Skocz do zawartości

nowy78

Uczestnik
  • Zawartość

    2 307
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nowy78

  1. "Gwiazdka" wiele tlumaczy (*), bo myślałem jak i wielu pewnie tutaj tez ze piszesz o braku zmian absolutnych wzgledem wzmacniaczy np. roznych klas, czy tez topologi ukladu. @Chyba Miro 84, czy to jednak nie nadinterpretacja warunków przedstawionych przez Krafta 😂 Nie widzę ani słowa o klasach (tak pracy, jak i w odniesieniu do półki cenowej urządzeń), rozwiązaniach układowych itp. Dałeś się złapać na sprytny unik 😂 Jak się zastanowić, wszystkie dostępne dzisiaj wzmacniacze są poprawnie skonstruowanymi urządzeniami, o odpowiednio dobrych parametrach :)
  2. To teraz wyobraź sobie dźwięki, o których wspomniałeś, odtwarzane przez system audio (tu raczej PA ), z zachowaniem tego samego poziomu ciśnienia akustycznego. Którą wtedy opcję byś wybrał, dźwięk na żywo, czy z audio ? Ja mogę bez zastanowienia odpowiedzieć, że wybrałbym ten na żywo.
  3. Jak najbardziej uwzględniam, jako że zazwyczaj to właśnie zły balans tonalny jest przyczyną męczącego dźwięku Pytanie tylko, czym ten niekomfortowy dla nas jest spowodowany. Niezbyt płaską charakterystyką amplitudową? To także zniekształcenia, tyle że liniowe Doświadczenia wielu lat poszukiwania wzorcowego dźwięku doprowadziły mnie jednak do wniosku, że to nie ten typ zniekształceń jest dla ludzi kluczowy w postrzeganiu muzyki odtwarzanej z audio. Sam przecież dobrze wiesz, co dociera do naszych uszu po "korekcji", jaką serwuje nam pomieszczenie odsłuchowe. Cóż przy tym znaczą wahania na charakterystyce amplitudowej samych kolumn. O nawet najgorszych w tym względzie wzmacniaczach (zapewne trzeba by szukać wśród lampowych ), nie ma co wspominać. Coś jednak sprawia, że chodząc po pokoju podczas słuchania muzyki, a więc narażając się na gigantyczne zmiany balansu tonalnego (w Twoim rozumieniu) niespecjalnie to odczuwamy. Oczywiście nie twierdzę, że dźwięk się nie zmienia, ale są to zmiany postrzegane przez nas bardzo łagodnie. No może z wyjątkiem najniższych częstotliwości, ze względu na bardzo duże wahania związane z rezonansami. Nawet w tym wypadku nie potrzeba jednak dużo czasu, aby się przyzwyczaić "do nowego" (o ile nie mamy wyjątkowo tragicznej akustycznie sytuacji lokalowej ). Co innego, gdy podłączymy sobie jeden z tych bardziej "kłujących" w uszy wzmacniaczy. Niech będzie to dla przykładu jakaś stara Unitra. Tu niestety co by nie robił, zawsze będzie nieprzyjemnie. Nie da się tego naprawić żadnym korektorem, a im lepsze i bardziej przejrzyste kolumny, tym będzie gorzej. Zresztą w drugą stronę jest podobnie. Nie wyobrażam sobie, aby można było "wyprowadzić" dźwięk ze starych Altusów. Co gorsza, uszy wcale nie chcą się do tego typu zniekształceń przyzwyczaić i im dłużej słuchamy, tym odruch obronny jest większy. Naturalny (neutralny) dźwięk jest dobrej jakości w sposób uniwersalny . Tzn niezależnie od upodobań, nie powinien być uciążliwy, gdyż taki sam dociera do nas z otoczenia w każdej chwili. Odwracając, jeżeli system audio zbliża się do tego co słyszymy na żywo, z całą pewnością będzie postrzegany przez zdecydowaną większość ludzi jako dobry, ze względu na małą ilość dodatków w postaci zniekształceń - słuch nie musi się wtedy przed niczym bronić
  4. Elektrostaty, magnetostaty, plazmowe, a może Manger? Jest trochę tego, a więc jeszcze całkiem sporo zabawy przed Tobą
  5. W takim razie, nie wystarczająco jasno się wyraziłem ;) . Selektywność i przejrzystość we właściwym tych słów znaczeniu w żadnym razie nie mogą być męczące. Stanowią przecież o naturalności dźwięku. Problem w tym, że wg mnie wiele osób postrzega wyostrzenie wynikające choćby ze zniekształceń, jako właśnie selektywność. Wrażenie większej ilości "góry", daje poczucie szczegółowości. Tak naprawdę są to jednak dodatki, których nie powinno być i słuch zaczyna się bronić. Dlatego, jeżeli szczegółowość na dłuższą metę męczy, należałoby się zastanowić dlaczego.
  6. Ja poczyniłem nieco odmienną obserwację, tj rzeczywiście lepszej jakości sprzęt jest bardziej rozdzielczy, ale cała sztuka polega właśnie na tym, aby przy zrobieniu głośniej, kolumny nie rzucały o ścianę talerzami . Szczerze mówiąc, już od długiego czasu skupiam swoją uwagę właśnie na tych sprawach. Dodam, że słucham dość dużo jazgotliwej muzyki i dlatego jest to dla mnie szczególnie ważne. Można oczywiście iść w lampy, ale... no coż, nie każdemu to się podoba. Wg mnie mówienie o wyższości tych elementów nad tranzystorami i odwrotnie, a na dodatek określanie w sposób ilościowy, ileż to np razy więcej trzeba zapłacić za tranzystor, żeby zagrał jak lampa jest niezbyt trafne. Zbyt dużo zmiennych. Jeżeli chodzi o AC/DC - chyba nie jest możliwe, aby zagrało dobrze na czymkolwiek 😂 W ostatnim czasie testuję wzmacniacz (tranzystor poniżej 2k !), na którym nawet "rozkręcony" Jimi Hendrix pieści uszy, a AC/DC nadal nieco zbyt hałaśliwie @Kraft, jeżeli już jesteś znudzony poszukiwaniami, to może czas zakończyć zabawę i wypożyczyć w końcu jakieś Usherki
  7. Myślę, że sporo tracisz, zafiksowując myślenie w jednym kierunku Wzmacniacz ma naprawdę wiele do powiedzenia. Nie wiem czy nie zaryzykowałbym nawet twierdzenia, że większy postęp zrobiłem w ostatnim czasie, wymieniając elektronikę, niż kolumny, a przypomnę, że zwiększyłem ich wartość kilkukrotnie.
  8. A tak, Caddock'i byłyby tu dość wygodne, jednak ich ceny są, można by rzec, audiofilskie Myślałem raczej o drutowych 25W w aluminiowych obudowach, także umożliwiających przykręcenie do radiatora. Chwilę potem wpadł mi do głowy pomysł, aby w ogóle przejść na montaż bezpośredni, bez PCB. Przy tej ilości elementów aż się prosi. Jeszcze kilka zdań o temperaturze, mocy rozpraszanej i ograniczeniach prądu spoczynkowego, gdyż w przypadku tego wzmacniacza sytuacja jest dość specyficzna. Nelson Pass zwykle podpowiada, aby przy ustawianiu prądu spoczynkowego kierować się zasadą 5 sekund, tj jeżeli możemy utrzymać dłoń na radiatorze przez ok 5 sekund, oznacza to, że ma on temperaturę 50-55 ºC (w zależności od osobnika, który przeprowadza test ). Tyle, że taka temperatura radiatora w pewnych warunkach może także być niebezpieczna dla tranzystora. Wyobraźmy sobie sytuację, że mamy bardzo wydajne chłodzenie i chcemy rozproszyć na jednym elemencie powiedzmy 100W. Teoretycznie jest to możliwe, patrząc choćby na dane katalogowe IRFP240 . Jeżeli weźmiemy pod uwagę rezystancję termiczne pomiędzy złączem tranzystora a radiatorem wynoszącą w sumie co najmniej 1 ºC/W (Rthjc = 0,83 ºC/W (katalogowo dla IRFP240) + Rthcr >= 0,2ºC/W ), to zauważymy, że przy 100 W, różnica temperatur (pomiędzy złączem a radiatorem) wyniesie ok 100ºC! Gdy radiator będzie miał w tym przypadku 50ºC, to złącze 150ºC - a więc jesteśmy na granicy jego wytrzymałości. Piszę o tym dlatego, że w F5, w stopniu końcowym pracują jedynie dwa elementy aktywne. Przepływ prądu spoczynkowego tylko przez nie, powoduje, że rozpraszają one względnie dużą moc. U mnie jest to w tej chwili 40W/tranzystor. Przy takich wartościach, regulując prąd spoczynkowy, oprócz temperatury radiatorów, należy koniecznie mieć na uwadze także temperaturę złącza, która jest o kilkadziesiąt stopni wyższa. Wychodzi więc na to, że dobre chłodzenie może niekiedy zadziałać przeciwko nam, jeżeli się zbytnio rozpędzimy z regulacją prądu spoczynkowego
  9. Chwilę się nad tym zastanowiłem i akurat w przypadku tego wzmacniacza nie wydaje się to możliwe. Konkretniej, nie można go uruchomić bez obudowy - to klasa A. Regulacja prądu spoczynkowego bez odpowiedniego chłodzenia doprowadziłaby do błyskawicznego wykończenia stopnia mocy. Powiedzmy jednak, że zdobyłem się na trud rozmontowania i użycia do tego celu mojej Jestem prawie pewny, że przekładając do innej, nie udałoby się utrzymać parametrów, ze względu na inne warunki termiczne. Jeżeli chodzi o dodatkowe atrakcje typu oscylacje, można od razu wlutować kondensatory w sprzężeniu stopnia końcowego. To daje w miarę dużą szansę bezproblemowego uruchomienia wzmacniacza za pomocą dwóch woltomierzy (na upartego nawet jednym można, ale na pewno zdecydowanie mniej komfortowo). Mnie jednak dręczy, że one tam są i zapewne za jakiś czas jeszcze wrócę do tematu Tak, jest rewelacyjny Z każdym dniem lepiej to dostrzegam. Nie wiem, czy się po prostu przyzwyczajam do nowego, czy rzeczywiście coś jest na rzeczy z tym "wygrzewaniem", ale rogal na twarzy coraz większy Zaczynam rozważać budowę kolejnego i użycie ich w połączeniu typu bridge jako monobloków Usher gra najlepiej w konkretnym ustawieniu prądu spoczynkowego. Gdy przesadziłem, stał się ospały w podobny sposób jak F5 przy pierwszym uruchomieniu. Mam więc na uwadze, że wcale nie musi być lepiej. Niemniej jednak, ze względu na wydajne chłodzenie, sprawdzę, co będzie przy jeszcze większym prądzie spoczynkowym Martwię się trochę rezystorami źródłowymi, które już zresztą wymieniłem na drutowe 2 x 1Ω/5W, zamiast pojedynczych metalizowanych 0,47Ω/5W. I tak dochodzą w tej chwili do 90ºC. Poprzednie same się wylutowały i straciły połowę rezystancji, gdy sprawdzałem wzmacniacz na pełnej mocy i sygnale prostokątnym Mostki też gorące - pod 60ºC . Tak więc nie tylko tranzystory cierpią A poniżej aktualny schemat tego co gra u mnie w tej chwili.
  10. F5 i death metal Aby nie było nudno, inne metale także, a nawet klimaty rockowe. Chodzi o to aby była przesterowana gitara, czyli w miarę dużo wyższych harmonicznych i ogólnie sporo dźwięków . Ponieważ początkowo miałem pewne wątpliwości, celowo nie spieszyłem się z opisem, wiedząc, że koniec tygodnia pozwoli mi dokładniej rozpoznać temat. Wygodnie mi będzie także w tym dziale muzycznym porównać FW (First Watt) do Ushera. Może cofnę się do początku, kiedy to pierwszy raz F5 przesłał sygnał do kolumn. W pierwszej kolejności do odtwarzacza powędrowały płyty spod znaku ciężkiej nuty, a więc jak to zwykle u mnie bywa po wszelkich zmianach. Sporo tego słucham i łatwiej mi porównywać w oparciu właśnie o taki repertuar. Chwila słuchania, kolejna płyta i jeszcze jedna. Niby radość, ale… jakby niepełna. Było bardzo czysto, rozdzielczo – ten aspekt zdecydowanie na plus. Wysokie tony w szczególności (a miałem nie rozdzielać ) wprawiały mnie w zadziwienie. Słychać było każdy szczegół, ale nie dlatego, że były w jakiś sposób wyeksponowane czy ostre. Wręcz przeciwnie. Po przejściu z Ushera wydawało się, że jest ich mniej, a nawet zbyt mało, a mimo to, szczegółowość była bardzo dobra. Co więc było nie tak? Ano wzmacniacz ogólnie wydał mi się nieco ospały, czyli zupełnie inaczej, niż w opiniach innych użytkowników, które wyraźnie wymieniały szybkość jako jedną z głównych jego cech. Niby wszystko ok., ale czegoś brakowało. Trzeba też dodać, że wg mnie Usher jest wzmacniaczem, na którym bardzo dobrze słucha się metalu. Ma tak umiejscowiony środek ciężkości, że sprawia wrażenie bardzo energetycznego w tego typu muzyce. Po prostu sypie z głośników solidnym gruzem . Po przełączeniu na FW natomiast było tak jakoś nazbyt równo, bez gruzu. Słuchałem tak kilka dni i odkryłem wspomniane problemy ze wzbudzaniem. Wróciłem więc na jakiś czas do Ushera, podczas gdy F5 dręczony był różnorakimi utensyliami . Przed kolejnym uruchomieniem wpadłem na pomysł, aby od razu podkręcić nieco prąd spoczynkowy. Przy pierwszym uruchomieniu było to 1,3A, a więc jak Pass „przykazał” . A dokładniej ustawił we wzmacniaczu własnej produkcji, zapewne ze względu na ograniczenia termiczne obudowy, którą zastosował. Wielokrotnie podkreślał przecież, że im więcej amperów tym lepiej . Jako, że przy takim ustawieniu temperatura radiatorów nie przekraczała 38 ºC (tranzystorów - ok. 45 ºC), od razu wskoczyłem na 1,5A. Jak się okazało, nadal miałem (miałem, bo obecnie jest już 1,85 A ) zapas uzyskując 44 ºC na radiatorach (52 ºC – tranzystory). Przypomnę, że pozbyłem się też termistorów. Po ponownym przełączeniu wtyczek do F5 znowu zostałem zaskoczony. Tym razem miałem chęć posłuchać delikatniejszej muzyki. Wrzuciłem coś od niechcenia i znalazłem sobie zajęcia w oczekiwaniu, aż wzmacniacz osiągnie nominalną temperaturę, aby móc przejść do właściwych odsłuchów . Chcąc, nie chcąc docierały do mnie dźwięki, które z każdą kolejną chwilą wywoływały coraz większą radość na mojej twarzy, a gałka głośności wędrowała coraz dalej w prawo. Nie wiem co było powodem takiej odmiany, brak problemów z oscylacjami, inny prąd spoczynkowy, nieszczęsne termistory, lub po prostu lepszy humor , ale teraz odbierałem dźwięk z FW-a zupełnie inaczej niż przy pierwszym podłączeniu. W tym miejscu pasuje już opis z poprzedniego postu. Nadzwyczaj relaksujące i przyjemne brzmienie, bez ostrości, czy tłuczenia talerzy, a przy tym szczegółowe i szybkie. Jeżeli chcieć określić je jednym słowem – naturalne. A gdy w odtwarzacz powędrowały płyty z muzyką rockową byłem już wniebowzięty. Gitara Hendrixa (Woodoo Chile, Catfish blues) zabrzmiała tak, że musieli jej posłuchać również sąsiedzi Wiem, że brzmi to bardzo „klasycznie”, tj. wstawił sobie koleś nowy wzmacniacz, wydał na niego kasę, to jak ma być? Oczywiście, że może być tylko lepiej 😂 Myślę jednak, że w tym przypadku stoją za mną opinie wielu niezależnych użytkowników, potwierdzające, że ten wzmacniacz jest zaj…y. Po prostu. Nie chcę porównywać go do innych i oceniać, czy jest lepszy, czy gorszy, bo i tak będzie to kolejna subiektywna opinia. Jeżeli ktoś ma zacięcie do zrobienia czegoś we własnym zakresie, z czystym sumieniem mogę polecić wykonanie właśnie tego „urządzonka” . W mojej ocenie wart jest każdej wydanej na niego złotówki – patrzę na to raczej w ten sposób. Mariusz ( @MariuszZ ), tu się nie ma nad czym zastanawiać Ja z całą pewnością jestem już fanem tej super minimalistycznej konstrukcji opartej o dobrze dogrzane tranzystory polowe pracujące w klasie A.
  11. Z technicznego punktu widzenia, takie połączenie nie jest problemem i grało będzie. Przed chwilą zerknąłem, można kupić przejściówkę gniazdo RCA - jack 6,3, a nawet gotowy kabel. Nasuwa się jednak pytanie po co? :) Piec gitarowy (rozumiem, że kombo) zupełnie nie nadaje się do odtwarzania muzyki. Będziesz miał dość po 3 minutach (o ile nie przesadzisz z głośnością ;) ) Nawet jeżeli chcesz użyć tylko wzmacniacza, to i tak będzie... nie znajduję innego słowa jak lipa. W drugą stronę, tzn użycie pre z amplitunera (bo chyba o tym mowa, skoro w dziale "kino domowe") jako elementu zmieniającego w jakiś sposób brzmienie gitary wg mnie też nie jest dobrym pomysłem i raczej nic ciekawego z takiego połączenia nie uzyskasz.
  12. Hehe. Tym razem efekt budowania napięcia powstał jakby niechcący Co tu dużo mówić, słucham dopiero od kilku dni i nadal wyrabiam sobie opinię. Dlatego to, co dzisiaj napiszę, w niedalekiej przyszłości może (ale nie musi) stracić nieco na aktualności Jest to tym bardziej prawdopodobne, że nie uważam, aby projekt był skończony. W planach mam sprawdzenie jeszcze kilku punktów z listy „To do” A więc jak to wygląda na chwilę obecną. Wzmacniacz jest podłączony jedynie przez potencjometr do odtwarzacza CA Azur 840c (oczywiście ulepszonego ), natomiast dźwięk wydobywa się z kolumn Usher Dancer Mini Two DMD. W takiej konfiguracji odtwarzacz jest zdolny wysterować F5 do uzyskania ok. 1/3 maksymalnego napięcia na wyjściu, co przekłada się na moc skuteczną poniżej 5W przy obciążeniu 4Ω. Rozkręciłem na chwilę do oporu i w moim odczuciu jest bardzo głośno. Jeżeli chodzi o dźwięk – to bardzo dobry wzmacniacz . 😂 Żarcik . W tym miejscu, aby być zgodnym z tradycją, powinienem zacząć: „Na początek bas…”. Po szybkim zastanowieniu myślę jednak, że w przypadku akurat tego urządzenia rozczłonkowanie dźwięku na poszczególne pasma byłoby wręcz nienaturalne. Pierwsze co rzuca się w uszy zaraz po włączeniu to właśnie spójność i czystość (taka lekka i szybka). Tak, zgodnie z wieloma recenzjami wzmacniacz rzeczywiście jest detaliczny, ale w moim odczuciu, nie w sposób, który już dawno przykleił się do wspomnianego słowa, tj ofensywny, na siłę wciskający w uszy każdy szmer, chrząknięcie z sali koncertowej, a bardziej pozwalający zrelaksować się przy muzyce, a przy tym nie zacierający aury towarzyszącej wydarzeniom odbywającym się w zamkniętym pomieszczeniu. Koncerty brzmią naprawdę wyśmienicie, szczególnie te z ograniczoną ilością prądu. Z przesłuchanych mogę wymienić Hey – MTV Unplugged i Raz, dwa, trzy – Młynarski. Słuchałem z wielką przyjemnością również muzyki klasycznej, tak w wykonaniach solo (Lang Lang – Piano book), jak również większych składów (tu w połączeniu z obrazem na YT), kończąc na muzyce filmowej. Generalnie, instrumenty akustyczne i wokale brzmią bardzo naturalnie, nie zachęcając przy tym do wnikania czy bas jest aby odpowiednio krótki, a wysokie klarowne. Wszystko jest tak przyjemnie sklejone, że nie ma się ochoty na jakiekolwiek rozrywanie. Aby jednak być choć trochę w zgodzie z tradycją, pokuszę się o „oderwanie” basu ze ścieżki z Batmana (The night knight Raises). A to dlatego, że tam moją uwagę zwróciły bardzo niskie pomruki z tła, nieczęsto występujące w nagraniach. O ile pamiętam, wspominałem już o nich przy okazji odsłuchów na końcówce Usher R1.5, która to bardzo dobrze sobie z nimi radziła, podając w formie pozbawionego wyższych harmonicznych wibrującego w powietrzu niepokoju w czystej postaci . F5 robi to chyba nawet lepiej. Jest jeszcze mniej gęsto, a przez to lekko i klarownie. Żadnej konturowości, suchości, czy w drugą stronę, ciągnięcia, lub innego dudnienia. Raczej miękko i bardzo czysto. Przypuszczam jednak, że w porównaniu Ushera do F5, niektórzy mogliby postrzegać takie „odchudzenie”, jako zmniejszenie dynamiki (w odniesieniu do dźwięku). Uff... Wolę jednak opisywać jakieś konkretniejsze sprawy. Poszukiwanie słów dla opisania dźwięku jest strasznie męczące W kolejnej odsłonie postaram się zobrazować jak wzmacniacz spisuje się w gatunkach siarczystych.
  13. Ponieważ jak najszybciej chciałem uruchomić wzmacniacz powtórnie i posłuchać w końcu z niego muzyki, nie robiłem zbyt wielu zdjęć i póki co, nie mogę pokazać jak znany już prostokąt 200 kHz wygląda po serwisie. W sumie nic ciekawego. Jest troszkę bardziej zaokrąglony, no i bez tych paskudnych oscylacji. A jak już wzmacniacz był rozmontowany, to przy okazji przetestowałem jak zachowuje się po pozbyciu się termistorów. Szczerze mówiąc nie zauważyłem jakichś wielkich różnic (a nawet małych ;) ), dlatego elementów tych nie ma już w moim egzemplarzu. Porównanie robiłem poprzez badanie jak zachowuje się temperatura wybranych punktów po włączeniu wzmacniacza, gdy w jednym z kanałów termistor pozostał, podczas gdy z drugiego został wymontowany. Gdyby wpływ był bardziej znaczący, być może zastanowiłbym się chwilę przed takim posunięciem. W zaobserwowanej sytuacji nie chciało mi się nawet sprawdzać, czy ma to jakiś efekt w dźwięku - po prostu usunąłem, aby nie męczyła mnie późnij wątpliwość, czy coś psują, czy nie :) Samym dzwonieniem występującym w takich warunkach (częstotliwość, kształt przebiegu) być może i nie. Jest to jednak jakiś sygnał, że jesteśmy blisko granicy i w sprzyjających warunkach drgania mogą nie być tłumione/wygaszane. Stan w którym oscylacje samoczynnie się podtrzymują z pewnością nie jest korzystny zarówno dla wzmacniacza jaki i kolumn.
  14. Ciąg dalszy sagi o F5 wygląda tak, że po kilku dniach słuchania wzmacniacz musiał powrócić na warsztat. Wcale nie dlatego że się zepsuł, a ze względu na zbyt dużą łatwość, z jaką przychodziło mu wysyłanie na wyjście sygnałów, które nie były podawane na wejście . Tak więc skończyło się „z górki” i pojawiły się pierwsze schody. Problem ten zauważyłem już w fazie testów z generatorem i oscyloskopem. Koleżka po prostu nie zaprzyjaźnił się z niektórymi kablami, a co gorsza także z moimi ulubionymi, czyli wykonanymi własnoręcznie, a przy tym bardzo pracochłonnymi kablami typu litz. Bez kabla cisza, po podłączeniu ekran oscyloskopu potrafił robić się biały od nadmiaru kresek. Wprawdzie Pass wspominał w swoim artykule, aby raczej nie używać kabli o zwiększonej pojemności, bo mogą pojawić się problemy ze wzbudzaniem, miałem jednak nadzieję, że to odosobnione przypadki, które mogą wystąpić w bardzo sprzyjających (generacji) warunkach. Widać akurat u mnie takie wystąpiły Próbowałem więc różnych kabli i okazało się, że nawet te nie wzbudzające oscylacji od razu, wykazują dzwonienie przy sygnałach typu prostokąt. To właśnie te wątpliwości, o których wspominałem wcześniej, a pomimo których, włączyłem wzmacniacz w tor audio. Oczywiście zanim banany kabli głośnikowych wskoczyły w gniazda F5, chwilę czasu grzał 100-tu watowe oporniki o rezystancji 2 x 4Ω połączone szeregowo do wyjść każdego z kanałów. Grzał powinno być właściwie w cudzysłowie, ze względu na testy przy małych mocach wyjściowych. O dziwo, gdy źródłem sygnału była testowa płyta CD, a więc wędrował on z odtwarzacza, poprzez zewnętrzny potencjometr do RCA końcówki mocy przez interkonekty, które wcześniej powodowały problemy (4 x 1m), nie zaobserwowałem wzbudzania. W takiej konfiguracji miałem oczywiście ograniczony zakres sygnałów testowych. W końcu podłączyłem kolumny i… zagrało. Jak, opiszę wkrótce . Niestety po pewnym czasie zauważyłem, że skrajne położenia potencjometru jednak sprzyjają wzbudzaniu (pomimo dużej częstotliwości oscylacji – kilkaset kHz, było to słyszalne w głośnikach (modulacja?)). Nie mogłem pozostać na to obojętny i ponownie musiałem chwycić za lutownicę. Najpierw próbowałem metod mniej inwazyjnych, tj jak tylko można, starałem się bronić przed wlutowaniem dodatkowych pojemności. Cóż, niezbyt się to udało. Pomiędzy drenami tranzystorów mocy a ich bramkami wylądowały ceramiki o pojemności 1nF. Oczywiście także w tej kwestii nie kombinowałem samodzielnie i skorzystałem z porady zawartej w artykule dotyczącym F5 Turbo autorstwa konstruktora wzmacniacza. Ograniczając w ten sposób pasmo przenoszenia, pozbyłem się problemu. Dwa zdania odnośnie możliwości wzmacniacza w tym zakresie. Porównywałem uzyskiwane przebiegi z tymi, które NP zawarł w instrukcji i wychodzi na to, że mój F5 wyjściowo był szybszy niż oryginał. Różnica w parametrach IRF-ów produkowanych na przestrzeni ponad 10 lat? Można np. porównać zamieszczony wcześniej przebieg prostokątny o częstotliwości 200 kHz (czas narostu i opadania). Natomiast poniżej sinusoida 2kHz…, o przepraszam - 2MHz Czy wspominałem, że będzie można nadawać? 😂
  15. Jeżeli priorytetem jest ekologia - jak najbardziej Z tym, że to tylko dla spokojniejszego sumienia. Dla porównania, moc akustyczna jaką może wygenerować fortepian - 0,2W, organy kościelne - 4W (Wikipedia). Odnieśmy to teraz do potrzebnej mocy elektrycznej dostarczanej do głośników, pozwalającej uzyskać podobne poziomy ciśnienia akustycznego
  16. Hmm..., mam w tej chwili trzy i muszę się nie zgodzić z powyższym Gdy za oknem żarówa, niestety każdy z nich, gdy jest włączony, ma swój wkład w pogorszenie komfortu cieplnego w pomieszczeniu Można na to spojrzeć tak: ponieważ słuchamy zazwyczaj względnie cicho, sprawność naszych urządzeń audio (całości) to ułamek procenta (na pełnej mocy niewiele zresztą lepiej). Praktycznie cała moc pobierana z sieci energetycznej pozostaje więc w pomieszczeniu w postaci ciepła (jak się zastanowić, to fala akustyczna także ostatecznie podgrzewa atmosferę). Dlatego w lato najlepiej byłoby stosować wzmacniacze impulsowe
  17. Ok, już wiem Powstałe zniekształcenia rozpatrywane są po prostu jako nowe, dodatkowe sygnały sinusoidalne (harmoniczne), nie zaś jako składowe sygnału "wyjściowego" postrzeganego jako złożenie wszystkich składowych.
  18. W pierwszej chwili pomyślałem o zniekształceniach intermodulacyjnych, jednak brakowało mi elementu nieliniowego, który mógłby je wytwarzać, a którym jak się okazjuje jest nasz organ słuchu. Dlatego właśnie uwagę skierowałem na zjawisko dudnienia. Swoją drogą ciekawe Nie rozumiem natomiast dlaczego produkty zniekształceń intermodulacyjnych są nazywane harmonicznymi 🤔 Mam wrażenie, że ostatni wklejony fragment opisuje inne zjawisko, bardziej "wirtualne" i nie jest tu wytłumaczeniem. W wikipedii podany jest przykład obserwacji dudnienia powstałego w wyniku nakładania się fal z dwóch niezależnych źródeł światła
  19. Po pierwsze, nie jest to harmoniczna żadnego z sygnałów użytych w doświadczeniu Myślę, że zjawisko jest związane z dudnieniem.
  20. W kwestii uginania, zgadzam się z MobyDickiem. Rzeczywiście, odkształcenie sprężyny będzie bardziej równomierne na całej wysokości, ale jeżeli jednorodny materiał sprężysty obciążony będzie w miarę równomiernie na całej swojej powierzchni, to nie ma możliwości, aby odkształceniu ulegała tylko część wysokości, a reszta pozostawała bez zmian. Aby łatwiej było to sobie uzmysłowić, jeszcze raz posłużę się przykładem w postaci sprężyny. Jeżeli spojrzymy na nią jak na obiekt składający się z wielu części - zwojów, to można zauważyć, że każdy z nich obciążony jest siłą o wartości równej całkowitej sile przyłożonej do końców sprężyny. Dlatego też, każdy ugnie się tak samo. Oczywiście im więcej zwojów, tym większe ugięcie całkowite, pod wpływem tej samej siły. Podobnie mamy w elastomerach, z taką różnicą, że aby mogły się uginać, muszę mieć miejsce "z boku", aby zmniejszenie wysokości miało gdzie się podziać . Lita guma umieszczona w opakowaniu o takich samych wymiarach jak ona sama i dociskana tłokiem dopasowanym do pojemnika, nie nie podda się nawet kapkę. Porowata ma w sobie pęcherzyki gazu więc tu sytuacja wygląda inaczej. Wracając do równomierności uginania, podstawka wykonana z 10 warstw gumy będzie przecież "pracowała" całą swoją wysokością, tj każda z warstw ugnie się tak samo jak pozostałe, podobnie jak ma to miejsce w przypadku zwojów sprężyny, a stąd już niedaleko do podstawki a takich samych wymiarach, ale wykonanej z jednego kawałka materiału Właśnie o tym piszę. Obie wielkości nie muszą być ze sobą powiązane. Jedna się zwiększy, a druga nie zmieni. Ale są, co obrazują krzywe przejścia Jednoznacznie widać, że gdy częstotliwość pobudzająca jest wyższa od częstotliwości własnej układu, wraz ze wzrostem tłumienia, maleje nachylenie krzywej, czyli pogarszają się właściwości izolacyjne. Inaczej. Zmiana częstotliwości rezonansowej powoduje "przesuwanie" krzywej przejścia w poziomie, a ponieważ opada ona wraz ze wzrostem częstotliwości, zmniejszenie częstotliwości rezonansowej będzie skutkowało poprawą izolacji dla pewnej obserwowanej częstotliwości pobudzenia ponad nią. Tłumienie zmienia zaś nachylenie krzywej. Jego zmniejszanie powoduje, że jest bardziej stroma, co także przekłada się zwiększenie izolacji dla tej samej obserwowanej częstotliwości pobudzenia. Tłumienie i współczynnik sprężystości (podatność) podstawy, determinujący wraz z masą obiektu częstotliwość własną układu, są więc parametrami określającymi skuteczność izolacji. Zmiana każdego z nich wywoła skutek w postaci zmiany tej skuteczności. Oczywiście nie oznacza to, że ww parametry są powiązane ze sobą, tzn że zmiana jednego pociąga za sobą zmianę drugiego. Czy nie o to właśnie chodziło? W moim przypadku jedno drugiemu nie przeszkadza - rozkminiam podczas słuchania
  21. Nie bardzo :) Ogólnie to trochę inaczej wygląda niż opisałeś. Po pierwsze, dlaczego miałoby się ugiąć jedynie 5 z 10 cm grubości pianki (zakładając jednorodność materiału). Czy ściskając sprężynę (o stałym skoku), ugnie się tylko jej fragment? Można też porównać do rozciąganej gumki recepturki, będzie bardziej podobnie, ze względu na sprężystość wynikającą z materiału, a nie formy elementu sprężystego (także wykonanego ze sprężystego materiału, jednak porównanie nie każdemu może wydać się trafne, dlatego dodałem gumkę :) ). I dalej, dlaczego to ta uginająca się część miałaby odpowiadać właśnie za tłumienie? Tłumienie związane jest z ruchem, tj im szybkość zmiany położenia (np ścianki kolumny wraz ze wzrostem częstotliwości) jest większa, tym siła reakcji elementu tłumiącego, a więc także podłoża jest większa (B*dx/dt). Przykład: poruszanie tłokiem strzykawki zanurzonej wylotem w wodzie - im szybciej, tym większej siły trzeba użyć. W opisywanym przez Ciebie przypadku, tj. zwiększenie grubości podstawy istotnie zwiększy izolację mechaniczną, ale raczej dlatego, że obniży się częstotliwość rezonansowa układu, poprzez zmniejszenie współczynnika sprężystości. Wg mnie tłumienie pozostanie bez zmian (siła wynikająca z wibracji, ugnie każdy z elementów o taką samą wartość jak pojedynczy element, a więc szybkość zmiany położenia tego samego rozważanego punktu w każdym elemencie trójwarstwowej "kanapki" pozostanie taka sama jak przy zastosowaniu tylko jednego z nich).
  22. Sporo elementów składowych - od razu widać, że do audio Zapewne uzasadnienie budowy też ciekawe A właśnie, że taka prosta zależność występuje Proponuję nie próbować sobie wyobrażać, jak to będzie "działało", poprzez pryzmat "materiałów i ich grubości", a zerknąć do podręcznika fizyki, jak opisywana jest dynamika układów mechanicznych. Chodzi głównie o to, z jakimi wielkościami są związane poszczególne własności podpór i podpieranych obiektów (sprężystość, tłumienie, masa). Jeszcze prościej spojrzeć na powtarzany do znudzenia wykres przedstawiający przenoszenie drgań w dziedzinie częstotliwości wymuszającej (w odniesieniu do częstotliwości własnej układu), gdzie parametrem jest tłumienie. Pod uwagę bierzemy oczywiście interesujący nas zakres częstotliwości.
  23. Witam Państwa po dłuższej przerwie i na wstępie bardzo dziękuję za wszelkie pozytywne głosy, a Mariuszowi dodatkowo za poświęcony czas i wkład w rozwój tematu, w postaci udostępnienia plików z programu LTSpice. Osobom chętnym na wstępne przetestowanie układu za pomocą komputera, przy wykorzystaniu tegoż programu oszczędzi to zapewne wiele czasu. Tak jak zapowiadałem, począwszy od poniedziałku (a nawet niedzieli), sprawdzałem, czy wzmacniacz może wyrządzić krzywdę innym elementom toru audio, które będą do niego podłączone Pomimo pewnych wątpliwości (o tym później), sygnał z odtwarzacza pognał w końcu do kolumn poprzez nowe ustrojstwo (wczoraj ok. godziny 23). Niestety pora była późna i nie mogłem sobie pozwolić na poważniejsze rozruszanie membran głośników, mogę jednak z całą pewnością powiedzieć... IT'S ALIVE!!! Dodam nawet, póki co jeszcze nie z pełnym entuzjazmem, ze względu na małą ilość czasu spędzoną z "nowym" dźwiękiem, iż jestem bardzo rad z tego co usłyszałem (jak również z tego czego słychać nie było ) To tak słowem wstępu chciałem - oczywiście ciąg dalszy nastąpi.
  24. Dzięki. Też nie mogę się doczekać pierwszych odsłuchów Krótki weekendowy wypad i od poniedziałku z kopyta ruszam z testami. Oczywiście na początek bez kolumn. Ja z tych trzęsących porami😂 i mimo wszystko wolę dmuchać na zimne, niż mieć nieplanowane wydatki.
  25. Tak tylko dla porównania dodałem :) W F5 m. in. po to są termistory w obwodzie bramek tranzystorów wyjściowych. Gdy są zimne mają większy opór, a więc występuje na nich większy spadek napięcia, mocniej polaryzujący bramki. Wraz ze wzrostem temperatury, prąd spoczynkowy obniża się. Co do sensu jak najefektywniejszego chłodzenia, to mnie chodzi o to, aby mieć zapas pozwalający nieco pokombinować z prądem spoczynkowym. Jak widać przy ustawieniu nominalnym jest dość chłodno, a więc założenie zostało zrealizowane ;) Weź też pod uwagę, że inaczej będzie gdy powiedzmy tą samą moc wydzielisz na 4 tranzystorach, zamiast na dwóch, stosując ten sam radiator. Temperatura radiatora pozostanie taka sama, ale złącza będą chłodniejsze gdy tranzystorów będzie więcej - logiczne. W tym projekcie cały czas trzeba mieć na uwadze temperaturę złącza, ze względu na duże moce tracone w pojedynczych elementach. Stosując wydajne chłodzenie mamy też komfort optymalnego ze względu na dźwięk ustawienia prądu spoczynkowego. A powodem tego, że nie jest zbyt gorąco zapewne są takie oto dodatki :) To może już wrzucę, jak to mniej więcej wygląda w całości. Taki jeżyk 😂
×
×
  • Utwórz nowe...