-
Zawartość
2 380 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez nowy78
-
Ale zaraz... Nie wszystkich przecież musi pasjonować vintage, technika lampowa, czy ogólnie wydawanie fury kasy na sprzęt audio. To jak w motoryzacji, jedni wolą merca klasy S inni odrestaurowaną Warszawę a jeszcze inni dojeżdżać do pracy, wszystko jedno czym, byle by jeździło i było tanie w eksploatacji. Każdy jest zadowolony z tego co ma, bo to go właśnie bawi (lub spełnia oczekiwane funkcje). Można oczywiście wyrażać swoje poglądy, spostrzeżenia, a przez to zachęcać innych do spróbowania czegoś nowego ( np. mnie ) - wszak od tego są miejsca takie jak to forum. Nic jednak na siłę. Jeżeli, ktoś potrzebuje akurat KD, to dlaczego ktoś inny mający doświadczenie w tym właśnie zakresie ma nie doradzić. Jeżeli ktoś nosi się z zamiarem spróbowania np. dźwięku z lampy, to naturalnym jest, że przed wydaniem nieco większej ilości pieniędzy (sprawa względna) stara się dociec czy warto, poznać argumenty posiadaczy takiego ustrojstwa. Faktem jest jednak, że wśród sprzętu "sklepowego" mała jest różnorodność polecanych marek czy nawet modeli, tym bardziej, że na rynku jest tego mnóstwo.
-
Tak, tak, są takie bardziej... lampowe. A ponadto 1 W z lampy = ok 10 W z tranzystora . Ręce opadają Jak można coś takiego napisać ?!!! 1 W z lampy, z tranzystora, z silnika spalinowego, piecyka gazowego etc. etc. to 1W - moc, która w ciągu 1 s wykonuje pracę 1 J.
-
Pytanie tylko pozornie może wydawać się z d... Po prostu nie chcąc niczego sugerować, związek z tematem wolałabym wyjaśnić później.
-
Z tym stwierdzeniem nie śmiem polemizować. Różnica w dźwięku musi być większa niż pomiędzy dwoma tranzystorami (tu również nie twierdzę, że jej nie ma), m in ze względu na występowanie rzeczonych transformatorów.
-
To w takim razie mam pytanie, myślę, że skierowane głównie do "mitycznych sceptyków". Czy kupujecie japońskie wydania płyt? Chodzi mi konkretnie o płyty shm, tylko te. Jeżeli tak, to czy słyszycie różnicę, jeżeli oczywiście mieliście możliwość porównania do wydania zwykłego?
-
A co ciekawe i tak będzie daleko do ampli Yamahy pod względem impedancji wyjściowej - oczywiście będzie większa ;)
-
Ooooo… to ciekawe To ja poproszę o rozwinięcie tej kwestii. Z góry dziękuję.
-
Faktem jest, że często wydają się być nadmiernie wyeksponowane, przez co stają się niezbyt naturalne.
-
Tu widzę pewien dysonans. Zasilasz je jak widziałem z wzmacniacza lampowego, którego impedancja wyjściowa jest względnie duża (kilka Ohmów) ze względu na transformatory. Pierwszy z brzegu tranzystor wypada pod tym względem przynajmniej o rząd wielkości lepiej. Możliwości prądowe są ściśle związane z impedancją wewn. wzmacniacza. A kolumny rzeczywiście bardzo ładne.
-
Jeszcze raz powtórzę, że chodzi mi o jakość nagrania, nie realizacji. Współczesne realizacje też często mi się nie podobają, chociażby ze względu na właśnie dziwny układ sceny, czy nawet jej brak - instrumenty zawieszone "dowolnie" w przestrzeni. Często są też przesterowane. To już zasługa wspomnianej loudness war. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę te dobre realizacje, jakość zapisanej informacji jest mimo wszystko lepsza w nagraniach nowszych. Mam na myśli ilość szczegółów w odniesieniu do poszczególnych instrumentów. Zwróćcie uwagę chociażby na brzmienie blach w perkusji. W nowszych nagraniach dłużej wybrzmiewają i w ogóle brzmią naturalniej, mniej sycząco, piaszczyście, nie "falują". W taki bardziej "blaszany" sposób. Inne instrumenty także są bardziej powiedziałbym dźwięczne. Że nie wspomnę o czystości tła. Takie są bynajmniej moje spostrzeżenia. Dlatego mnie na nowszych nagraniach łatwiej wychwycić różnice w sprzęcie.
-
To sobie posłuchałem: John Coltrane - "Blue train" (1958) remasterowane i Tomasz Stańko - "Suspended night" (2004). Nie da się ukryć, że jakość drugiego z nagrań jest wyraźnie lepsza. Gorzej jak ktoś ma tylko jeden system audio, i lubi też obejrzeć czasem jakiś koncercik
-
Fakt, realizacja może być lepsza i słucha się przyjemniej, ale do porównań wybieram jednak współczesne nagrania, chociażby ze względu na rozdzielczość, szczegółowość. Tego niestety brak w tych starych.
-
Dodam, że porównywanie czegokolwiek na takich (starych) nagraniach też nie wydaje się sensowne.
-
Nie bardzo widzę uzasadnienie (techniczne) dla takiego wynalazku. Voodoo? Wszystko zależy, gdzie i w jaki sposób użyjemy. W samochodzie (a może nawet lepiej widać/czuć to w rowerze) pozostawienie samych sprężyn bez tłumika dałoby w efekcie lepszą czułość i izolację na drobnych nierównościach, jak np. jazda po bruku. Duża nierówność spowodowałaby za to "wyrzucenie" koła/pojazdu w górę na skutek zgromadzonej w sprężynie energii a tym samym utratę przyczepności. Trzeba więc pójść na kompromis i wprowadzić tłumienie pogarszając własności w zakresie "wyższych częstotliwości", ale za to poprawiając sytuację przy niższych. Jest to również związane z zagadnieniem rezonansu własnego układu. To nie jest też tak, że sprężyna "przejmuje drgania". Gdy jest ściskana otrzymuje energię - zamienia kinetyczną w potencjalną, i odwrotnie przy rozprężaniu - oddaje ją, z powrotem zamieniając w kinetyczną. W przypadku izolacji drgań jest elementem jakby przejmującym przepływ energii pomiędzy podłożem a nią samą. Dlaczego właśnie sprężyny, naprodukowałem się w wątku "Wibracje i drgania" Tu dorzucę jeszcze zamieszczony tam wykres przedstawiający przenoszenie drgań, dla różnych współczynników tłumienia. Podkładki pod pralkę na pewno coś poprawią, ale też nie są rozwiązaniem optymalnym, ze względu chociażby na o wiele mniejszą masę gramofonu. Zostały opracowane pod kątem masy pralki, a to ma zasadnicze znaczenie w przypadku wibroizolacji. Tak duża powierzchnia piankowa będzie miała zapewne niewystarczającą podatność względem masy gramofonu, aby skutecznie izolować drgania. Z mojego doświadczenia, lepiej spisują się materiały sprężyste, chociażby lita guma. Trzeba jednak dobrze dobrać powierzchnię, aby mogła "pracować".
-
Odnośnie artykułów, to wrzuciłem je jeszcze z innego powodu. Człowiek zgłaszający tam swoje wątpliwości w odniesieniu do mechanizmów rządzących przepływem prądu, używając odpowiednich argumentów, jest w stanie przekonać, a przynajmniej zaburzyć myślenie innych na temat zjawiska teoretycznie dobrze już poznanego. Przecież powszechnie uczy się o tym w szkołach. Pokazuje to trochę pewną powiedziałbym "elastyczność" naszego umysłu w kwestii poznawania. Drugi tekst miał zwrócić na to uwagę. Wydaje mi się, że oba linkowane wpisy trafiają dość dobrze w sedno tego wątku.
-
W odniesieniu do wątku warto także przeczytać to.
-
W odtwarzaczu oprócz maty, także użyłem gąbki/pianki podobno kauczukowej, tłumiącej dźwięk. Wydaje mi się jednak, że to akurat nie było konieczne. Większe znaczenie ma raczej wytłumienie "karoserii", z której drgania przenoszą się na inne elementy w środku. W ten sposób przekazywanie energii jest efektywniejsze niż przez powietrze. Idąc dalej tym tropem, może to tłumaczy "grające kondensatory" . W każdym razie zachęcam do wypróbowania sprężyn do wibroizolacji od podłoża. Rozwiązanie tanie i łatwo dostępne, a przypuszczam, że w przypadku gramofonu zrobi niezłą robotę.
-
Skoro już o elektronach mowa, to polecam zapoznanie się z nieco odmiennym podejściem do tematu przepływu prądu el. dostępne tutaj
-
Hm… Chodziło mi o konstrukcje lampowe..., a tu znienacka propozycja "dużo w jednym": dac, lampowy preamp i końcówki mocy w klasie D . A to za 3600. Swoją drogą ciekawe połączenie. Na pewno niecodzienne i warte zainteresowania.
-
Myślę, że "falowanie" (takie idealne, sinusoidalne) wartości napięcia z częstotliwością powiedzmy kilku Hz nie byłoby mimo wszystko zauważalne w dźwięku. Chyba, że z taką częstotliwością mielibyśmy skokowe zmiany np. na skutek załączania i rozłączania jakiegoś odbiornika dużej mocy. Wtedy jednak nie można już mówić o niskiej częstotliwości zakłócającej, ze względu na tą właśnie "skokowość".
-
No to może chociaż jakaś podpowiedź, gdzie jest ta granica? Kilka tysięcy, kilkanaście? Lub inaczej: Poproszę o jakieś konkretne propozycje warte uwagi w jak najniższej cenie.
-
Można też pokombinować samemu, tak żeby nikt nie widział w razie czego
-
Znowu odnoszę wrażenie, że jest pewien problem z nomenklaturą. Jeszcze raz. Filtr bierny to filtr złożony z elementów biernych (nie zasilanych) czyli RLC. Filtr aktywny natomiast można znaleźć np w korektorze barwy dźwięku we wzmacniaczach. Jest zbudowany w oparciu o elementy aktywne (potrzebujące do pracy zasilania) czyli np wzmacniacze operacyjne, tranzystory, lampy. Jeżeli natomiast pomiędzy gniazdem IEC a gniazdkami zasilającymi listwy są tylko przewody, to wg mnie filtra brak.
-
To ja jeszcze raz zgłoszę wątpliwości w temacie z filtrem, czy bez. Nasuwa się pytanie, takie na logikę, czy jeżeli słychać wpływ filtra na dźwięk to może on być negatywny? Uważam, że nie. Ewentualnie może wystąpić sytuacja, którą opisuje @wpszoniak, polegająca na subiektywnym odczuciu "lepszego" dźwięku bez filtra. Z punktu widzenia technicznego, dźwięk/sygnał o lepszych parametrach musi być jednak po zastosowaniu filtra. Innymi słowy: może być tylko lepiej lub brak efektu. Na pewno nie będzie gorzej. Filtr napięcia zasilającego nie ma możliwości "zabrać" czegokolwiek z sygnału użytecznego. Nie pozwala za to (przynajmniej w części) przedostawać się do niego zakłóceniom. A tłumaczenia, że filtry w jakiś sposób pogarszają przepływ energii potrzebnej do zasilania wzmacniacza to mit.