Skocz do zawartości

sonique

Uczestnik
  • Zawartość

    1 140
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez sonique

  1. Ten myk to jakość wykonania. Cały czas pamiętam. A te zdjęcia, które od czasu do czasu wrzucasz sprawiają, że to nieuniknione. Sprawa rozwojowa i odezwę się w stosownym momencie;)
  2. Nie wiem jak działa ale wygląda tak jak lubię: solidnie i dostojnie, nadając naszemu hobby już nawet samym wyglądem wyjątkowości i elitarności. Przy nim większość obecnej elektroniki wygląda jakby projektowali ją ludzie na codzień nie mający z audiofilizmem nic wspólnego.
  3. Klękosiad ćwiczy mój kolega i sobie chwali. Niektórzy stawiają szkodliwość palenia niemal na równi ze szkodliwością kilkugodzinnego, codziennego siedzenia przy biurku: https://www.rp.pl/zdrowie/art9497941-siedzenie-szkodzi-tak-jak-palenie-liczby-nie-klamia Ja się zawziąłem i zacząłem pracować na stojąco we wrześniu 2020r. I od tego czasu w pracy nie siedziałem ani minuty (poza lunchem w kuchni). Na początku było ciężko: kręciłem się, ciało mnie szantażowało i atakowało a to bólem stopy, a to kolana ale szybko się poddało;) Po czasie człowiek już czuje, że stanie jest bardziej naturalne i pozytywnie wpływa na samopoczucie. Jest tylko jedno ale. Szybciej spala się kalorie i w moim przypadku częściej trzeba coś podgryźć.
  4. Spróbuj skleić - bo co Ci pozostało. Jak puści to… się przyzwyczaj. Te słuchawki i tak będą lepiej „siedziały” na głowie minimalnie uszkodzone od wielu nowych i sprawnych. Kiedyś się jednak wkurzysz i kupisz nowe, lepsze. Ciesz się, że masz pretekst na przyszłość i potężny oręż w walce z wyrzutami sumienia;) No i nie powtórz błędu. Bo jak pęknie z drugiej strony to będzie game over;)
  5. Audiofilska nadwaga. Nie przejmuj się. Te procenty można łatwo zbić odpowiednią dietą: wymieniając poszczególne elementy na droższe przy pozostawieniu obecnego okablowania. Do dzieła!;P
  6. Mi wyszło 3.07% gdy liczyć sprzęt w cenach sklepowych.
  7. Gitary jak to gitary… ale jego samochody… Znam człowieka, który się z nim przyjaźni. Podobno Per to bardzo fajny gość. I świetny muzyk.
  8. Ty tak poważnie? Potrafię rozróżnić dwa różne fortepiany ale w ślepym teście bym swojego Cambridge Audio CXN (Tidal HiFi) od Denona DCD1550ar (nośnik CD) raczej nie odróżnił. Zauważam jedynie marginalne niuanse. Albo może mi się nawet tylko wydaje. Platforma testowa: oba źródła spięte analogowo do wzmacniacza słuchawkowego, odsłuchy via słuchawki. Wzmacniacz ma dwa identyczne wejścia oraz przełącznik wajchowy 1/2 gdzie w ułamku sekundy można zmienić wybór źródła. Tor słuchawkowy w cenach sklepowych ok. 8tys. Podaję cenę świadomy, że ona nie gra ale po to aby pokazać, że testowane na sprzęcie nieco wyższej klasy niż budżetowy „entry level”. Co do CD - piękna zabawa. Nie mogę się wyleczyć z kupowania płyt. Piękna ale droga. Jeżeli autor wątku nie ma jeszcze kolekcji płyt CD to bym nie wchodził. A przynajmniej nie od razu. Rozumiem, że sprzedawca w sklepie audio może musieć czasem tłumaczyć początkującym w świecie audio klientom, że sprawy mają się tak jak opisane powyżej. Ale, że dyskutujemy o tym na forum ludzi osłuchanych z audio, to już lekko niepokojące…
  9. W czerwcu Pat Metheny da w Polsce aż trzy koncerty. W Sopocie i dwa w Warszawie. Bilety jeszcze dostępne. Są to te same koncerty, które nie doszły do skutku w roku 2020. A potem zostały anulowane również w 2021 - z wiadomych powodów. Zakupiłem bilety w 2020 do Opery Leśnej i czekam… i czekam… Wszystko wskazuje na to, że się wreszcie doczekam. Pat za Wielką Wodę już dzisiaj rzadko się wybiera, więc tym większa gratka dla fanów jego wizji muzyki mieszkających na prawo od Atlantyku. No i młodzieniaszkiem Pat też już nie jest… speszmy się słuchać wielkich muzyków…
  10. Gratuluję wyboru, kolego. To niezwykle przyjemny w obsłudze sprzęt. Też go posiadam i ciekaw jestem co u Ciebie zadecydowało o zakupie tegoż właśnie. Ja swój kupowałem dwa lata temu i pamiętam długo zastanawiałem się, co wybrać…
  11. W takim razie daj szansę DT770 Pro jeżeli ich bycie zamkniętymi Ci nie przeszkadza. Lub wspomniane wcześniej 99. Pojęcie „mało basu” dla każdego znaczy co innego. Musisz sam posłuchać. Zazwyczaj im więcej się słucha i muzycznie dojrzewa, tym bardziej podkręcony, mocny bas, staje się tym niepożądanym. Masz świetne słuchawki. Wygrzałeś je już chociaż? Może przyzwyczaiłeś ucho do „tańszego” dźwięku? Mało zróżnicowanego ale z basowym kopem? I dlatego teraz czegoś brakuje? Szukaj…
  12. DT770 Pro nie mają mało basu. Może po prostu Ty do pełni szczęścia potrzebujesz go więcej. I czegoś co nie gra tak liniowo. Ale zawsze jest coś za coś. Większy bas, a w szczególności mid-bas daje wrażenie ocieplenia brzmienia. Pogrubienia. To też fajne granie ale trzeba być tego świadomym. Wypożycz tanie i popularne Meze 99 Neo - jeżeli lubisz fajny bas to będziesz ukontentowany. Też zamknięte. I wygodne. Stosunek jakości do ceny wyjątkowo dobry.
  13. Ale jak podczas odstresowującej muzykoterapii na kozetce u psychologa mimochodem spojrzysz, że puszcza muzykę z mini no-name wieży to się zablokujesz na dobre i stres rozwinie się w traumę audiofilską…
  14. Tak, wiem, że masz rację. I że czasem klasyfikacja jest ważna aby jakoś nad tym ogromem muzyki zapanować. Trochę się droczę. Realization sprawdzę. Dzięki.
  15. Dzięki za polecenie, sprawdzę. A granica między free jazz a fusion niekiedy wyjątkowo płynna. Czasem wyraźnie słychać co jest co a czasem nie. Ja bym np. Timeless do fusion nie zaliczył. Ale ja nie zaliczam, nie klasyfikuję. Ja słucham;) Do mojej listy dodałbym oczywiście wszystkie "wielkie" płyty tego okresu (Miles, Hancock, itp) ale przez ich mnogość i oczywistą przynależność do każdych zestawień top z tego okresu - pominę. Muzyka z tamtych lat ma niewątpliwie ogromy wdzięk i siłę. Czuć pot, pasję, odkrywanie nieznanego. Tego we współczesnym jazzie już (prawie) nie ma. Ale jest coś czego jest w niej więcej: liryzmu. I właśnie ten liryzm, tkliwość i delikatność w wielu współczesnych nagraniach jazzowych pociąga mnie tak bardzo, że stawiam je na równi - pomimo, że często mniej odkrywcze. To może teraz z tych "nowych jazzów" coś co lubię i polecam (zresztą wszystko tego artysty):
  16. Oj wielu. Niektóre po dwa, trzy razy. To i owo odkryłem na nowo. Bo ucho ewaluuje i za każdym razem „wchodzi się do innej rzeki”. Szczególnie mocno zafascynował mnie wspominany wcześniej John Abercrombie - Timeless, Zbigniew Seifert - Man of the Light, Stańko - Purple Sun, oraz dwie poniższe. (W ogóle Terje Rypdal pukał do moich drzwi od dawna tylko ja byłem oporny… zbyt oporny. Dobrze, że Terje to cierpliwy koleś i chciał czekać aż otworzę)…
  17. Obecnie już stosunkowo rzadko doświadczam jungowskiej synchroniczności. Dużo mniej wolnego czasu na zadumę, więcej niż onegdaj rozpraszaczy. Człowiek słabo obserwuje siebie i otoczenie. Ale oto i ona... Ostatnio zastanawiałem się gdzie się udać dla odmiany po kilkutygodniowym re-romansie z free jazem lat 70-tych i przypomniałem sobie o Anouarze. Poznałem go dawno temu, jeszcze na pożyczonej od kolegi melomana kopii oryginalnej płyty w czasach gdy o streamie nikt nie słyszał a płyty ECM były trudno dostępne. Zainteresował mnie na tyle, że trafił do poczekalni. Na lepsze czasy. A teraz jeszcze ta wiadomość od Ciebie. Anouar mnie osacza ze wszystkich stron. Nie będę się opierał... Synchronicity is back!
  18. Racja. Dlatego powinniśmy nie wymieniać sprzętu tak często tylko go szanować, cieszyć się nim, i naprawiać gdy niedomoże a nie od razu wyrzucać. Widzę tu dwie pieczenie na jednym ogniu: czystsza planeta i zerowy stres audiofilski. A nawet trzy: wreszcie jako takie nawiązanie do tematu wątku;)
  19. Dhafera poznałem w 2005r. Od razu od Digital Prophecy. Płyta, którą zabrałbym ze sobą na bezludną wyspę. Lub w kosmiczny lot w jedną stronę. Bliska. Intymna. Ludzka. Ze świetną obsadą (Nils Petter Molvær, Eivind Aarset…). Inna od wszystkiego co słyszałem przed nią. O niezrównanej rozpiętości emocjonalnej. Na przedostatniej stronie książeczki dołączonej do płyty widnieje deklaracja: „The last breath I will take will still be in Arabic”. Mnie wierność kulturze urzeka. I słychać ją w każdej nucie, która na płycie wybrzmiewa. W każdym artysty oddechu. Kultura słowiańska pełna melancholii, zadumy, tęsknoty, których to próżno szukać w wielu innych. Co ciekawe, bliskie jest nam również luzofońskie „saudade”. Ale sporym dla mnie zaskoczeniem było niegdyś odkrycie, że ten pierwiastek obecny jest też w kulturze arabskiej. Dhafer Youssef - Digital Prophecy. Niestety, raczej niedostępne w abonamencie. Trzeba posiadać nośnik. Może YT pomoże…
  20. Popełniłem w życiu dwa „nieuzasadnione” zakupy audiofilskie (nie licząc wielu płyt CD z materiałem dostępnym również via streaming, za który też płacę). Będzie o jednym z nich: Cambridge Audio CXN 2 v2. Streamerów na rynku jest wiele. A ja uparłem się na ten (najdroższy spośród tych, które brałem pod uwagę) i był koniec świata - musiałem go mieć. Oto jak zachowałem zdrowie psychiczne i zwalczyłem obezwładniający stres: 1. Po zakupie zabrakło już na Prozac czy inny Xanax a w żadnych stwórców, Demiurgów i innych nie wierzę (nie mogli mnie wysłuchać) więc musiałem liczyć tylko na siebie: wziąłem za to odpowiedzialność. 2. Zacząłem myśleć racjonalnie i wyszło że: - zapłaciłem 4100zł gdy regularna cena CXN wynosiła 4950zł. A więc oszczędziłem kupę kasy i udowodniłem sobie, że jestem zaradny i potrafię walczyć o swoje. Już było mi trochę lepiej. - zawsze mogę sprzedać CXN za min. 3000zł a więc poużywam, dobrze się pobawię przez kilka lat i to wszystko za jedyne 1000zł. Już było mi całkiem nieźle. - ładnie wygląda, świetnie działa, ma mnóstwo możliwości, obcuje się z nim przyjemnie. A do tego ma efektowny wyświetlacz, na którym moja córka rozpoznaje okładki płyt poznając chętniej muzykę. Już było mi bardzo dobrze. - życie jest krótkie. Warto otaczać się fajnymi przedmiotami. Już czułem się rewelacyjnie! Konkludując: powyższy tok myślowy sprawił, że poczułem się jak w siódmym niebie i w przypływie euforycznych nastrojów… zakupiłem wzmacniacz słuchawkowy
  21. Stres związany z dysonansem pozakupowym dopada wszystkich „filów”, nie tylko audio. Mam stereo w salonie (otwartym na kuchnię i jadalnię), w którym rzadko słucham dla samego siebie bo ten salon czasem bardziej gwarny od dworca kolejowego. Wczoraj po dłuższej przerwie włączyłem Pasodoble Danielssona i Możdzera i za głowę się złapałem jak to wszystko świetnie brzmi… Wcześniej tego aż tak nie słyszałem i czasem nawet nie podobało mi się w brzmieniu to czy owo. Może czasem trzeba zrobić sobie przerwę? Dystans czasowy leczy audiofilskie nerwice…
  22. Wygodne słuchawki nauszne to dla wielu sofizmat. Tutaj wygoda zależy nie tylko od samych słuchawek ale głównie od ich ułożenia (również regulacji czy nagięcia tu i ówdzie) oraz indywidualnych cech osobniczych (wrażliwe małżowiny, duże, małe uszy, itp). Ja w dobrze „wyregulowanych” nausznych mogę słuchać bardzo długo bez uczucia fatygi podczas gdy wokółuszne zawsze po jakimś czasie mi doskwierają. Ale wydaje mi się, że jestem w mniejszości. Dodatkowo, autor wątku zapytuje o słuchawki nauszne a jako przykłady wymienia wokółuszne. Więc myślę, że wkradło się tu niezrozumienie różnic między takowymi. Do konferencji wybrałbym jakieś lekkie nauszne. Firma Plantronics jest jedną z tych co się stricte w takich słuchawkach specjalizuje. Używałem kiedyś ich przewodowych i mam jedynie dobre wspomnienia.
  23. SR60, SR60i, a może SR60e? No bo raczej nie SR60X? To ważne które bo używane były różne kable. Od niby słabych po jakościowo niby bardzo dobre. Więc możesz wymienić na gorsze od tych co masz gdy posiadasz np. SR60e. Obecna seria „X” ma już przewody nie tylko dobre ale i wygodne do zastosowań mobilnych (nie sztywne). Nowe SR60X to raptem 550zł. Racabling w Grado (trudny dostęp) nie będzie ani łatwy ani tani. Dlatego rozważyłbym nowe. Te lub inne. Nie mogę pominąć osobistej uwagi: dla mnie kable nie zmieniają niczego. Przynajmniej nie w sprzęcie „entry level”. Wyżej nie sprawdzałem.
  24. Putin odda władzę łatwo a nawet umrze (czy raczej ktoś go wyeliminuje lub wyciszy aby wiódł gdzieś na uboczu spokojne życie emeryta) gdy tylko taka będzie wola tych, w których rękach jest przydatną figurą. Myślę, że to taki układ. Ty będziesz robił co chcemy i czerpał profity, a my unikamy fleszów. Ale najpierw udowodnij, że się nadajesz. Wysadzaniem budynków w Moskwie przed wojną w Gruzji Putin już na początku kariery całkowicie się od mocodawców - starej gwardii niezadowolonej z jelcynowskiej odwilży - uzależnił (haki) oraz udowodnił, że jest godnym aby dostąpić przynależności do familii. Jeżeli zatem nastąpi wymiana Putina, to będzie to tylko lifting. Mam nadzieję, że tzw. „zachód” nie da się nabrać. Ja w zmianę uwierzę dopiero gdy zmieni się w Rosji ustrój.
×
×
  • Utwórz nowe...