audio jest jednak odtworzenie tych uniesień artystycznych w sposób jak najbardziej zgodny z oryginałem. Dlatego wszelkie zniekształcenia (typu docieplanie ) nie wydają się wskazane, gdyż zaburzają ten przekaz. Innymi słowy, aptekarska precyzja przy reprodukcji jest wg mnie wskazana. A przynajmniej do tego dążę.
  8. Dlatego biorąc pod uwagę wszystkie "za i przeciw", myślę że rozmowa o wyższości któregokolwiek z rozważanych nośników, jeżeli chodzi o jakość dźwięku jest trochę bezcelowa. Są one bardzo porównywalne. Nadal będę się jednak upierał, że jakość dźwięku z nośników cyfrowych jest o wiele, wiele … wyższa niż z taśmy czy winyla (od strony technicznej). Oczywiście niektórzy wolą np. dźwięk "ocieplony". W tym jednak przypadku wierność przekazu zostaje zaburzona. A chyba to jest właśnie wyznacznikiem jakości.
  9. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że kopiowanie pliku nie czyni mu takiej szkody (teoretycznie żadnej) jak przeniesienie jego zawartości na CD.
  10. Aby złagodzić dalszą treść, na wstępie powiem, że także kolekcjonuję CD. A o jakość chyba tak do końca nie chodzi, zwarzywszy na całkiem sporą rzeszę kolekcjonerów LP. Plik także, jako nośnik wyjściowy (także dla tych super analogowych winyli ), będzie miał lepszą jakość niż CD, które trzeba wyprodukować (niedokładności) a później z powrotem zamienić na ciąg danych w odtwarzaczu (błędy odczytu - wprawdzie korygowane, ale jednak).
  11. No to spora różnica. W takiej konfiguracji nie stanowi już membran (jak na stelażu), gdyż powierzchnia pomiędzy ciapami kleju (zapewne tak jest przyklejony), a więc ta niezwiązana ze ścianą jest dość mała, przez co ma o wiele mniejszą podatność. Chwilę się jeszcze nad tym zastanawiałem i wyszło mi tak: skoro przeprowadzka z karton gipsu (pomieszczenie wytłumione), do wielkiej płyty wprowadziła dużą zmianę, a dodatki w postaci kilku m2 gąbki niespecjalnie pomogły, to jednak głównym czynnikiem ustalającym charakter dźwięku jest samo pomieszczenie tj powierzchnia, proporcje oraz to z czego są ściany. I rzeczywiście idąc dalej, poprzez dodanie gratów do pokoju z wielkiej płyty (zasłony, meble tapicerowane) wystąpiło pewne "uspokojenie" dźwięku, ale nie była to zmiana jego charakteru jak w przypadku przeprowadzki. Należy sobie również zdawać sprawę z faktu, iż dźwięk bezpośredni, docierający do ucha prosto z kolumny, to zaledwie ułamek procenta, reszta to odbicia. Niewielkie panele akustyczne, czy nawet sporo gratów stanowi tylko jakiś tam, zwykle niewielki procent całej powierzchni odbijającej/pochłaniającej. Dużym czynnikiem wpływającym na poprawę jest też zapewne całkiem niezły rozkład rezonansów (pokój w kształcie grubego L, po kolei pierwsze (półfalowe) dla każdego wymiaru: 29 hz, 36 hz, 49 hz, 57hz i 65 hz), których pozbycie się w pokoju mieszkalnym jest praktycznie niemożliwe. Niestety ćwierćwałki z pianki ustawiane w rogach, sprzedawane jako pułapki basowe, na pewno takiego zadania nie spełniają.
  12. To chyba niezbyt szczęśliwe porównanie. Bo co ma powietrze do betonu. To całkiem różne rzeczy. A poza tym 0,02 to nadal b mało. Odnośnie tego hałasu, to fakt, puste ściany nie pomagają. Ale jak wytłumaczyć efekt, który opisałem tj kg vs. Beton?
  13. Wg mnie energia nie ma tu nic do rzeczy. Fala akustyczna o mniejszej energii także może zostać odbita całkowicie. Znalazłem jeszcze współczynnik dla tynku cementowo-wapiennego i częstotliwości 8k - jest taki sam jak dla 4k. Myślę, że twarde (i gładkie) materiały raczej jednak odbijają niż pochłaniają wysokie częstotliwości. Przykładem mogą być kolumny omnipolarne zbudowane w oparciu o głośniki dynamiczne. Rozproszenie dźwięku, zarówno niskich jak i wysokich częstotliwości następuje tam na elemencie umieszczonym przed głośnikiem.
  14. Fakt. Do 20k daleko. Swoją drogą to nie spotkałem się z tabelami podającymi wyżej niż 4k. Ale dlaczego beton miałby pochłonąć wyższe częstotliwości? Dodam, że to kłucie w uszy to było tak (na ucho) właśnie w okolicach 4 - 8 khz. Na ucho, bo wtedy jeszcze niestety nie miałem czym zmierzyć. W sumie wyżej niż 10 już nie kłuje. Nie będę się także upierał, że to było przyczyną, ale jakoś nic innego nie przychodzi mi do głowy.
  15. Że się wetnę. W pierwszym poście zwróciło moją uwagę wyłożenie ścian płytami karton gips. Z mojego doświadczenia nie wróży to dobrze. Swego czasu mieszkałem w domu o konstrukcji szkieletowej. Ściany od wewnątrz wyłożone były właśnie karton gipsem, a pod nim wełna mineralna. Tak kiepskiego dźwięku jak tam nigdy nie miałem. Ponieważ było to lokum tymczasowe, kombinowałem z gąbką na ścianach, ze względu właśnie na wysokie częstotliwości. Szczerze mówiąc nie bardzo cokolwiek pomagało. Czy to z zestawu audio, czy z pieca gitarowego - straszna żyleta (w różnych pomieszczeniach). Tak kuło w uszy, że zwykle po przesłuchaniu jednej płyty wyłączałem. Po przeprowadzce do bloku z wielkiej płyty po pierwsze podłączyłem sprzęt grający :) W praktycznie pustym pokoju 24 m2 dźwięk był o wiele przyjemniejszy, gładszy, bardziej wyrównany niż w dość mocno wyłożonym gąbką pokoju z karton gipsu. Dopiero później gdzieś przeczytałem z czego to mogło wynikać. Płyta kg na stelażu zachowuje się jak absorber membranowy. Pochłaniane były niskie częstotliwości przy praktycznie całkowitym odbiciu wysokich. Wełna pod płytami jeszcze pogarszała sprawę. Płyty betonowe natomiast odbijają wszystko w całym paśmie akustycznym. Myślę że to było przyczyną kłopotów z dźwiękiem. Porównanie pochłaniania dźwięku dla typowych materiałów wykończeniowych można znaleźć tutaj. Może się przyda.
  16. Opisane przez Ciebie zjawisko polegało na na interferencji zakłóceń elektromagnetycznych generowanych przez komarka (iskra zapłonu) i fali radiowej. Całość była odbierana przez radio wzmacniana itd. Na tej podstawie teraz rozumiem, że miałeś na myśli zakłócenia elektromagnetyczne wpływające jednak na wzmacniacz a nie bezpośrednio na kolumnę. W ten sposób to bardziej prawdopodobne. Tym bardziej że ostatnio sam znalazłem przykład takiego oddziaływania. Modem stojący w pobliży wzmacniacza powodował takie b. ciche trzaski, chrupanie w głośniku (jakby mysz tam siedziała ). Słychać to było tylko z bardzo bliskiej odległości od głośnika. Wyłączenie modemu załatwiło problem. Niemniej jednak, użycie listwy z filtrem (dodam, że drugiego rzędu) przyczyniło się mimo wszystko do poprawy jakości dźwięku - czyli zakłócenia w sieci też oddziałują na sprzęt.
  17. Wg mnie to mało prawdopodobne. Przypomniałem sobie, że też tak miałem, tyle, że w piecu gitarowym. O, potwierdzeniem jest brak zjawiska przy wyłączonym wzmacniaczu.
  18. Efekt w przypadku "gołej" końcówki mocy z filmu powyżej nietrudno przewidzieć. Przy tak niskim napięciu zasilającym będzie ona jednak w stanie oddać do obciążenia ułamek swojej mocy nominalnej. Reakcję odtwarzacza ze względu na część cyfrową jest trudniej ocenić. Wydaje mi się też, że w rozważaniach na temat wpływu jakości napięcia zasilającego nie chodzi o tego typu zmiany. "Powolne" spadki/zmiany napięcia faktycznie nie będą miały wpływu na dźwięk... Pisząc to chwilę się zastanowiłem, gdyż mimo wszystko zmieniają się punkty pracy elementów aktywnych. W każdym razie, degradujące dla dźwięku są raczej zakłócenia pochodzenia radiowego, elektromagnetycznego (RFI, EMI) oraz te pochodzące bezpośrednio od innych urządzeń podłączonych do sieci. Np. u znajomego słychać w głośnikach włączenie światła, zapewne za sprawą mocno iskrzącego podczas przełączania wyeksploatowanego włącznika. Biorąc pod uwagę ilość takich włączników i innych spawarek w sieci energetycznej + zakłócenia radiowe, można sobie wyobrazić jak wygląda "sinusoida" w naszych gniazdkach. A skoro pomimo naturalnych filtrów w zasilaczach urządzeń, jak chociażby transformatory, taki wspomniany przełącznik dociera aż do głośnika, to zasadne wydaje się stosowanie dodatkowej ochrony przed zakłóceniami w postaci filtrów. Mogę tylko potwierdzić tym, którzy jeszcze nie próbowali, że to naprawdę działa na plus. Jak się głębiej zastanowić to pomiędzy siecią energetyczną a cewką głośnika mamy tylko transformator, mostek i tranzystory końcowe (+ ew. rezystory emiterowe tych tranzystorów). Nie uwzględniłem elektrolitów blokujących bo są równolegle
  19. Z przykładu powyżej, można i za 50. Przypomnę, że to nadal ten sam filtr a obudowa o bardzo podobnej konstrukcji. Niestety bez rodowodu "audio", no i estetyka może też nieco gorsza, ale to już kwestia gustu. Generalnie chodzi o to, że w audio, mówię o tym z wyższej półki, za wszystko się kolosalnie przepłaca.
  20. W tej kwestii jestem z Kraftem. Pomijając fakt wpływu (lub braku wpływu, różnie to bywa) tych akcesoriów na dźwięk, często ich ceny są absurdalne i nie mają żadnego pokrycia w użytych materiałach czy wkładzie producentów w ich powstanie (o czym już pisałem w wątku o drganiach). W niektórych dziedzinach jak np. medycyna wyższe ceny sprzętu mogą być uzasadnione niezawodnością. Tam występuje spora odpowiedzialność producenta - musi on więc zwiększyć nakłady na badania i testy, czy nawet na odpowiednią konstrukcję minimalizującą ryzyko awarii. W audio - hulaj dusza... Podejrzewam , że w wielu przypadkach liczba chętnych na zakup danego gadżetu spadłaby drastycznie po obniżeniu ceny. Już nie był by to produkt luksusowy. Taki przykład. Lata temu, gdy budowałem swoją pierwszą listwę sieciową w oparciu o gotowy układ filtra nabytego wprost od producenta, trafiłem w sieci na zdjęcie pewnej listwy. Firma (polska) ją produkująca, lub sprzedająca pod swoją marką niefortunnie umieściła również zdjęcie zawartości. Tam ujrzałem dokładnie ten sam filtr którego użyłem ja. Przejdźmy do cen. Najpierw centy listew wspomnianej (lub niewspomnianej) firmy audio (w tamtym czasie): bez filtra - coś ok 1500 zł (na pewno ponad 1000, za metalową puszkę z gniazdami), z filtrem - 2400 lub 2700, dokładnie nie pamiętam. Cena filtra u producenta - jakieś 15 zł, cena listwy opartej o ten filtr u tegoż producenta - 50 zł. Niestety gdy się nią zainteresowałem, wyszła już z produkcji, dlatego obudowę do swojej wykonałem sam.
  21. A ja w ramach nowego doświadczenia chętnie bym zajrzał. Nie przypuszczam abym kiedykolwiek sobie taki sprzęt kupił, a tu nadarza się okazja na przekonanie się "czy słychać". Ino trochę daleko i brak czasu Ale... kto wie.
  22. Ale też czym innym jest drganie elementu w całości, a co innego gdy drgania wnikają do jego wnętrza i powodują np drżenie okładek Zaczynamy przesadzać z tą filozofią. Faktem jest że nikt nie sprzedaje kolumn z "latającą" w środku zawartością. Jednak dla własnych celów można próbować. Ja np "podwiesiłem" zwrotnice na sprężynach w celu izolacji od skrzynek i powiem, że nawet dało to słyszalne efekty. Na plus oczywiście
  23. Ale ma mniejszą możliwość przekazania swojej energii. Gdyby np energia tych drgań w całości przekazywana była obudowie, obudowa nie miałaby sensu. Poza tym energia nie tylko wiąże się z amplitudą drgań ale także z masą drgającą.
  24. Powiem szczerze, że ja to trochę rozdzielam. Fakt przyjemniej się słucha na dobrze brzmiącym sprzęcie, ale mnie zadowala już od dawna dźwięk mojego. Znaczy nie chciał bym wrócić do miejsca np z przed roku, bo wtedy, wiedząc że da się lepiej czuł bym niedosyt. Zagłębiam się w różne zagadnienia z ciekawości, czy chęci sprawdzenia czy da się lepiej. Takie hobby. A muzyki słucham, czy będzie lepiej czy nie. "Porównywanie plików" zalicza się więc do jakby osobnej działki niż słuchanie muzyki. Przynajmniej ja tak mam.
  25. Odniosę się do tych drgań jeszcze. Jeżeli chcemy zminimalizować drżenie kondensatora to ja bym nie kleił. No chyba że jest tak duży i ciężki, że wyprowadzenia nie dają rady go utrzymać. Przenoszenie drgań przez twarde ciała stałe jest zazwyczaj silniejsze niż przez powietrze (uderz w stół a nożyce się odezwą). Napisałem zazwyczaj, ale nie mogę znaleźć w głowie przykładu że tak nie jest. Wprawdzie wyprowadzenia też będą je przenosić, ale na pewno w mniejszym stopniu niż klej na dużej powierzchni. Wiem, że zwykle są klejone, ale to wymuszają zapewne także inne wymogi.
×
×
  • Utwórz nowe...