Skocz do zawartości

Czego słuchasz??


karp

Recommended Posts

12 minut temu, audiowit napisał:

Kiedyś był boom na Type o negative.

Pozatym smutow słuchacie ;). A ja kupiłem sobie 40 nowych plytek z czego większość to kolekcjonerskie. Was raczej nie zainteresują. Drą się i hałasują. 

20230817_111948.jpg

T O N sie kocha albo nienawidzi.

Chyba jakies Black Metale widze i/lub Industriale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie byłem w Stanach choć ciągnie mnie tam okropnie. Choć powiedzieć „Stany” to jak powiedzieć „Europa”: to spory kawał lądu i stwierdzenie mało precyzyjne. Czym innym będzie pikantny i spocony Texas a czym innym spokojne i trawiaste Wisconsin. Kentucky rozkołysane w rytm country czy zmrożony stan Waszyngton gdzie rozgrzewać się trzeba Bourbonem i ostrymi gitarowymi riffami. Itd, itp.

Jadąc na południe od umownego centrum US natrafimy na mały stan Oklahoma. Za sprawą niejakiego J. J. Cale’a, pochwalić się on może tzw. „Tulsa Sound”, który jest luźną mieszanką bluesa, nowoczesnego rock’n rolla (rockabilly), country, a nawet jazzu. Słowem: pachnie to Stanami jak nie wiem…

Póki co nie mogę tam być fizycznie ale od czego mam wyobraźnię gdy w tle przygrywa Cale…

Ależ to brzmi… czysta przyjemność.

J. J. Cale - To Tulsa and Back (2004)

IMG_3368.jpeg.ed22d40a4f8c37732d04e093ff69d802.jpeg

Edytowano przez sonique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, audiowit napisał:

Pozatym smutow słuchacie ;).

Weź nie gadaj, że taka Eleni smutno śpiewa. Jeśli już ją komuś polecam, to mam swoje powody. Lubię prześladować i katować tym metalowców (tych którzy innej muzyki nie uznają) 😆  Mam jeszcze w magazynku do strzelania The Kelly Family - ale tej broni używam w ostatecznych porachunkach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, sonique napisał:

Choć powiedzieć „Stany” to jak powiedzieć „Europa”: to spory kawał lądu i stwierdzenie mało precyzyjne.

Też nigdy tam nie byłem i też postrzegam USA przez pryzmat muzyki (no i parków narodowych). J.J. Cale nagrał sporo świetnej muzyki w tym przywołaną przez Ciebie płytę, która lubię i będę musiał sobie przypomnieć po powrocie z urlopu.

Sam nie wiem, co mnie najbardziej kusi muzycznie w Stanach. Zarówno stereotypy skojarzeniowe, jak i pewne anomalie i paradoksy. Np. chcicagowski jazz, czy teksańskie country lubię za mocne wpływy bluesa, a samego bluesa wolę z okolic Bostonu, czy LA, za sprawą domieszki swingu. Ale oczywiście Tulsa, czy ogólnie Oklahoma kojarzy się jednoznacznie z J.J. Calem, tak jak Georgia - z southern rockiem i jam bandami. Z kolei Nowy Orlean i reszta Luizjany, aż oszałamia mnogością skojarzeń, jeszcze silniejszych od czasu serialu "Treme". Memphis - kolebka rockendrola i rhythm'n'bluesa jednocześnie. Można by tak wymieniać...

I pomyśleć, że z kolei taki Londyn wydał większość gwiazd rocka, a przełomie lat 60-tych i 70-tych można tam było sformować supergrupę nie opuszczając jednej ulicy...

Edytowano przez Rafał S
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Rafał S napisał:

Sam nie wiem, co mnie najbardziej kusi muzycznie w Stanach. Zarówno stereotypy skojarzeniowe, jak i pewne anomalie i paradoksy. Np. chcicagowski jazz, czy teksańskie country lubię za mocne wpływy bluesa, a samego bluesa wolę z okolic Bostonu, czy LA, za sprawą domieszki swingu.

Mnie w "stanach" nie kusi nic poza odmienną amerykańską przyrodą i widokami. 

Natomiast, jeśli chodzi o muzykę, to jestem fanem wydawnictwa Blue Note - i całej historii związanej z jego powstaniem.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Rafał S napisał:

Sam nie wiem, co mnie najbardziej kusi muzycznie w Stanach. Zarówno stereotypy skojarzeniowe, jak i pewne anomalie i paradoksy.

Mnie też ale nie tylko muzyczne. Poniżej moje ulubione zdjęcie jednego z najwybitniejszych fotografików, Tomasza Tomaszewskiego, które za pomocą jednego kadru ukazuje to co w Stanach najważniejsze: różnorodność.

IMG_3369.jpeg.ac9f66e05fe53d4eef52ff086b42c36e.jpeg

Stany to przecież rebelia. I bezgraniczne, czasem na granicy groteski ukochanie wolności. Oraz bodaj drugi po Nowej Zelandii tak liberalny system z niemal zerowym interwencjonizmem ze strony państwa.

Zaczęło się przecież od Boston Tea Party - właśnie od buntu, zrzucania brytyjskich kajdan. Wybrania swojej własnej drogi i wizji Ameryki. Gdyby nie ten incydent, to dwa wieki później Sting z pewnością nie zaśpiewałby „I don’t drink coffee, I take tea, my dear…”.

Edytowano przez sonique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...