Skocz do zawartości

nowy78

Uczestnik
  • Zawartość

    2 374
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nowy78

  1. Do góry też się ciągnie. W dolnym położeniu korby pięta zaczyna przyjmować pozycję powyżej śródstopia. Lekko naciskamy nogą do tyłu (w platformach z długimi pinami naprawdę potrzeba niewiele siły) i ciągniemy w górę. Ruch jest taki jakby zabierający. Oczywiście w ten sposób nie wyciągniemy pełnego półobrotu, ale uważam, że odciążenie uda (tego mięśnia z przodu ) jest wyraźne. Mniej więcej na tej zasadzie, co podrzucenie tylnego koła (bez używania przedniego hamulca).
  2. Aby korzystać z dobrodziejstwa (to chyba powinno być w cudzysłowie, bo jak zwykle są plusy i minusy) SPD, trzeba nauczyć się pedałować obiema nogami jednocześnie. Gdy jedna pcha, druga ciągnie. Może się to wydawać banalne, ale na początku wcale nie jest łatwo dobrze się skoordynować, aby szło luźno - czyli bez napinania dodatkowych mięśni, których napinać akurat w tym procesie nie ma potrzeby. No i w ogóle, żeby jedne mięśnie nie przeszkadzały innym. Dodam, że na platformach też się da i z powodzeniem stosuję. Z tym, że pomaga to bardziej w odciążeniu samych mięśni (rozkładamy pracę na większą ilość) - przydatne na długich podjazdach, niż układu oddechowo-krążeniowego (pracę wykonujemy taką samą - fizyki się nie oszuka). Przypomniało mi się jeszcze, gdy w latach 90 zamontowałem sobie noski. Pierwsza jazda, hamowanie i... Nie sądziłem, że można tak wolno przewrócić się na rowerze na bok 🤣 Śmiechu było co nie miara. Niestety u kolegów. Od tamtego zdarzenia zupełnie nie mam potrzeby przyczepiania się do roweru (choć SPD to zupełnie inna bajka)
  3. Przedstawiony wyżej sposób zawieszenia głośnika teoretycznie daje możliwość zastosowania dowolnie małego nacisku na uszczelkę. Starałem się więc znaleźć bardzo miękką. Oczywiście musiała być wykonana z gumy ze względu na dobrą długotrwałą sprężystość tego materiału. Pianki z tworzyw sztucznych z czasem trwale się odkształcają. Jako że lubię proste rozwiązania, pierwsze testy przeprowadziłem z najzwyklejszą samoprzylepną uszczelką typu D stosowaną do uszczelniania okien i drzwi. Jest wykonana ze spienionej gumy EPDM. Idealnie wpasował się rozmiar 9x7 mm. W tym miejscu muszę wspomnieć o pewnych trudnościach związanych z dobrym przyleganiem głośnika do uszczelki. Wynikały one głównie z oporów tarcia pomiędzy sprężyną a aluminiowym płaskownikiem, na którym głośnik miał wisieć. Spodziewałem się tego typu problemów, wiedząc że ostatnie milimetry ucho sprężyny pokonuje, gdy ta jest napięta. Kawałek złożonej w połowie nylonowej nitki i hak do zaczepienia sprężyny, pozostały w kolumnie po poprzednim systemie mocowania, pomogły dociągnąć głośnik do uszczelki. Niestety efekt końcowy nadal nie był zadowalający. Podobnie jak poprzednio, częstotliwość rezonansowa nie obniżyła się znacząco poniżej 20 Hz. Skutkowało to znacznymi wibracjami głośnika przy teście z sinusem 20 Hz, cyklicznym rozszczelnianiem połączenia i słyszalnym furkotem. Co więcej, pod wpływem tych wibracji, niektóre (2 z 4) sprężyny zawieszenia głośników przesuwały się po płaskowniku, a to z kolei powodowało powstanie stałych szczelin pomiędzy uszczelkami a głośnikami. Remedium w postaci nacięcia na płaskowniku, blokującego przemieszczanie się po nim sprężyny, załatwiło drugi z wymienionych problemów. Dodam, że owe nacięcie wykonane było w miejscu przesuniętym nieco w głąb kolumny względem - nazwijmy to -pozycji 0, aby głośnik był delikatnie dociskany do uszczelki. Podsumowując, przy słuchaniu muzyki, nawet głośnym, niedogodności opisane powyżej nie występowały, jednak mimo wszystko widza zdobyta podczas badań w warunkach skrajnych powodowała psychiczny dyskomfort. Trzeba było szukać dalej. A kto szuka… Znalazłem jeszcze bardziej miękką uszczelkę określaną jako typ V. Praktyczną aplikację widać na zdjęciach kolumn powyżej, natomiast w szczególe wygląda tak: Materiał ten sam co w typie D, ale jedna ścianka mniej. Niestety nie zadziałało to jakoś wyraźnie lepiej. Niby uszczelka jest tak miękka, że pod naciskiem palca prawie nie czuć reakcji, jednak dociskając całym obwodem głośnika ściskamy jej znacznie więcej. Musi zatem być proporcjonalnie bardziej twardo. Ostatecznie najlepiej sprawdziło się połączenie uszczelki z uszczelką. W szczegółach wygląda to tak, że dokleiłem jeszcze jedną uszczelkę do kołnierza głośnika, ale tym razem brzegiem fartucha skierowanym na zewnątrz. Montując głośnik zazębiłem obie uszczelki ze sobą w sposób pokazany poniżej. W praktyce fartuchy uszczelek lekko na siebie wzajemnie naciskają, dzięki czemu uzyskałem połączenie zachowujące szczelność także, gdy kołnierz głośnika drży. Owe drżenie przy 20 Hz także wydaję się znacznie mniejsze niż we wcześniejszych próbach, a więc udało się jeszcze obniżyć częstotliwość rezonansową. W każdym razie nie słychać już furkotu powietrza przeciskającego się przez nieszczelności. Na koniec dwa zdania o dźwięku. Trudno mi jednoznacznie potwierdzić, czy nastąpiła poprawa w odniesieniu do poprzedniego rozwiązania (po modyfikacjach). Głównie ze względu na czas. Po pierwsze nie słuchałem zbyt długo pierwszej wersji, więc nie nastąpiło dobre ugruntowanie w pamięci szczegółów tamtej prezentacji, a jedynie bardziej ogólny charakter przekazu. Poza tym cały czas podlegała modyfikacjom. Porównanie „na szybko” także nie mogło mieć miejsca. Całkowita zmiana koncepcji przy czterech głośnikach do przerobienia – no nie dało się tego zrobić w chwilę. Z całą pewnością najlepiej słyszalny był pierwszy krok, czyli wprowadzenie izolacji w ogóle. Tu różnicy zdecydowanie nie można było przeocz… Przeuszyć? Poprawa jakości jest bardzo duża. Za jakiś czas postaram się opisać zmiany bardziej szczegółowo.
  4. To może przez to jakoś nie mogę sobie kupić czegoś bardziej nowoczesnego? . Co roku przeglądam ofertę Canyona z myślą, że sprawię sobie coś w klimacie cudeńka będącego w posiadaniu @soberowy'ego i... Nadal jeżdżę na Konie Taka stara kobyła, której żal się pozbyć.
  5. Dzięki . Po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że jednak będę się udzielał tylko w tematyce technicznej, omijając szerokim łukiem wątki polityczno-światopoglądowe 🤣
  6. Wcześniej wspomniałem tylko o klasie A w stopniu wejściowym, co nie jest jednoznaczne z powstawaniem zniekształceń nieliniowych o dominujących parzystych harmonicznych. Takie zniekształcenia powstają w układach wzmacniaczy z pojedynczym elementem wzmacniającym (single ended) ze względu na asymetrię wynikającą z nieliniowości charakterystyki.
  7. Dla jasności dodam, że chodzi oczywiście o asymetrię układu single-ended w stopniu wejściowym.
  8. Klasyczna końcówka mocy audio pracująca w klasie AB to zazwyczaj trzy stopnie: wejściowy (zwykle, lub nawet zawsze w klasie A), napięciowy i mocy w układzie Push-Pull. Główną pracę wykonuje oczywiście ostatni z wymienionych sterując przepływem prądu z zasilacza do głośników zgodnie z doprowadzonym sygnałem muzycznym. W tego typu wzmacniaczach stopień końcowy zawsze pracuje w klasie A przy małym sygnale (oba tranzystory pary końcowej są w stanie przewodzenia) i przechodzi do klasy B przy większych sygnałach - przy pewnym poziomie sygnału (zdeterminowanym przez prąd spoczynkowy) jeden z tranzystorów pary końcowej (może być kilka par) przestaje przewodzić. Jest to proces, można by powiedzieć, automatyczny, który wynika z zasady pracy wzmacniacza. Ustawienie wysokiego prądu spoczynkowego spowoduje, że wzmacniacz taki może pracować w klasie A w całym zakresie sygnałów. Oczywiście trzeba wtedy zapewnić odpowiednio wydajne zasilanie i chłodzenie tranzystorów stopnia mocy, które są zmuszane do rozproszenia dużej mocy. Zupełnie inaczej pracuje stopień końcowy w klasie D. Tam tranzystory pracują jak przełączniki - są w stanie zatkania lub nasycenia (otwarcia). Odwzorowanie sygnału następuje natomiast poprzez sterowanie czasem przełączania. Nie można zatem zbudować czego takiego jak wzmacniacz pracujący w klasie AD, przez analogię do klasy AB. To zupełnie inna filozofia wzmacniania sygnału. Z tego co zrozumiałem z opisu kreatywnych marketingowców, w przypadku podanego przykładu wzmacniacza Nuprime został celowo dodany stopień wejściowy w klasie A, dla wprowadzenia w sposób kontrolowany nieco parzystych zniekształceń harmonicznych, charakterystycznych dla tego typu układów, związanych z ich asymetrią. Zabieg ten ma na celu subiektywną poprawę brzmienia (bo obiektywnie dodawanie zniekształceń jest niekorzystne ). Stopień mocy pracuje zaś w klasie D. Zawsze.
  9. 1. Trzykołowiec z wywrotką - nie wiem jaka marka, ale był metalowy i niebieski, napęd bezpośredni 🤣 2. Lolek - identyczny jak Reksio, ale mój z nieznanych powodów nazywał się Lolek 3. Pelikan 4. Wigry 2 na wypasie, z 3-biegową przerzutką Shimano w tylnej piaście i pięknymi chromowanymi (na lustro) błotnikami. Buchnęli mi z piwnicy 5. Romet Zenit - pierwszy wycieczkowiec, na którym nabijałem kilometry w dużych ilościach 6. Author Kinetic - zajeżdżony do cna. Mój pierwszy rower FR 🤣 7. Kona Coiler 2004 - mam do niego wielki sentyment i jest ze mną do dziś.
  10. Fiu, fiu... Toż to rower legenda! Każdy kto na przełomie wieków oglądał produkcje typu "New World Disorder" chciał mieć "śmierdziela". I był to także mój pierwszy typ na zakup. Gdy jednak udało mi się uzbierać kasę, na przód Stinkacza wstawili dwupółkowego Marcocha (model na 2004), co nie do końca mi pasowało. To miał być rower FR, ale z opcją wycieczkową Wiem, nie jest to łatwe do połączenia 😂 Twój (rocznik 2006) to już praktycznie zjazdówka. Wypatrzyłem Coilera, na którego ostatecznie się zdecydowałem. Łatwo nie było bo był to pierwszy rok, w którym ten model wystąpił. O ile pamiętam, po dobrze ponad półrocznym oczekiwaniu po zamówieniu u dystrybutora (wtedy Skiteam), otrzymałem informację, że dostaną małą ilość i sklepy będą miały pierwszeństwo. Rozzłościli mnie bardzo. Od razu poprosiłem o listę tych sklepów, po czym pognałem do rowerowego w Kielcach wpłacić zaliczkę za rower, którego nadal nie mieli 🤣.
  11. Tomek, a czy masz już może coś takiego : Gdyby ktoś miał wątpliwości. Tak, to rozwiertak nastawny. Pokazany egzemplarz operuje w zakresie 29 - 33 mm. Został użyty do rozwiercenia rury podsiodłowej do rozmiaru 30,9 mm z oryginalnych 30 mm . W dawnych czasach (gdy kupowałem rower) regulowane sztyce siodła nie były jeszcze znane, a gdy się w końcu pojawiły, dostępne były tylko w rozmiarach 30,9 mm i 31,6 mm. Uparłem się, że muszę sobie taką koniecznie zamontować. Oceniłem, że moja waga (wtedy ok 75 kg) nie będzie zagrożeniem dla tak pancernej ramy, nawet jak ją nieco odchudzę i... Cóż, jak widać nie pękła do dziś A dodam, że zdarzało mi się zaliczać i ponad metrowe dropy (spadając na płaskie).
  12. Weszło na fulle, to i ja się pochwalę moim dziadkiem. Kupiłem nowy w roku 2004. Oczywiście kilka drobiazgów przez te ponad 20 lat wymieniłem. Choćby zawieszenie - przerobiłem ze 130 mm na 160 mm. No i teraz mam przy mostku uchwyt do siodełka dla dziecka. Idealnie pasuje do tego typu roweru 🤣
  13. Nie, kosz jest aluminiowy i chyba coraz trudniej znaleźć inny materiał we współczesnych głośnikach. Ale jakby się głębiej zastanowić, to tworzywo sztuczne nie wydaje się złym pomysłem ze względu na dobre właściwości tłumiące drgania. Powstaje też pytanie, dlaczego zrezygnowano z koszy stalowych. Jako pozytywny przykład wykorzystania tego materiału w nawiązaniu do tematu wibracji można podać ramy rowerowe. W środowisku kolarskim panuje przekonanie, że ramy stalowe mniej niż aluminiowe przenoszą wibracje pochodzące od podłoża.
  14. Zmagań ciąg dalszy. Kolejna przetestowane rozwiązanie polega na podwieszeniu głośnika w otworze kolumny. Dla odmiany w tym projekcie starałem się pozbyć wszelkich innych sił oddziałujących na przetwornik, poza jedyną konieczną, tj przeciwstawną do grawitacji. Aby mógł zawisnąć swobodnie, należało znaleźć więc odpowiednie miejsce mocowania do niego elementu nośnego. Takie, w którym oś wiszącego głośnika będzie prostopadła do frontowej ściany kolumny. Patrząc jak jest zbudowany, nietrudno się domyślić, gdzie szukać. Bardzo długo natomiast zastanawiałem się na czym głośnik zawiesić Teraz będzie szokująco. Ta dam: Miejsca pomiędzy magnesem a ścianą otworu nie ma zbyt wiele - zaledwie 20 mm, dlatego starałem się ograniczyć część mocującą sprężyny do minimum, na rzecz zwiększenia jej części czynnej. Opaska ślimakowa okazała się być dobrym pomysłem na przytwierdzenie sprężyny do magnesu. Obyło się bez wiercenia kolejnych otworów, a oszczędność miejsca jest bardzo satysfakcjonująca. Uzyskujemy także możliwość regulacji wysokości z rozdzielczością 0,5 zwoju. Na drugim końcu sprężyny musiałem poświęcić ok. trzy milimetry na zrobienie ucha dającego szansę montażu bez konieczności użycia narzędzi, czy w ogóle dotykania czegokolwiek w tylnej części głośnika. A tak wygląda element, na który wsuwana jest owa sprężyna: Jest dłuższy niż potrzeba, aby łatwo można było trafić na niego uchem sprężyny, gdy całość jest jeszcze widoczna, zanim zostanie zasłonięta przez montowany głośnik. O uszczelnieniach za chwilę.
  15. Mam to na uwadze i dlatego niebawem przedstawię kolejny sposób mocowania głośników niskototonowych, aby każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie Oczywiście zdaję sobie sprawę, że niektórzy będą uważać moje poczynania niemal za świętokradztwo. Kto normalny wierci w głośnikach z kolumn, które obecnie kosztują blisko trzy dychy? Na szczęście ja miałem farta i parę lat temu kupiłem używane za kwotę o wieeeele niższą. Toteż wiercę 🤣 Nasze hobby jest mimo wszystko dość pojemne. Przypuszczam więc, że znajdzie się jeszcze kilku dociekliwych grzebaczy, którzy podobnie jak ja preferują poszukiwania super dźwięku poprzez praktyczne sprawdzanie wcześniej obmyślonych teorii, co niestety (lub stety) często wiąże się z wierceniem , choćby ponad niekończące się testy nowego sprzętu, który mnie akurat w ogóle niezbyt interesuje. Ciekawość kieruję raczej w stronę nietypowych rozwiązań. Nie twierdzę przy tym, że jedna lub druga z wymienionych dróg jest lepsza. Hobby polega na tym, że zajmujemy się tym co lubimy. Konkludując. Nikomu na siłę wiertarki w rękę nie wkładam
  16. Dzięki. Myślę, że największe wrażenie po powyższych zabiegach robi słuchanie muzyki. Trochę czasu od wprowadzenia zmian minęło, a rogal na twarzy nadal pojawia się codziennie, gdy tylko usłyszę pierwsze dźwięki wydostające się z głośników zaraz po włączeniu. Na pewno też to, jak duży efekt poprawy jakości można uzyskać za pomocą znikomych nakładów finansowych.
  17. Czy wspominałem już, że odizolowanie mechaniczne głośników nisko-średnio tonowych od skrzynek kolumn daje rewelacyjne rezultaty w przełożeniu na dźwięk? Niestety zagadnienie nie jest takie łatwe w realizacji, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. O ile w przypadku głośników wysokotonowych można w prosty sposób wykonać we własnym zakresie zawieszenie bardzo skutecznie izolujące przetwornik od obudowy, tak głośniki niskotonowe są sporym wyzwaniem ze względu na konieczność uzyskania niskiej częstotliwości rezonansowej przy jednoczesnym zapewnieniu szczelności. Od razu można zatem skreślić z listy opcji standardowy montaż przewidujący przykręcenie kołnierza kosza głośnika do przedniego panelu kolumny. Klejenie do uszczelek także odpada z powodu niekorzystnego rozkładu względnie dużej masy głośnika. Jej skupienie w tylnej części, czyli daleko od miejsca mocowania, wymuszałoby użycie twardej uszczelki, zapewniającej utrzymanie odpowiedniej orientacji. A jak wiadomo, im sztywniej, tym wyższa częstotliwość rezonansowa. Przy projektowaniu zawieszenia trzeba też wziąć pod uwagę konieczność mocowania głośnika tylko od zewnątrz, gdyż osadzenie go w otworze w zdecydowanej większości przypadków i tak jest też u mnie, zamyka dostęp do wnętrza kolumny. To znacząco utrudnia zadanie, jeżeli wcześniej założyliśmy, że kosz nie może stanowić elementu nośnego. Jeżeli nie kosz, pozostaje trzymać magnes. Mój pierwszy, zrealizowany praktycznie pomysł wykorzystywał natomiast oba te elementy. Pomimo, że w tej chwili stosuję inne zawieszenie, przedstawię również poprzednie. Po prostu wydaje mi się dość zgrabne – choć dla mnie niesatysfakcjonująco skuteczne. A wyglądało tak: Jeden koniec sprężyny zamocowany jest w centrum magnesu głośnika do przykręconego tam ucha (tym samym wyjaśniam przeznaczenie pokazywanych wcześniej, wierconych własnoręcznie otworów w głośniku ), drugi do tylnej ściany kolumny - a konkretniej do żebra usztywniającego - na wysokości górnej krawędzi kołnierza kosza. Wywierana przez nią siła ma więc składową poziomą, dociskającą głośnik do uszczelki, oraz pionową przeciwstawiającą się grawitacji. Śruba rzymska służy regulacji siły wypadkowej w taki sposób, aby głośnik na całym obwodzie wywierał równomierny nacisk na miękką uszczelkę, uzyskując tym samym odpowiednie położenie. W praktyce, do tego momentu wszystko działało zgodnie z oczekiwaniami. Jako uszczelkę wykorzystałem łatwo dostępną, samoprzylepną, porowatą gumę epdm, o wymiarach 10x8 (frez pod głośnik ma wymiar 10x6 [sz x gł]). High gloss na froncie kolumny bywa zdradliwy przy mało uważnym kadrowaniu Niestety uszczelka okazała się problematyczna. Po pierwsze, bardzo miękka pod palcami, przy zwiększeniu powierzchni do obwodu o długości ponad 50 cm znacząco „zyskała” na sztywności. Ponadto, tego typu guma przysiada z czasem pod wpływem stałego nacisku (zapewne za sprawą wyciśnięcia powietrza z porów), a więc otrzymujemy jeszcze większe utwardzenie zawieszenia. Uzyskanie przy takiej konstrukcji częstotliwości rezonansowej poniżej 20 Hz wydało mi się więc niemożliwe i po kilku próbach jej usprawnienia, mającego na celu obniżenie współczynnika sprężystości uszczelki (małe wstawki z innej gumy, później wkomponowane w uszczelkę sprężyny pod kołnierzem kosza, zmniejszające nacisk na uszczelkę) zrezygnowałem na rzecz innego rozwiązania. Odtwarzanie muzyki nie powodowało wprawdzie problemów, nawet przy dużych natężeniach, a poprawa jakości dźwięku była znacząca. Sytuacja wyglądała o wiele gorzej, gdy sygnałem pobudzającym była sinusoida o niskiej częstotliwości rzędu 20 – 25 Hz i dużej amplitudzie. W wersji pierwotnej, tj bez wspomnianych dodatkowych ulepszeń obudowa wyraźnie drżała, co świadczyło o braku skuteczności izolacji w tym zakresie. Pomijam fakt wzbudzania się rezonansu układu izolującego przy częstotliwościach w pasmie słyszalnym, gdyż ze względu na tłumiące właściwości tego rodzaju gumy miał on względnie niewielką dobroć. Odciążenie uszczelki dodatkowymi sprężynami obniżyło natomiast częstotliwość rezonansową do ok 20 Hz (może nawet nieco niżej), ale też zwiększyło dobroć rezonansu. Skutek był taki, że przy rzeczonych 20 Hz wibracje głośnika (kosza i magnesu) były tak duże, że występowało cykliczne rozszczelnianie połączenia z obudową, a to z kolei prowadziło do dobrze słyszalnego furkotu. Jeszcze raz jednak powtórzę, że sytuacja taka miała miejsce w bardzo skrajnych warunkach, praktycznie nie występujących w sygnale muzycznym. Amplituda drgań membrany przy testach wynosiła ponad 5 mm (odległość między skrajnymi położeniami p-p – kilkanaście), a częstotliwością starałem się trafić w rezonans. Odtwarzane muzyki, nawet takiej z dobrze rozbudowanym dołem pasma i przy dużym natężeniu nie bujało głośnikami. W sumie mogłoby tak zostać, gdyby nie moja ciekawość, czy uda mi się zrobić jeszcze lepiej. Ot, takie tam fanaberie Mimo wszystko uważam, że powyższe rozwiązanie ma sporo zalet: 1. Poprawa jakości dźwięku. Przy czym różnicę pomiędzy tym sposobem izolacji a połączeniem sztywnym oceniłbym jako znacznie większą, niż po wprowadzeniu skuteczniejszej izolacji względem tej. 2. Stabilność konstrukcji – nic się nie buja i nie ma powodów do obaw, że szturchnięcie kolumny wywoła katastrofę. W tym względzie później było już tylko gorzej . 3. Możliwość zastosowania także w obudowie zamkniętej, w której występują większe ciśnienia. Tu widziałbym raczej wersje podstawową, bez odciążania uszczelki. Skoro wymieniłem zalety, poniżej dla równowagi także wady: 1. Wspomniana już wysoka częstotliwość rezonansowa znajdująca się w paśmie słyszalnym - choć trzeba dodać, że na samej jego granicy - a więc pogorszenie jakości izolacji. 2. Zmontowanie wymaga użycia sporej siły. Dlatego najlepiej stosować jak najdłuższą sprężynę odciągającą głośnik, ze względu na mniejszy współczynnik sprężystości. Łatwiej taką rozciągnąć przy montażu (mniejszy przyrost siły przy zwiększaniu długości), nie ma także obawy odkształcenia trwałego. 3. Stałe naprężenia na głośniku. Przyznam, że miałem pewną obawę, czy te kilka kilogramów ciągnące magnes nie uszkodzi w jakiś sposób głośnika Nic takiego się jednak nie stało.
  18. Good job 👍 Jakiś czas temu mój chromecast audio wyzionął ducha, więc chcąc, nie chcąc musiałem w miarę szybko zakupić nowy streamer. Od niedawna rolę tą pełni u mnie Wiim pro plus. Dlaczego nie ultra, lub Eversolo, który także był na tapecie? Ano dlatego, że czynnikiem rozstrzygającym była właśnie kwestia zasilania. Wymienieni konkurenci mają wbudowane zasilacze impulsowe (poszukiwania były szybkie i niestety nie doczytałem, że w Eversolo można zrobić taki trick jak zrobił Mariusz), natomiast Wiim pro plus jest zasilany zewnętrznie, co wg mnie także jest zaletą. A że w przeszłości testy z podmianą zasilania na stabilizację liniową w przypadku DAC'a (RME Adi 2 pro) wypadły pozytywnie - odczucia podobne jak u Mariusza - długo się nie zastanawiałem. Stwierdziłem, że wolę zasilanie z transformatora niż wyświetlacz Dodam, że nawet w chromecaście wymiana zasilania dała pozytywny efekt - tak mi się przynajmniej wydawało I jeszcze jedna sprawa mi się przypomniała. Zawsze usuwam połączenie PE z masą po stronie wtórnej transformatora, jeżeli takie oczywiście występuje. PE łączę tylko do obudowy zasilacza, pozostawiając część prostująco-filtrująco-stabilizującą w pełni odseparowaną galwanicznie (poprzez transformator) od sieci energetycznej. Jest jeszcze lepiej. Na pewno wyraźnie mniej szumu (testowane na DAC'u).
  19. Dokładnie. Jeżeli urządzenie jest przewidziane do zasilania z instalacji trójprzewodowej, a zasilamy je z dwuprzewodowej, bez połączenia przewodu PE, może wystąpić sytuacja, w której wbudowane tuż za gniazdem zasilającym filtry będą powodowały powstanie na masie urządzenia napięcia równego w przybliżeniu połowie napięcia zasilania czyli ok 115V. Jeżeli jedno z urządzeń ma takie filtry, a drugie nie (lub ma ale nie wnikając w szczegóły w pewien sposób ograniczone), jest to sygnalizowane charakterystycznym mrowieniem w trakcie badania palpacyjnego Sytuacja, w której na masie/obudowie urządzenia pojawi się napięcie może mieć miejsce także, gdy używamy listwy filtrującej, zasilanej z sieci dwuprzewodowej.
  20. Zapewne i tak dałoby się to wyrównać, np. poprzez zwiększenie R100, lub zmniejszenie R106 z powyższego schematu. Bez lutownicy się jednak nie obejdzie. No i najpierw trzeba wybadać, czy na przestrzeni lat zmieniły się parametry wyświetlacza, czy doszli do wniosku, że za mocno świeci i "poprawili" tylko zasilanie podświetlania. Obstawiam drugą opcję. Mnie by się nie bardzo chciało dłubać, biorąc pod uwagę, że to zapewne montaż smd, ale jak chcesz się pobawić, to mogę coś tam doradzić.
  21. Takie coś mi niedawno YT podrzucił: Wprawdzie duże tu wykorzystanie AI, ale całościowo jakieś takie mocno (może nawet niebezpiecznie ) wciągające. CZART - Satana passa! Niema już djabła (official music video) - YouTube.url CZART - Peregrynacja dziadowska (official music video) - YouTube.url
  22. Jako, że sam nim nigdy nie kręciłem, zerknąłem do instrukcji serwisowej. To jest potencjometr wieloobrotowy. Gdy osiąga się w takich położenie końcowe jest wyczuwalny opór, który jednak łatwo jest pokonać. Wtedy słychać ciche kliknięcie (wyczuwa się to także ręką) i jesteśmy jeden obrót wcześniej Nie niszczy to potencjometru. Może inaczej - mnie się nigdy to nie przydarzyło. Wracając do podświetlania, skoro jest to potencjometr wieloobrotowy, niewielka zmiana położenia może nie dawać widocznych rezultatów. Poniżej schemat interesującej nas części (z azura 840Av2). Pr-ka jest na bazie tranzystora Q2, który służy także do całkowitego wyłączenia podświetlania. W obwodzie jego emitera jest jeszcze tranzystor Q1, którym przestawia się intensywność świecenia z pilota, gdy podświetlanie jest włączone. Na moje oko ten potencjometr ewidentnie służy do ustawiania jasności.
  23. To są wyświetlacze ciekłokrystaliczne, a więc podświetlane na całej powierzchni. Obstawiam, że to boczne światło widać ze względu na dużą intensywność świecenia akurat w tym egzemplarzu. Jeżeli jednak jeszcze nie dotykałeś pr-ek, to myślę, że za ich pomocą powinno udać się wyrównać jasność.
  24. Ja mam wzmacniacz i odtwarzacz z serii 840 - oba kupione dawno temu, jednak w tym samym czasie, ale w różnych miejscach. Mogę potwierdzić znaczącą różnicę jasności świecenia ich wyświetlaczy. Nigdy mi to nie przeszkadzało, więc pomimo mojej częstej i znacznej ingerencji we wnętrza obu urządzeń, tego akurat nie dotykałem, tj nie kręciłem pr-ką widoczną na zdjęciu. Piszę o stanie, w którym oba wyświetlacze są ustawione na tym samym poziomie jasności - jednym z trzech możliwych do zmiany tylko za pomocą pilota. Zapewne 851 też ma taką funkcję, a Ty pilot i to sprawdzałeś?
  25. Jakiś czas temu natknąłem się na taki oto kanał: https://youtube.com/@myszor4444?si=UVN4yEBdTyy2LNuj Wprawdzie mnie, jako amatorowi gitary klasycznej bardziej chodziło o przedstawioną w przystępny sposób tematykę związaną z teorią muzyki. Jest tam jednak także wiele ciekawych treści związanych ogólnie z dźwiękiem, zależnościami, percepcją podanych w rewelacyjnej formie. Uważam, że do ogarnięcia nie jest potrzebne wykształcenie techniczne. Gorąco polecam.
×
×
  • Utwórz nowe...