Skocz do zawartości

nowy78

Uczestnik
  • Zawartość

    2 304
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nowy78

  1. Akurat te pojęcia też do mnie nigdy nie przemawiały. Słyszę (dość wyraźnie) różnice w brzmieniu różnych wzmacniaczy, ale nie bardzo mi pasuje, że wynika to z "wydajności napędzającej" .
  2. nowy78

    Kabelki.

    No nie do końca tak. Była mowa o podłączeniu wypasionych kolumn do jamnika. Nie męcząc już jamnika :) , uważam, że wzmacniacze z wymienionego przez Ciebie przedziału i owszem, poradzą sobie z wysterowaniem kolumn, to w sumie nic trudnego dla wzmacniacza tranzystorowego, ale dla odmiany jestem przekonany, że dźwięku pokazującego możliwości Blade'ów z tego nie będzie.
  3. W ostatni weekend miałem nieco więcej czasu na zajęcia związane z audio, dlatego trochę posłuchałem, porównałem. Coś też zmierzyłem. Może zacznę od końca, a więc od pomiarów. Z ciekawości, ile tak właściwie mocy wzmacniacz dostarcza do kolumn podczas mojego normalnego słuchania, a tak naprawdę trochę więcej niż normalnego, postanowiłem to sprawdzić. Gałkę głośności ustawiłem w pozycji, której właściwie nigdy nie przekraczam na dłużej niż kilka sekund. Gdy słucham tak muzyki (tylko, gdy jestem sam w domu i wiem, że sąsiedzi mają wychodne ), uważam, że jest głośno. A zatem do odtwarzacza powędrowała płyta testowa, ścieżka z sinusoidą 1kHz -0dB, a na zaciskach kolumn pojawił się woltomierz. Byłem mocno zaskoczony tym co zobaczyłem. Cały 1 V 🤣 napięcia skutecznego, czyli 1,4 V w szczycie. Przekładając to na moc, przy obciążeniu 4 Ω (należy pamiętać, że kolumny mają taką impedancję tylko w niewielkim zakresie częstotliwości, ale załóżmy, że akurat dla 1kHz taka właśnie była) mamy ok 0,5W w szczycie Wspomniałem o tym dlatego, że ostatnio bawiłem się w ustawianie punktu pracy tranzystorów końcowych we wzmacniaczu. To chyba wyjaśnia dość dobrze, dlaczego zwiększenie prądu spoczynkowego z 400 mA do 800 mA nie wywołało różnic w dźwięku, które mógłbym usłyszeć. Po prostu nawet przy mniejszym prądzie nie wychodziłem poza zakres pracy wzmacniacza w klasie A. Ba, miałem jeszcze całkiem spory zapas Nie widzę więc powodu, aby jeszcze bardziej zwiększać prąd spoczynkowy w stopniu końcowym, narażając się przy tym ekologom
  4. Ważne są możliwości oddawania mocy do otoczenia. Te 10A zostało zapewne uzyskane przez producenta w specyficznych warunkach (np temp. obudowy Tc = 25 ºC), trudnych do powtórzenia w rzeczywistym układzie. Wspominałeś, że spadek napięcia na diodach to 0,4 V. Przy 4 A mamy więc 1,6W mocy grzejącej element. To już dość sporo. Raczej nie obejdzie się bez radiatora.
  5. No to powiem szczerze, że niezła zagwozdka. A sprawdzałeś manual użytych diod. Być może do obudowy (radiatora) podłączona jest któraś z elektrod. W tym wypadku, jeżeli radiatory się stykają, to masz po prostu zwarcie. Diody nie pracują. Poza tym, przy takim prądzie (4A) powinny być gorące i to mocno. A jak tam u Ciebie z temperaturą było?
  6. nowy78

    Kabelki.

    Mówiąc szczerze, spodziewałem się takiej odpowiedzi Ja jednak nie jestem tego taki pewien. Weź pod uwagę, że większość ludzi lubi "energiczny" bas, którego w kolumnach z najwyższej półki jest powiedzmy bardziej odpowiednia ilość, a do tego mamy jeszcze pomieszczenie zaadaptowane akustycznie, a więc dalsze uszczuplenie Chodziło mi o radiomagnetofon popularny Dysponuje wystarczającą mocą, aby uzyskać przyzwoity poziom natężenia dźwięku w przeciętnym pokoju, a zniekształcenia ma prawdopodobnie mniejsze niż większość wzmacniaczy lampowych, dość jednak chętnie wykorzystywanych. To samo dotyczy impedancji wyjściowej. Jest więc tak jak napisałeś: "zdecydowana większość wzmacniaczy im (wymaganiom) podoła". Dlaczego zatem dźwięk z takiego cudeńka można przyrównać do tłuczenia talerzy? A w połączeniu z super przejrzystymi i dokładnymi kolumnami... Napisałem "dobrze dopracowanym pod względem dodatków" i miałem na myśli zadbanie o wszystkie możliwe szczegóły, może nawet ingerencję we wnętrza urządzeń, w kontrze do takiego wyjętego prosto z pudełek i połączonego tym co producent dołączył w "gratisie".
  7. Grzałki są podłączone do końców uzwojenia, więc środkowy odczep, nieważne gdzie podłączony, nie powinien mieć znaczenia. Mariusz, a mierzyłeś spadki na dodatkowych elementach (opornikach, diodach), którymi chciałeś obniżyć napięcie na grzałkach?
  8. Tak dokładniej to zależy jaki charakter mają elementy obwodu. Jeżeli charakteryzuje je tylko rezystancja (oporniki, żarówki, grzałki itp), tzn nie powodują przesunięć fazowych pomiędzy prądem i napięciem, znika część urojona impedancji (Z = R + jX). Pozostaje tylko część rzeczywista - rezystancja.
  9. nowy78

    Kabelki.

    Ok, to ja zapytam tak: @Kraft, czy uważasz, że np. Kef Blade (lub inne kosmicznie drogie kolumny, lub takie które uznajesz za rewelacyjne) ustawione w pomieszczeniu o maksymalnie dobrej akustyce, ale podłączone byle czym do jamnika, odtworzą muzykę lepiej niż system niezbyt lub umiarkowanie drogi, ale dobrze dopracowany pod względem tych wszystkich dodatkowych elementów, o których wspominał przed chwilą Tomek (żeby nie powtarzać) jak również kabli, ustawiony w standardowym pokoju mieszkalnym?
  10. Tak jest, wszystko się zgadza. Zasilane urządzenie nie ma wpływu na sposób połączenia kabla. Robisz dokładnie tak samo jak wyżej. Jeżeli producent nie przewidział użycia przewodu ochronnego, to tak należy urządzenie podłączać - jest w drugiej klasie ochronności. Ochrona przeciwporażeniowa jest realizowana w inny sposób, poprzez odpowiednią izolację obudowy.
  11. Szczególnie, że trzeba było na nią trochę poczekać. Od jakichś 10 lat, co roku słyszałem pogłoski, że to już Faktem jest, że wymiata. Niemniej jednak, pomimo, że mam wszystkie pozostałe płyty Toola, tej niestety nie kupię ze względu na cenę - przegięcie Mam nadzieję, że wyjdzie w przyszłości "normalne" wydanie.
  12. Stuknięcie w głośnikach przy włączaniu i wyłączaniu najprawdopodobniej jest objawem nieco większego napięcia stałego (przynajmniej kilkadziesiąt mV) na wyjściu wzmacniacza. Dobrze byłoby to zmierzyć. Przyjmuje się, że nie powinno przekraczać 50 mV. jednak w mojej końcówce jest 90 mV i muszę z tym żyć Dla pocieszenia powiem, że też pyka. Mam również Cambridge'a Azur 840Av2, w którym jest odpowiedni układ pozwalający "wyzerować" (no prawie) wyjście. W tym urządzeniu, pomimo usunięcia wszystkich kondensatorów sprzęgających pomiędzy stopniami na wyjściu mam odpowiednio 0,7 mV i 1,5 mV. Być może w Twoim CA też jest taka możliwość.
  13. nowy78

    Kabelki.

    O, akurat też je kiedyś miałem w domu. Wprawdzie tylko na testach się skończyło, ale jeden z nich nawet trochę pamiętam w odniesieniu do dźwięku.
  14. nowy78

    Kabelki.

    Naszła mnie taka oto refleksja po teście kabelków przeprowadzonych przez @JohnDoe. Zapewne łatwo można wytłumaczyć słyszenie różnic w kablach, gdy słuchacz wie, który z nich jest wpięty, nawet zakładając, że takich różnic w rzeczywistości nie ma. Głowa potrafi płatać figle i to już wielokrotnie zostało opisane. Mnie zastanawia jednak to, że często cechy charakterystyczne danego kabla są podobnie opisywane przez różne osoby, które je oczywiście słyszą. Weźmy np. biorącego udział w teście Nordost'a. Wprawdzie nie miałem do czynienia z testowanym modelem, ale miałem lub słyszałem kilka innych w tym sławny red down (akurat głośnikowy). Był użyty jako ciekawostka, gdy wybierałem kolumny w cenie do 2k, podczas gdy kabel kosztował o ile pamiętam 3,5k Do dziś mam w głowie (a było to już dawno temu) moje zdziwienie efektem dźwiękowym. Dodam, że byłem jeszcze bardzo mało rozeznany w tej materii. Efekt jaki zapamiętałem to właśnie "wysuszenie", z tym, że ja akurat odebrałem je na plus. Kolumny, które jeszcze przed chwilą robiły straszne buuuu, buuuu, nagle stały się o wiele szybsze i zdecydowane. Tak, to mi najbardziej utkwiło w pamięci - spore skrócenie i wysuszenie basu. Z takiego typowego dla tańszych kolumn dudnienia, zrobił się niczego sobie, bardziej zbliżony do tego, jaki możemy usłyszeć z kolumn zamkniętych (chodzi mi o kierunek, raczej jakościowe niż ilościowe porównanie). Środek i góra rzeczywiście może trochę chłodna i szorstka, ale za to z niezłą rozdzielczością i detalem. W każdym razie wydaje się, że @Bogusław Kożyczkowski, @JohnDoe i ja mamy mimo wszystko podobne obserwacje jeżeli chodzi o kable Nordost pomimo, że mówimy o różnych modelach. Myślę jednak, że akurat w przypadku tego producenta można powiedzieć o pewnym charakterystycznym "firmowym brzmieniu".
  15. Tak się właśnie zastanawiałem, czy kontynuować :) W takim razie wracając do głównego wątku tu poruszanego, czekamy na wrażenia z testów nowego nabytku.
  16. Zupełnie nie o to mi chodziło, a wręcz o coś przeciwnego, tzn czy za pomocą dsp można się właśnie pozbyć tych wszystkich "dodatków" pochodzących od sprzętu. Ja bym np chętnie zrezygnował z całego tego firmowego brzmienia :)
  17. Na tym forum to chyba słuchanie sprzętu jest akurat na porządku dziennym :) Takie hobby. A słuchanie muzyki to oczywiście swoją drogą. Nie twierdzę, że drc jest be. Zauważyłem jedynie, co i Tomek potwierdził, wg mojego pojmowania tego co napisał, że nie można w ten sposób naprawić dźwięku ze słabej elektroniki, nawet z podłączonymi do niej wypasionymi kolumnami (to tak, aby najsłabsze ogniwo było maksymalnie dobre). Innymi słowy, nawet gdybyśmy idealnie "wyprostowali" to co dociera do naszych uszu za pomocą dsp, to są pewne charakterystyczne cechy urządzeń elektronicznych audio, które i tak "przebiją" się przez tego typu korekcję. Tu jest nieco większy problem natury fizycznej. Pomimo, że producenci tego typu zabawek (nie mam nic negatywnego na myśli) zapewniają o wspaniałych właściwościach w dziedzinie czasu, to przetworniki zdają się komplikować sprawę. Wyobraźmy sobie uderzenie pałeczką w werbel i możliwości układu elektromagnetycznego poruszające membraną głośnika o pewnej niezerowej masie...
  18. Ojej, szkoda, że wcześniej nie bardzo mogłem zajrzeć na forum. Naraziłem Cię Tomku na niepotrzebne dźwiganie końcówek mocy, a to przecież nie są lekkie rzeczy Nie myślałem, że tak od razu przejdziesz do czynów A chodziło mi tylko o to, czy stosując DL już od jakiegoś czasu, nadal masz wrażenie, że słyszysz swój sprzęt - te drobne smaczki, które mówią Ci, że to ciągle Twoja Yamaha i Dali. Pytałem dlatego, że przy okazji moich zabaw w tym temacie, podobnie jak Ty (jak się później okazało), wraz z zastosowaniem drc nie pozbyłem się wrażenia, że gra to samo CA z Usherami co wcześniej. Cały czas słyszałem te same mankamenty, które zwracały moją uwagę zanim zastosowałem korekcję. Widząc Twój entuzjazm wynikający z poprawy dźwięku po zastosowaniu DL, zacząłem się zastanawiać, czy aby coś źle nie robiłem, bo jak dla mnie efekt nie był zbyt spektakularny. Znaczy zmiany były spore, ale nie w tych aspektach, których bym sobie życzył :) Być może wynika to z różnic pomiędzy DL i REW. Może też akustyka w moim pomieszczeniu jest na tyle dobra (pod względem rezonansów), że korekcja nie musiała się bardzo wysilać, tzn było nieźle już przed i dlatego efekt nie był duży. Dodatkowo zniechęcająca była gorsza jakość dźwięku odtwarzanego z komputera (pomimo użycia tego samego daca co w przypadku CD). Zauważyłem zresztą, że podobnie jest w przypadku chromecasta - jest niestety gorzej niż z płyty. W każdym razie na chwilę obecną, po tym co słyszałem korygując za pomocą REW, pozostaję w przekonaniu, że u mnie więcej korzyści dała wymiana lub upgrade elementów systemu audio, niż korekcja charakterystyki częstotliwościowej. Po prostu to pierwsze wpływa na bardziej znaczące dla mnie cechy dźwięku (precyzja, przejrzystość, przestrzenność, hałaśliwość, itp itd), natomiast do zmiany barwy wprowadzanej przez drc szybko się przyzwyczajałem, czy to przy jej włączeniu, czy wyłączeniu
  19. Tomek, masz już za sobą całkiem sporo testów z DL. Dlatego uwaga, czas na trudne pytanie :) Czy uważasz, że użycie dsp w roli drc zmienia dźwięk w taki sposób, że po jego zastosowaniu miałbyś trudność rozpoznać swój sprzęt? Czy inaczej, ale też nie chcąc nic sugerować - czy odniosłeś wrażenie, że gdyby ktoś podmienił Ci zestaw audio na jakiś "marketowy rupieć" (no może oprócz kolumn, bo one są jednak zwykle mocno charakterystyczne) i zastosował DL, to czy myślisz, że zauważyłbyś ten, trzeba to powiedzieć, marnej jakości psikus ? To właściwie takie rozwinięcie pytania, które zadał już Kuba, tj czy DL może zastąpić np porządnie grający wzmacniacz?
  20. O, to ja właśnie mam termometr z przełącznikiem, dlatego wspomniałem o takim sposobie pomiaru. Mierzy prawdopodobnie do 99,9 °C (wnioskując z wielkości wyświetlacza, ale pamiętam też, że mierzyłem nim temperatury powyżej 80 °C). Są to termometry pirometryczne - temperatura określana jest na podstawie analizy widma promieniowania cieplnego emitowanego przez badany obiekt. Ustawienie w Usher'rze takiego punktu pracy tranzystorów końcowych, aby w całym zakresie wzmacniacz pracował w klasie A nie jest możliwe. Przy tej mocy mógłby się zachować jak rdzeń reaktora w Czarnobylu - szukałbym go później w piwnicy (mieszkam na parterze) Niemniej jednak można by się pokusić o uzyskanie pierwszych 30, 40, a może nawet 50W (w zimę, gdy temperatura powietrza jest niższa) w klasie A (w piku), dalej oczywiście przejście w B. No i właśnie być może dobry to pomysł z przełącznikiem, tym bardziej, że jest już z tyłu zamontowany pewien pstryczek, który jest nieużywany i nadałby się do tego celu. Chodzi o przełącznik wejść RCA - XLR. Nie wiedzieć dlaczego, w większości napotkanych opisów tego wzmacniacza, wejścia XLR (a więc także przełącznik) nie są podłączone i można używać tylko wejść RCA. Hmm.. Warte rozważenia. W lato płytka klasa AB aby nie męczyć elementów, w zimę dodatkowy piecyk na chłodne wieczory
  21. Najłatwiej robić to termometrem pirometrycznym znanym zapewne większości rodziców (takim do pomiaru temperatury ciała)
  22. Poprzednik Ushera, czyli CA Azur 840Av2 też osiąga znaczną temperaturę. W lato, gdy są upały, dochodzi do 60 °C. Przy takiej temperaturze przytrzymanie ręki na dłużej jest już niemożliwe. Można więc powiedzieć, że słynny test Nelsona Passa w celu ustalenia optymalnego punktu pracy tranzystorów końcowych za pomocą ręki wydaje się w miarę użyteczny (radiator ma temperaturę bliską 60 °C, jeżeli jesteśmy w stanie utrzymać na nim dłoń ok 5 s). Zastanawiam się jednak, czy ma sens dalsze podkręcanie prądu spoczynkowego w Usher'ze. Przyznam, że niespecjalnie stwierdziłem różnicę w dźwięku po dwukrotnym jego zwiększeniu. Może i coś tam przez chwilę mi się wydawało, ale to nic pewnego Jeżeli nawet wywoła to jakąś zmianę to teoretycznie będzie miała miejsce przy poziomie głośności kompletnie nieużytecznym, gdy się mieszka w bloku (przypomnę, że już w tej chwili szczytowa moc uzyskiwana w klasie A wynosi 20W dla 8Ω obciążenia). Jest za to parę minusów utrzymywania wysokiego prądu przepływającego przez tranzystory końcowe. Wysoka temperatura powoduje szybsze zużycie niektórych elementów takich jak np. kondensatory elektrolityczne. Zwiększa się też dość znacznie zużycie energii elektrycznej. Zastanawiam się, czy ewentualnie nie wyprowadzić regulacji prądu spoczynkowego na zewnątrz wzmacniacza (tak na chwilę), aby można było w sposób szybki go zmienić podczas odsłuchów testowych. W ten sposób łatwiej można byłoby ocenić czy w ogóle warto przerabiać wzmacniacz na piecyk do ogrzewania mieszkania.
  23. Może coś o mocy wyjściowej przy nowych ustawieniach punktu pracy tranzystorów końcowych. Maksymalna chwilowa moc możliwa do uzyskania w klasie A, a więc tuż przed odcięciem tranzystorów jednej z "połówek" i przejściem do klasy B wynosi przy prądzie spoczynkowym równym 800 mA i obciążeniu o rezystancji (dla uproszczenia) 8Ω, ponad 20W. Jeżeli weźmiemy pod uwagę moc skuteczną dla sygnału sinusoidalnego, mamy niecałe 10W. To już całkiem sporo jak na warunki domowe, a pozostaje jeszcze pewien zapas temperatury, pozwalający na dalsze zwiększenie prądu spoczynkowego. Np. wg zaleceń Nelsona Passa, do którego projektów zbliżony jest Usher, radiatory powinny osiągać temperaturę 50, czy nawet 60 °C.
  24. Prąd zwiększałem stopniowo. Po każdym zwiększeniu napięcia na rezystorze emiterowym o 10mV, odczekiwałem kilkanaście minut, aż wzmacniacz ustabilizuje temperaturę i dopiero zmieniałem dalej, osiągając ok 70 mV, co przekłada się na całkowity prąd spoczynkowy ponad 800 mA. Przy takim prądzie radiatory osiągają temperaturę 38 ºC, przy temperaturze w pomieszczeniu 27 ºC. Nadal jest więc bezpiecznie.
×
×
  • Utwórz nowe...