Nie. Zasugerowałeś, że aby najlepiej odtworzyć w domu atmosferę koncertowego wokalu (żeńskiego?) potrzebujemy wzmacniacza lampowego. Czyli, że cyfrowe wzmocnienie najlepiej naśladuje lampa. Moim zdaniem to nielogiczne.
Czy nie prościej pogodzić się z faktem, że dźwięk, który nas tak zachwyca na koncertach to owoc grania wzmacniaczy cyfrowych, DSP i najzwyklejszych (do tego poplątanych;) kabli?