Skocz do zawartości

Nasze samochody. Kącik miłośników motoryzacji.


Recommended Posts

To i ja dodam swoją przygodę z motoryzacją 😀

Mój pierwszy samochód w roku 1991r Vw Golf I  rocznik '79 na wąskiej lampie, 2 drzwiowy, 1,1 motor, kolor krwisto czerwony 😀

Napsuł krwi niemiłosiernie, psuł się zawsze i wszędzie, ale nauczył mnie motoryzacji i radzenia sobie w trudnych okolicznościach przyrody 😀

CDN.

2 minuty temu, Artur O napisał:

To i ja dodam swoją przygodę z motoryzacją 😀

Mój pierwszy samochód w roku 1991r Vw Golf I  rocznik '79 na wąskiej lampie, 2 drzwiowy, 1,1 motor, kolor krwisto czerwony 😀

Napsuł krwi niemiłosiernie, psuł się zawsze i wszędzie, ale nauczył mnie motoryzacji i radzenia sobie w trudnych okolicznościach przyrody 😀

CDN.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CDN 2

Vw Golf I przeszedł u mnie mie wraz z pomocą kolegi pełną naprawę blacharsko -lakierniczą w raz z wymianą silnika na 1600 i ( niestety, ale nie wiedziałem kupują goły silnik, że praktycznie cały osprzęt jest inny 😀 kolejna nauka i doświadczenie ),

Hihi, lakier kładliśmy na Golfika w zbudowanej szopie z piecem typu koza w ostrej zimie lat 90-tych. Efekt był taki, że im bliżej kozy tym bardziej lakier się ładnie wylał i wygrzał, niestety ale przód auta był ostro morowaty 😀

Po zabiegach kosmetycznych wyglądał jednak pięknie 😀 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 2.05.2023 o 18:30, Artur O napisał:

CDN 3 

Moja przygoda z motoryzacją rozpoczęła się trochę później niż przygoda ze stereo 😀

Pierwsza muzyka to w mocno upraszczając lizanie szyby sklepu Pewex, JVC AKAI, Panasonic, Technics

lecz u nas grał Unimor, Radmor, Kasprzak marzenie większości 😀

volkswagen-mk1-1626368868161_63ced0a5ab5d5.webp

Ale brzydki :)

Dnia 2.05.2023 o 20:13, Fandiscopolo napisał:

Dodge Charger.

Jak można nie znać hamerykanskich musclecar :).

Volvo nie nauczyło mnie motoryzacji. Nie psuło się i nie sprawiało żadnych kłopotów. To był mój pierwszy samochód i trafiłem z nim w 10.

Motoryzacji nauczył mnie fiat Punto hgt. Nie wiem czy wiecie co to. 136km w punciaku. 1.8 silnik był za mocny na tą konstrukcje, więc samochód gioł się w pewnych punktach i w nich koronował. Zresztą nie tylko w nich ;).

Jakie klopoty mialem z tym samochodem, to wieczoru by zabraklo na pisanie. W kazdym razie z zardzewialego gruchota doprowadzilem go prawie do nowki. Ale ten samochod mial coś w sobie. Niezly look i doskonale się prowadził.

Zdjęcia mam tylko z lustrzanki, wiec nie wkleję. W kazdym razie niebieski i jak dla mnie wygladał na streetfightera. Takiego mlodziezowego... kilka zdziwionych bmw3 wzioł ;)

A punciak, to taka zabawka i poligon ćwiczeń. Większym wyzwaniem był Subaru Legacy 3.0. Z tym już żartów nie było. W PL sprzedano tego mało. I od tego samochodu mam uraz do Subaru. Świetnie jeździ, prowadziłem kilka wrx I sti. Legacy jest taka wersją czołgową. Nie było siły żeby zatrzymać ten samochód. 245km w wolnossaku. Zima była ulubiona porą roku dla niego. Był plugiem.

Subaru ma jedną wadę. Nie spotkałem mechanika w pl który by umiał to naprawiać i to mechanicy mi go zamordowali :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, audiowit napisał:

Ale brzydki :)

Hihi ,,brzydki " Takie były czasy, że jeździło się ,,brzydkimi" autami 😀

Następnym moim autem po Golfie I było BMW E21 323i R6 z 1981r kupione od znajomego z problemem nierównej pracy silnika i wysokim spalaniem za niewielkie wtedy pieniądze, nikt nie potrafił w Warszawie poprawnie wyregulować k-jetronic w nim, znalazłem człowieka który otwierał dopiero warsztat z regulacją tych układów i trochę się też douczył na moim przypadku, zrobił to rewelacyjnie i 323i jeździło jak nowe, napęd na tył nauczył mnie też jazdy.

No i BMW nigdy mnie nie zawiodło, potem było jeszcze kilka BMW E21 320i i przyszedł czas na chwilowy powrót do VW był nim VW Golf II 1,8 16V GTI z 1989r świetnie to jeździło i niestety u mnie długo nie zagościł odkupił kolega, a u mnie zawitał wtedy Ford Escort RS2000  2.0 16V z 1991r z wyglądu jak Cosworth z tym charakterystycznym spojlerem z tyłu i przetłoczeniami na przedniej masce, mistrzostwo świata jak to jeździło 😀

Wspomnienia wciąż ja żywe 😀

Ale to były ,,brzydkie'' samochody 😀😀😀

Edytowano przez Artur O
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, audiowit napisał:

Coswortha miał mój kolega, który trochę jeździł w rajdach. Dokładnie tak mówi " mistrzostwo jak to jeździło".

Fajne jest to, że te charakterystyczne " brzydkie" samochody zapadają w pamięci.

Dla mnie miały swój urok i duszę a nawet zapach 😀

Pamiętam jak charakterystycznie pachniało BMW 😀

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry. 

  Ciekawy temat. To się uzewnętrznię i ja. Historycznie...

Najsampierw był Maluch, zwany ''Kaszlakiem''. Biała strzała, byłem trzecim właścicielem. Był to chyba 2001rok, nie pamiętam wersji tego 126, ale 'palony'' był już z kluczyka.

   Rok jeżdżenia, mnóstwo awarii upierdliwych. Kupiony za 2,5, sprzedany za 1,2 , dołożony 1000zeta... 

 Po roku był już poważny wóz, mianowicie Golf II 1,6 TD.

Tzw. ; Błękitek. Od wściekle błękitnego koloru nadwozia. Zwany też przez kumpli ''olkuska emalia''...

   Toporny wózek, ale po przesiadce z Kaszlaka wydał się wygodnym Cadillaciem, i ''pociskiem''. Taki był wyrywny. Oczywiście lepiej jechał jak się rozgrzał...To tak jak lepiej ze wzmacniaczem lampowym. Tuż po włączeniu, to nie ''to''...

  Od początku nie była, to tzw. ''igła', w/g papierów byłem chyba 7 właścicielem. Co prawda trzej poprzedni, to handlarze, którzy mieli Golfa krócej niż miesiąc. Ale 160 tys przebiegu wydawało się niewiarygodne. Mechanik starej daty do którego trafiłem na wymianę rozrządu gdy pooglądał wóz, powiedział z rozbrajającą szczerością :' dodaj z 300''. Na początku mu nie wierzyłem, a potem było mi wszystko jedno. Ten wóz się nie psuł. Po prostu jechał. Wszystkie naprawy, to była eksploatacja. Nigdy mnie nie zawiódł. No, dobra...Raz jedyny w drodze do pracy. Kilometr od domu, trzasnęła linka od sprzęgła. I tyle. Wycieczki po całej Polsce. Słowacja. Zawsze odpalił. A...Eksperymenty paliwowe, były. Rożne...  ;)

   Jeździłem nim do 2014roku. Całe 12 lat. Zrobiłem 160tys. więc miał na liczniku 320... plus 300, które kazał dołożyć mechanik...

Jakoś w połowie 2009r, kupiliśmy dla żony całkiem młode autko, bo niespełna 3 letnią Toyotę Yaris. Był, to rocznik 2006 więc tzw druga generacja.

  Auto od bratniego narodu niemieckiego. Totalnie bezwypadkowe... Za to ze skręconym licznikiem...Zamiast 44tys było 144tys... Wyszło, to na serwisie. Sprzedający był jedynym gościem, na Śląsku, który zgodził się jechać na serwis... Poza tym wszystko ok. Mieliśmy to autko równo trzy lata. Była, to wersja PRESTIGE... Najwyższa na tamten czas... Jedyne co wymieniłem, to tarcze i klocki w tylnych kołach i aku. Poza tym autko śmigało fajnie.

  Jak, to w życiu bywa; raz na wozie, raz pod wozem. Musieliśmy sprzedać Yariskę po trzech latach. Błękitek dawał radę do 2014roku. I też poszedł w odstawkę.

  Wtedy, to pojawiła się znowu japońska myśl techniczna.

Toyota Corolla 1,4. Model z 1999roku. A więc Japończyk z nazwy, bo to już fabryka z  Anglii. Toporne autko. Bardzo mało wygodne... Brzydkie... Dlatego nazwane: '' Żaba ''. Choć Japończycy gdy go rysowali wzorowali się na owadzie, jakimś chrząszczu.

   Kupiłem Corollę w 2014 roku. Od pierwszego właściciela, salonowe auto. I wreszcie oryginalny przebieg; 81 tys. Wiem, niewiarygodny ale były na to papiery... Ja po 9 latach przejechałem 144tys, plus 81tys, to ledwo 225tys... Stan na dziś.

  Niewiele się tu popsuło. Właściwie, tylko eksploatacja, Przejechana Polska, tylko wzdłuż ...;) Chorwacja...

  Trzy lata temu, szalony pomysł, który narodził się w piątek, a zaczął  być realizowany w poniedziałek; czyli wyprawa do Toskanii...

Prawie cztery tysiące kilometrów, i nic. Auto jedzie dalej... Wyprawa, ta obejmowała też trzy dni w Alpach, trzy dni nad Gardą, no i Toskania...

   Tu wypada mi się znowu cofnąć w czasie, gdyż pod koniec 2018r kupiłem jeszcze jedną Corolle, tym razem trzydrzwiową. Było, to autko od starszego pana ze Śląska, który gdy wręczał mi kluczyki miał łzy w oczach... Egzemplarz niesamowicie zadbany. Wszystko, co było robione przy nim, było robione w serwisie Toyoty... Czyli tylko eksploatacja, wszak Toyoty się nie psują... Stare Toyoty...  ;)  Auto kompletnie starodawne, znaczy się korbki w drzwiach... Typowy tzw. : 'golas' . Ale...Co ciekawe, oba autka miały te same silniki, a trzydrzwiowa zbierała się szybciej. Może dlatego, że lżejsza ? Model z 1998r więc wyprodukowana w Japonii. 

    Jeździłem tym zabytkiem niecałe trzy lata. Została zamieniona na młodszy zabytek, również japoński.

  Honda CRV. Auto nie nowe, bo z 2008 roku, ale jak czytacie wszystkie u mnie używane... Autko pomimo swego poważnego wyglądu, masywności, niby 4x4... zwykły osobowy samochód. Fakt, że ma 18calowe koła, nadaje mu tego troszkę monstrualnego wyglądu. Na razie wszystko  w nim działa. I oby jak najdłużej...

  Aj nie. Była awaria...Rok temu, zaczęła skrzypieć na nierównościach. Jak zabytkowy Ikarus czy inny Autosan. Bardzo denerwujące, to było. Okazało się, że padł taki mały 10 centymetrowy ''dinks''... Odpowiedzialny za poziomowanie świateł...

   No i to na razie tyle z posiadanych złomków.

     Co do marzeń, to podoba mi się wołowina. Stara. Konkretnie Volvo  s60. Oczywiście w jasnej skórze... Z silnikiem najlepiej 2,4. Dwa lata temu robiłem przymiarki do takiego Szweda'', rozmawiałem z kilkoma posiadaczami. No i taki właśnie silnik... Nic z tego nie wyszło, bo wyszło CRV. Volvo zostało w głowie. Poza tym, od czasu do czasu jest mi dane się przejechać Volvo v70, 2,4. I ten ''gulgocik'' silnika niesamowicie przyjemny... Ech...

  

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na punkcie Volvo miałem bzika. Marzeniem była 850 T5. Mój kolega miał taką. Zarznoł ją. A szkoda bo to była rakieta. Jechaliśmy 260km/h w 5 osób z bagażem. Sam samochód niesamowicie wygodny.

S60 miała być ta pierwszej generacji, czyli przełomową w historii Volvo ale jakoś nam nie wyszło. 5 cylindrowki miały swój urok.

Obecnej, a w zasadzie 2 generacji nie polecam. Miałem okazję ja przejzeć na wskroś jakieś 2 tyg temu na przeglądzie technicznym. Była na celowniku T5. 2018r Niezły silnik ( e cośtam) z niezłą turbiną. Niestety 4 cylindrowka...Ale jak obejrzałem ja z mechanikiem Volvo to sam stwierdziłem, że to już nie to...

W prowadzeniu niby 245km ale trochę taka ociężała.

Co do najnowszej generacji nie wypowiem się, bo podoba mi się. Już nie jest tak przestażala technologicznie jak poprzednia generacja. Po prostu boję się, że jak zobaczę te spawy, osprzęt z tektury to już jej nie będzie mi się tak podobać.

Osobną historią jest Polestar. Ale zobaczyć w PL to napewno trudniej niż Lambo.

Narazie rządzi nudne Audi. Na tle obecnej tandety, stwierdzam, że tu nie ma lipy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 5.05.2023 o 21:49, audiowit napisał:

Motoryzacji nauczył mnie fiat Punto hgt. Nie wiem czy wiecie co to. 136km w punciaku. 1.8 silnik był za mocny na tą konstrukcje, więc samochód gioł się w pewnych punktach i w nich koronował. Zresztą nie tylko w nich ;).

E tam , 200KM+ w takim i nic się nie działo czy to w benzynie czy w dizlu ;)  natomiast w hgt z czasem wariator był do zmiany.

57 minut temu, RLC2 napisał:

Trzyma się drogi jak szalony na zakrętach nie zwalniam V-Max 25km/h 😁 Silnik jedyne 4.3L V6. Max ścisku 250bar, uciąg na haku bez problemu 35ton.

GM vortec ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...