Skocz do zawartości

Recommended Posts

19 godzin temu, MariuszZ napisał:

Rozłączyłem masę układową wzmacniacza z PE ale i tak była połączona poprzez Daca. Dopiero jak w Dacu rozłączyłem to odseparowalem galwanicznie PE i masę.

A nie, nie - nie było moim zamiarem całkowite rozłączenie masy układowej od PE. Po prostu mając na uwadze połączenie, o którym wspomniałeś Mariusz, tj PE z masą w Dacu, zdecydowałem, że we wzmacniaczu je pominę, aby całkowicie przerwać pętlę masy. Pass dla odmiany używa do tego połączenia termistora ochronnego typu CL60, który dla zakłóceń spełnia funkcję tłumiącą, natomiast w przypadku awarii, czyli przy przepływie dużego prądu, zmniejsza swoją rezystancję na skutek rozgrzewania się.

45 minut temu, 5k7 napisał:

Na wstępie - osobiście nie wyobrażam sobie przy takich konstrukcjach pomijac uziemienie transformatora. Ale dla każdego coś miłego :P

Ja pracowałem nad tym problemem (słyszalnych szumów) przy przedwzamacniaczu lampowym i udalo mi się je wyeleminować do poziomu nawet lepszego jak w oryginale (Elekit TU-8500DX) lub takie odniosłem subiektywne wrażenie. Natomiast aktualnie jest cisza kompletna w kolumnach przy przystawieniu ucha do kolumny nawet w ustawieniach 60% głośności co w przypadku zastsowań w domu jest abstrakcją i raczej nie słucha się z takimi poziomami, bo nie wiem o jakich metrażach pomieszczenia by musiała być mowa :P

Jak wspomniałem wcześniej, transformator mam uziemiony, a konkretniej jego ekranowanie. Pominąłem połączenie "środka" zasilania po stronie wtórnej (0V) do PE ze względów opisanych wyżej. 

Jeżeli chodzi o szumy, to wzmacniacz jest kompletnie cichy pod tym względem. Można przystawić ucho do samej kopułki wysokotonowej, a i tak nic nie słychać. Problemem jest przydźwięk pochodzący prawdopodobnie od zasilania (100Hz), słyszalny w głośnikach niskotonowych. Napisałem "problemem", ale tak  właściwie zjawisko jest tak mało słyszalne, że zupełnie mi to nie przeszkadza. Dodam, że przydźwięk ten zwiększał się wraz ze zwiększaniem prądu spoczynkowego, a więc wraz ze wzrostem tętnień napięcia zasilającego. Pomyślałem nawet przez chwilę o dodatkowej filtracji zasilania stopnia wejściowego (prosty filtr RC), ale później doczytałem, że nie jest zalecana w tym układzie. Biorę też pod uwagę, że trudno tak naprawdę ocenić, czy u innych faktycznie była całkowita cisza, czy po prostu "nie zauważyli" tego bardzo bardzo cichutkiego mruczenia, które mógł zagłuszać choćby niezbyt dobry transformator ;) (np transformator z Ushera słychać o wiele bardziej).

A gdyby jednak mnie to zaczęło męczyć psychicznie, mogę wymienić elektrolity w zasilaczach na 47mF/25V, zamiast stosowanych obecnie 22mF/35V :) 

1 godzinę temu, 5k7 napisał:

I w tym wypadku PE transformatora jest normalnie podłaczone tak samo jak sam przedwzmacniacz tylko w układzie star ground (chodzi o przedwzmacniacz). Podłaczył bym na Twoim miejscu wszystko ze ścieżek w jednym miejscu i odprowadził. W mojej ocenie nie ma wówczas mowy o jakichkolwiek pętlach. Transformator jest podłaczony jako pierwszy i prąd wybiera najkrótsza drogę prosto do uziemienia. Chodzi o to że nie powinno się mieszać w połaczeniach uziemienia w sensie tworzyć róznych połaczeń pomiedzy odcinkami bo wówczas coś takiego może wystąpić. Niech mnie jakiś elektryk poprawi jeżeli tak do końca nie jest.

Sprawdził bym jeszcze kable sygnałowe i ich ekranowanie, lub jeżeli go nie ma do dodałbym. Polączenie ekranów rownież w jednym miejscu i z jednej strony.

Jeżeli chodzi o przepływ prądu, to obwody wzmacniacza zamykane są do masy układowej (0V w zasilaczu), nie zaś do PE. Zauważ, że uzwojenie wtórne transformatora jest odizolowane galwanicznie od sieci energetycznej, przez co PE nie może stanowić tu potencjału odniesienia. Połączenie PE z masą spełnia głównie funkcje bezpieczeństwa, np gdyby wystąpiło przebicie pomiędzy uzwojeniami pierwotnym i wtórnymi transformatora sieciowego. W odniesieniu do sygnału może jednak działać niekorzystnie tworząc właśnie pętle masy. Występują one wtedy, gdy łączysz ze sobą masy układowe dwóch urządzeń (np pre i końcówki) za pomocą interkonektów i jednocześnie przewodów PE w kablach zasilających, wtedy, gdy w obrębie obu urządzeń PE jest połączone z masą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, nowy78 napisał:

Jeżeli chodzi o przepływ prądu, to obwody wzmacniacza zamykane są do masy układowej (0V w zasilaczu), nie zaś do PE. Zauważ, że uzwojenie wtórne transformatora jest odizolowane galwanicznie od sieci energetycznej, przez co PE nie może stanowić tu potencjału odniesienia. Połączenie PE z masą spełnia głównie funkcje bezpieczeństwa, np gdyby wystąpiło przebicie pomiędzy uzwojeniami pierwotnym i wtórnymi transformatora sieciowego. W odniesieniu do sygnału może jednak działać niekorzystnie tworząc właśnie pętle masy. Występują one wtedy, gdy łączysz ze sobą masy układowe dwóch urządzeń (np pre i końcówki) za pomocą interkonektów i jednocześnie przewodów PE w kablach zasilających, wtedy, gdy w obrębie obu urządzeń PE jest połączone z masą. 

Tak, zgadza się i myślę że taka forma bezpieczeństwa jest potrzebna. Ale to moje zdanie. Przedwzmacniacz jest bardzo czuły na takie rzeczy i gdyby takowe powstawały to pewnie bym to usłyszał. Ja nie widzę tam pętli w tym przykładzie o którym mówiłem, gdy prowadzisz uziemienie do jednego miejsca i wspólnie je odprowadzasz. Też tego nie słyszę ;) Zobaczę tez później w monoblokach ;)

Edytowano przez 5k7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Trochę się poznęcałem nad wzmacniaczem, czas więc coś napisać. Zacznę od wstawienia aktualnego schematu.

Schemat1.jpg

Co się zmieniło?

1. Zniknęły kondensatory umiejscowione pomiędzy drenami a bramkami wyjściowych MOSFET’ów. Gdy dokładniej przyjrzałem się sprawie, okazało się, że oscylacje mają swoje źródło w stopniu wejściowym. W sumie można było od razu na to wpaść, jako że sporo zależało od tego, jaki interkonekt był wpięty. W każdym razie teraz niewielka pojemność, konkretnie 100pF, zwiera bramki tranzystorów wejściowych do masy. Próbowałem też 47pF, ale w pewnych warunkach okazało się to niewystarczające (jeszcze będzie o tym w jakich). Zmiany w dźwięku nie były zbyt dobrze zauważalne - o ile w ogóle były ;), dlatego powstrzymam się od opisu. Niemniej jednak przebieg prostokątny na ekranie oscyloskopu wygląda teraz nieco lepiej. Jego płaskie części (szczyty) stały się spokojniejsze. W poprzedniej wersji można było dostrzec minimalne pozostałości po prezentowanych wcześniej falkach. W tej chwili wygląda to tak:

20kHZ.jpg

200kHz.jpg

…a dla pełnej mocy wyjściowej:

FPSinus.jpg

FPProstokąt.jpg

2. Kolejna zmiana to rezystory R3 i R4. Zmniejszyłem ich wartość do 1k1 (właściwie dolutowałem równolegle do obecnych 2k2 kolejne 2k2 ). Dzięki temu regulacja offsetu na wyjściu jest łatwiejsza i można to zrobić z większą precyzją, aczkolwiek trochę więcej kręcenia ;) .

3. Miałem kolejny przypadek samoczynnego odlutowania się rezystora źródłowego w stopniu końcowym, na szczęście tylko jednego z dwóch równoległych dla każdego tranzystora, co było spowodowane nadmiernym jego rozgrzaniem. Potencjometr na wejściu w poz. max spowodował powstanie niezbyt szybko zauważonych przeze mnie oscylacji – to te wspomniane wcześniej „pewne warunki”. Postanowiłem, że nie będę dłużej kusił losu i narażał się na ewentualne koszty. Rezystory wymieniłem na pojedyncze R47/25W w metalowej obudowie przykręconej do kawałka aluminiowej blachy. Sytuacja się nieco poprawiła. Zamiast 90 ºC, notowanych przy poprzednich, nowe mają „zaledwie” 63 ºC :). Bardzo szybko się jednak rozgrzewają do temperatur całkowicie nie do zniesienia w bezpośrednim kontakcie z palcem, gdy moc wyjściowa jest na poziomie kilkunastu watów. Jak się okazuje ponad 2,2A prądu spoczynkowego to nie przelewki ;). Choć jak przeliczyć, to moc przez nie rozpraszana nie wydaje się jakaś oszałamiająca. Mimo wszystko skorzystam z porady Mobby’ego i w niedalekiej przyszłości wymienię na 30W Caddock’i, które przykręcę do głównych radiatorów.

NoweR47a.jpg

NoweR47b.jpg

A jak już wspomniałem o prądzie spoczynkowym, to napomknę, że dla testów, na jakiś szas wróciłem do nominalnego, tj 1,3A. Różnica w dźwięku jest łatwo zauważalna. Przypuszczam, że niektórym mógłby się nawet bardziej spodobać ten przy niższym prądzie. Ja jednak wróciłem do 2,2A. Z pomiarów wyraźnie widać, że w tym układzie wraz ze wzrostem prądu spoczynkowego,  maleją zniekształcenia nieliniowe. Dalszego ich obniżenia można natomiast dokonać poprzez ustawienie P3. A więc jeszcze parę słów o regulacji tej dodanej późnej Pr-ki, umiejscowionej pomiędzy źródłami tranzystorów wejściowych.

Z grubsza chodzi o to, że tranzystory z kanałami typu N i P użyte w projekcie, zarówno w stopniu wejściowym jak i wyjściowym różnią się charakterystykami. Nie chodzi o to, że ja wykazałem się ignorancją i użyłem nieparowanych. Jest to niemożliwe, jako że elementy te po prostu nie są parami komplementarnymi. To powoduje asymetrię i wzrost zniekształceń nieliniowych – konkretnie harmonicznych parzystych rzędów, charakterystycznych także dla układów typu single ended, tam również powodowanych asymetrią. Wprawdzie układ jest bardzo sprytnie zaprojektowany i już wyjściowo otrzymujemy zniekształcenia na bardzo niskim poziomie, można je jednak jeszcze obniżyć. Należy przy tym wspomnieć, że takie działanie ma całkiem dobrze słyszalny wpływ na dźwięk. Ja bynajmniej jestem zaskoczony efektem obniżenia drugiej harmonicznej o ok. 10 dB, na poziomie -100dB i to tylko w jednym kanale. W drugim okazało się optymalnie „bez kręcenia”. Można jeszcze wspomnieć, że innymi metodami poprawiającymi symetrię układu, testowanymi przez zaawansowanych budowniczych zaraz po opublikowaniu przez Passa projektu, było: stosowanie mosfetów bocznych stanowiących pary komplementarne (np. 2SK1530+2SJ201 Toshiby – dzisiaj bardzo trudne do zdobycia), doświadczalne dobieranie rezystorów źródłowych dla każdego z tranzystorów pary wyjściowej, lub ingerencja w rezystory źródłowe JFETów (tu dodatkowy rezystor 5R szeregowo z 10R przy 2sj74, jednak poza sprzężeniem zwrotnym). Najwygodniejsza w użyciu jest jednak Pr-ka.


Jak zatem dokonać regulacji, nie mając analizatora zniekształceń nieliniowych? Początkowo próbowałem użyć analizy FFT z oscyloskopu. Niestety, zgodnie z przypuszczeniem, jego 8-mio bitowy przetwornik jest do tego celu dalece niewystarczający. W następnej kolejności w ruch poszła karta dźwiękowa (Behringer UCA222 – a więc bardzo podstawowa) i program RMAA. Wzmacniacz ma jednak na tyle małe zniekształcenia, że przy mocy wyjściowej 1W, też nic ponad zniekształcenia generowane przez kartę nie udało mi się zaobserwować. Później wpadłem na pomysł, aby spróbować przy większej mocy wyjściowej, przy której także zniekształcenia są większe. Udało się. Przy mocy kilku watów, druga harmoniczna stała się widoczna i można było tak wyregulować P3, aby maksymalnie obniżyć jej wartość.

Oczywiście niektórzy będą woleli dźwięk z większym dodatkiem zniekształceń w postaci parzystych harmonicznych. O takich przypadkach można np. przeczytać na forum diyaudio, gdzie po testach rezygnowano z dodatkowego „ulepszenia”. Był nawet kolega, który potencjometr wmontował specjalnie po to, aby nadać brzmieniu bardziej lampowego charakteru, „rozstrajając” go jeszcze bardziej. Wg mnie, poprawniejsze dla uzyskania niejako definicyjnej jakości jest jednak pozbywanie się wszelkich zniekształceń. W każdym razie, można zauważyć, że pomimo wyjątkowo prostej budowy, wzmacniacz oferuje spore możliwości dostosowania brzmienia pod własne preferencje.

Edytowano przez nowy78
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@slaw0001 sam bym tego lepiej nie wyraził , nie wiem co tam Piotrek zbudował , ale widziałem stacje kosmiczne zbudowane z mniejszym pietyzmem :) Muszę chyba posłuchać , by się przekonać, czy zmniejszenie wartości drugiej harmonicznej , nie wpłynęło zbytnio na wzrost sybilantów w wysokich rejestrach :) 

A szczerze , to BRAWO PIOTREK ! GRATULUJĘ PODEJŚCIA , WIEDZY , I PRZEDE WSZYSTKIM , ŻE CI SIĘ CHCE.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, tomek4446 napisał:

Muszę chyba posłuchać , by się przekonać, czy zmniejszenie wartości drugiej harmonicznej , nie wpłynęło zbytnio na wzrost sybilantów w wysokich rejestrach :)

Piotr ma teraz komfort. Ma "przeźroczysty" wzmacniacz. Barwę dźwięku może kształtować dowolnym elementem systemu. 

Rewelacyjnie to poskładał. 

Piotrze @nowy78 gratki raz jeszcze 👍

10 minut temu, tomek4446 napisał:

Muszę chyba posłuchać , by się przekonać, czy zmniejszenie wartości drugiej harmonicznej , nie wpłynęło zbytnio na wzrost sybilantów w wysokich rejestrach :)

Piotr ma teraz komfort. Ma "przeźroczysty" wzmacniacz. Barwę dźwięku może kształtować dowolnym elementem systemu. 

Rewelacyjnie to poskładał. 

Piotrze @nowy78 gratki raz jeszcze 👍

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Kraft napisał:

Czyżbyś się Mariusz niniejszym zapisywał do klubu "Wszystkie wzmacniacze grają tak samo"?

Jeszcze nie. Mój Set ma drugą harmoniczną - 54 dB ale podoba mi się wizja wzmacniacza będącego niczym wzmacniający drut 😉

@tomek4446 ja jeszcze nie wsiąkłem tak bardzo ale mam w planie jakieś nowe Chorda Epic X potestować 😉

Srebrna skrętka w ekranie. Kiedyś Wojtek rekomendował QEDa Silver Spilar. Podobna budowa tylko grubszy od Chorda. Będzie zabawa 😉

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, co to, to nie :) . Namacalność pracy wzmacniacza jest całkiem dobra. Ilość energii w pokoju rośnie z każdą chwilą odsłuchu ;) . Jest to szczególnie niekomfortowe przy obecnej aurze. Na szczęście mam stosowny system alarmowy, który dba aby nie nastąpiła awaria: "Czyś ty już całkiem zgłupiał!!! Przecież tu jest jak w piekarniku! "
Tomek, Tobie to już zupełnie nie zazdroszczę kompromisów, które musisz podejmować w związku z słuchaniem muzyki w lato 😂

A tak z ciekawostek, koledzy z "ciepłych krajów" chwalili się na forum fotkami swoich F5 chłodzonych wentylatorami - to akurat nie jest jeszcze takie niezwykłe, ale to już pełen odlot 😲

2 godziny temu, Kraft napisał:
2 godziny temu, MariuszZ napisał:

podoba mi się wizja wzmacniacza będącego niczym wzmacniający drut 😉

 

Mi też!

No tak. Ja też dołączam :) Tak to by chyba każdy chciał. Niestety budowane są z elementów aktywnych o zdecydowanie gorszej liniowości niż drut. Cała sztuka w tym, aby ich dobór, układ w którym pracują i parametry tej pracy były dobrane w sposób zapewniający jak najlepszy wynik końcowy, oczywiście w zależności od założonego kryterium oceny. Mamy wiele czynników, których optymalizacja często pociąga za sobą pogorszenie innych. Kompromisy, kompromisy i jeszcze raz kompromisy. Swój egzemplarz zapewne jeszcze trochę pomęczę, gdyż coraz ciekawsze wydaje mi się dociekanie, jak zmiana różnych rzeczy w budowie wzmacniacza wpływa na dźwięk. Po prostu widzę przyszłość właśnie w takim bardziej świadomym poszukiwaniu. Znajdowaniu zależności pomiędzy "parametrami" a brzmieniem. Uważam, że akurat ten wzmacniacz bardzo dobrze się do tego nadaje, ze względu na bardzo prostą konstrukcję (w której upatruję także jego rewelacyjnego brzmienia). Dzięki temu można dobrze wgryźć się w temat i starać zrozumieć działanie wzmacniacza w najdrobniejszych szczegółach, co przy wsparciu tych mądrzejszych ułatwia wyciśnięcie z niego ostatnich soków. Dlatego zachęcam również do zaglądania na forum diyaudio.com (mam nadzieję, że kapka reklamy dla konkurencji nie będzie niemile widziana ;)  ). Wypowiada się tam parę osób z bardzo obszerną wiedzą i doświadczeniem, m.in. sam Nelson Pass :) , znających odpowiedzi na wiele dręczących nas pytań. Trochę żałuję, że nie "przepisywałem" co ciekawszych fragmentów dotyczących F5 na bieżąco, w miarę czytania, tworząc swego rodzaju kompendium. Tym bardziej, że nie znalazłem zbyt wielu informacji o nim na forach polskojęzycznych. Pamięć jest ulotna, a poszukiwanie interesujących treści w wątku zawierającym kilkanaście tys. wpisów jest praktycznie niemożliwe.

3 godziny temu, tomek4446 napisał:

Muszę chyba posłuchać , by się przekonać, czy zmniejszenie wartości drugiej harmonicznej , nie wpłynęło zbytnio na wzrost sybilantów w wysokich rejestrach :) 

Tomek, oczywiście serdecznie zapraszam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj bez obrazków :P

Na skutek niedawnej wymiany poglądów na temat połączeń masy, od niechcenia połączyłem we wzmacniaczu PE i masę układową obu kanałów. Ku mojemu zaskoczeniu, to było dobre posunięcie. Jest czyściej i przejrzyściej. Poprawiła się stereofonia, głębia. Zastanawiając się jak to możliwe (powstała pętla masy, no i jeszcze te zakłócenia z sieci), przypomniałem sobie, że już kiedyś robiłem tego typu doświadczenia (opisane gdzieś w pobliżu początku tematu "Tania listwa zasilająca"). Wtedy był to zestaw CA 840Av2 + 840C. Pamiętam, że początkowo na korzyść zadziałało pozbawienie urządzeń połączenia z PE (oczywiście nie róbcie tego w domu!!!). Jeszcze lepszy efekt uzyskałem jednak, gdy standardowe PE zastąpiłem kaloryferem, czyli uziemieniem o wiele bardziej "czystym". Wtedy najlepiej było, gdy oba urządzenia, tj odtwarzacz i wzmacniacz były podłączone w standardowy sposób, czyli oba uziemione, pomimo utworzenia pętli masowych poprzez interkonekty i kable sieciowe. Teraz sytuacja wygląda podobnie - najlepiej gra, gdy wszystko jest połączone z PE (nadal z sieci CO). Jako, że wzmacniacz to pełne dual mono, a więc każdy kanał jest (a raczej był) w pełni odizolowany elektrycznie od czegokolwiek, wydawało mi się naturalne, że połączenie interkonektem ze źródłem będzie stanowić jakby przedłużenie toru sygnałowego źródła i nie ma potrzeby, a wręcz będzie niekorzystne, łączenie mas obu kanałów w obrębie samego wzmacniacza, jak również dołączanie ich do PE. Cóż, wygląda na to, że źle mi się wydawało. Dodam, że wszystkie urządzenia audio zasilam z listwy z filtrem o bardzo silnym tłumieniu.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze intuicja (nie mylić z wiedzą 😉) mi podpowiada, że jakość przewodów zasilających jest lepsza od interkonektów. Może warto sprawdzić tą drogę. Bardzo transparentny wzmacniacz może na jakość przewodnika, którym leci sygnał audio poprzez pętle być wrażliwy 😉 

Chyba, że coś mi się tylko wydaje z tymi pętlami mas i PE, bo nie do końca rozumiem gdzie się łączą urządzenia i jeszcze ten kaloryfer 🤔

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urządzenia łączą się kablami sygnałowymi. Jeśli wtedy każde z nich zostanie uziemione z osobna do potencjału ziemi przez kaloryfer, to te przewody sygnałowe tworzą pętlę masy. Dlatego wydaje się ze lepiej było by uziemić tylko jedno urządzenie a resztę przez przewody sygnałowe. O to zapewne chodziło założycielowi tego tematu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie o to mi chodziło :) 

A jeżeli chodzi o wrażliwość wzmacniacza na zmiany, o której wspomniał Mariusz, to uważam, że jest dość duża - zapewne ze względu na transparentność właśnie. Zresztą wiele osób majstrujących przy F5 zauważyło, że zaczynając od tranzystorów mocy (to akurat zrozumiałe), poprzez zasilacz (prostownik, kondensatory), kończąc na opornikach, no i oczywiście ustawieniu punktu pracy - wszystko to wpływa w większym lub mniejszym stopniu na efekt końcowy. Nie wspomniałem o tranzystorach ze stopnia wejściowego, gdyż nie bardzo można znaleźć ich zamienniki o zbliżonych parametrach. Ktoś zauważył nawet, że w tej sytuacji trudno mówić o wymianie poglądów na temat brzmienia, ze względu na różnice w budowie poszczególnych egzemplarzy :) Co jednak nie zmienia faktu, że pomimo różnic, każdy kto go uruchomi pieje z zachwytu. A porównywany jest do najróżniejszych urządzeń - od lampowych SET'ów, po tranzystory z wysokich półek (przynajmniej jeżeli chodzi o marki ;) ). 

Ja natomiast mam chęć sprawdzić, jak zagra na MOSFET'ach typu bocznego. Niestety póki co nie wiem, skąd je wziąć :) 

Z innej beczki. Zmierzyłem wczoraj jak bardzo słuchanie muzyki obciąży mój portfel. W obecnej konfiguracji, pobór mocy to ok 280 VA.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mocy czynnej nie mam czym zmierzyć, dlatego podałem pozorną - napięcie w sieci (w chwili pomiaru ;) ) 232V, pobór prądu: 1,2A, stąd 278,4 VA. Moc czynna jest nieco mniejsza z uwagi na obciążenie indukcyjne (transformatory), a więc cosφ mniejszy od 1.

Z nowości. Udało mi się znaleźć podchodzące (mam nadzieję :) ) "lateral MOSFETs" od Exicon: ECW20N20 + tym razem już komplementarny (piękne słowo :) ) z kanałem typu P - ECW20P20. Nawet zdążyłem zamówić :D . Po prostu muszę się przekonać co potrafi F5 na rasowych tranzystorach optymalizowanych pod audio. Nie żebym był niezadowolony z dźwięku płynącego z obecnych, przeznaczonych do zastosowań w układach impulsowych. Najzwyklejsza ciekawość ;) Przyznam jednak, że nie widziałem jeszcze tego wzmacniacza na Exicon'ach i pewne wątpliwości są. Cóż, ktoś musi być pierwszy :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

Tym razem podmianka tranzystorów na nowe (fotka wyżej) zajęła mi dłuższą chwilę :). Przyznam, że kupiłem je szybciej, niż zastanowiłem, czy to przedsięwzięcie się w ogóle uda :DZ uwagi na to, że Exicony mają jednak nieco inne parametry od pionowych IRF’ów, wolałem porządniej przygotować się merytorycznie do operacji. Przy czym nie miałem obaw przed utratą magicznego dymu z elementów, a raczej chęć optymalnego „wpasowania” cennych nabytków do układu, który projektowany był, jakby nie patrzeć, pod kątem produktów Vishay’a (lub Fairchild’a). Pierwszym problemem była znacznie niższa transkonduktancja, różniąca mosfety lateralne od wertykalnych. Dla porównania (katalogowo): IRFP240 – min 6,9S, natomiast zamiennik klasycznego 2SK135 – ECX10N20 – tylko 2S i to maksymalnie! Z tego względu wszelkie znalezione w internecie próby budowy F5 bazowały na przynajmniej dwóch parach 2SK1058 + 2SJ162 (także zamienniki K135+J50) w stopniu wyjściowym, lub/i wstawieniem dodatkowego stopnia napięciowego. Inną cechą nowych tranzystorów jest niskie napięcie progowe, wymuszające w tym układzie niską wartość rezystorów na drenach stopnia wejściowego. A jako, że wzmocnienie napięciowe tego stopnia jest z tą rezystancją ściśle związane (wprost proporcjonalne), znowu mamy jego utratę. Wzmacniacz jest tylko dwustopniowy i takie trwonienie wzmocnienia, którego i tak nie ma do dyspozycji zbyt wiele, z całą pewnością nie jest korzystne. Oczywiście nie ma to wpływu na wzmocnienie całego układu, które to determinuje sprzężenie zwrotne, niemniej jednak, obniża się np zdolność do korekcji zniekształceń. Wprawdzie wstawiamy elementy o teoretycznie korzystniejszej, bardziej liniowej charakterystyce w założonym punkcie pracy, a zatem powinno być mniej do poprawy, niemniej jednak, jak wszystko na świecie, także i one idealne nie są. Nie jest jednak tak źle – ostatecznie wymieniłem i wzmacniacz nadal gra :) Ha! I to jak! :)

Przechodząc do konkretów – kolejna aktualizacja schematu poniżej:

Schemat2.jpg

Jak widać, znowu ubyło kilka elementów :). Spokojnie, to jeszcze nie koniec, kilka przecież zostało :P To może po kolei, co zrobiłem. W stopniu wyjściowym pracują wspomniane w poprzednich wpisach pary Exiconów ECW20N20 + ECW20P20. Dlaczego akurat te? Są to tzw. double die - podwójne tranzystory w jednej obudowie – elementy wprost stworzone na potrzeby mojego podejścia do tego projektu, przewidującego tylko po jednej parze tranzystorów wyjściowych. Nie musiałem kombinować, gdzie wcisnąć dodatkowe sztuki, a parametry mają dokładnie takie, jakbym zastosował po dwie pary. Niestety, ze względu na inną kolejność wyprowadzeń niż w IRF'ach i tak musiałem zrobić małą prowizorkę. Przewiduję, że to stan przejściowy. Docelowo całkowicie usunę płytkę i połączę wszystko p2p.

IMG_20200927_112537.jpg

IMG_20200927_132545.jpg

IMG_20200927_132641.jpg

Nie chcąc ryzykować wzbudzania się oscylacji przy sposobie połączenia widocznym na zdjęciach, tzw gate stoppery (rezystory połączone z bramkami tranzystorów) także wymontowałem z płytki i przylutowałem bezpośrednio do wyprowadzeń tranzystorów (z tego co mi wiadomo, to dobra praktyka).

Wnikliwy obserwator zauważył zapewne brak rezystorów źródłowych. Można z nich zrezygnować w przypadku mosfetów bocznych, gdyż tranzystory te mają nisko położony  punkt przejścia na dodatni współczynnik temperaturowy – już przy Id=200mA. W skrócie, nie potrzebują zewnętrznej stabilizacji temperaturowej. Zniknięcie wspomnianych rezystorów jest natomiast  korzystne z kilku powodów. Zainteresowanych odsyłam do artykułów Pass’a (np. link). Na pewnoe mam sporo mniej grzania w obrębie płytki ;)

Kolejna zmiana to jfety stopnia wejściowego. Aby zniwelować opisany wyżej efekt utraty wzmocnienia napięciowego w OLG, zamieniłem je na serię A, przy czym starałem się dobrać takie, w których prąd nasycenia Idss jest na poziomie 5 – 6 mA, czyli blisko górnej granicy dla tej serii. Udało się zdobyć  5,2 mA (tu podziękowania dla kolegi @5k7 ), podczas, gdy w używanych dotychczas z serii B wynosił 10,5 mA. Dodam, że zbyt niski Idss także nie będzie korzystny, gdyż pogorszy szybkość wzmacniacza (użyte tranzystory mocy z kanałem typu P mają względnie dużą pojemność wejściową – 1850pF). Wartości rezystorów na drenach jfetów, a tym samym także wzmocnienie mogło więc wrócić do poziomu bliższego temu, który był w układzie wyjściowym.

Co jeszcze…? Ach, zapomniałbym – we wzmacniaczu znowu nie ma kondensatorów :) (co zapewne zmartwiło wyznawców tychże elementów ;) ). Zamiast 100pF zwierających uprzednio wejście do masy, zwiększyłem rezystor 1k na wejściu, do wartości 4k7 (podpatrzone u Pass’a). Testy potwierdziły jego dobrą współpracę z pojemnością wejściową jfetów i tym samym brak niepokojących zachowań w zakresie wysokich częstotliwości.

Uff… CDN :)

Edytowano przez nowy78
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...