-
Zawartość
1 119 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez sonique
-
Hmm… całkiem dobry??? No ten film moim zdaniem jest jak sonda Voyager I - niedościgniony. Jego artyzm przekroczył swobodnie heliosferę filmowego geniuszu i na tle nowych produkcji jego dystans wciąż się zwiększa: wkrótce osiągnie Obłok Oorta;) Niejednoznacznie tam było? Hmmm… no moim zdaniem nic z tych rzeczy. Obejrzyj raz jeszcze:) Aby wątek stricte muzyczny nie wysublimował nam w filmowy, pozwolę sobie powrócić na tory proponując kolejną ścieżkę dźwiękową, napisaną do kolejnego filmu z mojej listy absolutnie ulubionych: Noc na Ziemi:
-
Między Słowami też mój ulubiony. Plus Dzień Świstaka. Czytając niektóre posty tu na forum, te same, o tym samym, „w kółko Macieju”, czuję się czasem jak główny bohater drugiego filmu:P
-
Broken Flowers widzidziałem kilka razy;) Świetny film. I również soundtrack.
-
Przyjemne. Nie znałem. Nie jest to „to” czym zwykle się karmię, ale nie męczyłem się;) Oddaję piłeczkę, ale już inną:
-
Posiadam MA Silver 500 6G i Advance Acoustic X-i120. Gra to w pomieszczeniu otwartym ok. 45m2 gdzie sam salon ma niespełna 30m2. I wszystko bym o tym zestawie powiedział tylko nie to, że basu jest mało. I nie są to wcale wymagające kolumny. Więc nie sądzę, że to zasługa wzmacniacza (120W 8 Ohm, 160W 4 Ohm). Znam wykres odpowiedzi częstotliwości Silver 500 (dostępny tutaj: https://audio.com.pl/testy/stereo/kolumny-glosnikowe/3319-silver-500 ) i zgadza się z moimi odczuciami: to kolumny z mocno uwydatnionym dolnym zakresem. Neutralną, wręcz niczym nie wyróżniającą się średnicą (na plus i minus) oraz wybitną w tej klasie górą pasma. Jeżeli więc w 25m2 nie masz basu to nie powinna to być wina kolumn. I moim zdaniem również nie wzmacniacza (no bo nawet na „chłopski rozum” zasadniczego charakteru grania kolumn zmienić nie może). Wybacz, że spytam: a bass porty masz drożne czy tkwią w nich gąbki?;)
-
A i owszem. Dave z tamtych lat to niezły muzyczny oszołom był…;) Poluję właśnie na takie zadbane CD w przyjaznej cenie. Ale nie z serii jubileuszowej ECM Touchstones… bo uważam, że taki sposób wydawania płyt to jak walnąć melomana-kolekcjonera otwartą dłonią w twarz…;) Ostatnio pozyskałem takie perełki. Pierwsza to wciąż dla mnie taka ciekawostka. Ale w drugiej można się zanurzyć z ogromną przyjemnością. Oczywiście i jedna i druga odbiega nieco od jazzowego mainstreamu;) Nie znam, sprawdzę, dzięki…
-
Nieśmiało acz patriotycznie dodam do tego Polonia Records (już nieistniejąca ale wciąż sporo ciekawych i starannie wydanych płyt w obiegu) oraz Not Two Records (https://www.nottwo.com).
-
Ta fajna ale wolę Three Day Moon… Jak nie znasz to polecam spróbować.
-
Powodzenia w odmóżdżaniu. Wierzę, że okaże się odwracalne;) Ja się dzisiaj zaplątałem w szaloną pajęczynę Terje Rypdala, Barre Phillipsa (moje ostatnie odkrycie), i kilku innych muzycznych zatraceńców, którzy utkali ją na płycie What Comes After, w 1974r. Ja doskonale wiem co będzie potem. Potem będzie „lulu” z wyczerpania;) Nie bryluję w szerokim Progu. Poruszam się w nim tylko kilkoma dobrze sobie znanymi ścieżkami. Trochę to zachowawcze, ale rzadko zbaczam w nieznane chaszcze… Mówisz, że już czas? Soft Machine jeszcze przede mną. Zazdrościsz?;)
-
Fajnie, że to napisałeś. Jak trafnie zauważył autor wątku, opisy dużo mówią o nas. O tym dlaczego coś wrzucamy. No widzisz. Ja uwielbiam lata 80-te ale jakoś traktuję je po macoszemu, głównie z braku czasu na wszystko. Ale ten kawałek Phila Lynotta jest świetny. Jak również teledysk (bo nie każdy przetrwał próbę czasu). Dzięki. Nie znałem. Facet już odznaczony w TIDALu;)
-
Brzmienie lat 80-tych ma mnóstwo uroku. Na codzień nie słucham, ale czasem łapię się na tym, że chyba szkoda…
-
Podziel się wrażeniami. Lubię czytać takie opisy. W tym dziale najczęściej nikt nic nie pisze tylko wrzuca link lub zdjęcie. To słaba zachęta. Ojciec Założyciel tej rubryki, niejaki @karp, uzasadniając decyzję o jej powstaniu, w pierwszym poście popełnionym 2-go lutego 2007 napisał: „Niby standardowy temat, ale jednak coś, co mówi o nas. O naszym nastroju, o tym co robimy. Ale żeby nie był to standardowy temacik dla spamerów, to napiszcie uzasadnienie - dlaczego akurat to??” Może uszanujmy jego intencje i wrzucajmy parę zdań dlaczego coś proponujemy? Mnie to jak inni ludzie odbierają daną muzykę interesuje. A Was?
-
Lubię ich oglądać i słuchać. Wtedy jeszcze coś się dzieje. Ale tylko słuchać… ja wiem… jakoś za mało bodźców;)
-
Nie potrafię doradzić. Pewnie na forum ktoś Ci pomoże. Ja zawsze czytam o konkretnym wydaniu. Są opinie w Internecie. Jest też https://dr.loudness-war.info - tutaj zobaczysz na przykład, które Bitches Brew omijać szerokim łukiem… prawdę mówiąc niestety większość…;) Są też tzw. bezpieczne wytwórnie, z których płyty są zawsze świetnie nagrane, nawet wznowienia. Taką wytwórnią jest np. ECM której wydawnictwa - pomijając już nawet treść i jakość - niesamowicie mi odpowiadają np. sposobem nagrywania bębnów czy basu. Inna słynna również niemiecka wytwórnia ACT już mi nie odpowiada tak bardzo w tym względzie. Szczególnie zbyt mocno uwydatniają partie basu. Tak więc ta wiedza jest dostępna ale czasem pozyskiwana metodą „trial and error”;)
-
Data premiery płyty CD to 1982r. Niektóre nagrania wcześniejsze przeniesione na CD (AAD) nie brzmią tak dobrze jak pierwowzór na longplayu. Dobrym przykładem jest Beaubourg Vangelisa. Wszystkie wydania CD aż do lat 2000 obarczone są błędem: nieregularnie falującym piskiem, który ze względu na punktualistyczny charakter dzieła przez większość brany jest za zabieg celowy. Wydania winylowe brzmią poprawnie. Ja znam ten przykład ale pewnie jest ich więcej. Loudness war to dopiero chyba przełom lat 80/90 i rock ucierpiał na tym bardzo. Jazz i muzyka klasyczna jedynie niewiele.
-
Najbardziej zabolało mnie to tu: Dlatego zrobiłem byłem wyjątek od reguły i w drodze wyjątkowego wyjątku wyjątkowo zakupiłem tę płytę, choć jest nie-jazzowa:)
-
Masz dużo racji ale w audio często jednak ważne miejsce zajmuje sentyment który może zaburzać percepcję. Spora część współczesnych miłośników audio tkwi w tym hobby „po rodzicach”. Ja tak mam. A wiadomo: nic nie przebije zapachów, smaków, i dźwięków w których dorastamy. Z tym po prostu nie da się walczyć, no bo i po co… Trzeba tylko mieć świadomość ich dużego wpływu na nas i nasze postrzeganie, a co za tym idzie wybory. - „Dzień dobry, czy to Klub Nostalgiczny”? - „Owszem, zapraszamy, ale ostrzegamy, że dzisiaj to już nie to samo…”
-
I też salonów audio. Na dyfuzorze też można zarobić tak samo jak na innym elemencie toru audio. Więc mam nadzieję na zmianę. Ale przede wszystkim nas samych.
-
Może coś kiedyś się zmieni - trzymam kciuki. „Po owocach ich poznacie”… póki co te owoce takie sobie i akustyka w nowych mieszkaniach czy domach to częsty problem, nie tylko fanów audio.
-
Niestety akustyka nie jest działem architektury. Tak samo jak niestety psychologia nie jest porządnie wykładana na studiach medycznych. Potem architekt konstruuje budowle ładne ale nie nadające się do zamieszkania. A lekarz przepisuje lek na przypadłość psychosomatyczną, którą można rozwiązać jedynie terapią a lekiem co najwyżej złagodzić objawy oraz zniszczyć żołądek. Można przykłady mnożyć w nieskończoność.
-
To zmienia postać rzeczy dość istotnie, bardzo przydatna funkcjonalność. Jednak moim zdaniem największe zmiany powinny dokonać się w audio-edukacji a nie w sprzęcie (ten jest już doskonały). Wciąż mało kto zwraca uwagę na akustykę i nowinki je poprawiające. Nawet na tym forum. A co dopiero wśród konsumentów jeszcze mniej wdrożonych. Tak długo jak „zielonemu” klientowi odwiedzającemu salon audio na poprawę brzmienia proponowane będą kable i listwy zamiast ustroje akustyczne czy rozwiązanie DSP- podobne, nie spodziewam się aby tego typu urządzenia jak ww kolumny rozpowszechniły się szybko.
-
Aż przyszłość to raczej nie ale jej ważny element składowy z pewnością.
-
Wracając do tematu wątku. Widzę przyszłość audio bardzo pozytywnie. Dzisiaj znacznie łatwiej (i taniej) można skompletować dobrze grający sprzęt niż kiedyś. Wiele lat temu moi rodzice - audiofile, melomani - wydawali krocie na poszczególne elementy hi-fi. Na „zachodzie” było podobnie: nie każdego było stać na zestaw stereo. Gościł on w niewielu domach. To co z pewnością nastąpi w przyszłości to zwiększenie się ilości różnych urządzeń i zestawów, z których można posłuchać muzyki. Kiedyś polski audiofil miał Kasprzaka/Grundiga, Klaudię, Darię… potem ogromny skok cenowy i Radmora, Unitrę plus Altusy. Lub jeszcze drożej: klocki z zachodu. Dzisiaj jest tego tyle, że nie wiadomo na co się zdecydować. Myślę, że wszystko będzie na rynku funkcjonować jednocześnie. Nic nie zniknie. Może jedynie coś podrożeje bo zmniejszy się popyt. Kasety pozostaną. Podobnie jak czarne płyty i CD. Te ostatnie mocno podrożeją i osiągną cenę winyli (lub wyżej). Muzyki w większości będzie się słuchało z serwisów streamingowych, które udoskonalą jakość oferowanych plików zyskując uznanie audiofilów. Nie sądzę aby zmieniło się aż tak wiele. A już z pewnością nie stanie się nic czym powinniśmy się martwić. Na przestrzeni lat następuje jednak jedna zasadnicza zmiana, która bardzo mnie cieszy: coraz więcej ludzi stać na dobry dźwięk. Rozwój technologii niczym mityczny Prometeusz wykradł możliwość obcowanie z hi-fi garstce audiofilów i oddał ten ogień w ręce każdego kto chce się nim ogrzać.
-
@tomek4446, ja dokonałem mocnego uproszczenia na potrzeby krótkiego posta. Ale nie jest to takie proste i jednoznaczne i nie istnieją tylko dwa zbiory a kombinacji jest dużo więcej. Ja na przykład zaliczam się mocno do pierwszej grupy bo nie celebruję sprzętu w ogóle a nośniki jedyne trochę. Oczywiście warunek jest taki, że pewien poziom musi być zachowany (głośnik bluetooth jako główny system odpada, haha). Lubię jednak obcować z płytą CD i oglądać poligrafie. Oraz rozumiem i sam fascynuję się gdy ktoś wchodzi w audio głębiej i chętnie oglądam takich ludzi zabawki. Potrafię się nim zachwycić. Zamiast celebrowania sprzętu celebruję muzykę. I to jest dla mnie najważniejsze w audio. To jest ten magnes, który trzyma mnie przy tym hobby i na tym forum. Sprzęt jest obok, choć do pewnego stopnia też jest ważny. Zakupiłem w ostatnim kwartale płyty CD za równowartość fajnego elementu audio, np. dobrego odtwarzacza CD - bo akurat trafiłem na fajne kolekcje na rynku. Bardziej takie rzeczy mnie kręcą. Jak pisałem: ważne jest aby każdy wyszedł najedzony:)
-
Dla mnie jest to zrozumiałe. Ale z audio jak z jedzeniem. Wytłumacz komuś idącemu do restauracji po prostu zjeść obiad i wyjść, że są miejsca gdzie spędzasz pół dnia na kosztowaniu różnych potraw i ich celebrowaniu. I jeszcze za to słono płacisz. I dodatkowo czekasz na stolik kwartał albo dłużej. Co człowiek to potrzeba. Jeden i drugi wyjdzie najedzony…