Skocz do zawartości

nowy78

Uczestnik
  • Zawartość

    2 307
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nowy78

  1. Swego czasu zauważyłem to samo w posiadanym CA Azur 840 (na fotce - po wymontowaniu). Postanowiłem więc wymienić. Zaszalałem i wstawiłem Mundorfy. Uważam, a przynajmniej wtedy miałem takie wrażenie, że jakość dźwięku się poprawiła. Trzeba jednak także wziąć pod uwagę dość długi czas potrzebny na tego typu podmiankę, nie sprzyja porównaniom ze względu na krótką pamięć słuchową. Nie porównywałem różnych kondensatorów, więc nie wypowiem się, czy różnice pomiędzy różnymi markami są tak samo słyszalne jak pomiędzy starymi a nowymi. Później wymieniłem także pozostałe elektrolity i to też uważam miało pozytywny wpływ.
  2. Są jeszcze fajniejsze "lampki" :) . I to grające, a nie tylko mrygające w takt muzyki. Nawet mam coś takiego (moc 1kVA). Niestety w wykonaniu klasycznym i nie można jej zmusić do grania. Mariusz, ja też przepraszam za OT :D
  3. Tak jest. Jeżeli rozpatrujemy tylko polaryzację siatki, to rzeczywiście nie powinno być problemu. Patrząc dla ułatwienia tylko na jeden kanał, mamy tam jednak jeszcze R42 (opcjonalnie także R44, R46), które wraz z R36 i R38 tworzą dzielnik napięcia, będący globalnym sprzężeniem zwrotnym obejmującym oba stopnie wzmacniacza. Na moje oko, zmiana R36 zmieni parametry tego sprzężenia i sygnał wyjściowy z wtórnika katodowego podawany na wejście poprzez R42 będzie miał inną wartość. Akurat w tym wypadku większą, a więc pogłębi się w ten sposób sprzężenie zwrotne. Nasuwa mi się także pytanie, co ma właściwie na celu zmiana wartości R36?
  4. To może jeszcze raz na spokojnie Rezystory R35 - R38 zapewniają automatyczną polaryzację siatek lamp stopnia wejściowego, ale jednocześnie są częścią globalnego sprzężenia zwrotnego (poprzez rezystory R41 - R46). Zmiana ich wartości nie jest konieczna, patrząc od strony wejścia, tj zwiększenia rezystancji potencjometru, może natomiast być zbyt dużą ingerencją w pracę samego wzmacniacza (tu musiałby się wypowiedzieć ktoś z dużym doświadczeniem w technice lampowej). Reasumując, wstaw potencjometr 100k nie zmieniając wartości rezystorów.
  5. Ok, w takim razie się myliłem Kłania się brak doświadczenia z układami lampowymi i szukanie analogii do układów tranzystorowych. Ale i tak bym nie zmieniał R35 - R38. Są częścią sprzężenia zwrotnego.
  6. Coś tu Panowie kombinują zanadto. Nie widzę całego schematu, ale z dużym prawdopodobieństwem rezystory R35 - R38 ustalają punkt pracy lampy, dbając o odpowiednie napięcie stałe na siatkach. Nie należy ich zmieniać. Brakuje mi jednak pomiędzy R37 (także R38) a potencjometrem pojemności eliminujących składową stałą z wejść. Czy gdzieś się przypadkiem nie zapodziały?
  7. Dobre pytanie. Niemniej jednak chyba znalazłem, wydaje mi się, całkiem niezłe wytłumaczenie w kolejnym tekście pana Pass'a, także traktującym o sposobach pozbywania się zniekształceń generowanych przez wzmacniacze. Dostępny jest tutaj. W wielkim skrócie: Powszechnie stosowanym sposobem pozbywania się zniekształceń w układach wzmacniaczy jest stosowanie wielu stopni o bardzo dużym sumarycznym wzmocnieniu (w otwartej pętli sprzężenia zwrotnego) i objęcie ich mocnym sprzężeniem zwrotnym eliminującym błędy powstałe podczas wzmacniania sygnału. To generuje jednak nieprzyjemne w odbiorze zniekształcenia TIM. Chcąc je zminimalizować, musimy maksymalnie uprościć układ, zrezygnować z dużych wzmocnień, a co za tym idzie, także zmniejszyć sprzężenie zwrotne, aby móc uzyskać odpowiednie wzmocnienie całego układu. To z kolei prowadzi do zwiększenia zniekształceń harmonicznych i intermodulacyjnych, które jednak są mniej dokuczliwe. Mimo to konstruktorzy urządzeń audio z najwyższej półki starają się ich pozbyć na różne sposoby. Jednym z nich jest choćby przesunięcie punktu pracy elementów aktywnych w takie miejsce charakterystyki, aby wykorzystać jej najbardziej liniową część. To wiąże się właśnie ze zwiększeniem prądu spoczynkowego, często do momentu pracy w pełnej klasie A. Nelson Pass dla odmiany zastosował w swoich wzmacniaczach bardzo ciekawe rozwiązanie (które opatentował), polegające na wykorzystaniu w stopniu wyjściowym (mocy) układu zwanego kaskodą. Chodzi o to aby tranzystor pracujący jako element "wzmacniający" prąd, a więc zazwyczaj pracujący w układzie OE, rzadziej OC, miał zapewnioną pracę przy jak najbardziej stałym napięciu CE (cały czas mowa o tranzystorach bipolarnych). To minimalizuje zniekształcenia wynikające z nieliniowości elementu, tj. zmiany jego wzmocnienia na skutek zmian napięcia CE - dobrze zilustrowane na charakterystykach w tekście. Aby taka praca była możliwa stosowany jest dodatkowy tranzystor w układzie OB włączony w w obwód kolektora tranzystora pracującego w układzie OE. Nie wnikając w szczegóły, oprócz znacznego zmniejszenia zniekształceń układ taki ma jeszcze inne zalety, jak choćby gigantyczne pasmo przenoszenia. Wracając do Ushera. Skoro końcówka R1.5 jest (z dużą dozą prawdopodobieństwa) zbudowana na bazie wzmacniacza Stasis 3 i wykorzystuje topologię opisaną wyżej, teoretycznie nie ma potrzeby stosowania w niej wysokiego prądu spoczynkowego, gdyż minimalizacja zniekształceń odbywa się tam ze względu na odpowiednie rozwiązania układowe. W tej sytuacji rodzi się inne pytanie. Dlaczego zatem Pass zaleca ustawianie względnie dużych wartości prądów spoczynkowych w swoich wzmacniaczach (jak również w Usher'ze)? Moje odczucia także jednoznacznie wskazują na stosowanie wyższego prądu spoczynkowego dla zapewnienia lepszego dźwięku uzyskiwanego ze wzmacniacza Usher R1.5. Swoją drogą im bardziej wnikam w jego budowę, tym bardziej mi się podoba :) Że nie wspomnę o dźwięku
  8. To ja myślę jednak inaczej. Zniekształcenia zawsze są niepożądane i im ich mniej tym lepiej. Ale rzeczywiście niektóre z nich są przez ludzi lepiej tolerowane niż inne. "Wolimy" np. zniekształcenia harmoniczne niższych rzędów, a najlepiej o parzystych indeksach generowane przez wzmacniacze lampowe, niż te powstające we wzmacniaczach tranzystorowych. Również już niska zawartość zniekształceń intermodulacyjnych typu TIM jest dla nas odczuwalna w nieprzyjemny sposób. Niemniej jednak w tym wypadku, bez zbytniego wnikania w uzasadnienie korzyści wynikających z większego prądu spoczynkowego, byłem po prostu ciekawy co będzie. Z drugiej strony nie robiłem tego tak zupełnie bez jakichkolwiek przesłanek do uzyskania poprawy. Do podjęcia prób skłoniły mnie recenzje R1.5 (tych gorących, co oznaczało, że występowały w takich ustawieniach) i wypowiedzi na forach samego mistrza, na podstawie projektu którego powstała końcówka R1.5 (ponoć, ale póki co wszystko na to wskazuje ;) ). Oczywiście chodzi o Nelsona Pass'a. Gdy jednak okazało się, że coś jest na rzeczy i wzmacniacz mocniej popchnięty w kierunku klasy A gra o wiele lepiej (biorąc pod uwagę aspekty dźwięku możliwe do bardziej obiektywnej oceny) zacząłem drążyć temat. Natknąłem się m. in. na dość ciekawy tekst autorstwa właśnie Pass'a, dostępny tutaj. Uwaga, zawiera wyniki pomiarów i wykresy ;)
  9. Zgodnie z zapowiedzią coś o prądzie spoczynkowym. Ponieważ układ stopnia wyjściowego oparty na kaskodach nie jest dla mnie tak jasny i przejrzysty jak klasyczne rozwiązanie, nie będę pisał jaki sumaryczny prąd przepływa teraz przez tranzystory mocy. Napiszę jedynie do jakiego napięcia na rezystorach 0,68Ω zwiększałem jego wartość. Głównie chodzi o jednakowe ustawienie obu kanałów, przy jak największym możliwym do uzyskania ze względu na temperaturę prądzie spoczynkowym. Ja uzyskałem ostatecznie temperaturę radiatorów ok 49C w punkcie centralnym i 45C w miejscu pomiaru określonym w procedurze ustawiania biasu we wzmacniaczach Threshold (którą załączam), przy napięciu ok 160 mV. Ponieważ regulacji dokonywałem, można powiedzieć "po omacku" (dopiero później znalazłem pomocne materiały), prąd zwiększałem bardzo powoli, zwiększając napięcie na rezystorze o 10 - 20 mV jednorazowo, po czym czekałem, aż wzmacniacz się ustabilizuje (15 - 20 min). Tu przestrzegam przed zbyt gwałtownym kręceniem rezystorami nastawnymi. Niewielki obrót powoduje względnie dużą zmianę prądu. Jak już pisałem, regulacji dokonywałem w trzech krokach, po których sprawdzałem efekt poprzez odsłuch. Najpierw zwiększyłem prąd dwukrotnie (napięcie z wyjściowych 34 mV do 70 mV). Niespecjalnie zauważyłem jakieś zmiany w dźwięku. W kolejnym kroku dodałem jeszcze 50 mV i tu już twarz mi pojaśniała Zachęcony progresem ostatecznie ustawiłem 160mV. Teoretycznie można by było jeszcze kapkę zwiększyć prąd, ale w gorące lato mógłby być problem, dlatego póki co zostawiam jak jest. Jeżeli chodzi o dźwięk, cóż mogę powiedzieć - zmiana jest mega pozytywna i ewidentna. Nie trzeba się nawet wsłuchiwać. Jak się okazuje zdecydowana większość rodaków (czyli wszyscy ), która kupiła końcówkę w Polsce nie ma pojęcia jaki potencjał w niej drzemie. A szkoda. Zapewne dało się zauważyć, że nie pałałem jakimś wielkim entuzjazmem, gdy porównywałem wzmacniacz zaraz po zakupie z modyfikowanym przeze mnie CA 840Av2. Różnice były i owszem, ale przyznam szczerze, że spodziewałem się większych. Teraz, po zmianach jeszcze wprawdzie nie porównywałem, ale przyznam, że nawet nie bardzo mi się chce. Od tygodnia słucham muzyki z wielką radością Gdybym dostał w swoje ręce drugi taki wzmacniacz, z wiedza jaką mam dziś, nie zastanawiałbym się ani chwili, czy przeprowadzić wyżej opisaną regulację. Wg mnie naprawdę warto. Zastanawiam się tylko, dlaczego Usher zrezygnował z wyższego prądu spoczynkowego... Ponieważ już jest dość późno, przerwę tutaj moje zachwyty. Mam jednak w zanadrzu jeszcze parę argumentów przemawiających za dokonaniem powyższej regulacji i nie tylko. thresholdadjust.pdf
  10. nowy78

    PMC Fact 8

    Gdy kupiłem była bardzo zakurzona, więc jak już rozkręciłem to trochę odkurzyłem. Trochę pędzelkiem, odkurzaczem, trochę szmatką (może być nawet wilgotna, ale trzeba chwilę odczekać aż wyschnie przed włączeniem), dmuchaniem. Ogólnie czym się dało. I bez obaw, nie tak łatwo coś tam zepsuć. Jak się jakiś element przegnie, wystarczy wyprostować
  11. nowy78

    PMC Fact 8

    Moi znajomi myślą, że to jakaś estradowa końcówka :) Myślę, że przeceniasz moje możliwości. Do fachowca mi daleko. Grzebię w sprzęcie czysto amatorsko :) Poza tym ze zdjęcia trudno ocenić. Jeżeli jednak coś było lutowane zapewne rozpoznałbyś od razu po rozlanym, przypalonym topniku dookoła miejsca lutowania. Fabryczne luty są zwykle "czyste".
  12. nowy78

    PMC Fact 8

    Ło! Ogólnie jakoś dużo tam tego wszystkiego naładowali. No i te układy scalone... ;) U mniej jest zdecydowanie bardziej purystycznie.
  13. W kolejnym odcinku napiszę jeszcze jak mam w tej chwili ustawiony prąd spoczynkowy, dlaczego właśnie taki i jak to wpłynęło na dźwięk. Do lektury zapraszam szczególnie posiadaczy chłodnych R1.5, a więc wszystkich, którzy posiadają wzmacniacze pochodzące od polskiego dystrybutora, tj Audiofast. Nie żeby coś było nie tak. Po prostu z tego co się niedawno dowiedziałem w rozmowie z przedstawicielem Audiofast, końcówki sprzedawane w Polsce, od początku miały ustawiany niewielki prąd spoczynkowy. Przy czym nie chodzi tu o takie ustawienie ze względu na kraj a o lata w których były w sprzedaży.
  14. Uwaga, uwaga, będzie sensacyjnie i odkrywczo Niestety głównie dla posiadaczy końcówki R1.5 ;). Jak można było przeczytać wcześniej, jako właściciel jednego z egzemplarzy tego zacnego sprzętu, staram się wycisnąć z niego ile się tylko da. Przypomnę, że w ostatnim czasie moja uwaga skierowana jest na regulację prądu spoczynkowego tranzystorów końcowych. Posiłkuję (a właściwie posiłkowałem) się przy tym schematem końcówki R2.5, znalezionym na jednym z forów: W ostatnim czasie pojawiły się jednak u mnie pewne wątpliwości, czy aby na pewno R1.5 i R2.5 są prawie identyczne i różnią się jedynie ilością tranzystorów w stopniu mocy, lub czy znaleziony schemat faktycznie dotyczy końcówki R2.5. Spotkałem się także z opinią, że R1.5 jest modyfikowaną kopią końcówki Threshold S200. Powodem tych wątpliwości był pomiar mocy pobieranej przez wzmacniacz. Ale może od początku. Jak można było niedawno przeczytać, zwiększyłem (a przynajmniej tak mi się wydawało, na podstawie powyższego schematu) wartość prądu spoczynkowego w tranzystorach mocy do ok 1,4A (120mV / 0,68Ω = 176mA płynące przez każdą z 8 par tranzystorów na kanał, daje w sumie 1,412A). Biorąc pod uwagę straty mocy tylko w tych elementach, mamy przy zasilaniu +/- 61V ponad 170W na kanał, podczas gdy pobór z gniazdka to ok 200 VA. Przyznacie, że coś tu nie gra. Swoją drogą niejeden chciałby mieć takie urządzenie, które oddaje więcej niż pobiera Zacząłem więc drążyć temat. Natknąłem się na schemat końcówki projektu Nelsona Passa - Threshold Stasis 2(3): Szybki pomiar napięć na kolektorach tranzystorów i... bingo. Usher R1.5 to raczej modyfikowana (lub nie, to jeszcze muszę sprawdzić) kopia właśnie tego wzmacniacza, nie zaś S200 (lub S300), jak sugerowali niektórzy użytkownicy innych zagramanicznych forów. W takim wypadku mamy nie pary a czwórki tranzystorów w jednej gałęzi, a co sie z tym wiąże, przyjmując dla uproszczenia jednakowy prąd we wszystkich gałęziach (w jednej jest nieco mniejszy ze względu na inne wartości rezystorów emiterowych), a więc ten, który mierzyłem, otrzymamy sumarycznie ok 0,7A czyli także połowę mniejszą moc strat (ok 85 W). Teraz wygląda to o wiele lepiej. Oczywiście mamy jeszcze straty w transformatorze, dość mocno rozgrzane pre-drivery. W sumie powinno być ok.
  15. Mogę trochę podpowiedzieć: link, lub inne profile: link. To chyba do tej pory jedno z lepszych, biorąc pod uwagę stosunek jakości do ceny i dostępności, rozwiązanie jakie udało mi się znaleźć (poza sprężynami, ale to już klimaty bardziej "bezkompromisowe" ). Wystarczy dociąć kostki (np. o boku 15 mm w przypadku pierwszego linku) i gotowe. Oczywiście wymiar nóżek zależy także od wagi urządzenia.
  16. Super 👏. Witamy (chwilowo w liczbie dwóch, ale klub(ik) dość młody jeszcze 🤣) nowego użytkownika, a może nawet entuzjastę, tego naprawdę fajnego sprzętu. Miejmy nadzieję, że teraz to już kolejni będą walić drzwiami i oknami. @Newadec, pochwalisz się, do czego podłączyłeś swoje V-604? Co Ci się w nich podoba, co mniej?
  17. Tomek, świetnie to wyłożyłeś. Myślę dokładnie tak samo. Wyroby z chin są takiej jakości, za jaką zapłacimy. Jeżeli nie chcemy przepłacać, mamy tandetę. Sypniemy groszem (oczywiście i tak o wiele mniejszym niż u Niemca czy Brytyjczyka), to dostaniemy produkt wartościowy. A najlepsze jest to, że w Chinach produkuje pół świata. Często możemy więc kupić rzecz "luksusową" (w odniesieniu do ceny) z zachodu, lub dokładnie taką samą z pierwszej ręki i już o wiele taniej, czyli od... Chińczyka 🤣 "Niestety" bez napisu. Chociaż...
  18. Tu akurat prądach Podejmując takie działanie miałem na myśli także to, że jak już zostało wcześniej wspomniane, końcówki te pracowały początkowo na dużych prądach spoczynkowych. Wg różnych źródeł pobór mocy wahał się wtedy na poziomie dwustu kilkudziesięciu watów i wzmacniacz był mocno gorący. Później Usher znacznie go obniżył (może ze względów ekologicznych ), prawdopodobnie nie zmieniając nic w konstrukcji. Druga sprawa to to, że jest to końcówka zbudowana w oparciu o konstrukcje końcówek Nelsona Passa. Na jednym z forów, sam wypowiedział się nawet, że zwiększyłby w niej prąd spoczynkowy do momentu uzyskania temperatury radiatorów ok 50C ( tutaj - post #56) Hehe To się przyznam do czegoś (choć wstyd mi bardzo). Gdy już dokręcałem radiator (demontaż jendego z elementów radiatora jest konieczny, aby móc mierzyć napięcie na rezystorach emiterowych, a tym samym kontrolować prąd spoczynkowy przy regulacji), nie wyłączyłem zasilania, nie chcąc, aby wzmacniacz ostygł. Było już późno i nie chciałoby mi się czekać, aż się powtórnie rozgrzeje. Duuuuży błąd. Kluczyk imbusowy wysunął mi się z ręki i wpadając do środka obudowy zwarł prawdopodobnie zasilanie, co zaowocowało pięknym snopkiem iskier i całkiem głośnym "puk". Na szczęście nic się więcej nie stało i wzmacniacz się nie uszkodził (a może właśnie potrzebował takiego wstrząsu i to to dobrze mu zrobiło 🤔 ). Dostałem jednak solidne ostrzeżenie, aby takiej głupoty drugi raz nie powtórzyć. Najgorsze, że robiłem to z premedytacją Ech... Cóż mogę powiedzieć, chyba tylko - nie róbcie tego w domu!
  19. Izolacja w takim przypadku jak najbardziej. Nie tylko pozbędziesz się dodatkowych odgłosów, ale i ogólnie powinna poprawić się jakość dźwięku. Lepiej jednak zastosować rozwiązania skuteczne, np stosowane w przemyśle. Sporo o tym było pisane w wątku "Wibracje i drgania", więc nie chcąc się powtarzać i pisać dlaczego tak a nie inaczej, proponowałbym użycie miękkiej grubej gumy, ale tak dociętej, aby po ustawieniu suba na nóżkach z niej wyciętych, ugięły się chociaż do 2/3 wysokości jaką będą miały bez obciążenia. Można użyć gumy porowatej, jeżeli lita będzie zbyt twarda. Niestety nie wszystkie mają dobrą sprężystość, a to jest ważne. Innymi słowy, guma musi szybko powracać do stanu pierwotnego po zdjęciu obciążenia.
  20. A jak już mam długopis, to jeszcze coś o R1.5 bardziej popchniętym w stronę A class. Po dniu spędzonym w pracy i późniejszym słuchaniu muzyczki, czyli już bardziej standardowo, entuzjazm mnie nie opuścił. Ten wzmacniacz ewidentnie gra lepiej, gdy jest gorący.
  21. Właściwie to jeszcze się nie zdecydowałem ;) Wczoraj np., przełączyłem na potencjometr po kilku tygodniach słuchania przez pre Ushera. A tak bardziej poważnie, to uważam, że pasywny jest mimo wszystko poprawniejszy, bo i dlaczego miałoby być inaczej. Jeżeli chodzi o różnice to chyba mamy podobne odczucia. Pre aktywny wydaje się jaśniejszy, ale wg mnie można tak powiedzieć, jeżeli koniecznie chcemy ocenić w kategoriach barwy dźwięku. Tyle, że to raczej efekt uboczny, wynikający z niechcianych "dodatków" przez niego wprowadzanych. A myślę tak dlatego, że już trochę usprawnień przetestowałem i zazwyczaj po zastosowaniu tych, które na logikę mogą zrobić tylko lepiej (np. filtracja napięcia zasilania, wibroizolacja i wytłumienie obudów, usunięcie kondensatorów sprzęgających stopnie we wzmacniaczu), zmiany szły właśnie w tym kierunku. Pierwsze wrażenie to jakby mniej wszystkiego. Mniej syczy, mniej dudni - a więc bas krótszy (rzeczywiście, także bardziej miękki) i mniej energiczny, ale w pozytywnym sensie. Chodzi mi o to, że gdy ktoś kopnie kartonowe pudełko, to właśnie tak to ma być słychać z głośników, nie zaś łubu dubu w rozmiarze kotłów w filharmonii. Dalej, mniej konturowo (raczej słowo "kanciasto" mi bardziej pasuje), mniej jazgotu, czarniejsze tło, głębsza scena (ale i bardziej skupiona w centrum) z bardziej dokładnie słyszanymi źródłami dźwięku i tak jak napisałeś, oddalającymi się poza linię kolumn. Zresztą uważam, że wokal wychodzący przed kolumny, czyli takie granie "na twarz" także nie jest zbyt poprawne. Innymi słowy są pewne elementy systemu, którymi możemy (a nawet często musimy) żonglować po omacku i do nich zaliczyłbym podmianki elementów elektronicznych, kable, a nawet ustawienie kolumn (choć tu można pokusić się o jakąś teorię i pomiary). Są też takie jak te wymienione wyżej, które po chwili zastanowienia, nie mogą nic zepsuć. Jedyne opcje to brak efektu, lub poprawa - tak z czystej logiki. Ale to takie moje filozofowanie ;) W Cambridge Audio Azur 840A (wersja 1 i 2) potencjometr jest przekaźnikowo-rezystorowy o rozdzielczości 90 pozycji. Próżno szukać podobnej dokładności dostrojenia głośności przy klasycznym potencjometrze. W czasach swojej świetności (jakąś dekadę temu) nowy wzmacniacz kosztował średnio ok 5k. Czyli da się i w tańszym :) U, różnice wydają się spore w przypadku klasycznego potencjometru. Pewnie zależy to także od egzemplarza. Ja bynajmniej nie stwierdziłem dyskomfortu z tego powodu, podczas słuchania muzyki, więc chyba mój jest dobry ;) Dla pewności nie będę sprawdzał. Wiem czym by się to skończyło :)
  22. Wczoraj z nudów, kolejny już raz zabrałem się wieczorem do psucia wzmacniacza Pomimo małej wiary, że coś to zmieni, postanowiłem jeszcze zwiększyć prąd spoczynkowy w posiadanej końcówce mocy (Usher R1.5), zwiększając tym samym dostępną moc przy której pracuje nadal w klasie A. Przypomnę, że taki zabieg już robiłem, zwiększając prąd dwukrotnie, z 400 mA na 800 mA i specjalnej różnicy w dźwięku nie odczułem (o ile w ogóle). Teraz po włączeniu zasilania przez tranzystory końcowe przepływa nieco ponad 1,4A. Co ciekawe, temperatura radiatorów nie wzrosła znacząco: z 38C zrobiło się 43C. Jest więc jeszcze zapas. Gorzej z tranzystorami pełniącymi funkcję pre-driverów. Te umieszczone są na dość niewielkich radiatorach i osiągają teraz 65C. Jak sprawa się ma z dźwiękiem. Otóż tym razem zmiana wydaje się być dość znaczna. Powiedziałbym nawet, że dawno nie uzyskałem takiego progresu. Zastanawiające może być dlaczego tak się stało. Słucham względnie cicho, więc nawet w poprzednim ustawieniu i tak nie przekraczałem punktu, w którym tranzystory końcowe się zatykają sprawiając, że wzmacniacz przechodzi do pracy w klasie B. Być może przesunięcie punktu pracy bliżej "środka" charakterystyki (czy też obszaru na niej, w którym mogą pracować) dało ten pozytywny efekt. W każdym razie jest zdecydowanie lepiej i uważam, że każdy by to usłyszał ( czyli jak zwykle ). Posłucham jeszcze trochę w kolejnych dniach (biorę pod uwagę, że stopień wypoczęcia związany z dniami wolnymi od pracy, także może się przyczyniać do poprawy brzmienia ), w tym jednak wypadku nie sądzę, abym zmienił zdanie.
  23. Uważam podobnie- AP to nie było dobre zestawienie z X200. O, to ciekawe. Dla mnie ten zestaw był jednym z pierwszych przy którym przysiadłem na dłużej (najlepiej było w pierwszym rzędzie). Bardzo fajne wyrównane, nienachalne granie, bez basowej nadwyżki. No cóż, kwestia gustu :) Kolejny raz potwierdza się, że najlepiej wybierać sprzęt na własne ucho ;) Mogę tylko dodać, że bowersy (niezależnie od wielkości), czy nawet prezentowany Gryphon to nie jest to co lubię. Gdybym natomiast mógł zabrać z wystawy dowolne kolumny, to byłyby to Boenicke (być może konieczne byłoby zabranie też Accuphase'a, który im toważyszył ;) ). I znowu - najlepsze wrażenie robił odsłuch z pierwszego rzędu. Z innych chyba jeszcze niewspomnianych wyżej brzmień, które także przypadły mi do gustu wymieniłbym te w pomieszczeniach z kolumnami Franco Serblin Accordo, jak również pokój Air Tight. W tym ostatnim trafiłem na klimaty big bandowe (zawsze to lepiej niż plumki ;) ). Sekcja dęta brzmiała wybornie. Basik może trochę nazbyt "lampowy". Ah... Jak już o basiku, to trzeba jeszcze wspomnieć o McIntosh'u. Do tego świetne brzmienie przesterowanych gitar (tak było bardziej energetycznie niż u większości - leciał Satriani) i to przy dużej głośności. Także by nie pogardził ;)
  24. No... e... Jesteśmy na wizji, więc nie napiszę, że tak ;) W każdym razie jeżeli tego nie zrobiłeś, to sytuacja wygląda tak, że jeżeli w budynku, w którym mieszkasz sieć elektryczna i CO nie są połączone (np do GSU) to może być pomiędzy nimi jakieś napięcie, np na skutek niewłaściwego (o zbyt dużej impedancji) uziemienia N (PE jest odczepione z N zapewne dopiero przed różnicówką). Jeżeli jest napięcie, to po zwarciu (obudowy urządzeń są połączone z PE w gniazdku, no i do kaloryfera) zacznie płynąć prąd. Jeżeli napięcie jest względnie duże, to obudowa która zwiera PE i instalacje CO stanie się grzejnikiem ;) Dla przykładu. Kiedyś sprawdzałem jak to wygląda u mnie. Różnica napięć wynosiła jedynie 140 mV, a mimo to przy zwarciu popłynął prąd ok 0,5A.
  25. Nie zauważyłem wcześniej, ale dobrze, że @Fafniak zadał takie pytanie. Tomek, a czy podłączając, w tym wypadku pre do kaloryfera, zadbałeś o usunięcie połączenia tego, lub innych urządzeń toru do przewodu PE sieci energetycznej? Jeżeli nie, to... niedobrze (było już o tym w "tania listwa zasilająca"). Jeżeli występuje jakaś znacząca różnica potencjału pomiędzy kaloryferem a PE, to przez połączenie pomiędzy tymi "obwodami" mogą popłynąć prądy wyrównawcze o bardzo dużej wartości.
×
×
  • Utwórz nowe...