-
Zawartość
2 362 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez nowy78
-
Skuteczność podawana przez producentów niespecjalnie daje obraz efektywności/sprawności przetwarzania przez głośniki energii. Gdyby pomiary wykonywane były przy stałej mocy np. 1W a nie stałym napięciu (2,83 V) odpowiadającym mocy 1W tylko dla obciążenia 8 omów, trochę inaczej by to wyglądało. Weź pod uwagę, że kolumna o dwóch głośnikach niskotonowych (taka o impedancji 4 omy), pobiera przy napięciu 2,83V nie 1 a 2 W. Stąd właśnie biorą się wyższe skuteczności kolumn o niższej impedancji, a ta wynika często z większej ilości głośników.
-
Słucha w dzień, słucha wieczorem. Wieczorem coś zauważył, jakąś drobną zmianę, ale w dzień, ze względu na gorsze warunki już tego nie słyszy. Czyli to coś jest bardzo trudno dostrzegalne - "na granicy percepcji" właśnie
-
A czy może być tak, że wieczorem, przy niskim poziomie tła, w pełnym skupieniu słyszę jakieś drobne zmiany, jednak nie udaje mi się to w dzień, gdy warunki odsłuchu są inne, powiedzmy trudniejsze? Czy wtedy stwierdzenie "na granicy percepcji" będzie odpowiednie?
-
Moby, zaskakujesz mnie coraz bardziej. Czy to na pewno Ty? Skąd te 6dB? Dwukrotne zwiększenie mocy dostarczanej do głośnika to wzrost poziomu ciśnienia akustycznego o 3dB (w tym samym miejscu pomiarowym). Ilość głośników nie ma znaczenia, jeżeli moc i efektywność pozostają niezmienne.
-
A to ciekawe. Zastanawiam się tylko jak to możliwe, oczywiście przy założeniu, że głośniki 8 omowe i 4 omowy są takie same (mają identyczną efektywność - zdolność przetwarzania mocy elektrycznej w moc mechaniczną) Jeżeli wypadkowa impedancja dla dwóch 8 omowych będzie równa 4 omy to moc pobierana będzie identyczna jak w przypadku jednego głośnika 4 omowego. Skąd zatem dodatkowa moc "na wyjściu" w pierwszym przypadku? Tego też sobie nie imaginuję Dwa identyczne głośniki, przy doprowadzeniu do nich pewnej mocy elektrycznej, zamienią je na moc akustyczną dokładnie w tej samej części co taki sam pojedynczy głośnik zasilany dokładnie taką samą mocą.
-
A to niby dlaczego? Sprawa jest o tyle trudna, że po pierwsze nie bardzo można jednoznacznie określić co jest poprawą. Zakładając, że Ty także słyszysz różnice w brzmieniu kabli, każdy z nas może przecież wybrać różne konstrukcje, twierdząc, że to ta daje jedynie słuszny i prawdziwy dźwięk. Po drugie, czytając opisy technologii zastosowanych w kablach audio mam nieodparte wrażenie, że producenci kabli wiedzą od czego zależy ich wpływ dokładnie tyle samo co ja - czyli tak naprawdę niewiele. To właśnie o to mi chodziło, gdy pisałem o ściemnianiu. Jakoś trzeba uzasadnić ceny, więc wymyśla się cuda, podczas gdy konstrukcja powstaje dość przypadkowo. Nawet marki mające jakieś swoje "firmowe" rozwiązania, które stosują we wszystkich, lub większości swoich kabli nie przedstawiają wg mnie wiarygodnych przesłanek, dlaczego tak a nie inaczej. Że nie wspomnę o manufakturach typu V... w których wszystko jest tajemnicą (sam zresztą kiedyś toczyłeś batalię o udostępnienie informacji o produkcie), lub zaopatrujących się w hurtowni elektrycznej. Ładny oplocik czyni cuda jeżeli chodzi o przebitkę Nawet kiedyś taki kabel posiadałem :) Czy naprawdę uważasz, że ktoś tam cokolwiek liczy i bada? Zgodzę się natomiast, że czynnikiem działającym na niekorzyść jest natomiast u amatora niemożność zrealizowania wszystkich pomysłów, ze względu na brak zaplecza technicznego.
-
Dzięki Tomek, ale już chyba wyczerpałem swój limit przepinania kabli 😂 Istnieje jeszcze takie ryzyko, że mi się spodobają bardziej niż moje i co wtedy?
- 1 753 odpowiedzi
-
- wzmacniacz lampowy pp
- diy
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
No i tu właśnie dochodzimy do pytania co jest dla kogo priorytetem Poza tym wg mnie dobrze zestrojona podłogówka nie powinna sprawiać wrażenia walenia dołem. Niestety często wygląda to inaczej.
-
Z ciekawości? Ja właśnie tak do tego na początku podszedłem. Gdyby było tak, że jakieś pojedyncze osoby głosiłyby nowiny, jakoby to kable mają wpływ na dźwięk, zapewne pomyślałbym wtedy: "świry" i nie zaprzątał sobie tym głowy. Biorąc jednak pod uwagę masowość zjawiska, nie bacząc, że wykształcenie podpowiadało mi "nie rób tego", podjąłem próbę :) Pomimo sceptycznego nastawienia jednak coś usłyszałem i to na tyle dobrze, że "chwilę" się tym później zajmowałem. To była odpowiedź na ostatnie pytanie. Odnośnie myśli technicznej zawartej w kablach: z całą pewnością kable, w odniesieniu do przemysłu, to cała nauka. Jeżeli chodzi o audio, to mam wrażenie, że bardziej przypadek. Jak dla mnie uzasadnienia jakości podawane przez producentów, przy czym raczej ich działy marketingowe niż inżynierów, są w większości przypadków z kosmosu i rzeczywiście nie trzymają się kupy. Nie wspominając o cenach. Ale o tym było już wiele razy. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak: stwierdziłem, że słyszę wpływ kabli na dźwięk. Uważam jednak przy tym, że to co próbują wmówić mi producenci kabli to ściema i równie dobrze można samemu popróbować zrobić kabel, lub wykorzystać gotowe kable dostępne na rynku, ale nie audio (ze względu na cenę). Jak się okazuje może to przynieść bardzo dobre rezultaty, choćby w postaci kabla do domofonu , a przy odrobinie zaangażowania można nawet lepiej. I wcale nie jest tak, że każde nowo przetestowane rozwiązanie dawało progres.
-
Przyznam, że też mi się te gniazda bardzo spodobały Ostatecznie wybrałem jednak inne, powiedzmy bardziej izolowane - takie standardowe w przezroczystym plastiku. A to ze względu na to, że we wzmacniaczu, który mam zamiar poskładać, pominę zabezpieczenie chroniące tranzystory wyjściowe przed przepływem zbyt dużego prądu. Taka dodatkowa izolacja wydała mi się w tej sytuacji zasadna. Gdy jednak patrzę jak się prezentują zamontowane... Kusi Bardzo podobnie to odbieram. W żadnym razie nie przyszłoby mi do głowy, aby regulować kablami równowagę tonalną, choć czasem niejako skutkiem ubocznym jest, że może się ona trochę zmieniać - np przez wyostrzenie lub przymulenie dźwięku. I tak jak piszesz Mariusz, zmiany są niby bardzo małe, ale przy dłuższym słuchaniu mimo wszystko wyraźne. Mnie np dużo trudniej się ich doszukać, gdy porównuję kable (szczególnie inne niż ic) nie na swoim sprzęcie. Przykładem niech będzie choćby zmiana kabli w systemie Tomka podczas mojej niedawnej wizyty u Niego. Kable głośnikowe mojej produkcji zostały zmienione na coś teoretycznie całkiem innego, tj miedziane taśmy Tomka. Nie bardzo słyszałem różnicę, choć podejrzewam, że gdybym sprawdził to u siebie na spokojnie, z dużym skupieniem na dźwięku, jakąś zmianę bym jednak wychwycił. Ktoś mógłby powiedzieć, że jeżeli tak niewiele słychać, to po co się w ogóle tym zajmować. Hmm, trudno to wytłumaczyć, ale jednak przy dłuższym słuchaniu najpierw na jednym kablu, później na innym, wydaje się to mimo wszystko na tyle znaczące, że trudno byłoby zmusić siebie do wybrania tego, który uznało się za gorszy. Chodzi o poczucie pewnego dyskomfortu psychicznego: "Nie jest tak dobrze, jak mogłoby być"
- 1 753 odpowiedzi
-
- wzmacniacz lampowy pp
- diy
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
Gratuluję nabytku :) 👍 Z opisu to lampa prostownicza. O ile prąd przewodzenia nie robi dziś żadnego wrażenia: max impuls 10A, max średni 2,5 A (dla porównania półprzewodnikowy mostek 35A kosztuje 5 zł ;) ), to maksymalne napięcie wsteczne już tak: 20 kV :D . Parametry grzałki też niczego sobie. Zawsze można "powiększyć" kolekcję 🤣
-
😂 Hehe. Tomek, Ty to jesteś... Ale tak, posłuchaliśmy, porozmawialiśmy o hobby - ogólnie dobra sprawa takie spotkania. Jeszcze raz dziękuję za miłe przyjęcie. A skoro już na zachwalanie weszło, to przyznam i to bez nadmiernej kurtuazji jw , że zestaw Tomka brzmi naprawdę fajnie. I rzeczywiście, wg mnie, wyrzucenie z toru tych wszystkich rzeczy (włącznie z DSP), którymi Tomek, jak to nazwał, sprofanował, chciałoby się powiedzieć tak "czyste" urządzenia audio jak Jego lampowe pre + monobloki poprawiło dźwięk. I wcale nie byłem od razu źle do tego nastawiony. Wyszło "w praniu". Fakt, po wyłączeniu korekcji, bas stał się nieco dokuczliwy, ale wg mnie reszta pasma wynagradzała tą niedogodność. Brzmienie bluesowej gitarki z pewnego CD z moich zasobów było rewelacyjne. Włączanie korekcji na moje ucho powodowało coś jakby spłaszczenie, zmniejszenie głębi w nagraniu. Taką "kwadraturę". Uprzedzając - nie, nie ze względu na zmniejszenie ilości basu Co ciekawe po podłączeniu "jak należy", czyli tylko niezbędne elementy toru, stwierdziliśmy, że także bas się poprawił (względem tego z wyłączoną korekcją, ale z różnymi urządzeniami w torze). Już nie był taki dudniący i "wyraźny". Stał się szybszy i bardziej suchy i zwarty. Na początku obstawiałem kable, ale jak się okazało później, o czym już wspomniał także Tomek, powrót do Jego taśm nie spowodował jakiejś rewolucji, a tak właściwie to nawet nie bardzo było słychać zmianę. Drogą eliminacji, wychodzi, że to te dodatkowe rzeczy, które były wpięte w system wcześniej. Nie, jest tak jak było Z tym, że sytuacja ma miejsce tylko w przypadku interkonektów wpiętych do końcówki i niepodłączonych nigdzie z drugiej strony. Zrobiłem później także kable z gotowej licy: , które już nie miały tego problemu, ale za to dźwięk był z nich niestety gorszy na moje ucho. Fakt, gorzej to działa ostatnio. Ale pocieszę Cię, że miałem też niedawno doręczenia, których się niezbyt spodziewałem, patrząc na trackingi. Ja tam bez oporów paczki otwieram Choć jak dzisiaj w robocie do jednej zajrzałem, takiej grubszej, to chłopaki od razu zaczęli kasłać 😂
-
O, chwilę mnie nie było, a tu test blejdów się szykuje :) Czekam z niecierpliwością. A można zapytać o jakiś przybliżony termin?
-
Yyyy... Przyznam, że jestem skonfundowany :| Na moje oko - namieszałeś :) Zaczynając od porównania do głośnika i masy na sprężynie. Analogia wydaje się dobra, ale raczej dla rezonansu występującego np w rezonatorze Helmholtza, gdzie powietrze zamknięte w objętości stanowi element sprężysty popychający masę powietrza znajdującego się w szyjce (zwężeniu, czy jak to się tam nazywa). Mechanizm powstawania rezonansu w pomieszczeniu jest jednak nieco inny. Nie jest związany z masą i sprężystością powietrza, a z sumowaniem się fal odbitych od elementów ograniczających przestrzeń, przy czym znaczenie ma tu odległość pomiędzy nimi, i to ta odległość determinuje częstotliwość rezonansu, jako że bezpośrednio przekłada się na długość fali, która "współpracuje" lub nie z pomieszczeniem. Określenie "anomalia" użyłem natomiast w cudzysłowie. Nie chodziło mi o rzadkość występowania, czy niezwykłość zjawiska rezonansu, ale o to, że dla danego pomieszczenia są to pewne charakterystyczne częstotliwości (cechy) odróżniające je od innego lub przestrzeni otwartej w której nie występują. Inaczej rzecz ujmując, poza częstotliwościami rezonansowymi dźwięk rozchodzi się (propaguje) w pomieszczeniach na "zwykłych zasadach" (odkrytych i opisanych), podczas gdy dla częstotliwości rezonansowych pojawiają się dodatkowe zjawiska - anomalie właśnie - powodujące wzmocnienia na skutek powstawania fal stojących kumulujących energię. W Twoim ujęciu, przynajmniej ja tak to zrozumiałem, poza częstotliwościami rezonansowymi w pomieszczeniu dźwięku właściwie nie ma. Jak zatem wytłumaczyć to, że możemy rozmawiać także na zewnątrz? ;)
-
Nie bardzo rozumiem porównanie do głośnika, tzn. co ma jedno z drugim wspólnego? :| No i co to znaczy, że poniżej pierwszego modu dźwięk nie propaguje. Czyż te niższe częstotliwości nie "odrywają" się od źródła dźwięku i nie rozprzestrzeniają w postaci cyklicznego zaburzenia ciśnienia w powietrzu? Mnie to wygląda na wręcz definicyjny przykład propagacji. Kontynuując, czy nie jest jakby odwrotnie. Tzn. czy nie "anomalią" są częstotliwości rezonansów własnych, w których dźwięk jest wzmacniany ze względu na kumulację energii, a pomiędzy tymi górkami występuje, jakby to nazwać - "zwykła" propagacja? Czyli jakby problemem nie są braki dźwięku tam gdzie nie jest wzmocniony przez rezonanse, a "nadwyżki" z nimi związane.
-
No, no, wygląda naprawdę nieźle. Kreski, które wstawiłeś działają bardzo motywująco :) U mnie raz był, a kiedy indziej nie. W końcu odkryłem - lodówka 😂
-
No ale przecież to co wydobywa się z głośników musi dotrzeć do naszych uszu w takiej formie, aby mogło być przez nie odebrane/przetworzone w sposób jak najbardziej podobny do tego, w jaki słyszymy dźwięki w rzeczywistości. Liczy się całkowite wrażenie. Wracając do samych wzmacniaczy, ja obstawiam zniekształcenia nieliniowe, zarówno harmoniczne wynikające z nieliniowości elementów aktywnych jaki i intermodulacyjne, dodające, wydaje się chyba jeszcze bardziej dokuczliwe dodatki do sygnału, nie będące harmonicznymi częstotliwości w nim zawartych. Zauważam także dość dużą interakcję elementów elektronicznych z otoczeniem, że wyrażę się w nieco zawoalowany sposób Jak dla mnie pasmo przenoszenia nie jest aż tak ważne, a przynajmniej bezpośrednio.
-
Bardzo uprościłeś. Nie wierzę, że nie przestudiowałeś jak złożony jest proces słyszenia przestrzennego, ile różnych czynników ma w tym swój udział. Jak różnie zachowuje się słuch w zależności od częstotliwości dźwięku docierającego do ucha. Zapytam w takim razie jak zrobić, aby było bliżej lub dalej, a nawet z przodu lub z tyłu, bo i to jest możliwe do zrobienia za pomocą systemu stereo, z tym, że tu chyba lepiej poradzą sobie słuchawki?
-
Nie zgadzam się. Wzmacniacz ma bardzo wiele do powiedzenia w tym względzie. Nie mam niestety twardych argumentów, którymi mógłbym się teraz podeprzeć (czyli opartych na dowodach z zakresu fizyki i matematyki), ale mam pewne przypuszczenia, co mogłoby być powodem. Przy czym kolejny już raz podkreślę, że moje podejście do dźwięku jest jednak nieco inne niż większości ludzi (wnioskując choćby z wpisów na forach). Staram się całkowicie wystrzegać oceniania zmian dźwięku wynikających z elektroniki pod kątem barwy. "Jasny" lub "ciemny" wzmacniacz, czy ten "ma sporo basu" a tamten "góry" to zupełnie nie moje klimaty. Kraft, czy nie zauważyłeś, że niektóre urządzenia sprawiają wrażenie hałaśliwych, zamulonych (często jednocześnie), brzmiących płasko i mało przestrzennie. Tak jakby oprócz muzyki której słuchasz Ty, ktoś jeszcze, np sąsiad, także słuchał głośno muzyki u siebie, lub miałbyś otwarte okno zlokalizowane od strony ruchliwej ulicy, nawet we względnie dużej odległości. Niby tego nie słyszysz, bo muzyka w Twoim pomieszczeniu zagłusza "zakłócenia" dochodzące z zewnątrz, ale gdy sąsiad wyłączy swojego bumboxa, lub zamkniesz okno jest jakoś lepiej. Spokojniej, czyściej, przestrzenniej... Analogicznie wzmacniacze (i inne elektroniczne elementy toru), jedne są spokojne, słucha się ich przyjemnie, nie kłują w uszy, dają klarowny, precyzyjnie zdefiniowany obraz przestrzenny - także głębię. Inne natomiast są nieakceptowalnie nieprzyjemne w odsłuchu, a do tego nie potrafią "pokazać" sali koncertowej. Tak szczerze mówiąc nie bardzo umiem opisać o co mi chodzi Wiem jednak, że te sprawy zauważyłem już bardzo dawno temu, gdy nie wiedziałem nawet co to audiofilia i nie miałem internetu, w którym mógłbym poczytać o tych wszystkich rzeczach znanych dzisiaj 😂
-
Dzięki 👍 Bardzo satysfakcjonujące wyjaśnienie :) A zatem wnioskuję, że poprawę słychać głównie pod względem lepszej równowagi tonalnej w zakresie niskotonowym - to w sumie oczywiste, biorąc pod uwagę, że zajmowałeś się tylko częstotliwościami z zakresu 30 - 100 Hz :) Zapytałem o wrażenia, bo mam taką wątpliwość, czy zmieniając w różny sposób przesunięcia fazowe w dziedzinie częstotliwości dla poprawy charakterystyki amplitudowej, nie popsują się za to inne cechy dźwięku, takie jak np stereofonia. Nasz słuch korzysta przecież także z informacji "czasowej" przy określaniu położenia źródeł dźwięku. Z tym, że w tym konkretnym przypadku, ze względu na to, że poddałeś procesowi korekcji jedynie bardzo niskie częstotliwości i tak ewentualne skutki nie byłyby zapewne zauważalne.
-
Ale Panowie "tworzycie". Skoro Janusz sprawdził i w jego subie sytuacja wygląda dokładnie tak samo, tj buczenie występuje, gdy kabel jest niepodłączony z drugiej strony (do wzmacniacza), to z subem wszystko jest ok. Moby, czy jak podłączysz RCA do wzmacniacza i dotkniesz palcem środkowego styku, przedłużając tym samym sobą przewód sygnałowy i powodując, że już spora (nie odnoszę się do Twojej wagi, żeby nie było ) część jest poza ekranem (czyli Ty), to nie buczy? Tu masz to samo. Podłączenie do gniazda wejściowego 10 m nieekranowanego kabla, niepodłączonego z drugiej strony musi powodować buczenie. Pozostaje kwestia, dlaczego u Janusza nie buczy, gdy ma podłączone pod wzmacniacz a u Damiana tak. Tu już trzeba by było sprawdzić, jak zorganizowane jest wyjście wzmacniacza. Może być np tak, że we wzmacniaczu Janusza, przekaźniki głośnikowe przełączają zaciski głośnikowe do masy, gdy wzmacniacz jest na standby, a we wzmacniaczu Damiana są tylko rozłączane od stopnia mocy (i pozostają wiszące). Ale powtarzam, to tylko tak dla przykładu. Bez wiedzy, jak to dokładnie wygląda można sobie gdybać.
-
Ciekawe, ciekawe... A mógłbyś coś więcej napisać o wrażeniach słuchowych? Nie bardzo także mogę wymyślić, dlaczego słuchacz, słuchając dwóch równo oddalonych od siebie (miejsca odsłuchu) kolumn, może zaobserwować względnie duże przesunięcie pomiędzy nimi w zakresie tak długich fal. Masz może pomysł z czego to może wynikać? Przyznam, że nadal intuicja podpowiada mi, że coś jest nie tak, jeżeli chodzi o korygowanie fazy w miejscu odsłuchu :)
-
Patrząc na zachowanie, tak mi to wygląda. Właściwie to nie jest to nic dziwnego, że kabel wpięty tylko do wejścia wzmacniacza (luźny z drugiej strony) powoduje zwiększenie przydźwięku.
-
Jeszcze wrócę do tego zdania. Zwarta pętla byłaby niekorzystna w przypadku, gdyby przewody nie biegły blisko siebie. Podobnie jak w przypadku pętli masy, szkodliwa jest powierzchnia tworzona przez pętlę. Zmniejszyło podłączenie do wzmacniacza (wyłączonego), czyli tak właściwie kolumn.