-
Zawartość
5 025 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
E, tam. Siedzisz, słuchasz jak dwu Angoli się tłucze i łaskawie wybierasz lepszego. Sędzia nigdy nie przegrywa meczu.
-
Ja z przyjemnością słuchałem kiedyś Masady (tej z Douglasem, Cohenem i Baronem). Jedną płytę nawet wtedy kupiłem.
-
Pasują do tej pogody. Też ich lubię i mam kilka płyt, ale tych późniejszych. Jak na smooth to dosyć szlachetne granie, bo z dobrą sekcją rytmiczną i elementami fusion. Jednak z tego kręgu i półki wiekowej u mnie na pierwszym miejscu Yellowjackets. Spyro Gyra tuż za nimi, a dalej chyba wczesny Fourplay z Lee lub Larry'm na gitarze.
-
No i czekamy na dalszy ciąg testów Grahamów. Tzn. Chartwelli. Tzn. Harbethów. Fajnie, że w międzyczasie Adam poznał różne typy saksofonów, ale przecież na muzyce świat się nie kończy - jest jeszcze audio.
-
Mnie zawsze dziwi, jak ludzie się chwalą, że kupili na Ali podrobione kable.
-
Wieża Denona grała u mnie 25 lat. Z tego cedek przepracował w sumie jakieś 30 tys. godzin (+/- 10 tys.). Twoja zabawka jest z wyższej półki, więc przetrwa pewnie Ciebie (nie żebym Ci życia żałował), a może i Twoich potomków.
-
Tu mnie bardzo zaskoczyłeś. Widać p. Shaw musiał zdrowo poprawić swoje paczki.
-
AC/DC to o tyle trudny repertuar, że jest nie tylko ostro, ale też dość gęsto za sprawą dwu tłustych gitar Gibsona i sporej stopy.
-
Oczywiście. Fenomen Radiala polega na tym, że mimo dużego nasycenia dźwięk pozostaje cały czas klarowny. U mnie M30 nie gubiły się np. w koncertowym "Strangers in the night" UFO. A podobnie nasycone Xaviany Ambra już miały problem. Dynki S40 też nie do końca wyrabiały (wolały lżejszy repertuar). W tym sensie M30 jest dla mnie dosyć uniwersalny. Tyle, że wszystko gra z tą swoją manierą, która dla mnie była nie do przyjęcia. Dlatego z dwojga zdecydowanie wolę już paczki, które czasem pozlepiają dźwięki, ale oddadzą większą amplitudę sygnałów - bez tego spłaszczania, które trafnie podsumował Michał.
-
Tak, tutaj pełna zgoda. Tonalnie M30.2 były gdzieś pomiędzy jasnymi Operami, a ciemnymi (dla mnie) Spendorami Classic 2/3 czy Dynaudio Contour 20i. Od góry aż do średniego basu wszystko wydawało się dość równe (w dobrym tego słowa znaczeniu). Tylko naprawdę niskiego basu brak, co w pierwszej chwili dziwi przy tak dużym przetworniku i jednak sporej obudowie.
-
Spendory, które słyszałem absolutnie nie były krzykliwe. Classic 2/3 miał wręcz wycofany górny środek, przez co grał oddaloną sceną. D2R słuchałem tylko w salonie, ale nie nazwałbym ich krzykliwymi. Natomiast jedne i drugie były szybsze od Harbethów, do pewnego stopnia też twardsze, szczególnie Spendory. I zdecydowanie miały atak. To chyba najbardziej precyzyjny opis. Słyszałem to zarówno w instrumentach, jak i w wokalach. Brakowało mi tego ekspresyjnego unoszenia się i opadania głosu, bez którego śpiew nie jest dla mnie do końca realny.
-
Też byłem zdziwiony. Dostrzegam w tym nawet aspekt metafizyczny, albowiem sprawa dotyka relacji pomiędzy wiarą i wiedzą. Zwykle oddajemy się tej pierwszej, nie dysponując tą drugą. To wręcz istota wiary - w przeciwnym razie człowiek byłby przecież niewiernym Tomaszem lub... Francisem Baconem. A ze mną i M30.2 jest akurat odwrotnie. Wiem z różnych for, że niektórzy kupili ten model Harbetha i są z niego zadowoleni. Ale, pomimo owej wiedzy, jakoś nie umiem w to uwierzyć. Oczywiście żartuję, choć nie do końca. Duży Radial ma bezsprzecznie swoje zalety, co słychać było nawet w tej mniejszej obudowie. 30-tki (XD) oferują dźwięk duży, nasycony a zarazem czysty i otwarty. Grają spokojnie i relaksujące, a przy tym nie "mulą" w tradycyjnym rozumieniu tzn. nic się nie zlewa, a instrumenty (jeśli tylko pozwala na to nagranie i reszta systemu) zachowują bezpieczną separację. Niemała w tym zasługa sopranów - rozciągniętych, dokładnych, a jednocześnie dość słodkich. Więc nic tylko się cieszyć. Ja jednak jakoś cieszyć się tym dźwiękiem i klarownością nie umiałem. Już prędzej zniósłbym typowe zaokrąglanie, czy przeciąganie wybrzmień. Tego raczej w Harbethach nie usłyszałem. Natomiast bardzo, ale to bardzo odczuwałem niedosyt fazy ataku (uderzenia / szarpnięcia) w instrumentach strunowych i perkusyjnych, a także mikrodynamiki w wokalach, które odbierałem jako monotonne, czy wręcz senne, jakby wszyscy śpiewacy jechali na psychotropach. Szczególnie irytowało mnie to w wokalistyce jazzowej - również balladach, które nagle zrobiły się nudne. Do tego brakowało mi zejścia basu (jednak przyzwyczaiłem się do kolumn schodzących znacząco niżej) i uszy buntowały mi się, gdy nie dostawały tego, co podpowiadała pamięć. Może była to kwestia moich nadmiernych oczekiwań, może wynik bezpośredniego porównania z moimi ówczesnymi Operami, które akurat w tych aspektach były sporo lepsze (choć - rzecz jasna - miały inne ograniczenia). A może irracjonalna nadzieja, że Harbethy okażą się... Spendorami z lepszą górą pasma. W każdym razie, nie zostałem "harbeciarzem", mimo, że bardzo tego chciałem i zdążyłem już zwizualizować sobie siebie w tym wcieleniu. (Zaznaczam, że moje wrażenia były subiektywne, dotyczyły starszej wersji, innego toru itd. )
-
@kaczadupa Adam, nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale... tym razem kibicuję scm7. Chciałbym, żeby małe ATC oparły się atakowi większego Brytola. A skoro już padło słowo "atak" - jak go odbierasz w wydaniu 30-tek? Mam na myśli np. szarpnięcie struny gitary akustycznej czy uderzenie w klawisze fortepianu.
-
Masz rację, moja pomyłka. Zaprzyjaźniony właściciel 7-ek wspominał mi nawet o możliwościach okazyjnego zakupu 5-ek ze starszej serii z racji wyjścia nowej edycji - XD2. Ale nie skojarzyłem, że wziąłeś właśnie te nowe.
-
Gościły u mnie w domu, zresztą opowiadałem Ci o tym. Czekamy na wrażenia.
-
Panowie: nie napisałem, że Elex nie wystarczy, tylko, że paczki mogą się z nim nie zgrać.
-
Adam, weź poprawkę na to, że nawet najlepsze kolumny na świecie mogą się zwyczajnie nie zgrać z Elexem. (A aktywne to już w ogóle.)
-
Brytyjczyk. Ale nie projektował kolumn.
-
W innym wątku nawiązywałeś do propozycji dużych kolumn w małym pomieszczeniu. Zaskoczyło mnie to, bo jednocześnie napisałeś wyraźnie, że monitory. Czyżby jakieś większe vintage? Np. trójdrożna konstrukcja dla rozwiązania kwestii zgrania charakteru średnicy i basu? Ale to już pralki są, a Ty nigdy nie miałeś takich ciągot...
-
Też tak uważam, choć z nieco innych powodów. To są jednak budżetowe monitory i trzeba się liczyć z tym, że oprócz inżynierów sporo mieli też do powiedzenia księgowi. (Nawiasem mówiąc, wtrącają się oni również w projekty blisko 10 razy droższych paczek - patrz wywiad z przedstawicielem Dynaudio, który ujawnia okoliczności wypuszczenia na rynek Contour 20i.) Niestety cena wymusza pewne kompromisy. Amir manipuluje czytelnikiem pisząc, że można lepiej za te same, albo i mniejsze pieniądze po czym... przechodzi płynnie do porównania z ponad 2 razy droższymi Revelami.
-
Tych modeli niestety nie znam, ale Kimbera kojarzę ze spokojnym, miękkim i ciepłym brzmieniem (choć niekoniecznie ciemnym). A Wireworlda (w porównaniu z Kimberem) z chłodniejszym, szybszym i twardszym dźwiękiem (który mi kompletnie nie leżał i zraził mnie do tej marki).
- 891 odpowiedzi
-
To nie mam innych pomysłów niż SCM20ASL. Ale to model z kwietnia, czyli staroć.
-
No i nie jest tak do końca Brytyjczykiem. (O tym zapomniałem.)
-
Mnie dało do myślenia to "zaufanie do konstruktora". Albo konstruktora w sensie nazwiska, albo marki, którą Adam już dobrze zna i ceni. Pasowałby tu AkustyK. I to chyba jest mój typ nr 1. Bo i konstruktor i szalony krok w nieznane.
-
@lpomis Wojtek, jednak nie podłogówki.