-
Zawartość
4 313 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
Dowództwo rosyjskie na pewno wie i robi to z premedytacją. I to jest przerażające. Jeszcze miesiąc temu śmiałem się z Macierewicza i innych oszołomów bredzących o rosyjskim udziale w katastrofie smoleńskiej. Ale w kontekście ostatnich wydarzeń i goebbelsowskiej retoryki Ławrowa nic już nie wydaje mi się niemożliwe. Nie wiem na jakim świecie i kontynencie żyję. To jeszcze Europa? Czy odróżniłbym ją od reszty Ziemi w ślepym teście?
-
Bronię się przed streamingiem, jak mogę. Do odsiewania teoretycznie służy mi youtube (przez BT do DAc-a). To wystarczy, żeby mieć pojęcie o muzyce, gorzej z pojęciem o jakości dźwięku, tutaj już wrażenia nie są reprezentatywne. Mam jeszcze kilkaset nieprzesłuchanych płyt (nie mówcie mojej żonie, bo zdziwi się, czemu kupuję kolejne ), więc jestem zaopatrzony na dłużej. Tylko czasem żal, tak jak w przypadku ww. Mike'a Campbella, którego bardzo cenię. Ale trzymam się swoich zasad. Obawiam się, że streaming (jako podstawowe źródło) na dłuższą metę prowadzi do spadku jakości samego słuchania, zabija głębsze zainteresowanie muzyką. Dla mnie ważne jest, kto dokładnie gra, kto odpowiada za nagranie, produkcję itp. a nie tylko, kto firmuje płytę. Szczególnie w jazzie i bluesie, gdzie składy są mniej stabilne niż w przypadku zespołów rockowych i samo nazwisko lidera nie wszystko mówi, jeśli akurat brak wymienionych sidemanów na okładce. Bywa, że kupuję płyty nie dla lidera, tylko właśnie ze względu na sidemanów, (w tym takich bez solowego dorobku płytowego - ludzi cienia). Oczywiście, przy ograniczeniu się do streamingu można to wszystko sprawdzić w sieci, ale zwykle nie ma czasu i nie ma motywacji - w tym sensie sieć nie zastąpi wkładki trzymanej w ręce. Poza tym pozostaje cały rytuał pierwszego odsłuchu itd. Zakupy wymuszają podjęcie decyzji, z którą potem trzeba żyć (ma się lepszą lub gorszą płytę na półce czy w odtwarzaczu) i ogólnie większą świadomość konsumpcji.
-
Być może. Natomiast ja dwukrotnie doświadczyłem wygrzania się kabli głośnikowych. I to nie na przestrzeni kilkudziesięciu godzin, lecz kilku. Przy trzecim z rzędu odsłuchu tej samej płyty nagle zaczęło przybywać góry. Trwało to jakąś godzinę. Potem się ustabilizowało i tak już zostało. Było to przedziwne i niezgodne ze wszystkim, co czytałem na temat wygrzewania, gdzie efekty rzekomo przychodzą bardzo powoli.
-
Do 19-20 m^2? Jako główne monitory w salonie dla świeżego audiofila? Nie wyobrażam sobie, żeby spodobały mu się bardziej niż HCR 3 czy Focal Aria 906.
-
Czy ktoś coś wie o nocnych negocjacjach? Bo na razie nigdzie nic nie znalazłem na temat wyników...
-
Minus ograniczania się do własnych płyt, jest taki, że nie mogę słuchać wszystkiego, czego bym chciał. Mam na liście Mike'a Campbella z jego nowym zespołem. Mike to nie tylko główny filar Heartbreakersów Toma Petty (i zespołu - projektu Mudcrutch, z udziałem Toma, który przy okazji polecam), ale też jeden z czołowych amerykańskich gitarzystów sesyjnych. Świetnie, że po śmierci Toma nie ogranicza się do pracy sesyjnej, lecz znajduje też czas na działanie pod własnym szyldem.
-
To sporo tłumaczy, ale niestety nie zmienia faktu, że sytuacja się pogarsza. Rosjanie posuwają się naprzód, a dzienna liczba ofiar rośnie, mimo, że ostrzał artyleryjski miast właściwie dopiero się zaczyna. Dotychczas był tylko na tyle, żeby sprowadzić ludność do piwnic i łamać jej morale. To samo z bronią zakazaną przez konwencję genewską: na razie pojedyncze ataki pociskami termobarycznymi czy kasetowymi - raczej dla demonstracji i zastraszenia. Wygląda to tak, jakby dowództwo rosyjskie wciąż wahało się, jak "ugryźć" kluczowe miasta. Widać próby jednoczesnego ograniczania strat własnych (brak zdecydowanego szturmu na Kijów) i ofiar cywilnych (ograniczony ostrzał). czyli grę na zwłokę. Ale Putin ciśnie sztab, żeby przyniósł mu w zębach ukraińskie sztandary za wszelką cenę. A skoro żołnierze rosyjscy nie chcą ruszyć na mocno bronione miasta, to artyleria będzie obracała je w ruiny. Takiego scenariusza się obawiam. Poza tym, nie słychać o zorganizowanym ostrzale rosyjskiego konwoju przez ukraińską obronę. Zastanawiam się, czy broń i ochotnicy wciąż docierają do Kijowa i Charkowa. Czy na zachodzie kraju są jakieś znaczące nowo sformowane siły, które mogą przyjść z odsieczą stolicy, czy tylko szykują się do obrony kolejnych miast?
-
Jeśli rzeczywiście odmówili udziału w ataku na Ukrainę, to dla mnie ich morale jest wspaniałe. Czapki z głów. Moja żona na spółkę z siostrą ma mieszkanie po swojej mamie. Wczoraj okazało się, że remont tego mieszkania się przeciągnie, bo ukraińska część ekipy wróciła do siebie, żeby walczyć. To nie jest propaganda, oni naprawdę tacy są. Niesamowici ludzie.
-
Poczekają, aż USA zaangażuje się dość mocno w Europie i zajmą Tajwan - to chyba oczywiste.
-
Naprawdę bardzo bym chciał, żeby tak właśnie było. Ale Rosjanie praktycznie są już w Kijowie. Kiedy padnie miasto? Jutro? Pojutrze? Wielomilionowe państwo pokonane w ile - niecały tydzień? Jestem pełen podziwu dla Ukraińców i ich heroizmu. Jestem też pewien, że będą dalej stawiali opór na miarę swych możliwości. Ale tam nie ma warunków do długiej obrony ani wojny partyzanckiej. Większa część kraju to goła równina. Utrzymać się mogą chyba tylko na zachodnim skraju. Niestety nie widzę tego upadającego mitu rosyjskiej armii. Tak, ponieśli znaczne straty. W liczbach bezwzględnych. Ale relatywnie, jak na ich potencjał wojskowy, to nie jest dużo. Nie miejmy złudzeń - w Rosji inwazja będzie odebrana jako wielka wiktoria. Obawiam się wręcz rozzuchwalenia tak szybkim zwycięstwem. W przyszłym tygodniu stanie się jasne, co dalej - czy chodziło tylko o przyłączenie wschodniej Ukrainy (a reszta była zbrodniczą demonstracją siły), czy też Putin na serio chce dokonać aneksji dużego europejskiego kraju. Jeśli to drugie, to ofiary w ludziach będą ogromne, bo Ukraina z jednej strony nie ugnie się pod okupantem, a z drugiej - nie jest w stanie przeciwstawić się przewadze militarnej. Chciałbym mylić się we wszystkim co napisałem i będę wdzięczny, jeśli ktoś mnie przekona, że nie mam racji. Bo scenariusze, które mi się piszą w głowie są straszne.
-
Nie rozumiem...
-
Z opisu wolę te drugie. A Ty - które Cię bardziej ujęły? Gdybyś mógł jedne z nich dostać w prezencie (wraz z dopasowaną resztą systemu)?
-
Po kliku dniach pracy zdalnej wróciłem do swojego pokoju i przypadkiem miałem akurat w odtwarzaczu coś takiego. GOWI, 1995 r. Nazwiskami z góry na dół: muzycy z Moskwy, Krakowa, Kijowa i Warszawy. Takich płyt już raczej nie będzie. Bardzo miły swingujący jazz w starym stylu (nie znalazłem na youtubie, może jest na Tidalu.)
-
Obejrzałem z przyjemnością dwa pierwsze sezony. Asia ma rację, że serial odjechany, ale dla mnie w pozytywnym odcieniu tego słowa. Chyba drugi sezon lepszy od pierwszego. Jodie Comer jako Villanelle rewelacyjna. Ach, te jej miny i przewracanie oczami. Odpadłem przy trzecim sezonie: zrobiło się to bardziej okrutne i jakieś nieśmieszne. Ale dwa pierwsze polecam.
-
Znów się zgadzam. Dlatego trzeba uważać pod jakie płyty ustawiamy system. Ja ustawiłem ostatnio pod jasne i teraz ciemniejsze realizacje są u mnie zbyt matowe. Nie wiem czy na dłuższą metę wytrzymam bez DAC-a z korektorem (np. RME ADI 2).
-
Sebastian, to wszystko prawda, ale tylko do pewnego stopnia. Można mieć wątpliwości, kiedy gra lepiej, ale czasem wiemy, że gra ŹLE. (Może Ty tego nie doświadczyłeś - ja kilkakrotnie - u siebie w domu. ). Źle, czyli radykalnie za ciemno, lub za jasno, z brzmieniem instrumentów akustycznych rażąco innym od znanego ze słuchania ich na żywo itp.. I takich połączeń trzeba unikać. Z tego, co tu czytam, to audiofile zwykle dążą do brzmienia neutralnego, do tego, żeby system jak najmniej wnosił od siebie. Oczywiście nie każdy to lubi. Ci, o których mówisz, prawdopodobnie mieli klocki na tyle dobre (i tym samym neutralne), że nic z niczym się już specjalnie tam nie gryzło. To sprzęty budżetowe mają największe odchyłki od równowagi tonalnej i przekłamania w rożne strony. Dlatego musimy je dobierać tak uważnie. Tak, branża doradza z tego, co ma w ofercie. Ale ma w ofercie dość dużo i wie z grubsza, co z czym jak zabrzmi. Zauważ, że np. Piotr (S4Home) zwykle podrzuca jedną czy dwie opcje i wstrzymuje się z dalszymi, dopóki ktoś nie posłucha. Potem na podstawie wrażeń pytającego orientuje się w jakim kierunku szukać dalej (lub przynajmniej, w jakim nie) i dopiero wtedy rzuca kolejne propozycje. Podobnie Q21. Widziałeś tu kiedyś ze strony branży jednoznaczne porady: kup X + Y, bo zagra idealnie i pozamiatane? Nie, raczej są to: X + Y będzie takie, X + Z trochę bardziej w tę itd. Zawsze są to różne ścieżki i próba uzyskania od potencjalnego klienta informacji na temat jego preferencji - preferencji, których sam klient z początku może nie być świadomy. Przynajmniej ja właśnie tego doświadczałem na forum, kiedy prosiłem o rady. I dostawałem jakieś rady - nawet wtedy, kiedy z góry deklarowałem, że kupię i tak gdzie indziej.
-
Dzięki Odnotowałem i chętnie sprawdzę, jak przyjdzie czas następnej zmiany w torze. Mam nadzieję, że do tego momentu model nie zniknie z rynku.
-
W takim salonie też byłem (choć nie było, aż tak źle, jak piszesz). To smutne, że tak działa część branży. Z mojej obserwacji, brak dbałości o warunki odsłuchu wynika z kilku czynników. 1) Sklep jest nastawiony na KD i prawdziwe stereo ma gdzieś. 2) Sklep zatrudnia przypadkowych ludzi, którzy w ogóle mają gdzieś audio. 3) Sklep jest nastawiony na klientów z naprawdę grubymi portfelami i sprzęt poniżej pewnej kwoty traktuje po macoszemu. Na szczęście jest też sporo sprzedawców - pasjonatów, którzy w wolnych chwilach, kiedy tylko nie ma klientów, podłączają i słuchają, bo ich to kręci. Bo dlatego w ogóle wybrali tę branżę.
-
Jestem pewien, że starają się, żeby sprzęt zagrał jak najlepiej, ponieważ leży to w ich interesie. Znów korzystasz z argumentu: skoro nie da się zrobić czegoś idealnie, to nie warto się starać w ogóle. Nie wierzę, żebyś stosował tę zasadę w życiu codziennym.
-
Jarek, myślę, że dokładnie tak się to odbywa. Choćby dlatego, że towar trzeba sprzedać klientowi. I w tym celu warto sprawić, żeby zabrzmiał jak najlepiej. Widziałem jak zestawiano tak system w pewnym salonie audio. I parę dni potem widziałem ten sam system postawiony w innym miejscu salonu, bo tam zagrał lepiej. Oczywiście doświadczony sprzedawca nie próbuje łączyć wszystkiego ze wszystkim, bo z góry wie, co na pewno będzie się gryzło, a co ma szansę wypaść korzystnie. I tak samo będzie wiedział z doświadczenia, jakich ustawień próbować. Już któryś raz w dyskusji na ten temat lansujesz tezę, że skoro nie da się (z powodów ograniczeń czasowych, logistycznych i budżetowych) sprawdzić wszystkich kombinacji, to nie warto sprawdzać w ogóle. Mam wrażenie, że piszesz tak tylko w ramach ćwiczenia intelektualnego, bo przecież musisz wiedzieć, że to bez sensu. Nie jesteś w stanie zrobić idealnej adaptacji akustycznej u siebie w domu, prawda? Ale to nie znaczy, że nie zrobiłeś żadnej. A przecież mógłbyś argumentować, że skoro nie da się pozbyć telewizora i okien, to na akustykę można machnąć ręką...
-
Nowe. To nie wzmacniacz czy kolumny. Laser i mechanizm się zużywa, a solidność dzisiejszego sprzętu pozostawia sporo do życzenia, więc nie zaryzykuję używki. Z góry dziękuję za typy i pozdrawiam.
-
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale dużo właśnie powiedziałeś o sobie, natomiast o tej muzyce zupełnie nic. To co piszesz, to potworna arogancja, która (jak to zwykle z arogancją bywa) bierze się z ignorancji. Ty uważasz, że plastik, ja uważam, że nie umiesz słuchać. Może to dlatego, że zaliczasz płyty hurtowo, że odbierasz muzyczny świat okiem turysty. Paryż - znam, byłem na wieży Eiffla. Cyk fotka, lecimy dalej. Europa w tydzień. Spróbuj kiedyś pomieszkać w jakimś muzycznym zakątku trochę dłużej - może zaczniesz postrzegać rzeczy inaczej. Weźmy choćby "A remark you made" - piękny temat, ze świetną solówką Zawinula i zagrywką Pastoriusa na fretlessie. Ten kawałek i cała płyta wciąż jest inspiracją dla wybitnych instrumentalistów. Nagrania tego składu wykładowcy z Berklee College of Music analizują ze studentami jako wzory ciekawych improwizacji. Sam Jaco Pastorius zrobił dla rozwoju elektrycznego basu tyle, co Hendrix dla gitary. Ale Adi orzekł - plastik. Ugryź się następnym razem w język, zanim coś podobnego napiszesz. Naprawdę nie dorosłeś do tego, żeby oceniać tę muzykę. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek tak się zirytuję czytając czyjś wpis na forum...
-
A wymienisz, może jakieś sensowne modele do, powiedzmy, 5k? Na razie nie stać mnie na przesiadkę, ale za rok, czy dwa... Z góry dziękuję. Zauważ też, proszę, że ja nie polecałem koledze Cambridge'a - wprost przeciwnie. A sam zainteresowany wyraźnie celuje w niedrogie modele.
-
Znasz tylko skład z Vitousem? Oczywiście świetny, ale mało reprezentatywny stylistycznie. Prawdziwe Weather Report (czyli to z muzycznymi historiami i obrazami) zaczęło się później. Za najważniejszy skład uważa się powszechnie ten z Jaco, chociaż płyty z Alphonso Johnsonem też ciekawe. Co do bębniarzy, to można długo dyskutować. Ja głosuję na Petera Erskine'a. Zapuść sobie kiedyś "8:30" (pierwsze trzy "strony" LP to świetne koncertowe granie) albo "Night Passage" - jeden z moich ulubionych studyjnych albumów.
-
Ani CXA61 ani CXA81 nie mają korektora.