Skocz do zawartości

sonique

Uczestnik
  • Zawartość

    1 119
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez sonique

  1. Zdecydowanie „Forestem” pachnie. Włączyłem „play” zanim przeczytałem Twojego posta i momentalnie spojrzałem na tytuł utworu bo myślałem, że to cover. Ale to wrażenie jedynie na początku…
  2. To „u mnie” to nie znaczy też, że mieszkam w lesie…;) Choć przyznam, że blisko. Dosłownie kilka minut „z buta”. Dopóki nie zamieszkałem w tych stronach kilka lat temu, to nie miałem pojęcia o istnieniu Puszczy Koszalińskiej. Nie da się tego zjechać rowerem… ba… pewnie i quadem też nie. A co tu dopiero mówić o chodzeniu…
  3. Coś na piękny śnieżny poranek: U mnie dzisiaj podobnie biało… wcześnie rano było tak:
  4. Ja Stańko w całości… ale jak już mam wskazać po co sięgam najchętniej to z pewnością „Lontano”. Potem „Leosia”. Świetne i bardzo „równe” i w pewnym sensie podobne są też „Soul Of Things” i „Suspended Night”. Jak lubisz gęste granie to może „Litania” bo to Septet i w dodatku Komeda. Swego czasu uwielbiałem „Dark Eyes” a szczególnie utwór „Terminal 7” ze hipnotyczną gitarą Jakoba Bro. Pomimo tego, iż czuć jednak, że Stańko ma lepsze płyty w dyskografii…
  5. Uwielbiam Stańko we wszystkich odsłonach. Ta późniejsza nie ma w sobie może i krzty szaleństwa ani muzycznej dezynwoltury (jakże przecież świeżej i ożywczej dla słuchacza) ale jest zdecydowanie bardziej dojrzała, przemyślana, i nie ma w niej miejsca dla przypadku. Stańko w latach 70-tych był jak mały piesek wypuszczony na zaśnieżone pole, który biega ze szczęścia bez ładu i składu ucząc się otoczenia w sposób spontaniczny. I również jak ten piesek, szybko się wypalił, zabiegał, i padł. Wstawał przez kilka kolejnych lat aby już nigdy nie wejść do tej samej zbyt rwącej rzeki… Stańko dojrzały jest również dużo cieplejszy. Jeżeli sprowadzić jego muzykę dobarw, to na nowszych płytach zdecydowanie dominują pomarańcze… A propos, są wśród nas jacyś chromesteci? Jeżeli tak to możemy się pobawić w widzenie barw lub tonacji. Dla mnie np. C-dur jest zawsze biały, E-moll granatowy, Dis-dur pomarańczowy itp… z tego co wiem wielu ludzi ma tę „przypadłość”.
  6. Balladyna jest bardziej zdyscyplinowana od wcześniejszych. Można nawet powiedzieć - bardziej przebojowa. Bardzo ją lubię. Choć faktycznie szaleństwa i „otwierania drzwi do nieznanego” jest na niej mniej. Wszystkie płyty z tego okresu stawiam na tym samym, pierwszym miejscu. Wybór tej konkretnej do posłuchania w danym dniu podyktowany jest u mnie bardziej nastrojem niż rozróżnieniem lepsza-gorsza.
  7. Świetnie, że to wyszperali i wydali. To najciekawszy okres w twórczości artysty i - jak sam kiedyś przyznał w wywiadzie - towarzyszył mu wtedy "najlepszy zespół jaki kiedykolwiek miałem"... Tomasz Stańko, gdyby żył, obchodziłby w tym roku 80-te urodziny. W pierwszej połowie 2023 ma pojawić się kolejna kontynuacja niniejszej części: "Wooden Music II". Części pierwszej jeszcze nie słuchałem ale już zacieram... uszy. Chłopaki mieli wtedy tak nieziemskie pomysły muzyczne, że każda taka nowa płyta na rynku to wielkie święto dla każdego fana tego gatunku zanurzonego w tamtym okresie... Jak mam już palec to i rękę chętnie wezmę... mam wielką nadzieję, a w zasadzie marzenie, że ktoś wreszcie dotrze do nagrań wydawnictwa Leo Records (i uda mu się uregulować kwestie prawne), którego właścicielem bym zmarły dawno temu przyjaciel Tomasza Stańko - Edward Vesala - i wyda wreszcie ponownie na LP a po raz pierwszy na CD legendarną już efemerydę "Almost Green", na której obok trębacza zagrali Tomasz Szukalski na saksofonach, Pelle Danielsson na basie, i właśnie Edward Vesala na perkusji... eh.... pomarzyć można...;)
  8. Nie ma zbyt sennych płyt. Jest tylko niewłaściwy nastrój i pora…;)
  9. Dzisiaj rano wysłuchałem w Programie Drugim Polskiego Radia piękny utwór zaprezentowany zaraz przed serwisem przed dziewiątą. Telefon do ręki, Shazam, jest tytuł! Ale zaraz, zaraz. Przecież ja nam tę płytę… jak mogłem nie poznać?! Wydaje mi się, że z utworami jak z modelkami: jak je oświetlisz innym światłem to potrafią zmienić się nie do poznania;) W tym konkretnym przypadku światłem porannym gdy zazwyczaj korzystam z nocnego światła szczątkowego…;) Utwór nr 6 z poniższej płyty objawiony mi w świetle dziennym doprowadził mnie do dzisiejszego wieczoru z muzyką po omacku. Piękna i delikatna płyta. Gary Burton, Chick Corea - Crystal Silence:
  10. Ludzie się różnią mimo niektórych muzycznych podobieństw… dlatego świat jest taki ciekawy…;) Słowo obrony: ”Ze Szpulowca Bigbitowca” było bardzo błyskotliwą mini-audycją. A prowadzący ją Michał Owczarek aka „Doktor Wilczur” jednym z najbardziej inteligentnych redaktorów o niesamowitym, oryginalnym, i (przyznaję) kontrowersyjnym poczuciu humoru. Nie słucham bigbitu ale audycja na tyle wiernie oddawała klimat minionej epoki, że słuchając jej czułem się jakbym podróżował w czasie. Autor wykonywał przy tym morderczą wręcz pracę dziennikarza-kronikarza podróżując do redakcji PR rozsianych po całej Polsce i grzebiąc godzinami w archiwach. Wyszukiwał perełki i nieźle o nich opowiadał. Przyznaję jednak, że pomimo tego, że owe audycje były niezmiernie ciekawe (nawet dla tak obojętnej na bigbit osoby jak ja) to wklejone w środek programu Manna gryzły się mocno z jej konwencją przez co powstawał pewien dysonans. Jednak nie wina w tym „Doktora Wilczura”. Warto tutaj wspomnieć również o w pełni autorskiej audycji Michała Owczarka „Strefa Rokendrola Wolna Od Angola”*, która na przestrzeni lat osiągnęła status niemal kultowej i legendarnej. Świadczy o tym chociażby poświęcony jej blog czy całe playlisty z muzyką prezentowaną przez „Doktora Wilczura” dostępne na Spotify. Po zamknięciu audycji przez PR3 w czerwcu tego roku, internauci wystąpili z petycją o jej przywrócenie. Moim zdaniem Michał Owczarek jest samorodnym talentem na miarę największych polskich redaktorów radiowych. Mam nadzieję, że jeszcze go usłyszymy. Archiwalne audycje dostępne tutaj: https://trojka.polskieradio.pl/audycja/350 @Grzesiek202, mam nadzieję, że wybaczysz mi ten wkręt…:) *Pisownia oryginalna
  11. Interesujący sufit…
  12. Warto przesłuchać też innych znakomitych artystów nurtu „world” ze stajni Real World Studios. Mi szczególnie przypadł do gustu Nusrat Fateh Ali Khan (Pakistan) i Geoffrey Oryema (Uganda). Do klientów RWS można natomiast zaliczyć takie tuzy w branży jak A-Ha, Alicia Keys, Amy Winehouse, Bjork, Deep Purple, Elbow, Jay-Z, King Crimson, Marillion, Roger Waters, The Waterboys, Yoto, Ultravox i wielu wielu innych. Słowem - jest to dobry adres.
  13. Sprawy idą jakoś tak… Trzy lata po oszałamiającym sukcesie płyty „So”, Peter Gabriel odłożywszy wymagane środki (płyta sprzedała się w ponad 7 milionach egzemplarzy) buduje swoje własne studio nagraniowe nieopodal rodzinnej miejscowości Bath i nazywa je Real World Studios. Mając już wcześniej ciągoty i jako takie doświadczenie z artystami muzyki „world” skupia się na wyszukiwaniu talentów pochodzących z mniej znanych Europejczykom kultur (chodzą słuchy, że zachwycony Youssou N’Dour’em i chcąc zaangażować go do projektu „So”, ale wobec niemożności skontaktowania się z artystą, poleciał do Senegalu i zjawił się w jego chacie z odpowiednią ofertą). Pierwszą pozycją nagraną przez Studio była Passion - The Last Temptation of Christ samego właściciela. Kolejne jednak należały już do artystów pochodzących z dość egzotycznych dla nas krajów. W większości były to wielkie gwiazdy w swoich stronach, tamtejsi „Michaele Jacksony” i „Madonny” - jednak kompletnie nieznani w Europie. Ja, na kanwie naszych niedawnych afrykańskich rozważań zogniskowanych głównie w Tunezji, proponuję wciąż pozostać w upalnych klimatach ale przesunąć się nieco na południowy wschód od ojczyzny Anouara Brahema i Dhafera Youssefa. Tam właśnie , w Kenii, znajdziemy kolejnego ciekawego artystę, którego poniższą płytę polecam (w prostocie i szczerości przekazu tkwi jej siła i niepowtarzalność). Ayub Ogada - En Mana Kuoyo
  14. To co kiedyś było mainstreamem - i za czym stały ogromne pieniądze - dzisiaj jest muzyką niszową, niskonakładową, niezależną, niskoopłacaną. Jakość uciekła do podziemia. Dzisiaj, również w Polsce, jest sporo dobrych wartościowych wykonawców. Ale nieliczni mają czas aż tak w muzyce kopać aby się do nich dogrzebać. Radio w normalnych godzinach ich nie nadaje… Muzycy też ludzie. I poza masłem w lodówce i chlebem w chlebaku chcieliby mieć również inne dobra tego świata. A więc granie muzyki niszowej jest obecnie atrakcyjne głównie dla hobbystów bo wyżyć z tego ciężko…
  15. Najwyżej złożę reklamację (wciąż stoję przy okienku)…;) Poczciwy jazz też jest (bywa) OK… Byłem kiedyś na koncercie Sikały w Szczecinie i bardzo mi się podobał (wtedy)… a więc szansa jakaś jest…
  16. A niech to dunder świśnie… znowu jakaś fajna pozycja do obadania… skąd na to wszystko czas wziąć…;) Dzięki!
  17. Eee tam… nie masz czym się martwić?;) Szkoła nauczyła mnie niewielu mądrych rzeczy ale jedna prawda zeń wyniesiona wydaje się dość trafna i utkwiła mi w pamięci: materiał wielokrotnie powtarzany do znudzenia wreszcie się kiedyś utrwali;) Moim zdaniem piszesz za rzadko… A Dhafer Youssef (wygląda na to, że Józef to jednak jego nazwisko…) to oddzielny rozdział. Niesamowicie wszechstronny i utalentowany muzyk. Ja najwyżej cenie Digital Prophecy. Całkiem długo polowałem na ten krążek…
  18. No i przesłuchałem. Winien Wam jestem zatem jakieś słowo. Chyba pierwszy raz wchłonąłem jego płytę w takim skupieniu. Podobała mi się. Ma potencjał. I chyba nawet magię. Na pewno wrócę aby się uprwnić. Odświeżyłem niedawno zapomnianą przeze mnie płytę kenijskiego artysty* ze stajni Real World więc stylistycznie Anouar wpasował się świetnie stając się niespodziewanym przedłużeniem mojej upalnej afrykańskiej wycieczki, której notabene kończyć mi niespieszno. Tym bardziej, że rzeczywistość za oknem spowita bielą… *Napiszę o nim…
  19. Dlaczego akurat ta płyta Anouara? Twoim zdaniem najlepsza czy wybór przypadkowy? Robiłem do niego kilka podejść ale wcześniej mnie z jakiegoś powodu nie urzekł. Jednak cały czas gdzieś przy mnie jest - raz po raz wpada do mojego świata. Czeka na bocznicy aż przełożę wajchę. Ukazuje się niczym czerwona płachta torreadora aby mnie trochę podrażnić. I zwrócić moją ciekawość ku sobie. Przypomnieć o nieodrobionej lekcji. Może…? A więc dobrze panie Brahem. Sprawdźmy pana po raz n-ty…;) Dzięki za podpowiedź pozycji na wieczór…
  20. ANIMA - krótkometrażowy film z frontmanem Radiohead w roki głównej. Całkiem ciekawy. Do obejrzenia na Netflix.
  21. To jest właśnie to czego słucha średnia krajowa, czyli statystyczny Kowalski, Smith, Müller, czy inny Svenson. Takie są fakty. Jesteśmy na forum audio czyli miejscu skupiającym freaków na punkcie sprzętu hifi ale też muzyki. W teorii, jesteśmy bardziej wrażliwi na dźwięki. Wielu z tych co słucha muzyki „niskiej” też jakiś tam talent ma…;)
  22. Tę przesłuchałem jakiś czas temu i spodobała mi się bardzo. Lubię sposób w jaki Max Richter „widzi” muzykę. Przyłączam się do rekomendacji.
  23. Ja chyba lepiej znoszę przemoc (choć też nie przepadam) bo wiem, że w takim natężeniu jest mało realna i wręcz karykaturalna - niż bezgraniczny smutek związany ze skrajną beznadziejnością sytuacji, szczególnie z dziećmi w tle, jak np. w „Biutiful” czy „Manchester by The Sea”…
  24. Burton Fink, Fargo, oraz To Nie Jest Kraj Dla Starych Ludzi… żelazny zestaw od Coenów… trudno wskazać jednoznacznego zwycięzcę…
  25. Fajnie, że zwróciłaś na tę funkcję/możliwość uwagę. Bo ja jej nawet nie zauważyłem. Mój styl to otworzyć aplikację, znaleźć płytę, i nacisnąć „play”. Ot co. Ale zdopingowałaś mnie do pogrzebania głębiej i widzę, że TIDAL mocno się zmienił in plus od czasu kiedy to ostatnio robiłem…
×
×
  • Utwórz nowe...