-
Zawartość
2 389 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez nowy78
-
A taki? Dodam, że jest to kompletny schemat jednego kanału (bez zasilania). Przepiękna prostota - cudeńko, które gra dla mnie. W żadnym razie nie zamieniłbym na SE .
-
To jest schemat wzmacniacza.
-
Bez młota, nie robota.
-
Abra kadabra... Aura mniej sprzyjająca przemieszczaniu się pojazdem bez daszka - dobry czas na załatwienie serwisu. W tym roku zdecydowałem (jak zresztą co roku od przynajmniej dekady 🤣 ), że jeszcze trochę pojeżdżę na moim wysłużonym mustangu. Gruntowny remont, włącznie z wymianą łożyskowania ramy był, jak się okazało po rozkręceniu, koniecznością. Wymieniłem też cały napęd i przy okazji stery na nowocześniejsze, lepiej uszczelnione. Rower już złożony. Jeździ teraz tak, że z chęcią zrywam się z łóżka o poranku z myślą, że zaraz na niego wskoczę, żeby pojechać do roboty 🤣
-
U mnie sytuacja wygląda, można powiedzieć, identycznie. Zresztą już o tym gdzieś wspominałem. O, mam: Z tą różnicą, że moim sąsiadom zdarza się suszyć nawet w nocy. Choć trzeba dodać, że już coraz rzadziej, lub prawie w ogóle. A i w dzień często ograniczają się do suszenia przed 15. Mnie akurat wtedy nie ma w domu. Wydaje mi się, że nie przepadają za muzyką typu metal w odmianach brutalnych 🤣 A poważniej, uniwersalne maty raczej będą niewystarczające, choć oczywiście jest szansa, że dobrze trafisz i uda się wyeliminować problem. W każdym razie, aby to dobrze zadziałało, izolacja suszarki od podłoża (obstawiam, że najbardziej problematyczne są drgania przenoszone przez konstrukcję budynku) musi być zrobiona porządnie. Ze względu na wibracje wytwarzane we względnie niskim spektrum częstotliwości, izolator musi być na tyle "miękki", by częstotliwość rezonansowa układu suszarka-izolator była jak najniższa. Patrząc na screeny zamieszczone we wpisie z linku, dobrze by było zejść poniżej 30 hz, a to już wyzwanie. Bez specjalistycznych stopek dobranych do wagi suszarki (która na dodatek się zmienia w zależności od ilość suszonych ciuchów, czy stopnia ich wysuszenia) będzie trudno. Te uniwersalne pod agd, sprzedawane w marketach z reguły są zbyt twarde. Można oczywiście spróbować dobrać samemu kawałki gumy (pianki z tworzyw sztucznych odpadają) o małej twardości. Poprzez zmianę powierzchni na której wspiera się suszarka regulujemy współczynnik sprężystości takiej podpory. Reasumując: element izolacyjny musi być sprężysty i mieć jak najmniejszy współczynnik sprężystości, a najlepiej jeszcze małe tłumienie. Bardzo dobre byłyby odpowiednie sprężyny, ale obstawiam, że się nie przyjmą
-
Gwoli sprostowania, wykres niżej przedstawia wpływ maskownicy, a nie odpowiedź bez niej. Innymi słowy jest to "różnica" (w cudzysłowie bo miara logarytmiczna) pomiędzy odpowiedzią częstotliwościową tweetera z i bez maskownicy. Dodam jeszcze, że ten górny wykres jest odpowiedzią bez maskownicy.
-
Świetnie zrobiony cover Bleed (Meshuggah), choć chyba lepiej w tym wypadku napisać: "wariacje na temat". Ogólnie gorąco polecam cały album, jak również inne produkcje od Panzerballett. Rewelacyjnie poukładane nutki. Dodam jeszcze na zachętę, że nie stosują ryczenia Panzerballett - Bleed - YouTube.url
-
Taki bardziej turystyczny Co więcej, z każdym tyknięciem licznika wiosen, niestety z coraz mniejszą dozą szaleństwa na rzecz rozsądku. Ale tak, gdy tylko nadarza się okazja na pomęczenie zawieszenia w rowerze, z przyjemnością korzystam
-
No tak, tylko że akurat tam gdzie ręka najmocniej trzyma, znajduje się ta część ruchoma. Jeżdżąc rekreacyjnie, że tak to ujmę, nie ma to oczywiście znaczenia i wtedy można się kierować subiektywnie postrzeganą ergonomią / przyzwyczajeniem. Gorzej, gdy ktoś lubi szybko z góry - takiej w górach . Strome zjazdy, korzenie, kamienie i ruchome chwyty. Nie bardzo mi się to komponuje. Po zastanowieniu, nawet jeżdżąc po mieście zdarza się szarpnąć kierownicę, np przy wskakiwaniu na krawężniki. Posiadanie pompki przy amortyzatorze powietrznym jest koniecznością. Inaczej trudno to zrobić precyzyjnie. Poza tym tylne zwykle wymagają sporego ciśnienia - u mnie ok 220 psi (ok 15 bar). Wyregulowanie bardziej zaawansowanych amortyzatorów to cała nauka Np. takie z negatywnymi komorami powietrznymi są nieco upierdliwe przy ustawianiu SAG'u. Do tego jeszcze regulacja tłumienia kompresji, powrotu. No i co jakiś czas (wg zaleceń producentów względnie często) trzeba to jednak rozkręcić, wymienić uszczelki, olej. Ogólnie jest co robić przy współczesnym rowerze
-
Ja nie stosuję, bo wolę mieć świadomość, że w każdej chwili mogę szybko opuścić pokład. Wprawdzie miało to większe znaczenie jakieś 20 lat temu, gdy robiłem na rowerze różne dziwne rzeczy. Szczególnie podczas nauki/ćwiczeń bardzo niedobrze byłoby się do niego przyczepiać. A i teraz, będąc po półmetku piątej dekady życia, jadąc do/z roboty, pozwalam sobie czasem wrzucić na manuala. O dziwo nadal jestem w stanie przejechać tak kilkadziesiąt metrów. Musi to swoją drogą nieźle wyglądać z boku - koleś z siwym łbem (kask trochę ratuje sytuację) zasuwa z górki jakieś 30 km/h na jednym kole 🤣 Dlatego też preferuję bez Co kto lubi. Jak dla mnie obracający się chwyt jest zupełnie nie do przyjęcia. Tylko dźwignie. A gripy od lat stosuje zaciskane:
-
Do góry też się ciągnie. W dolnym położeniu korby pięta zaczyna przyjmować pozycję powyżej śródstopia. Lekko naciskamy nogą do tyłu (w platformach z długimi pinami naprawdę potrzeba niewiele siły) i ciągniemy w górę. Ruch jest taki jakby zabierający. Oczywiście w ten sposób nie wyciągniemy pełnego półobrotu, ale uważam, że odciążenie uda (tego mięśnia z przodu ) jest wyraźne. Mniej więcej na tej zasadzie, co podrzucenie tylnego koła (bez używania przedniego hamulca).
-
Aby korzystać z dobrodziejstwa (to chyba powinno być w cudzysłowie, bo jak zwykle są plusy i minusy) SPD, trzeba nauczyć się pedałować obiema nogami jednocześnie. Gdy jedna pcha, druga ciągnie. Może się to wydawać banalne, ale na początku wcale nie jest łatwo dobrze się skoordynować, aby szło luźno - czyli bez napinania dodatkowych mięśni, których napinać akurat w tym procesie nie ma potrzeby. No i w ogóle, żeby jedne mięśnie nie przeszkadzały innym. Dodam, że na platformach też się da i z powodzeniem stosuję. Z tym, że pomaga to bardziej w odciążeniu samych mięśni (rozkładamy pracę na większą ilość) - przydatne na długich podjazdach, niż układu oddechowo-krążeniowego (pracę wykonujemy taką samą - fizyki się nie oszuka). Przypomniało mi się jeszcze, gdy w latach 90 zamontowałem sobie noski. Pierwsza jazda, hamowanie i... Nie sądziłem, że można tak wolno przewrócić się na rowerze na bok 🤣 Śmiechu było co nie miara. Niestety u kolegów. Od tamtego zdarzenia zupełnie nie mam potrzeby przyczepiania się do roweru (choć SPD to zupełnie inna bajka)
-
Przedstawiony wyżej sposób zawieszenia głośnika teoretycznie daje możliwość zastosowania dowolnie małego nacisku na uszczelkę. Starałem się więc znaleźć bardzo miękką. Oczywiście musiała być wykonana z gumy ze względu na dobrą długotrwałą sprężystość tego materiału. Pianki z tworzyw sztucznych z czasem trwale się odkształcają. Jako że lubię proste rozwiązania, pierwsze testy przeprowadziłem z najzwyklejszą samoprzylepną uszczelką typu D stosowaną do uszczelniania okien i drzwi. Jest wykonana ze spienionej gumy EPDM. Idealnie wpasował się rozmiar 9x7 mm. W tym miejscu muszę wspomnieć o pewnych trudnościach związanych z dobrym przyleganiem głośnika do uszczelki. Wynikały one głównie z oporów tarcia pomiędzy sprężyną a aluminiowym płaskownikiem, na którym głośnik miał wisieć. Spodziewałem się tego typu problemów, wiedząc że ostatnie milimetry ucho sprężyny pokonuje, gdy ta jest napięta. Kawałek złożonej w połowie nylonowej nitki i hak do zaczepienia sprężyny, pozostały w kolumnie po poprzednim systemie mocowania, pomogły dociągnąć głośnik do uszczelki. Niestety efekt końcowy nadal nie był zadowalający. Podobnie jak poprzednio, częstotliwość rezonansowa nie obniżyła się znacząco poniżej 20 Hz. Skutkowało to znacznymi wibracjami głośnika przy teście z sinusem 20 Hz, cyklicznym rozszczelnianiem połączenia i słyszalnym furkotem. Co więcej, pod wpływem tych wibracji, niektóre (2 z 4) sprężyny zawieszenia głośników przesuwały się po płaskowniku, a to z kolei powodowało powstanie stałych szczelin pomiędzy uszczelkami a głośnikami. Remedium w postaci nacięcia na płaskowniku, blokującego przemieszczanie się po nim sprężyny, załatwiło drugi z wymienionych problemów. Dodam, że owe nacięcie wykonane było w miejscu przesuniętym nieco w głąb kolumny względem - nazwijmy to -pozycji 0, aby głośnik był delikatnie dociskany do uszczelki. Podsumowując, przy słuchaniu muzyki, nawet głośnym, niedogodności opisane powyżej nie występowały, jednak mimo wszystko widza zdobyta podczas badań w warunkach skrajnych powodowała psychiczny dyskomfort. Trzeba było szukać dalej. A kto szuka… Znalazłem jeszcze bardziej miękką uszczelkę określaną jako typ V. Praktyczną aplikację widać na zdjęciach kolumn powyżej, natomiast w szczególe wygląda tak: Materiał ten sam co w typie D, ale jedna ścianka mniej. Niestety nie zadziałało to jakoś wyraźnie lepiej. Niby uszczelka jest tak miękka, że pod naciskiem palca prawie nie czuć reakcji, jednak dociskając całym obwodem głośnika ściskamy jej znacznie więcej. Musi zatem być proporcjonalnie bardziej twardo. Ostatecznie najlepiej sprawdziło się połączenie uszczelki z uszczelką. W szczegółach wygląda to tak, że dokleiłem jeszcze jedną uszczelkę do kołnierza głośnika, ale tym razem brzegiem fartucha skierowanym na zewnątrz. Montując głośnik zazębiłem obie uszczelki ze sobą w sposób pokazany poniżej. W praktyce fartuchy uszczelek lekko na siebie wzajemnie naciskają, dzięki czemu uzyskałem połączenie zachowujące szczelność także, gdy kołnierz głośnika drży. Owe drżenie przy 20 Hz także wydaję się znacznie mniejsze niż we wcześniejszych próbach, a więc udało się jeszcze obniżyć częstotliwość rezonansową. W każdym razie nie słychać już furkotu powietrza przeciskającego się przez nieszczelności. Na koniec dwa zdania o dźwięku. Trudno mi jednoznacznie potwierdzić, czy nastąpiła poprawa w odniesieniu do poprzedniego rozwiązania (po modyfikacjach). Głównie ze względu na czas. Po pierwsze nie słuchałem zbyt długo pierwszej wersji, więc nie nastąpiło dobre ugruntowanie w pamięci szczegółów tamtej prezentacji, a jedynie bardziej ogólny charakter przekazu. Poza tym cały czas podlegała modyfikacjom. Porównanie „na szybko” także nie mogło mieć miejsca. Całkowita zmiana koncepcji przy czterech głośnikach do przerobienia – no nie dało się tego zrobić w chwilę. Z całą pewnością najlepiej słyszalny był pierwszy krok, czyli wprowadzenie izolacji w ogóle. Tu różnicy zdecydowanie nie można było przeocz… Przeuszyć? Poprawa jakości jest bardzo duża. Za jakiś czas postaram się opisać zmiany bardziej szczegółowo.
-
To może przez to jakoś nie mogę sobie kupić czegoś bardziej nowoczesnego? . Co roku przeglądam ofertę Canyona z myślą, że sprawię sobie coś w klimacie cudeńka będącego w posiadaniu @soberowy'ego i... Nadal jeżdżę na Konie Taka stara kobyła, której żal się pozbyć.
-
1. Trzykołowiec z wywrotką - nie wiem jaka marka, ale był metalowy i niebieski, napęd bezpośredni 🤣 2. Lolek - identyczny jak Reksio, ale mój z nieznanych powodów nazywał się Lolek 3. Pelikan 4. Wigry 2 na wypasie, z 3-biegową przerzutką Shimano w tylnej piaście i pięknymi chromowanymi (na lustro) błotnikami. Buchnęli mi z piwnicy 5. Romet Zenit - pierwszy wycieczkowiec, na którym nabijałem kilometry w dużych ilościach 6. Author Kinetic - zajeżdżony do cna. Mój pierwszy rower FR 🤣 7. Kona Coiler 2004 - mam do niego wielki sentyment i jest ze mną do dziś.
-
Fiu, fiu... Toż to rower legenda! Każdy kto na przełomie wieków oglądał produkcje typu "New World Disorder" chciał mieć "śmierdziela". I był to także mój pierwszy typ na zakup. Gdy jednak udało mi się uzbierać kasę, na przód Stinkacza wstawili dwupółkowego Marcocha (model na 2004), co nie do końca mi pasowało. To miał być rower FR, ale z opcją wycieczkową Wiem, nie jest to łatwe do połączenia 😂 Twój (rocznik 2006) to już praktycznie zjazdówka. Wypatrzyłem Coilera, na którego ostatecznie się zdecydowałem. Łatwo nie było bo był to pierwszy rok, w którym ten model wystąpił. O ile pamiętam, po dobrze ponad półrocznym oczekiwaniu po zamówieniu u dystrybutora (wtedy Skiteam), otrzymałem informację, że dostaną małą ilość i sklepy będą miały pierwszeństwo. Rozzłościli mnie bardzo. Od razu poprosiłem o listę tych sklepów, po czym pognałem do rowerowego w Kielcach wpłacić zaliczkę za rower, którego nadal nie mieli 🤣.
-
Tomek, a czy masz już może coś takiego : Gdyby ktoś miał wątpliwości. Tak, to rozwiertak nastawny. Pokazany egzemplarz operuje w zakresie 29 - 33 mm. Został użyty do rozwiercenia rury podsiodłowej do rozmiaru 30,9 mm z oryginalnych 30 mm . W dawnych czasach (gdy kupowałem rower) regulowane sztyce siodła nie były jeszcze znane, a gdy się w końcu pojawiły, dostępne były tylko w rozmiarach 30,9 mm i 31,6 mm. Uparłem się, że muszę sobie taką koniecznie zamontować. Oceniłem, że moja waga (wtedy ok 75 kg) nie będzie zagrożeniem dla tak pancernej ramy, nawet jak ją nieco odchudzę i... Cóż, jak widać nie pękła do dziś A dodam, że zdarzało mi się zaliczać i ponad metrowe dropy (spadając na płaskie).
-
Weszło na fulle, to i ja się pochwalę moim dziadkiem. Kupiłem nowy w roku 2004. Oczywiście kilka drobiazgów przez te ponad 20 lat wymieniłem. Choćby zawieszenie - przerobiłem ze 130 mm na 160 mm. No i teraz mam przy mostku uchwyt do siodełka dla dziecka. Idealnie pasuje do tego typu roweru 🤣
-
Nie, kosz jest aluminiowy i chyba coraz trudniej znaleźć inny materiał we współczesnych głośnikach. Ale jakby się głębiej zastanowić, to tworzywo sztuczne nie wydaje się złym pomysłem ze względu na dobre właściwości tłumiące drgania. Powstaje też pytanie, dlaczego zrezygnowano z koszy stalowych. Jako pozytywny przykład wykorzystania tego materiału w nawiązaniu do tematu wibracji można podać ramy rowerowe. W środowisku kolarskim panuje przekonanie, że ramy stalowe mniej niż aluminiowe przenoszą wibracje pochodzące od podłoża.
-
Zmagań ciąg dalszy. Kolejna przetestowane rozwiązanie polega na podwieszeniu głośnika w otworze kolumny. Dla odmiany w tym projekcie starałem się pozbyć wszelkich innych sił oddziałujących na przetwornik, poza jedyną konieczną, tj przeciwstawną do grawitacji. Aby mógł zawisnąć swobodnie, należało znaleźć więc odpowiednie miejsce mocowania do niego elementu nośnego. Takie, w którym oś wiszącego głośnika będzie prostopadła do frontowej ściany kolumny. Patrząc jak jest zbudowany, nietrudno się domyślić, gdzie szukać. Bardzo długo natomiast zastanawiałem się na czym głośnik zawiesić Teraz będzie szokująco. Ta dam: Miejsca pomiędzy magnesem a ścianą otworu nie ma zbyt wiele - zaledwie 20 mm, dlatego starałem się ograniczyć część mocującą sprężyny do minimum, na rzecz zwiększenia jej części czynnej. Opaska ślimakowa okazała się być dobrym pomysłem na przytwierdzenie sprężyny do magnesu. Obyło się bez wiercenia kolejnych otworów, a oszczędność miejsca jest bardzo satysfakcjonująca. Uzyskujemy także możliwość regulacji wysokości z rozdzielczością 0,5 zwoju. Na drugim końcu sprężyny musiałem poświęcić ok. trzy milimetry na zrobienie ucha dającego szansę montażu bez konieczności użycia narzędzi, czy w ogóle dotykania czegokolwiek w tylnej części głośnika. A tak wygląda element, na który wsuwana jest owa sprężyna: Jest dłuższy niż potrzeba, aby łatwo można było trafić na niego uchem sprężyny, gdy całość jest jeszcze widoczna, zanim zostanie zasłonięta przez montowany głośnik. O uszczelnieniach za chwilę.