-
Zawartość
5 025 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
Zauważ, że podobną konstrukcję mają niektóre markowe integry, choćby Synthesis Roma 37DC. Więc sama koncepcja raczej nie jest zła. Wszystko zależy od konkretnego wykonania i zgrania jednego z drugim. https://wstereo.pl/test-synthesis-roma-37dc-rockowiec-nie-oglada-sie-na-nic/
-
Ten Panasonic jest naprawdę niezły. Dokładnie ten model kupiłem swojej mamie, a potem drugi identyczny - córce. Egzemplarz należący do córki zabieramy co roku na wakacje. Bardzo przyjemnie to gra już któryś rok. Jedyne, czego mi brakuje to numeru odtwarzanego utworu na wyświetlaczu. Nawet jak się przestawi tryb przyciskiem Display, to po chwili i tak wraca do domyślnego z wyświetlaniem wyłącznie upływu czasu w ramach bieżącego kawałka. Co jeszcze...? Jest kilka już zaprogramowanych ustawień korektora, które się czasem przydają: lepiej sprawdza się "Heavy" z korektora niż osobny przycisk z podbiciem basu. Aha: w egz. córki wymieniliśmy kabelki z oryginalnych cieniutkich drucików na trochę grubsze z metra w sklepie komputerowym. Naszym zdaniem słychać różnicę na plus. Mamie też chciałem wymienić, ale się nie zgodziła.
-
Aż tak, to może nie, ale na pewnym poziomie jakościowym różnice między nimi nie będą aż tak duże, jak między najtańszymi modelami, którym zawdzięczamy negatywne stereotypy szorstko i płasko grającego tranzystora i lepko-ciepłej lampy.
-
Tak, jak napisałem wyżej. Celem jest nasycenie, a nie kolorowanie. Osobna kwestia, to, że efektu nasycenia nie musi dawać elektronika. Mogą to zrobić kolumny. Np. nowe Luxmany w klasie AB grają, jak dla mnie, dość szczupło i mnie tam nasycenia brakowało... w połączeniach z neutralnymi kolumnami, jak Audio Physic (oczywiście uogólniam, bo przecież każdy model jest inny). Ale już z ProAkiem ten sam neutralny Luxman brzmiał znacznie przyjemniej. Ktoś może tu powiedzieć, że to nie Luxman stanowił problem, tylko kolumny, a on tylko pokazał ich prawdziwą naturę, która jednemu przypadnie do gustu, a innemu - nie. Prawda, ale trzymając się kurczowo neutralnej elektroniki trzeba by odrzucić znaczną część zestawów głośnikowych, które z kolei w połączeniu z innymi wzmacniaczami mogą zagrać przepięknie. I tu wracamy do pojęcia synergii, od którego nie da się uciec. OK, ale wydaje mi się, że większość z nas przez koloryzację rozumie jednak odstępstwa od naturalnej barwy. To słowo pada najczęściej na forach w negatywnym znaczeniu, podczas gdy "nasycenie" jest odbierane pozytywnie.
-
Właśnie chciałem napisać w podobnym duchu. Celem nie jest przecież koloryzacja, tylko nasycenie. Wyraźne podkolorowanie bywa raczej efektem ubocznym tego nasycenia (niekoniecznie pożądanym). Są modele, które w charakterystyczny sposób podbarwiają (ludzie regularnie piszą to o Elektrocompaniecie), ale mało kto odbiera to jako zaletę samą w sobie. Podobnie z ociepleniem. Np. zarówno @Rega, jak i @audiowit podkreślają, że nie lubią ocieplenia i nie to jest celem posiadania lamp w torze.
-
Z pewnością jest tu ogromny rozrzut jakości. Poza tym, nasze ucho to nie mikrofon nagraniowy. Dlatego, paradoksalnie, "wierne" odtworzenie zarejestrowanego dźwięku niekoniecznie da wrażenie realizmu. Może przy tych najwybitniejszych realizacjach płytowych, ale cała reszta podana neutralnie wypadnie po prostu biednie. I w tym momencie pojawia się pytanie: do czego chcemy się maksymalnie zbliżyć? Do dźwięku, który mamy zapisany na płycie, czy też tego, który znamy ze słuchania na żywo? Ostatnio przysłuchuję się uważnie nadmorskim grajkom produkującym się solo z kapeluszem czy otwartym futerałem na ziemi. Nie są to oczywiście wirtuozi, ale plusem jest to, że mogę ich posłuchać z odległości kilku metrów i do tego niektórzy z nich grają bez wzmacniaczy. Saksofon, skrzypce, gitara, klarnet... I moje wrażenie jest następujące: nawet jeśli wzmacniacze o znaczącym THD wciąż nie potrafią dość realnie oddać brzmienia prawdziwych instrumentów, to te niby neutralne wcale nie są pod tym względem lepsze. Może niektóre z nich sprawniej radzą sobie z dynamiką i transjentami. Ale co do bogactwa barwy, gęstości i masy dźwięku (tego, co dla mnie składa się na namacalność), to uważam, że zostają w tyle za konkurencją stawiającą na harmoniczne dopalacze. Oczywiście opieram się tylko na skromnej próbce (nie przerobiłem tyle sprzętu, co niektórzy forumowi weterani) i na tym, co mi mówią własne uszy.
-
@fp74 Gratuluję pięknego wydania i zazdroszczę tego przeżycia. Na studiach uwielbiałem "Mirage", a Lady Fantasy był wtedy jednym z moich ulubionych utworów w ogóle. Wciąż pamiętam jak bolały mnie dłonie i nogi od wystukiwania rytmu do tego numeru, gdy słuchałem go w krakowskiej hali Wisły w... 1997 r. To były czasy. Kurczę, to już blisko trzy dekady temu...
-
Jarosław Iwaszkiewicz w swej biografii Chopina tłumaczy, że bohater nie mógł się ożenić między innymi dlatego, że za bardzo się wysferzył. Mam wrażenie, że my też się "wysferzyliśmy", co niekoniecznie ułatwia satysfakcjonujący i trwały związek.
-
Dokładnie tak. Kilka lat temu pojechałem do salonu audio posłuchać AXR100. Wyszedłem z CXA61, a ostatecznie kupiłem CXA81. Potem pojawił się apetyt na więcej i nastąpiły kolejne zmiany, ale to już inna historia. CXA81 to już sensowny, uczciwy piec.
-
Jak czytam opisy Wojtka, to pod swoim kątem typowałbym raczej Spendory Classic 2/3 (ciemne i surowe) lub Dynaudio Contour 20 (bardziej nasycone od Spendorów ale też z oszczędną górą i lekko wycofanym górnym środkiem). Jedne i drugie z mocną podstawą basową i dolną średnicą. Czuję, że byłoby pięknie.
-
A ja chyba rozumiem. Loudness war tak nam dała do wiwatu, że odwróciła uwagę od innych rzeczy. A przecież w latach 70-tych i 80-tych nikt nie kompresował dynamiki, a też były płyty zrealizowane wybitnie i fatalnie. Jak są dobrzy muzycy, granie w studiu na setkę, udana produkcja, rejestracja i miks, to nawet z przeciętnym masteringiem (ww. DR = 9) wciąż się świetnie słucha. Za to jeśli nagraniom brakuje życia (co się często zdarza w erze Pro Tools, nakładek dźwiękowych, auto tuningu wokali itp.) to windowanie DR niewiele daje. Bo dynamika jest ważna, ale na niej nie kończy się dźwięk. Ani tym bardziej muzyka.
-
O ile ktoś lubi babooshki. Ale może i słusznie - my też jakoś słabo młodniejemy... No, nie wiem. Naprawdę myślisz, że da się z ćpunów zrobić dobrych dealerów?
-
Dobrze, że drugą, a nie np. trzecią, ale faktycznie sporo. Trochę tych wyników pomiarów w naszym Audio widziałem, ale coś takiego to ewenement. To już musi być słychać w wielu nagraniach. Rozmarzyłem się.
-
Adam, umyka Ci chyba pewna subtelna kwestia. Oczywiście, są ludzie, którzy kupią tani wzmacniacz akceptując jego ograniczenia wynikające z ceny. Ale są też klienci mniej skłonni do kompromisów. I takim ludziom trzeba powiedzieć, że proponowany im Audiolab czy D-klasowy "chińczyk" nie odstaje specjalnie od hi-endu, a nawet nawiązuje do niego w pewnych aspektach brzmienia. Ale należy to podać z odpowiednią charyzmą. Kiedy czyni to Q21, w podtekście słyszymy "Zaufajcie nam - w końcu znamy się i na hi-endzie - mamy punkt odniesienia". Tak to moim zdaniem działa. Naturalnie, jest też trzeci rodzaj budżetowych audiofili - takich, którzy chcieliby usłyszeć, że rozpatrywany przez nich piecyk jest w istocie lepszy od kosmicznych luksusowych konstrukcji. Ale tego już salon powiedzieć głośno nie może, żeby nie stracić twarzy przed nabywcą z grubszym portfelem. I na szczęście mówić tego salon nie musi - ma przecież Wojtka i innych ludzi od takiej roboty.
-
Dokładnie tak. Ludzie biorą kredyty w gorszych celach. Jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś się A-klasowym wzmacniaczem rozbił na autostradzie.
-
Przygodę z audio zacząłem od modelu Unitra Emilia RM 407, więc byłaby to jakaś symboliczna klamra. Ale czy jestem aż tak sentymentalny? Może jednak zaczekam z tą Unitrą do emerytury.
-
Zastanawiają mnie 2 rzeczy. Po pierwsze, czy przy wyżej wspomnianym częstym przepinaniu sprzętu dawaliście piecykowi dość czasu na nagrzanie się. Bo klasa A jednak trochę go potrzebuje dla stabilizacji temperatury. I druga rzecz: czy rzeczywiście ze wszystkimi kolumnami było zbyt jasno i ostro? Przecież na czymś producent ten wzmacniacz stroił i z czymś go słuchał. Tomek pisał kilkakrotnie, że QLN-y zdecydowanie nie atakują górą, więc teoretycznie przynajmniej one powinny się zgrywać z tym Levante...
-
Dla mnie kuszący jest ten przełącznik A / AB. AB do plumkania w tle przy pracy zdalnej, czytaniu książki czy do ćwiczeń, a potem wieczorkiem - odpalamy prądożerną grzałkę i delektujemy się naprawdę czystym i szlachetnym dźwiękiem. Jeśli znajdę obiecujący wzmacniacz tego typu w cenie do, powiedzmy, 30k po dobrym rabacie (lub 25k za używany), to kto wie, może się okazać, że kompromisowy Kratos pójdzie pod młotek. (Choć to raczej towar trudno sprzedawalny, zdaje się, ze jakiś egz. wciąż wisi na OLX...) Q21 - przepraszam za offtop.
-
Kurczę, a można by sądzić, że w trybie A-klasowym piecyk oczaruje ładną barwą i niewysiloną precyzją. Ale skoro nie, to skreślam go ze swojej wakacyjnej listy zakupowej.
-
Zaskoczyłeś mnie. Nie sądziłem, że ktoś poza mną słucha tu Paula Millnsa. Mam dwie jego płyty, obie już z tego stulecia: "A Little Thunder" i "Undercover". Obydwie nagrane częściowo z udziałem niemieckich muzyków, ale instrumentalnie równie mocne, co od strony kompozycyjnej. A wokalnie Millns dobrze się trzyma i wciąż słychać u niego inspiracje Joe Cockerem. Piosenki, powiedziałbym, oparte z jednej strony na brytyjskim bluesie i rhythm'n'bluesie lat 60-tych i 70-tych a z drugiej - fortepianowe ballady (czasem ze skrzypcami) pokrewne np. utworom Kurta Weila. Ja zdecydowanie wolę te bardziej bluesowe numery, szczególnie z saksofonem Nicka Pentelowa. W każdym razie, wszystko bardzo stylowe i zaaranżowane oszczędnie, ale ze smakiem. Tekstowo też mocno, czasem wręcz przejmująco. Poniżej po jednym numerze z każdej z tych płyt. I jeszcze numer, którego tekst mnie szczególnie poruszył. "One Rainy Sunday". @Grzesiek202, @maxredaktor, @tomek4446 - być może do Was też coś z tego trafi.
-
KONCERTY na żywo ...
topic odpisał Rafał S na RoRo w Koncerty na żywo, audycje radiowe i telewizyjne
Wierzę, że tak jest. Miałem okazję poznać go przy okazji koncertu JJ Bandu, w którym wtedy grał. Jechali ileś godzin do Sopotu z drugiego końca Polski i byli na miejscu z zapasem, żeby przez godzinę kręcić gałkami i ustawić jak najlepsze brzmienie. Najwyższy profesjonalizm mimo trudnych warunków. Do tego skromny, rzeczowy i sympatyczny człowiek. -
Byłoby miło, ale co do zasady to nie jestem pewien, czy demokratyczny wybór kolumn jest dobrym pomysłem. Człowiek mógłby w ten sposób zostać z paczkami o mizernym wkładzie technologicznym, nader nieprzyjemnej charakterystyce i równie odpychającej prezencji. 😎
-
A ja - tak jak @Rega - w ciemno wybrałbym zawsze wyższy model starszej serii (zaznaczam, że abstrahuję tu od B&W - chodzi mi o ogólną zasadę). Szczególnie, jeśli miałbym zaufanie do marki. Oczywiście każdy producent zachwala świeższe wydania, podkreślając ciągły rozwój technologii. Ale w praktyce o "inności" nowszych serii decyduje często rynkowa konieczność przejścia na nowe podzespoły, bo poprzednie już nie są dostępne itd. No i spójrzmy na to tak: to te starsze serie wypracowały prestiż marki, a nowsze tylko go podtrzymują. (O kwestii ewentualnej odsprzedaży nawet nie warto wspominać.)
-
Jeśli nie słuchasz po kilka godzin dziennie, tylko bardziej z doskoku, to rozważyłbym klasę A. To jest jednak ogromna przyjemność, a D2R nie potrzebuje wielu watów, za to doceni ich jakość. Z Luxmanem w klasie AB dostaniesz pewnie trochę lepszą wersję tego, co już masz teraz. Pomyśl na ile chciałbyś iść w górę z bieżącym kierunkiem grania, a na ile przy okazji upgrade'u zrobić też krok w bok w stronę bardziej intensywnej średnicy i ogólnego dociążenia (być może kosztem nieco gorszej kontroli dołu). Jak szukałem nowego pieca do swoich Dynek, to topowa integra Luxmana w klasie AB zagrała dla mnie jak trochę lepsza Norma, którą wtedy miałem. I stwierdziłem, że jednak kusi mnie gęstość barw, większa scena i ogólne wrażenie bogatego dźwięku, nawet za cenę utraty części precyzji.
-
Nie słuchałem, ale według p. Adama z sopockiego Topa gra to razem wybitnie. Ja miałem tylko przyjemność słuchać 509z z niższym modelem monitorów ProAka. Blisko neutralności (naprawdę bardzo delikatne ocieplenie), szybko, dynamicznie, precyzyjnie (lokalizacja źródeł), scena raczej między kolumnami za to ładnie idąca w głąb. Charakter basu taki, jak napisał Michał - zejście / rozciągnięcie bez podbicia górnego podzakresu. Góra bardzo czysta i szlachetna, ale też dość hojnie serwowana. Średnica bez pompowania źródeł pozornych (szczuplejsza niż z mojego Kratosa). Z ProAkami bardzo dobrze grał ten Luxman, natomiast z AP Tempo nie zgrywał się kompletnie. Zbyt twardo, sucho, chłodno, jasno, ostro, analitycznie - a przynajmniej ja tak odebrałem ten tandem. Ponoć do D2R najlepiej pasują Luxmany w klasie A. Nie miałem okazji tego sprawdzić i może to i lepiej, bo nie wiadomo, jak by się to skończyło. Pewnych rzeczy nie da się "odsłyszeć". Klasa A jest niczym femme fatale, która wciąż mnie kusi. Jeszcze się jej opieram, ale jak długo to potrwa?