Skocz do zawartości

nowy78

Uczestnik
  • Zawartość

    2 372
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nowy78

  1. nowy78

    Kabelki.

    Naszła mnie taka oto refleksja po teście kabelków przeprowadzonych przez @JohnDoe. Zapewne łatwo można wytłumaczyć słyszenie różnic w kablach, gdy słuchacz wie, który z nich jest wpięty, nawet zakładając, że takich różnic w rzeczywistości nie ma. Głowa potrafi płatać figle i to już wielokrotnie zostało opisane. Mnie zastanawia jednak to, że często cechy charakterystyczne danego kabla są podobnie opisywane przez różne osoby, które je oczywiście słyszą. Weźmy np. biorącego udział w teście Nordost'a. Wprawdzie nie miałem do czynienia z testowanym modelem, ale miałem lub słyszałem kilka innych w tym sławny red down (akurat głośnikowy). Był użyty jako ciekawostka, gdy wybierałem kolumny w cenie do 2k, podczas gdy kabel kosztował o ile pamiętam 3,5k Do dziś mam w głowie (a było to już dawno temu) moje zdziwienie efektem dźwiękowym. Dodam, że byłem jeszcze bardzo mało rozeznany w tej materii. Efekt jaki zapamiętałem to właśnie "wysuszenie", z tym, że ja akurat odebrałem je na plus. Kolumny, które jeszcze przed chwilą robiły straszne buuuu, buuuu, nagle stały się o wiele szybsze i zdecydowane. Tak, to mi najbardziej utkwiło w pamięci - spore skrócenie i wysuszenie basu. Z takiego typowego dla tańszych kolumn dudnienia, zrobił się niczego sobie, bardziej zbliżony do tego, jaki możemy usłyszeć z kolumn zamkniętych (chodzi mi o kierunek, raczej jakościowe niż ilościowe porównanie). Środek i góra rzeczywiście może trochę chłodna i szorstka, ale za to z niezłą rozdzielczością i detalem. W każdym razie wydaje się, że @Bogusław Kożyczkowski, @JohnDoe i ja mamy mimo wszystko podobne obserwacje jeżeli chodzi o kable Nordost pomimo, że mówimy o różnych modelach. Myślę jednak, że akurat w przypadku tego producenta można powiedzieć o pewnym charakterystycznym "firmowym brzmieniu".
  2. Tak się właśnie zastanawiałem, czy kontynuować :) W takim razie wracając do głównego wątku tu poruszanego, czekamy na wrażenia z testów nowego nabytku.
  3. Zupełnie nie o to mi chodziło, a wręcz o coś przeciwnego, tzn czy za pomocą dsp można się właśnie pozbyć tych wszystkich "dodatków" pochodzących od sprzętu. Ja bym np chętnie zrezygnował z całego tego firmowego brzmienia :)
  4. Na tym forum to chyba słuchanie sprzętu jest akurat na porządku dziennym :) Takie hobby. A słuchanie muzyki to oczywiście swoją drogą. Nie twierdzę, że drc jest be. Zauważyłem jedynie, co i Tomek potwierdził, wg mojego pojmowania tego co napisał, że nie można w ten sposób naprawić dźwięku ze słabej elektroniki, nawet z podłączonymi do niej wypasionymi kolumnami (to tak, aby najsłabsze ogniwo było maksymalnie dobre). Innymi słowy, nawet gdybyśmy idealnie "wyprostowali" to co dociera do naszych uszu za pomocą dsp, to są pewne charakterystyczne cechy urządzeń elektronicznych audio, które i tak "przebiją" się przez tego typu korekcję. Tu jest nieco większy problem natury fizycznej. Pomimo, że producenci tego typu zabawek (nie mam nic negatywnego na myśli) zapewniają o wspaniałych właściwościach w dziedzinie czasu, to przetworniki zdają się komplikować sprawę. Wyobraźmy sobie uderzenie pałeczką w werbel i możliwości układu elektromagnetycznego poruszające membraną głośnika o pewnej niezerowej masie...
  5. Ojej, szkoda, że wcześniej nie bardzo mogłem zajrzeć na forum. Naraziłem Cię Tomku na niepotrzebne dźwiganie końcówek mocy, a to przecież nie są lekkie rzeczy Nie myślałem, że tak od razu przejdziesz do czynów A chodziło mi tylko o to, czy stosując DL już od jakiegoś czasu, nadal masz wrażenie, że słyszysz swój sprzęt - te drobne smaczki, które mówią Ci, że to ciągle Twoja Yamaha i Dali. Pytałem dlatego, że przy okazji moich zabaw w tym temacie, podobnie jak Ty (jak się później okazało), wraz z zastosowaniem drc nie pozbyłem się wrażenia, że gra to samo CA z Usherami co wcześniej. Cały czas słyszałem te same mankamenty, które zwracały moją uwagę zanim zastosowałem korekcję. Widząc Twój entuzjazm wynikający z poprawy dźwięku po zastosowaniu DL, zacząłem się zastanawiać, czy aby coś źle nie robiłem, bo jak dla mnie efekt nie był zbyt spektakularny. Znaczy zmiany były spore, ale nie w tych aspektach, których bym sobie życzył :) Być może wynika to z różnic pomiędzy DL i REW. Może też akustyka w moim pomieszczeniu jest na tyle dobra (pod względem rezonansów), że korekcja nie musiała się bardzo wysilać, tzn było nieźle już przed i dlatego efekt nie był duży. Dodatkowo zniechęcająca była gorsza jakość dźwięku odtwarzanego z komputera (pomimo użycia tego samego daca co w przypadku CD). Zauważyłem zresztą, że podobnie jest w przypadku chromecasta - jest niestety gorzej niż z płyty. W każdym razie na chwilę obecną, po tym co słyszałem korygując za pomocą REW, pozostaję w przekonaniu, że u mnie więcej korzyści dała wymiana lub upgrade elementów systemu audio, niż korekcja charakterystyki częstotliwościowej. Po prostu to pierwsze wpływa na bardziej znaczące dla mnie cechy dźwięku (precyzja, przejrzystość, przestrzenność, hałaśliwość, itp itd), natomiast do zmiany barwy wprowadzanej przez drc szybko się przyzwyczajałem, czy to przy jej włączeniu, czy wyłączeniu
  6. Tomek, masz już za sobą całkiem sporo testów z DL. Dlatego uwaga, czas na trudne pytanie :) Czy uważasz, że użycie dsp w roli drc zmienia dźwięk w taki sposób, że po jego zastosowaniu miałbyś trudność rozpoznać swój sprzęt? Czy inaczej, ale też nie chcąc nic sugerować - czy odniosłeś wrażenie, że gdyby ktoś podmienił Ci zestaw audio na jakiś "marketowy rupieć" (no może oprócz kolumn, bo one są jednak zwykle mocno charakterystyczne) i zastosował DL, to czy myślisz, że zauważyłbyś ten, trzeba to powiedzieć, marnej jakości psikus ? To właściwie takie rozwinięcie pytania, które zadał już Kuba, tj czy DL może zastąpić np porządnie grający wzmacniacz?
  7. O, to ja właśnie mam termometr z przełącznikiem, dlatego wspomniałem o takim sposobie pomiaru. Mierzy prawdopodobnie do 99,9 °C (wnioskując z wielkości wyświetlacza, ale pamiętam też, że mierzyłem nim temperatury powyżej 80 °C). Są to termometry pirometryczne - temperatura określana jest na podstawie analizy widma promieniowania cieplnego emitowanego przez badany obiekt. Ustawienie w Usher'rze takiego punktu pracy tranzystorów końcowych, aby w całym zakresie wzmacniacz pracował w klasie A nie jest możliwe. Przy tej mocy mógłby się zachować jak rdzeń reaktora w Czarnobylu - szukałbym go później w piwnicy (mieszkam na parterze) Niemniej jednak można by się pokusić o uzyskanie pierwszych 30, 40, a może nawet 50W (w zimę, gdy temperatura powietrza jest niższa) w klasie A (w piku), dalej oczywiście przejście w B. No i właśnie być może dobry to pomysł z przełącznikiem, tym bardziej, że jest już z tyłu zamontowany pewien pstryczek, który jest nieużywany i nadałby się do tego celu. Chodzi o przełącznik wejść RCA - XLR. Nie wiedzieć dlaczego, w większości napotkanych opisów tego wzmacniacza, wejścia XLR (a więc także przełącznik) nie są podłączone i można używać tylko wejść RCA. Hmm.. Warte rozważenia. W lato płytka klasa AB aby nie męczyć elementów, w zimę dodatkowy piecyk na chłodne wieczory
  8. Najłatwiej robić to termometrem pirometrycznym znanym zapewne większości rodziców (takim do pomiaru temperatury ciała)
  9. Poprzednik Ushera, czyli CA Azur 840Av2 też osiąga znaczną temperaturę. W lato, gdy są upały, dochodzi do 60 °C. Przy takiej temperaturze przytrzymanie ręki na dłużej jest już niemożliwe. Można więc powiedzieć, że słynny test Nelsona Passa w celu ustalenia optymalnego punktu pracy tranzystorów końcowych za pomocą ręki wydaje się w miarę użyteczny (radiator ma temperaturę bliską 60 °C, jeżeli jesteśmy w stanie utrzymać na nim dłoń ok 5 s). Zastanawiam się jednak, czy ma sens dalsze podkręcanie prądu spoczynkowego w Usher'ze. Przyznam, że niespecjalnie stwierdziłem różnicę w dźwięku po dwukrotnym jego zwiększeniu. Może i coś tam przez chwilę mi się wydawało, ale to nic pewnego Jeżeli nawet wywoła to jakąś zmianę to teoretycznie będzie miała miejsce przy poziomie głośności kompletnie nieużytecznym, gdy się mieszka w bloku (przypomnę, że już w tej chwili szczytowa moc uzyskiwana w klasie A wynosi 20W dla 8Ω obciążenia). Jest za to parę minusów utrzymywania wysokiego prądu przepływającego przez tranzystory końcowe. Wysoka temperatura powoduje szybsze zużycie niektórych elementów takich jak np. kondensatory elektrolityczne. Zwiększa się też dość znacznie zużycie energii elektrycznej. Zastanawiam się, czy ewentualnie nie wyprowadzić regulacji prądu spoczynkowego na zewnątrz wzmacniacza (tak na chwilę), aby można było w sposób szybki go zmienić podczas odsłuchów testowych. W ten sposób łatwiej można byłoby ocenić czy w ogóle warto przerabiać wzmacniacz na piecyk do ogrzewania mieszkania.
  10. Może coś o mocy wyjściowej przy nowych ustawieniach punktu pracy tranzystorów końcowych. Maksymalna chwilowa moc możliwa do uzyskania w klasie A, a więc tuż przed odcięciem tranzystorów jednej z "połówek" i przejściem do klasy B wynosi przy prądzie spoczynkowym równym 800 mA i obciążeniu o rezystancji (dla uproszczenia) 8Ω, ponad 20W. Jeżeli weźmiemy pod uwagę moc skuteczną dla sygnału sinusoidalnego, mamy niecałe 10W. To już całkiem sporo jak na warunki domowe, a pozostaje jeszcze pewien zapas temperatury, pozwalający na dalsze zwiększenie prądu spoczynkowego. Np. wg zaleceń Nelsona Passa, do którego projektów zbliżony jest Usher, radiatory powinny osiągać temperaturę 50, czy nawet 60 °C.
  11. Prąd zwiększałem stopniowo. Po każdym zwiększeniu napięcia na rezystorze emiterowym o 10mV, odczekiwałem kilkanaście minut, aż wzmacniacz ustabilizuje temperaturę i dopiero zmieniałem dalej, osiągając ok 70 mV, co przekłada się na całkowity prąd spoczynkowy ponad 800 mA. Przy takim prądzie radiatory osiągają temperaturę 38 ºC, przy temperaturze w pomieszczeniu 27 ºC. Nadal jest więc bezpiecznie.
  12. A jednak nie mogłem się powstrzymać :D Chyba mam wstawiony bardzo duży moduł odpowiadający za ciekawość A skoro już się dobrałem do wzmacniacza, to opiszę jak - być może znajdzie się inny chętny na takie eksperymenty. Celem było zwiększenie prądu spoczynkowego tranzystorów końcowych w końcówce mocy Usher Reference 1.5, a więc rozszerzenie jego zakresu pracy w klasie A. Jak wspominałem wcześniej, mój egzemplarz jest fabrycznie ustawiony w dość płytkiej klasie AB i chciałbym sprawdzić, czy jej pogłębienie spowoduje jakieś pozytywne zmiany w dźwięku. Aby tego dokonać, trzeba się najpierw "dobrać" do rezystorów emiterowych tranzystorów końcowych. W tym wzmacniaczu ukryte są one pomiędzy aluminiową płytą, do której przykręcone są tranzystory, a radiatorami. Radiatory składają się z czterech dużych kształtowników na każdy kanał, widocznych na bokach urządzenia. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się odkręcenie drugiego z nich, patrząc od frontu. Drugiego dlatego, że mamy dostęp do śrub mocujących go do aluminiowej płyty (te od kolejnych znajdują się pod płytką), a pod spodem są rezystory, które nas interesują (pod pierwszym nie ma). Trzeba pamiętać także o odkręceniu radiatora od dolnej płyty. Po demontażu wygląda to mniej więcej tak: Jak widać, każdy z tranzystorów zasilany jest przez rezystor 0,68 Ω. Mierzymy na nim napięcie i z prawa Ohma wyznaczamy prąd przepływający przez pojedynczą parę tranzystorów I = U/R. W moim wypadku było to 50 mA (0,034V/0,68Ω), co daje całkowity prąd spoczynkowy płynący przez 8 par tranzystorów na poziomie 400 mA - mimo wszystko nie tak mało. Dodam, że pomiaru dokonujemy we wzmacniaczu ustabilizowanym temperaturowo, gdyż zaraz po włączeniu, nawet przez kilkadziesiąt minut wartość prądu ulega zmianie i jest większa. Regulacji prądu dokonujemy dla obu kanałów, za pomocą rezystorów nastawnych widocznych na zdjęciach poniżej.
  13. A jakiego typu to ma być płyta kuchenna, oporowa czy indukcyjna ?🤣 A tak poważniej, to o ile nie masz monobloków o mocy wyjściowej co najmniej 0,5kW każdy, to 3x0,75 mm^2 zupełnie wystarczy do zasilenia całego zestawu audio (to w odniesieniu do obciążalności). Jeżeli chodzi o dźwięk, trochę się bawiłem w testowanie różnych rozwiązań w tym kabli własnej konstrukcji i nie zauważyłem, aby przekrój przewodów miał jakiś zauważalny wpływ w sposób bezpośredni. W niektórych przypadkach może sprawiać takie wrażenie, ale trzeba brać pod uwagę, że zmiana przekroju wymusza też zmianę innych parametrów. Dla przykładu: solid core o przekroju 1 mm^2 i lica 800 x 0,04 mm (średnica) dająca przekrój także 1 mm^2 to kable, które (wg mnie oczywiście) dają różnicę w dźwięku. W przypadku porównania licy 800 x 0,04mm do 400 x 0,04mm, a więc ta sama budowa, ale inny przekrój, takich różnic nie stwierdziłem. Tyle, że to w kablach pomiędzy listwą a sprzętem. Ten pomiędzy gniazdkiem a listwą, no nie wiem... Ja tam mam komputerowy
  14. nowy78

    Kabelki.

    Nie słyszałem i dlatego odniosłem się tylko do aspektów technicznych. A swoją drogą, to także lubię dźwięk z zamkniętych paczek. Wychowałem się, słuchając muzyki z takich właśnie kolumn (tj. zamkniętych)
  15. nowy78

    Kabelki.

    To też nie do końca tak. Przy tubowych przetwornikach średnio i wyskokotonowym i założonej w projekcie wysokiej skuteczności po prostu nie jest możliwe niższe zejście w basie ze względu na możliwości niskotonowca. Dodatkowo mamy jeszcze zamkniętą obudowę. Fakt poprawia odpowiedź impulsową, ale pogarsza pasmo. Pomimo, że spadek efektywności głośnika zamontowanego w tego typu obudowie jest łagodniejszy idąc w kierunku niskich tonów, to jednak wcześniej się zaczyna. Dodatkowo na skutek poduszki powietrznej, mocno tłumiącej duże wychylenia membrany przy niskich częstotliwościach, niestety drastycznie wzrastają zniekształcenia. Tak więc jak ze wszystkim, są plusy dodatnie i ujemne
  16. Wg mnie nie, jakość samego przewodnika (np. jego przewodność) nie ma dużego znaczenia (o ile w ogóle). Przypuszczam, że aluminiowe lub stalowe, przy sprzyjającej konstrukcji kabla też mogą być bardzo dobre. O wpływ na dźwięk, który ja mimo wszystko słyszę, podejrzewam inne sprawy niż metal (w sensie jego parametrów elektrycznych), z którego został wykonany kabel.
  17. Sieć elektroenergetyczna to twór olbrzymi. Za jej pomocą połączonych jest mnóstwo najróżniejszych urządzeń, które bardzo często oprócz tego, że pobierają z niej energię, dodają (wpychają w nią) coś od siebie. Są różne regulacje, normy określające, ile tych niechcianych "rzeczy" urządzenia mogą do sieci wprowadzać i zapewne konstruktorzy urządzeń starają się temu sprostać. Pewne jest, że nikt nie chce dodatkowo płacić za lepsze parametry niż jest to wymagane, a więc zaśmiecenie sieci różnego typu zakłóceniami jest nie do uniknięcia. Poza tym można ją postrzegać jak wielką antenę, co w świecie powszechnej komunikacji radiowej z całą pewnością nie jest korzystne. Tak, masz rację - w sprawach technicznych trzeba się wypowiadać jednoznacznie.
  18. Jakiś wykres/pomiar pokazujący skalę zjawiska? Kraft, zauważ proszę, że nic nie napisałem o zjawisku w odniesieniu do audio i dźwięku, no może z wyjątkiem pogorszenia własności akustycznych w sensie zwiększenia hałasu generowanego przez transformator. Jeżeli jednak chcesz bardziej dogłębnie rozpoznać zagadnienie to proszę: http://pe.org.pl/articles/2017/7/2.pdf.
  19. Tak obrazowo: W idealnym przebiegu sinusoidalnym, obie połówki dodatnia i ujemna (względem napięcia odniesienia, czyli w tym przypadku potencjału ziemi (N) ) są identyczne - mają taką samą wysokość. Składowa stała powoduje przesunięcie sinusoidy w górę lub w dół (nadal względem napięcia odniesienia), powodując utratę symetrii. Okazuje się, że transformator zasilany takim napięciem gorzej pracuje pod względem elektrycznym i magnetycznym, co przekłada się na efekty akustyczne.
  20. DC blocker nie jest filtrem przeciwzakłóceniowym. Jak sama nazwa wskazuje jest to filtr dolnozaporowy, mający za zadanie wyeliminowanie składowej stałej z napięcia sieciowego, a to z kolei teoretycznie powinno się przełożyć na lepszą pracę transformatora zasilającego. Na pytanie, który (czy raczej w którym miejscu) kabel sieciowy jest "ważniejszy", ja bym odpowiedział, że lepiej te lepsze zastosować pomiędzy filtrem a urządzeniami. Chociażby dlatego, że te połączenia łączą masy urządzeń (wspólnie z interkonektami) poprzez przewody ochronne (PE). Dodam jeszcze, że ja stosuję filtry o dużym tłumieniu do wszystkich urządzeń i uważam, że poprawiają dźwięk także w przypadku wzmacniaczy. Po wielu latach zmagania się z dźwiękiem zauważyłem pewną rzecz. Do niektórych zmian słuch się przyzwyczaja bardzo łatwo i tu za przykład mógłbym podać równowagę tonalną, a do innych wręcz w ogóle. Technics z lat 90 jest jazgotliwy i męczący i co by nie robił takim pozostanie (z góry przepraszam miłośników tej marki i nadmienię, że to moje zdanie ). Nie sposób się do tego przyzwyczaić. Z drugiej strony delikatna zmiana barwy dźwięku, np. za pomocą korektora szybko zostanie zatarta przez nasz słuch. Już po paru minutach słuchamy, jakby nic się nie stało.
  21. Oj tak, czuję to na plecach. Ustawienie kosztuje sporo wysiłku To fakt. Znalazłem na forum audiogon.com ( https://forum.audiogon.com/discussions/usher-r1-5-should-i-buy) taki oto wpis kolegi Georgehifi, który chyba coś niecoś się orientuje: Usher R1.5 and R2.5 were almost direct copies of the Threshold Stasis S200 and S300. I showed Nelson Pass the circuits of the Ushers, and the only difference was they had one extra gain stage transistor in them, which Nelson replied was what he would have done if he did a re-design of them. So your in good company as I owned an S300 mkII and it was a very nice smooth amp with plenty of grunt. Ale odnośnie: to już sprawa nie jest taka prosta. Okazuje się bowiem, że Usher ustawiał punkt pracy końcówki w różny sposób. Wcześniej rzeczywiście była to bardzo głęboka klasa AB z dużym prądem spoczynkowym i sporą temperaturą radiatorów. Późniejsze wzmacniacze, także ten, którego jestem od niedawna szczęśliwym użytkownikiem, były już bardziej ekologiczne i pracują w płytszej klasie AB. Dla przykładu mój wzmacniacz po wielu godzinach grania jest ledwo ciepły, bo chyba nawet nie można powiedzieć letni. Nie wydaje się to jednak problemem. Na innym forum (https://www.stereo.net.au/forums/topic/79699-usher-r15-mods/) kolega THOMO, który posiadał dwie końcówki z różnych okresów pisze tak: I have owned two Usher R 1.5s.The older one ran a lot hotter than the newer one to the point that the paint or anodising on the top cover has burnt off.I suspect Usher made the early ones with a lot more Class A bias and then backed it off due to the heat generation. If there was any difference in the sound I was battling to hear it. Why you would would want to mess with a great sounding amp is beyond me.They are happy driving really difficult low impedance speakers as they are. Using two did sound slightly better on some speakers but the difference was extremely slight and not worth the extra heat generation and power consumption.Which is why I sold one. Oczywiście zapewne nie oprę się pokusie, aby sprawdzić jak gra popchnięty na ile to możliwe w kierunku klasy A. Kwestia zlokalizowania odpowiedniej pr-ki i dostania się do rezystorów emiterowych tranzystorów końcowych, aby jednak móc mierzyć co się robi i nie przeholować . Na razie jestem bardzo zadowolony z tego jak gra obecnie i może jeszcze przez jakiś czas powstrzymam się od psucia
  22. Akurat końcówka + pre to najnowsze nabytki i dopiero je poznaję. Jutro minie tydzień, z którego dużo czasu pochłonęły mi inne zajęcia niż słuchanie. Po dzisiejszym dniu mogę jednak napisać, że jestem pod wielkim wrażeniem. Cały dzień "łomotu" (Soreption, Dyscarnate, Archspire, Beyond Creation, itp., teraz leci Origin) i nadal nie mam dosyć. Była oczywiście też klasyka, trochę jazzu, ale największe wrażenie robi chyba jednak metal. Brzmienie przesterowanych gitar jest wprost wyśmienite. Nieważne czy jest cicho, czy podłoga się trzęsie. Nareszcie jest potężnie, szybko, ale jednocześnie przyjemnie. W końcu nie ma tego wkurzającego mnie ostatnio u poprzednika, szczególnie przy większej głośności, utwardzenia i jazgotliwości. Czytałem coś o brzmieniu R1.5 idącym w kierunku wzmacniaczy lampowych. Może to właśnie to. Bas. Nie jest go jakoś przesadnie dużo, czego się obawiałem po lekturze recenzji, a jakość - prima sort. Żadnej buły, ciągnięcia, dudnienia. Właściwie to w połączeniu z Dancerami Mini 2 jest taki, jakby to powiedzieć - niezauważalny (w pozytywnym znaczeniu). Jest, chciałoby się rzec monumentalny, z zejściem do samego piekła, ale nie wychodzi przed orkiestrę. Krótko i na temat - tak jak lubię. Jest tylko tam gdzie potrzeba, gdzie występuje w nagraniu. Pozwoliłem sobie już nawet zajrzeć do środka, bardziej niż przez mocno perforowaną górną pokrywę. Cieszy też oko. 16 tranzystorów mocy na kanał.
  23. S520 akurat nie miałem, ale słyszałem je u brata, niestety już dość dawno. Rzeczywiście, jak już zauważył RoRo są nieco inne od większych braci. Bardziej stawiają na przyjemność odsłuchu niż analizę nagrania. Zapewne ma w tym swój udział membrana z tworzywa w nisko-średnio tonowcu. Co mi się w nich podobało to to, że nie starają się na siłę być większe niż są. Żadnego forsowania wyższego basu, aby skompensować brak najniższych rejestrów. Jak dla mnie tak właśnie powinno być. Nie znoszę basowej buły Zacząłem od uśmiechu, bo był to CA Azur 640. Wzmacniacz już miałem i chciałem do niego dobrać kolumny. A jak już o tym mowa to nieco rozwinę. Cambridge był wtedy popularny i wszędzie go było pełno, więc nietrudno było posłuchać na nim różnych kolumn. Ja natomiast wychodziłem wtedy z założenia, że dobra kolumna musi być jak największa w założonym budżecie No i słuchałem. Były jakieś budżetowe bowersy, missiony m34i (wtedy pozycja obowiązkowa, coś jak teraz heco Aurora 700 ). Już miałem je brać, ale zapytałem pana w salonie, co jeszcze mógłby mi polecić, a lubię dźwięk taki i taki. On na to: "To dlaczego szukasz wśród podłogówek?" i ustawił właśnie V601. Byłem tak zdruzgotany rozbieżnością pomiędzy moim wyobrażeniem o tym jak powinna wyglądać dobra kolumna, a tym co stało na podstawkach, w połączeniu z tym co usłyszałem, że musiałem się przespać, aby podjąć decyzję. Na drugi dzień szybko pognałem do sklepu już z zamiarem zakupu. Ponieważ i tak przekroczyłem budżet, na podstawki nie wystarczyło. I to był duży błąd. Przywiozłem do domu, podłączyłem i... kompletna lipa. Zastanawiałem się, gdzie zginął ten dźwięk, który słyszałem w salonie. Przecież podłączyłem dokładnie to samo co tam. I w ten oto sposób zaczęła się pogoń za króliczkiem I dlatego zgadzam się z powyższym (ale nie w pełni ), bo po początkowo przykrych doświadczeniach z tymi kolumnami (w domu), słyszałem je również w połączeniu z Mcintosh'em (nie pamiętam modelu). Jak to mówią, zbierałem szczękę z podłogi. Aż nie wierzyłem, że jakby nie patrzeć, jeszcze budżetowe kolumny (wtedy kosztowały 2k4 zł) potrafią tak zagrać. A nie w pełni się zgadzam, bo mimo wszystko o różnice w brzmieniu elektroniki podejrzewam inne sprawy, niż szeroko pojętą wydajność. Przykłady na poparcie jeszcze będą No to mamy już dwóch klubowiczów :)
  24. nowy78

    Kabelki.

    Mnie bardziej wychodzi, że raczej problemem są dodatki i zniekształcenia, niż ograniczenia
×
×
  • Utwórz nowe...