No widzisz. Tak to jest jak się pisze z pamięci bez zerkania na półkę czy… do Wikipedii…;)
Oczywiście „Odes” ale i „Rapsodies” również. Te też mam na CD (cieszę się bo nie są dziś tanie). Poznałem je już jednak jako pełnoletni człowiek w moich latach dwudziestych. A to nie to samo co gdy jesteś dzieckiem i świat wydaje się taki magiczny i enigmatyczny… czarodziejski.
Obie płyty nagrane jeszcze w Londynie w legendarnym studiu. Ten okres artysty lubię szczególnie. Zakończył się bodaj wraz z nagraniem „Direct”.