-
Zawartość
2 381 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez nowy78
-
Mariusz, skoro już porównywałeś, to jako (w sumie zadowolony) posiadacz chromecasta mam pytanie: W jakiej konfiguracji był u Ciebie używany? Konkretniej, jaki zasilacz i kabel? Czy może sprawdzałeś, czy są jakieś różnice przy zasilaniu liniowym, zamiast zasilacza z zestawu. Pytam z lenistwa Już dawno temu miałem to sprawdzić i jakoś tak schodzi PS. Ups. Wtryniłem pytanie, którym zmieniłem stronę i teraz nie widać Twojego o trafa. Czytelnicy wątku, cofnijcie się jeszcze do poprzedniej strony!
- 1 753 odpowiedzi
-
- wzmacniacz lampowy pp
- diy
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
Powiem szczerze, że nie bardzo potrafię powiedzieć, która guma będzie najlepsza. Jak pamiętasz, na drodze eliminacji, wyłoniłem SBR jako tą najlepszą, którą posiadam. Okazało się inaczej, tzn, że SBR jest akurat bardzo mało sprężysta. Jeżeli wycieczka do sklepu to nie problem, weź ze sobą coś na kształt kulki łożyskowej (może szklanej) i po prostu sprawdź od której się najlepiej odbija. Gdy upuścisz na nią kulkę ma się odbijać jak najdłużej. To chyba jedyna metoda. Ta chyba będzie podobna do uszczelki z allegro - też EPDM. Choć jest też szansa, że ma nieco inny skład i będzie inna (lepsza). Naprawdę nie wiem. Chcę izolować wibracje, w jak najszerszym pasmie. Co mam zrobić? A w jakim zakresie działa guma? W budowanym wzmacniaczu oczywiście też o tym pomyślałem Niebawem wrzucę fotki jak ja to zrobiłem (jak tylko zmontuję, właśnie odebrałem podstawy do traf z malowania).
-
Jako, że dział niezbyt mocno oblegany, spróbuję wprowadzić trochę ożywienia. Chciałbym przedstawić pewnego młodego człowieka, który jak się szybko okazało, ma smykałkę do walenia w bęben, a nawet kilka i w jeszcze inne rzeczy, które obok tych bębnów sobie pozawieszał ;). Myślę, że nie ma sensu nadużywać słowa pisanego - zapraszam do obejrzenia: I co Państwo na to?
-
Myślę, że trzeba wziąć w tym przypadku pod uwagę rodzaj wibracji. Naturalne jest patrzenie na tak ciężki element, jako na obiekt, który trudno poruszyć, ze względu na bezwładność. Ale co z wibracjami przenoszonymi w materiale? Metale są przecież bardzo dobrymi "przewodnikami" fal akustycznych. Dodam, że pomiędzy skrzynką z grubej sklejki (25 mm) a podstawą jest przekładka z gumy porowatej . Jest jednak mocno zmiażdżona przez śruby łączące oba elementy. Tak nie próbowałem. Na podstawkach sprężynowych ustawiam poszczególne elementy systemu i efekt jest bardzo zadowalający. Czy oprócz poprawy komfortu pracy odtwarzacza, odizolowanie całego stolika daje także słyszalne efekty w dźwięku?
-
Trzeba tu jeszcze rozróżnić sprężystość od twardości. Stal (sprężynowa) jest sprężysta, ale jednocześnie twarda. Na drugim końcu mamy np. miękką plastelinę, praktycznie pozbawioną sprężystości. Oczywiście to skrajne przykłady, aby łatwiej zobrazować w czym rzecz. Nam potrzeba dobrej sprężystości, dlatego korzystniej jest użyć twarde ale sprężyste materiały, odpowiednio formując podstawki, aby przy obciążeniu wywieranym przez kolumny dawały odpowiednio niską częstotliwość rezonansową. Przykładem niech będzie stal uformowana w sprężynę. Z twardej gumy można dociąć natomiast mniejsze podkładki, lub nadać im kształt pozwalający uzyskać większe naciski jednostkowe. Jak już wiele razy pisałem, im dłużej i wolniej się kolumna buja po ruszeniu, tym lepiej. Zbytnio bym się tym nie przejmował. Jeżeli zastanowisz się jak sytuacja wygląda w klasycznym głośniku, to łatwo znajdziesz podobieństwo do tego co się dzieje w Tannoy'ach czy Kef'ach. Tyle, że z dźwiękiem bezpośrednio odtwarzanym przez membranę, nie zaś z odbiciami. Powiedzmy, że głośnik średnio-nisko tonowy odtwarza jednocześnie częstotliwość 50 Hz i 1000 Hz - nic w tym dziwnego jeżeli wziąć pod uwagę standardowe sygnały w postaci muzyki. Wychylenia membrany dla częstotliwości 50 Hz będą względnie duże, no i 20 razy wolniejsze niż dla 1000 Hz. Z punktu widzenia wyższej częstotliwości wygląda to tak, że jest odtwarzana przez element poruszający się do przodu i do tyłu (na każdy duży ruch przypada 20 małych). A o tym mógłby już coś powiedzieć pan Doppler Szczerze mówiąc głośniki są urządzeniami dalekimi od doskonałości. Pomimo wielu ich typów dostępnych dzisiaj, zawsze jest jakieś ale. A najciekawsze jest to, że najpopularniejsza konstrukcja (głośnik magnetodynamiczny) niewiele się zmieniła od momentu wynalezienia, czyli przez ok sto lat
-
Kurde blaszka, chyba czas zacząć samemu coś sprzedawać, skoro mi tak dobrze marketing wychodzi 🤣 A poważniej, akurat te rzeczy polecam z czystym sumieniem. Wg mnie działają bardzo dobrze, no i aby wypróbować nie trzeba wydawać fortuny. Ba, to groszowe sprawy (uszczelka z allegro, spreżyny z "metalowego").
-
Tak jak wspomniał Piotr ( @Pboczek), najkorzystniej wypadają materiały o małym tłumieniu. Aby to sprawdzić można upuścić na matę np nakrętkę i ocenić czy dobrze się odbija. Przetestować pod audio nie zawadzi. Jeżeli materiał nie jest dobry, efekt poprawy będzie po prostu niewielki. No i lepiej wyciąć niewielkie kostki, niż docinać na wymiar podstawy kolumny - guma musi pracować. Teraz używam podłogówek i to sporych (Usher Dancer Mini Two DMD). Mają żeliwną podstawę ważącą kilkanaście kg, a całe ważą 57kg/szt. Podobnie jak u Ciebie, u mnie także słychać zmiany po zastosowaniu sprężyn. Choć wydaje mi się, że w przypadku monitorów efekt był wyraźniejszy. Nie jestem pewny na 100%, bo nie robiłem bezpośredniego porównania, ale po wymianie na podłogówki i późniejszym ustawieniu ich na podstawkach wow było chyba jednak mniejsze. W każdym razie, jak dla mnie bas w żadnym razie nie jest jednolity po tym zabiegu. Fakt, jest go mniej, ale w taki pozytywny sposób. Przestaje żyć swoim życiem i dokleja się do reszty. Poza tym jest bardziej czysty. Dobrze to słychać na najniższych rejestrach (np tła w muzyce filmowej). Zamiast ciągnącego dudnienia słychać (lub może bardziej czuć) takie niepokojące wibrowanie powietrza. Taki przykład. Czy będąc na koncercie (najlepiej nienagłośnione instrumenty akustyczne, o czym już wspomniał Piotr ( @Fortepiano), (swoją drogą dużo Piotrów na tym forum :) ) , albo nawet na spacerze, lub w pracy, gdziekolwiek, gdzie występują różne naturalne dźwięki, słyszałeś bas podobny do tego, jaki zazwyczaj wydobywa się ze sprzętu audio? Ja często wsłuchuję się w otoczenie i nie zauważyłem w nim podobnego dudnienia, sprężystego łupania (zwykle w mało wytłumionych kolumnach), czy ogólnie takiej ilości niskich tonów jak z kolumn. Nawet, gdy pracujący silnik stojącego w pobliżu samochodu, zgra się z modem pomieszczenia, w którym przebywam, niskie tony, pomimo, że jest ich sporo brzmią inaczej niż z głośników. Spróbuj sobie wyobrazić kopane pudło, o którym wspomniałeś i jak zabrzmiałoby z nagrania. A jak zabrzmiałoby sto kopanych pudeł? Tak samo można przeanalizować wyższe częstotliwości. Talerze perkusji na żywo i z bliskiej odległości brzmią ostro, ale jest to ostrość akceptowalna, można by powiedzieć, nie powodująca odrzucenia. Przysłowiowa "krew z uszu" powodowana przez głośniki jest bardziej męcząca - inna. Podobnie jak Fortepiano uważam, że izolowanie wibracji przybliża dźwięk z audio do bardziej naturalnego. Zdejmuje z niego dodatki, które może i w pierwszej chwili mogą wydawać się korzystne bo zdają się dodawać efektowności do dźwięku, ale na dłuższą metę po prostu męczą.
-
Motyla noga Za Wikipedią: Prędkość dźwięku w substancjach zależy od tempa przekazywania kolejnym cząsteczkom tej substancji energii drgań cząsteczek. Dla małych natężeń dźwięku (zatem również małej amplitudy drgań) prędkość związana z ruchem drgającym jest znacznie mniejsza od prędkości ruchu cieplnego cząsteczek, dlatego prędkość dźwięku nie zależy od jego natężenia (z wyjątkiem natężeń bardzo dużych, np. przy wybuchu) ani od częstości drgań
-
Ach, to o to chodziło. Trochę inaczej sobie wyobraziłem obszerność i wypełnienie No cóż, nie jest łatwo opisać dźwięk. W każdym razie z powyższym już zdecydowanie łatwiej mi się godzić. Słyszę to bardzo podobnie. I także na początku nie do końca byłem przekonany, czy taki bardziej "miękki" (?) bas jest poprawny. Chwilę pomyślałem, dłużej posłuchałem (albo odwrotnie ) i uznałem, że tak właśnie być powinno. Już piszę dlaczego. Po pierwsze, jeżeli w średnim i wyższym zakresie częstotliwości wyraźnie słychać, że dźwięk się wyczyścił, stał mniej agresywny i natarczywy, a mimo to zyskał na rozdzielczości i precyzji, to logika podpowiada, że i na niskie częstotliwości upgrade zadział z dużym prawdopodobieństwem tak samo - to ta część związana z procesem myślowym Co do odsłuchu, do nowego basu przyzwyczaiłem się bardzo szybko. Podobnie jak reszta pasma stał się po prostu mniej natarczywy. Przestał wystawać w taki jednostajny głośnikowy sposób (trochę przerysowuję, aby łatwiej zobrazować o co mi chodzi). Stał się lepiej zszyty z resztą pasma. Dawał dobry fundament, ale nie wybijał się jakby chciał powiedzieć: "Hej, to ja bas. Jestem tu najważniejszy". Na pewno też nie można powiedzieć, że zrobił się bardziej ciągnący, dudniący etc. Wręcz przeciwnie. Wg mnie bardziej pasują słowa krótki, suchy. I rzeczywiście, w pierwszej chwili po zmianie jest wrażenie, jakby wszystkiego ubyło. Jednak niedługo po tym, gdy w głowie zaciera się błędny wzorzec, powstały na skutek przyzwyczajenia, przychodzi refleksja, że tego co ubyło nie powinno tam być. Agresja powodowana przez dodatkowe harmoniczne dołożone do oryginalnego sygnału, będące wynikiem przenoszenia wibracji, powodowała jedynie złudne uczucie lepszej dynamiki, szybkości. To jak z filtrowaniem zasilania. Pozbywając się zakłóceń nie można przecież niczego pogorszyć, a co najwyżej nie poprawić (bo np. nie słychać zmian). Wg mnie wibroizolacja i tłumienie drgań nie jest żadnym kompromisem. O kompromisach możemy mówić np. ustawiając kolumny w pomieszczeniu. Właściwie nie jest możliwe zrobienie tego w sposób optymalny. Gdy pozbędziemy się jednej górki, powstanie dołek lub górka w innym miejscu. Tu jest inaczej. Jeżeli stwierdzamy, że drgania mają negatywny wpływ, to należy się od nich odizolować, lub je wytłumić w najskuteczniejszy możliwy sposób. Hehe, ciekawe, czy ktoś doczyta aż do tego zdania Mimo wielu słów i tak nie jestem przekonany, czy udało mi się wystarczająco jasno przekazać jak ja to widzę. O tym też już myślałem, tzn. czy odizolowanie wysokotonowego od skrzynki da słyszalny efekt. Wydaje się, że powinno. To koniecznie trzeba będzie kiedyś przetestować. Póki co odkładam, ze względu na sporą pracochłonność przy wykonaniu odpowiedniego układu "zawieszenia" w taki sposób, aby obudowa pozostała uszczelniona (gwizdki ze względu na swoją budowę zwykle nie mają w kolumnie przestrzeni wydzielonej tylko dla siebie - trzeba by ją było stworzyć).
-
I jeszcze wycofanie do artykułu i pytania na końcu cytatu, na które można udzielić odpowiedzi jedynie przy założeniu, że zgadzamy się z wnioskami opisanymi przez komentatora artykułu Ja bez zastanowienia odpowiedziałbym na nie - nie, a to dlatego, że słyszę coś zupełnie innego. Odnośnie strony technicznej i uzasadnienia mającego fundament naukowy, nie bardzo chce mi się powtarzać to, co było wałkowane przez ostatnie kilkadziesiąt stron wątku. Napiszę tylko, że po tym co przeczytałem, ani autor artykułu, ani komentator nie wydają mi się kompetentni w sprawach, które starają się tłumaczyć :) Może inaczej - nie czują bluesa. A najlepsze jest porównanie zjawiska przenoszenia wibracji poprzez kolce pod kolumnami do tych na butach biegacza... Nie wiem jak można było coś takiego wymyślić :) Jedyną wspólną rzeczą jest tu chyba tylko słowo "kolec". Odrzutowe kolumny z komentarza też są spoko 👍 O właśnie, bardzo dobry przykład. W ciałach stałych odznaczających się sprężystością, dźwięk (wibracje) przenoszone są bardzo dobrze, wręcz rewelacyjnie w porównaniu do gazów. Zanim usłyszymy coś "przez powietrze", pociąg od dawna słychać "w szynach".
-
Ok, ja jeszcze raz spróbuję. Ale to już ostatni Po prostu wpadł mi dobry pomysł jak wytłumaczyć, że fala akustyczna o tej samej częstotliwości, w różnych ośrodkach ma inną długość. Przypomnę najpierw zależność l=v/f (można ją znaleźć naprawdę wszędzie). A więc wynika z niej, że długość fali jest wprost proporcjonalna do prędkości dźwięku (w danym ośrodku) i odwrotnie proporcjonalna do częstotliwości. My jednak ustalamy częstotliwość jako stały parametr o wartości 1 Hz. Zobaczmy teraz jak sytuacja wygląda w przypadku dwóch wcześniej wymienionych ośrodków. W powietrzu prędkość dźwięku wynosi ok 340 m/s (zależy także od temperatury). Dla częstotliwości 1 Hz łatwo zobrazować, że w ciągu 1 s (bo tyle trwa okres dla takiej częstotliwości) fala przebędzie 340 m (340m/s * 1s = 340m) i tyle właśnie otrzymamy, gdy powyższe wartości wstawimy do wzoru na długość fali. A jak sytuacja wygląda w przypadku stali. Przyjmujemy średnią prędkość ok 5500m/s - w ciągu okresu (1s) fala przebędzie tu 5,5 km. Taką więc ma długość. @Karol64208 , czy jesteś usatysfakcjonowany takim wytłumaczeniem? Czy teraz już przyjmiesz do wiadomości, że fala akustyczna o tej samej częstotliwości może mieć różną długość? :) Jaśniej póki co nie potrafię.
-
Do licha... Nie bardzo mam w tej chwili czas na obszerniejsze pisanie, ale gdy tu zerknąłem to aż oczy bolą od czytania tych bredni. @Karol64208, czy mógłbyś się zająć, no nie wiem... zbieraniem znaczków? Zanim coś napiszesz poczytaj. Przytoczę taką zależność l = v/f, gdzie l - długość fali, v - prędkość dźwięku (różna w różnych ośrodkach), f - częstotliwość. Dla przykładu prędkość dźwięku w powietrzu - 342 m/s, w stali 5100-6000 m/s (w zależności od temperatury). Teraz postaraj się to poskładać.
-
Na wstępie chciałbym podziękować @Fortepiano , jak również wszystkim innym, którzy zechcieli przetestować przedstawione tu przeze mnie pomysły i opisać swoje spostrzeżenia i wnioski. Nie będę ukrywał, że jestem bardzo podbudowany tak pozytywnym odzewem Również dlatego, że wiele osób potwierdziło to, co i ja zauważyłem. Wiem, że z punktu widzenia naukowego, wykorzystanie uszu jako narzędzia pomiarowego, nie jest zbyt miarodajnym i obiektywnym sposobem na uzyskanie rzetelnych, a przede wszystkim wiarygodnych wyników. Niestety, nie dysponuję niczym lepszym, podobnie zresztą jak zapewne większość (każdy) z nas - hobbystów. Wydaje mi się jednak, że ciągle powiększające się grono osób (także w moim najbliższym otoczeniu), które sprawę zbadały i potwierdziły (także tych bardziej sceptycznych ), że coś jest na rzeczy, nie jest bez znaczenia. Jeszcze raz wielkie dzięki. Pewne jest natomiast to, że proponowane rozwiązania, zaczerpnięte są przecież z innych działek ludzkiej działalności, gdzie funkcjonują bardzo skutecznie. Odnośnie gumy, jej sprężystości i twardości. Twardość jest odpowiednikiem współczynnika sprężystości w sprężynie. Im jest większa, tym guma mniej się będzie uginała pod takim samym obciążeniem. Ten parametr nie jest problemem, bo przez odpowiednie docięcie można uzyskać pożądaną podatność (chyba, że guma jest bardzo twarda, a sprzęt lekki - ale i tu można coś wykombinować). Poprzez docinanie regulujemy po prostu naciskiem jednostkowym. Gorzej ze sprężystością, gdyż ta wynika ze składu gumy i nie mamy możliwości ingerencji. Chodzi o to aby znaleźć gumę o jak najmniejszym tłumieniu, powracającą jak najszybciej do stanu wyjściowego, gdy zdejmiemy obciążenie. Dobrym sposobem na ocenę/porównanie jest upuszczenie czegoś na kawałek gumy. Od tej bardziej sprężystej przedmiot odbije się wielokrotnie podskakując jak piłeczka. Taka o dużym tłumieniu szybko pochłonie energię i wygasi ruch. Nam potrzebna jest oczywiście ta sprężysta. Uszczelki używane przez Piotra i Mariusza wydają się jak do tej pory najlepszą, tanią i łatwo dostępną opcją z tych, które także ja przetestowałem. Ma się rozumieć, oprócz kawałka gumy niewiadomego pochodzenia posiadanego przeze mnie wcześniej. Do tej trochę uszczelkom brakuje. Nie wiem jednak gdzie można taką gumę kupić. Ale jak widać, nie trzeba się tym bardzo przejmować. Piotr ( Fortepiano ) pokazał, że można znaleźć całkiem dobre materiały w sprzęcie nas otaczającym 👍
-
Wiem..., ale nie powiem ;) No dobra powiem :). Kalibracja karty sprowadza się w REW do połączenia jej wyjścia z wejściem, jak to już zostało wspomniane i przeprowadzenia procedury w postaci pomiaru podobnego do pomiarów pomieszczenia. Uzyskujemy w ten sposób informacje o ewentualnych niedomaganiach karty, które można teraz skompensować. Z tym, że ma to sens jedynie w przypadku używania mikrofonu, który choć trochę wykorzystuje kartę, czyli z wyjściem analogowym :) UMIK ma wbudowany przetwornik AD i dostarcza do komputera sygnał w postaci cyfrowej. Opierając się na zapewnieniach producenta o jego określonej dokładności (gdy użyjemy pliku kalibracyjnego mikrofonu), nie trzeba już nic robić. A przynajmniej z wejściem informacji pomiarowej ;) W tej sytuacji nie bardzo możemy za to sprawdzić wyjście, dostarczające analogowy sygnał pomiarowy do wzmacniacza - nie ma możliwości podania go na wejście (w sensie ogólnym - do systemu pomiarowego) wykorzystywane do pomiarów. Jednak w przypadku urządzeń używanych przez @JohnDoe, nie martwiłbym się niedokładnościami przetwarzania DAC'a i jego wzmacniaczy/buforów wyjściowych. Można śmiało mierzyć bez kalibrowania. Zasada, aby urządzenie pomiarowe dawało możliwość pomiarów o rząd wielkości dokładniejszych, niż jest wymagane będzie tu na pewno spełniona. Kalibracja karty jest potrzebna zazwyczaj, gdy używamy kart zintegrowanych o bardzo miernej jakości. Choć właściwie tej z mojego laptopa nic nie pomoże :) Ze względu na ograniczenia, nie nadaje się do pomiarów zupełnie.
-
Tak, używałem wkładki Panasonica. Jak się okazuje, śmiało można tym mierzyć. Błąd pomiaru jest co najmniej do pominięcia w zastosowaniach nas interesujących. Jeżeli chodzi o mikrofony od KD podłączane bezpośrednio do karty muzycznej, byłbym już bardziej ostrożny. Wszak nie ma pewności, czy tego typu mikrofon nie jest kalibrowany przez urządzenie z którym współpracuje, czyli amplituner KD. Akurat u Tomka było ok, ale jak zauważył Kraft, nie musi to być regułą. Trzeba by było porównać konkretny model z mikrofonem co do którego mamy pewność - np. z umikiem. Dodam jeszcze, że standardowa karta w postaci dziurki w laptopie często jest niewystarczająca do celów pomiarowych. Fakt
- 1 086 odpowiedzi
-
- diamond 25
- kef
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
No właśnie - to trochę nie tak. Dostosowanie równowagi tonalnej do własnych preferencji to chyba coś trochę innego niż zadbanie o przejście sygnału przez system audio w sposób jak najmniej zniekształcony/zakłócony. Faktem jest, że mnóstwo ludzi uważa, że wymiana kabli, czy zmiana kondensatora (z tym, że raczej na inny o tych samych parametrach) to jak kręcenie gałką korektora. Dla mnie takie myślenie jest całkowicie błędne. Uważam, że w żadnym razie nie można wrzucać tych rzeczy do jednego worka. I jeszcze raz - płaska (lub zgodna z wymaganiami) charakterystyka amplitudowa nie jest jedynym wyznacznikiem jakości.
- 1 086 odpowiedzi
-
- diamond 25
- kef
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
Po pierwsze sprawdziłbym lampę w przedwzmacniaczu. To dość wiekowy piecyk, a z doświadczenia wiem (miałem vs65r, mam nadal vs100), że rzadko kto zagląda w tych wzmacniaczach do środka. W obu przypadkach zaraz po zakupie musiałem wymieniać lampę, bo była po prostu zużyta. A zdarzył mi się nawet taki przypadek, że zaraz po wymianie (kilka minut) przepaliła się grzałka jednej z triod (być może trafiłem na jakiś wadliwy egzemplarz) i efekt był podobny do opisywanego przez Ciebie.
-
No cóż, tak to już jest, w końcu to hobby :) Zmieniłbym jednak odrobinę ostatni fragment zdania na: "nawet, gdy brak w nich wiary, że te szczegóły mają jakikolwiek wpływ na dźwięk". Trochę bardziej miękko :) A to dlatego, że mimo wszystko, nawet gdy logika podpowiada inaczej, gdzieś z tyłu głowy pozostaje myśl, że jeżeli jednak mają, to taką "niewielką" oszczędnością zamknę sobie drogę do pełni szczęścia. To już lepiej dołożę i wstawię lepsze. Tak dla świętego spokoju. Nie będę przecież żałował "paru groszy" i zmagał się później z dyskomfortem psychicznym, że być może mogłoby być lepiej. Najgorsze jest jednak to, że ci, którzy nam to wszystko sprzedają, też wiedzą co się dzieje w głowie napalonego hobbysty 😂
- 1 086 odpowiedzi
-
- diamond 25
- kef
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
Tylko co to znaczy że "działają bez zarzutu"? A jako przykład, o co mi chodzi, podam zaledwie kilkunastoletnią końcówkę mocy, która po zakupie też działała jak się wydawało bez zarzutu. Później okazało się, że jednak nie tak do końca bez zarzutu. Dało się wycisnąć z niej o wiele więcej i zapewne tak właśnie grała, gdy była nowa. I mam tu na myśli tylko wymianę zużytych elektrolitów i regulację prądu spoczynkowego do wartości przewidzianej przez jej faktycznego konstruktora. Nie biorę pod uwagę żadnych własnych dodatków Myślę, że znalazłoby się całkiem sporo takiego starego sprzętu, który po wykonaniu teoretycznie niepotrzebnego serwisu, dopiero pokazałby swoje rzeczywiste walory.
- 1 086 odpowiedzi
-
- diamond 25
- kef
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
Tomek, trzeba jednak wziąć też pod uwagę, że ci "duzi" mają zazwyczaj o wiele większe możliwości badawczo-rozwojowe. Odpowiednia kadra, którą dużemu łatwiej opłacić, sprzęt i miejsca umożliwiające odpowiednie przetestowanie prototypu - to wszystko daje im sporą przewagę. Zauważ proszę, że właściwie tylko tacy produkują od a do z, zaczynając od przetworników, kończąc na całych zestawach głośnikowych (tu akurat o produktach nawiązujących do tematu). A że mają w ofercie także masówkę - z czegoś żyć trzeba ;)
- 1 086 odpowiedzi
-
- diamond 25
- kef
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
No przesadziłeś Mariusz z tym bogatym doświadczeniem :) Wymieniłem kondensatory w zasilaniu raptem w dwóch wzmacniaczach, nie sprawdzając nawet przy tym, czy kondensatory różnych marek faktycznie "różnie brzmią". Po prostu w jednym przypadku wymieniłem zużyte, w drugim podmieniłem na większe. A więc po pierwsze, jak już zostało zauważone - wymiary. Wg mnie nie ma co cudować z jakimiś "winogronami" na przewodach, bo różnicy w dźwięku pomiędzy 3 x 4700u a jednym 15000u raczej nie usłyszysz a zrobisz sobie tylko kłopot z umiejscowieniem i mocowaniem. Z mojego doświadczenia korzystniej jest raczej dołożyć równolegle kilka-kilkanaście uF w postaci kondensatorów stałych (jeżeli już koniecznie muszą być winogrona ;) ). Nawet gdzieś później przeczytałem, że to dobra praktyka poprawiająca odtwarzanie transientów ;) . Teraz czy warto wstawiać wychwalane Mundorfy za ponad stówkę za szt.? Skusiłem się w przypadku CA Azur 840Av2 i przyznam, że byłem nawet zaskoczony poprawą. Tyle, że wymontowane były już lekko spuchnięte, a więc prawdopodobnie utraciły parametry. Do wspomnianego przez Mariusza Ushera wstawiłem natomiast Nippony, czyli takie same jak były, ale zamiast 6 x 10000 uF/80V - 6 x 15000 uF/80V i... no cóż, zmiana w dźwięku wydała mi się podobna (a przynajmniej jakościowo, bo ilościowo nie bardzo byłem w stanie ocenić) jak przy wcześniejszej wymianie w Cambreidge'u :) Muszę jednak zaznaczyć, że pomiędzy serwisami obu wzmacniaczy był spory odstęp czasu, więc jakość porównania raczej taka sobie ;) Mimo wszystko nasunęła mi się refleksja, że w obu przypadkach podmianka na nowe zadziałała korzystnie, jednak nadal nie potrafię powiedzieć, czy warto inwestować w te droższe. Rodzi się jeszcze pytanie, ilu z forumowych recenzentów może to ocenić, bo np porównywało kilka marek, żonglując w testach tylko i wyłącznie świeżakami o tych samych parametrach katalogowych? Ilu w ogóle takie testy przeprowadziło? W każdym razie, w świetle powyższych doświadczeń, ocena jakości kondensatora, tylko na podstawie zmian w dźwięku, wnoszonych po wymianie starych na nowe, jest wg mnie niezbyt poprawna. Myślę, że wiele z opisów dostępnych w sieci powstało właśnie po takim serwisie/upgradzie a nie rzetelnych testach obejmujących wiele marek. Trzeba więc zachować dystans do tego co się czyta. Tego też ;)
-
To bardzo dobrze, bo naprawdę szkoda byłoby zmarnować taki potencjał. Nie wiem czy to magia lamp, czy jeszcze coś innego, ale gitarka w odsłuchiwanym przez nas wtedy nagraniu, po wyłączeniu korekcji była rewelacyjna. Właściwie zabrzmiała dla mnie najlepiej w historii posiadania przeze mnie tej płyty (a mam ją od wielu lat). Korekcja na moje ucho niestety to psuła. Wprowadzała taką, jakby to powiedzieć, kanciastość. O ile pamiętam, to jakieś 2,2 m, a miejsce odsłuchowe ustawione było wtedy 2,5 - 2,7 m od linii kolumn (gdy słuchacz korzystał z oparcia fotela).
-
I to już od dawna. Wystarczy, że dwoma odizolowanymi od siebie "drutami" prąd płynie w tą samą stronę i właściwie już mamy kabel typu lica A takich jest na rynku chyba większość. Jednak w mojej konstrukcji nie jest priorytetem, aby było wiele drucików, a to by były jak najcieńsze. A schodząc coraz niżej ze średnicą pojedynczego drutu, w końcu zachodzi konieczność zwielokrotnienia ilości takich przewodników, aby uzyskać odpowiedni do zastosowania przekrój. I tak doszedłem do ilości 3200 drutów na jeden kabel głośnikowy, uzyskując przy tym zaledwie 4 x 1mm^2 przekroju 😂 Pragnę jednak dodać, że doszedłem do tego jedynie na podstawie prób i odsłuchów, zupełnie nie oglądając się na konstrukcje markowe 😁 (których całkiem sporo przewinęło się przez moje ręce wcześniej). Czyli może jednak jakieś wnioski z tego słuchania wynikają