Skocz do zawartości

Czego słuchasz??


karp

Recommended Posts

Mam kilka płyt, których słucham gdy dopada mnie swoisty blend egzystencjalnej zadumy i odpuszczenia spraw, które udają, że są pilne i dla mnie ważne. Stan zatrzymania. Podlany dystansem.

Jedną z tych płyt jest poniższa. Keith napisał ją po długiej i destrukcyjnej chorobie, zresztą nigdy do końca nie zdiagnozowanej. Przyszła i poszła. Nie pozostawiając nawet kamienia na kamieniu. Był rok 1999 i byłem w podobnym momencie. Może dlatego tak łatwo zrozumiałem fakt dlaczego ta płyta jest tak inna od jego poprzednich nagrań. Oraz to, dlaczego właśnie taka. Kiedyś jedna z najmądrzejszych osób jakie znałem, muzyczka z wykształcenia, powiedziała mi (w czasach gdy muzycznego absolutu szukałem u takich jak King Crimson czy Yes), że najpiękniejsze i najbliższe naturze ludzkiej są proste melodie. Są one jednocześnie najtrudniejsze do skomponowania.

Keith Jarrett - The Melody at Night. With you.

9C130C71-EDBF-45E8-B09B-6663F85CC31F.jpeg.1e0f3ac4f5249b38eda998e8491e5ca8.jpeg

Edytowano przez sonique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, sonique napisał:

Mam kilka płyt, których słucham gdy dopada mnie swoisty blend egzystencjalnej zadumy i odpuszczenia spraw, które udają, że są pilne i dla mnie ważne. Stan zatrzymania. Podlany dystansem.

Keith Jarrett - The Melody at Night. With you.

Oh man, this is intense! :)

Byłem kiedyś bliski kupienia tego albumu. Ponad 20 lat temu. Wciąż to pamiętam, bo budżet na płyty miałem wtedy bardzo ograniczony. Ostatecznie odpuściłem, nie mogłem się przekonać do tej formuły (żeby chociaż Peacock tam był). Zamiast niej dodałem do kolekcji kolejną pozycję tria -  "Tokyo '96". Zresztą świetny album, choć jakoś nigdy mnie nie poruszył tak, jak np. "Bye Bye Blackbird"czy "The Cure" z poczatku lat 90-tych. Tych dwu słuchałem bardzo dużo, szczególnie "The Cure". No i ""At the Deer Head Inn" - z Paulem Motianem zamiast Jacka DeJohnette'a - to też taki bardziej stonowany, introspektywny Jarrett (Motian gra dużo delikatniej od DeJohnette'a).

Potem przyszedł okres, gdy sprzedałem wszystkie cztery Jarretty - dziś żałuję.

Pozdrawiam świątecznie. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat z recenzji albumu z Pablo's Reviews:

"Popol Vuh największą sławę - o ile w przypadku tej grupy można w ogóle użyć tego słowa - zdobył dzięki regularnej współpracy z niemieckim reżyserem Wernerem Herzogiem. Na przestrzeni lat (głównie w okresie 1972-82) zespół stworzył muzykę do ośmiu jego filmów. Pierwszym efektem tej współpracy była ścieżka dźwiękowa do filmu "Aguirre, gniew boży" z 1972 roku. W formie płytowej muzyka została opublikowana dopiero trzy lata później, na wydawnictwie zatytułowanym "Aguirre". Wbrew tytułowi, trafiły tu tylko dwa krótkie, około siedmiominutowe fragmenty znacznie dłuższej ścieżki dźwiękowej (kompaktowa reedycja z 2004 roku zawiera jeszcze jeden fragment, co jednak wciąż nie wyczerpuje tematu), uzupełnione innym niepublikowanym wcześniej materiałem, zarejestrowanym w latach 1972-74."

Nie słuchałem jeszcze tego albumu. Polecam z całego serducha poznać ten zespół, bo absolutnie warto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Rafał S napisał:

Jeszcze dodam (bo już nie mogę edytować wcześniejszego wpisu), że jak najbardziej szanuję wszystko, co robi Jarrett. Choć, oczywiście, nie wszystko do mnie trafia. :)

Przy okazji, nie wiem czy znacie tę panią.  Lynne Arriale - "Long Road Home".

 

 

Lynne Arriale nie znałem ale to co zaproponowałeś brzmi świetnie. Dodałem panią do poczekalni i obsłucham wkrótce;)

Z Jarrettem mam pewien problem (z DeJohnettem zresztą też pewien, tyle, że mniejszy, o czym później). Dawnymi czasy byłem bardzo lewopółkulowy. Zajmowało mnie wzystko co ścisłe i dające się zawrzeć w cyfrach. W pewnym momencie mojego życia mój pokładowy komputer przeniósł większość operacji do półkuli prawej. Odkryłem nieuświadomione wcześniej pokłady humanistycznych i emocjonalnych głębin. Dlaczego to piszę? Jarrett to moim zdaniem profesor matematyki, który swoje wzory i naukowe tezy przedstawia nie na tablicy a na klawiaturze. Kiedyś było mi do niego po drodze. Dzisiaj już niebardzo. Wciąż go lubię czasem posłuchać i szanuję go niezmiernie ale nie wpasowuje się dzisaj niemal w ogóle w moje potrzeby muzyczne. The Melody At Night, With You ominął los pozostałych płyt bo jest ona kompletnie inna - o czym pisałem powyżej.

A teraz słowo o Jacku DeJohnett. Pewnie się wielu narażę (przecież to nazwisko-pomnik), ale im bardziej się w jazz zagłębiam tym mniej lubię jego obecny styl. Ofensywny, rockowy. Do jazzu mi już dzisiaj nijak nie pasujący. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...