Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    2 989
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Na koncertach oczywiście Gillan już sobie wokalnie nie daje rady i to od lat. Natomiast jeśli chodzi o płyty studyjne, to wciąż Purple są wśród moich ulubieńców. Ezrin za bardzo ich wygładził, schował sekcję, dosłodził Morse'a, polał wszystko syntezatorowym sosem Aireya - to fakt. Ale i tak słychać WIELKI, WIELKI zespół i czystą radość grania w wydaniu absolutnych mistrzów gatunku. Gillan ma niepowtarzalną intonację. Morse i Airey to instrumentaliści z najwyższej półki, którzy potrafią bardzo dużo powiedzieć i wykreować wspaniały klimat nawet króciutką solówką. Kto inny prezentuje dziś tyle elegancji w graniu? Sekcja Glover-Paice rozwinęła się przez te lata. Słychać to od czasu "Purpendicular", który jest dla mnie jednym z ich najlepszych albumów w dorobku, szczególnie pod względem rytmicznym, ale nie tylko. "Now What?!" jest co najmniej bardzo dobre, a byłoby świetne z lepszą produkcją i bardziej sugestywnym groove'm sekcji w niektórych numerach. I to według standardów lat 70-tych, bo według tych współczesnych to jest wybitne. Poza Purplami jest dziś może kilka kapel, na których płyty tak czekam. Zdecydowanej większości dzisiejszego rocka w ogóle nie jestem w stanie słuchać, bo Ci młodsi goście albo zgubili rockendrola, albo nigdy go w swojej muzyce nie mieli...
  2. Przegapiłem fakt, że Purple wydają płytę z coverami. Już wpisuję ją sobie na listę przyszłych zakupów. Chociaż brzmieniowo, to wolałem kiedy produkował ich Michael Bradford. Było bardziej organicznie i z zaznaczoną sekcją rytmiczną. Dotychczasowe płyty zrobione pod okiem Ezrina mają lepsze kompozycje, ale słabsze groovy i nadmiar syntezatorów Aireya. Dla mnie byłoby lepiej, gdyby Don się trzymał hammondów i fortepianu.
  3. Pewnie, że głos fajny. A do tego ile on tych klasyków natrzaskał. Chyba tylko Keith Richards popełnił więcej chwytliwych rockendrolowych riffów. Trochę szkoda, że od czasu Revival z 2007 r. John nie napisał już nic nowego, tylko leci na odgrzewanych numerach (swoich lub cudzych).
  4. Jeśli da się odsunąć MA Silver 100 minimum 30 cm od ściany (lepiej 50) to można je rozważyć. Tym bardziej, jeśli Koleżance podobało się brzmienie MA Silver 500.
  5. Dokładnie tak. Dodam, że realizacja może być kiepska na co najmniej kilka różnych sposobów. Można schrzanić sprawę na poziomie nagrania, miksu i masteringu i to też w różny sposób na każdym etapie. Więc, jak czytam, że jakiś system dobrze sobie radzi z kiepskimi realizacjami, to nie bardzo wierzę w ogólność tego.
  6. Obawiam się, że jednak nie można. Najtańszy markowy odtwarzacz CD to jakieś 1000 zł. Po odjęciu interkonekta zostaje 1400-1500 zł. na wzmacniacz. Ręka do góry, kto się zadowoli na dłużej nowym wzmacniaczem za 1.5k? No właśnie.
  7. Mniej więcej taki zestaw kupiłem sobie wiosną tego roku. Kupiłem niemal w ciemno przez internet. Wzruszenia były: przy jazzie, bluesie, żeńskich wokalach, delikatniejszym rocku. Ale ten "basowy kompromis" i "strata na rozmachu grania" nie były takie małe. Cięższy rock oparty na mięsistych riffach wycinanych na Gibsonie brzmiał niestety słabo. Dźwiękowi brakowało jednocześnie dociążenia i precyzji. Wzmacniacz ewidentnie nie wyrabiał. A odtwarzacz CD za 1000 zł. (niektórzy są tradycjonalistami) okazał się kiepskiej jakości. Tacka była wystrzeliwana zamiast wysuwana a przy zarysowanej płycie cały odtwarzacz potrafił wpaść w wibracje niczym pralka przy odwirowywaniu. Panowie, mówicie o tym "niemal topowym poziomie", ale moim zdaniem na sprzęcie za tyle to Wy słuchaliście muzyki u znajomych albo w sklepie. Albo lata temu. A ja próbowałem przy tym pozostać i zżerał mnie żal, że nie dopłaciłem za więcej. Pamiętałem, że u kumpla, który wydał dwa razy tyle co ja, grało pięć razy lepiej. Więc zaprosiłem go do siebie, podpiął do moich Opali Atolla In100 i natychmiast stało się jasne, że MUSZĘ mieć lepszy i mocniejszy piec. Przy okazji wymieniłem też źródło na solidniejsze. W sumie, dopiero przy zestawie za 12k (z kablami) osiągnąłem autentyczną satysfakcję. Ale na tym etapie czytałem już wpisy na forum, stąd kolejna zmiana wzmacniacza, wybór DAC-a i interkonektu między nimi. Przyznaję otwarcie - teraz to już było łakomstwo i kaprys wynikający z przypływu gotówki. Natomiast aż do tych 12k to był prawdziwy, niemal fizyczny głód lepszego brzmienia. Nie potrafiłem zaakceptować dźwięku za mniej.
  8. Umie, ale umówmy się, że jednak są lepsi wokaliści i harmonijkarze od niego. Masa aktorów bawi się w muzykę. Steven Seagal jest niezłym gitarzystą bluesowym. Swoich sił w bluesie próbował też Dennis Quaid. W gatunkach heartland rock / americana działa Kevin Costner (ma niezły zespół Modern West) i Kevin Bacon (jako Bacon Brothers). Ten ostatni chyba najlepiej sobie radzi, bo jest zupełnie przyzwoitym autorem piosenek. No a jego brat to już zawodowiec, który od lat pisze muzykę do filmów.
  9. Ale czy mówimy o nowym sprzęcie? Bo ja próbowałem kupić za tyle i skończyło się na błyskawicznych zwrotach i wymianie za dopłatą na droższe modele. Akurat Audiolab 6000a to chyba najtańszy sensowny nowy wzmacniacz - niżej już się praktycznie zejść nie da, bo przy małej mocy nie mamy rozsądnej dynamiki, basu i nasycenia dźwięku. Wiem, bo tego właśnie doświadczyłem. 6000a to bodaj 2900 zł. w promocji w Q21. Sensowne monitory - minimum 1500 zł., raczej bliżej 2000 zł. Do tego źródło i kable - już mi wychodzi ponad 6000 zł. Myślę, że 6-7k to absolutne minimum. Sam zaobserwowałem duży przyrost jakości w granicach 10-15 tys., a gdybym mógł, to rozszerzyłbym budżet na całość do 20 tys. - tyle z mojego punktu widzenia wydać warto, jeśli dla kogoś muzyka jest ważna i jeśli może sobie na to pozwolić. I kiedyś planuję to zrobić, tzn. planuję upgrade kolumn do przedziału 6-8k. Natomiast w moim przypadku sięganie powyżej tych 20k za całość to już byłyby fanaberie, bo różnica w komforcie słuchania byłaby nieproporcjonalnie mała w porównaniu do nakładów. Koledze, który mnie zapytał ile co najmniej musi wydać na nowy sprzęt, żeby to miało sens odpowiedziałem, że około 10 tys. Chodziło o kolumny, wzmacniacz, streamer i kable. Ale oczywiście wiedziałem, że go na to stać.
  10. Też jestem do tyłu. Przy czym nie mam nic do tego konkretnego zespołu, po prostu nie pociąga mnie taki neo-folk jako gatunek. Natomiast bardziej staroświeckiego (choć niekoniecznie starego) folku słucham dużo. Ale raczej amerykańskiego, bo jest jednak bliżej bluesa, czyli dla mnie - cieplejszy.
  11. Mi chodziło o Raya Winstone'a. W czasach pierwszej emisji serialu w TVP jeszcze go nie znałem, dopiero po latach zobaczyłem, ze to był on.
  12. Też mnie interesowało to zestawienie, ale nie chcieli mi w lokalnym sklepie pożyczyć K3 do domu, a przy odsłuchu na miejscu wystąpiły pewne problemy techniczne (związane ze źródłem i kablami) i całość zagrała za ciemno. Ale do rzeczy: ten K3 jeszcze bodaj trzy tygodnie temu był tam w starej cenie tzn. 6900 albo 7000 zł. Cena na stronie to już 8 tys., ale mieli ostatni egz. w starej. Może warto zapytać, jeśli zdecydujesz się na K3. Cinematech w Gdańsku.
  13. "Młody papież" świetny, chociaż scenariusz miał też słabsze fragmenty. Na szczęście Jude Law niósł całość. "Robin of Sherwood" - tak, ale z Michaelem Praedem. Te późniejsze odcinki z Jasonem Connerym już słabsze. Przy okazji - czy pamiętacie (bez sprawdzania obsady), jaki znakomity brytyjski aktor grał w tym serialu na stałe?
  14. Z tego, co przeczytałem - głośność w Gustardzie na 0. W ten sposób obchodzimy wbudowanego preampa i korzystamy z Gustarda wyłącznie jako DAC-a.
  15. Dzięki. Jak już mówiłem, mieliśmy wcześniej HBO, więc Big Little Lies oczywiście widzieliśmy (piszę "my", bo oglądam zawsze wspólnie z żoną, z którą mamy gusta zbieżne w 90%). Świetny pierwszy sezon i niezły drugi (głownie dzięki Mery Streep, bo ogólnie to fabuła siadła - ta dokrętka była trochę na siłę). Podeszliśmy kiedyś do Good Girls, ale jakieś toporne nam się to wydawało, przy całej sympatii do Christiny Hendricks, która już na zawsze pozostanie dla nas Joan z Mad Men. The Office to jednak sitcom. Wiem, że ma opinię kultowego, ale nie oglądamy takich rzeczy. Brakuje nam tam wkładu emocjonalnego. A jeśli mielibyśmy próbować, to raczej zaczęlibyśmy od brytyjskiego oryginału Ricka Gervaisa, mimo, że wersja US ma większe nazwiska. Z seriali stworzonych przez Ricka Gervaisa podobał nam się Afterlife - czekamy na trzeci sezon. No nic, w weekend poszukam czegoś nowego.
  16. Ciekawy tekst, ale jestem zbyt zielony, żeby bawić się w modyfikacje. Pozostają mi gotowce za trochę większą gotówkę. Pożyczyłem Denafrips Ares II. Jest nieźle. Słychać, ze to dobry DAC. Góry nie brakuje. Natomiast na dole czegoś mam teraz trochę za dużo, tylko nie potrafię na 100% zdiagnozować: niższej średnicy czy górnego basu. Chyba jednak niższej średnicy. Może uda mi się pożyczyć coś, co jeszcze lepiej zgra się z resztą toru, ale ten Ares II to jest już jakaś opcja, szczególnie z otwartym, jasnym RCA.
  17. Już widziałem. Świetne. Douglas i Arkin wspaniali. Szczególnie ucieszyła mnie aktorska forma tego drugiego, bo przecież jest już dobrze po 80-tce. Trzeci sezon trochę słabszy, ale ogólnie to dokładnie takich rzeczy szukam.
  18. Ja próbowałem, ale w ogóle nie mogłem się odnaleźć. Chyba też jestem za stary, bo odbierałem to jako niesmaczne. Dla porównania - Kroniki Times Square nie były dla mnie niesmaczne - tam się dobrze bawiłem. No ale to była rzecz wymyślona przez Davida Simona (The Wire, Show me a hero), świetny portret środowiskowy i do tego aktorzy... Z podobnej tematyki do Kronik Times Square, parę dni temu odświeżyłem sobie "Skandalistę Larry Flynta" Milosa Formana i po raz kolejny zachwycałem się Woody Harrelsonem w roli tytułowej. Musimy sobie z zoną poszukać jakiegoś nowego serialu, ale strasznie ciężko znaleźć coś co będzie względnie lekkie i do tego niegłupie. Zrezygnowaliśmy z HBO Go na rzecz Netflixa i trochę żałujemy. Tęsknimy za klimatami produkcji HBO w rodzaju Togetherness czy Casual.
  19. Dzięki. Porównywałem bezpośrednio DM100 (z zasilaczem liniowym) i Nostromo Wolf 2 (wersja limitowana + zasilacz liniowy). Wolf 2 miał ciut mocniejszy bas, ale zagrał dużo ciemniej. Do tego stopnia, że nawet z jaśniejszym RCA na Wolfie wciąż było za ciemno. A na DM100 jasno i wyraźnie mimo ciemniejszego RCA. Idealnie byłoby znaleźć DAC-a, który miałby górę DM100, bas Wolfa 2 i do tego jakość brzmienia proporcjonalną do wyższej ceny. Jestem ciekaw jak miałby się do moich oczekiwań Topping D70. Mogę sobie pozwolić na lekkie przyciemnienie względem DM100, ale nie do poziomu Wolfa 2.
  20. Słuchałem tego CA AXR100 jeszcze z moimi starymi głośnikami (Pylon Opal Monitor). Porównywałem go wtedy z CXA 61. AXR 100 ma większą moc i zagrał proporcjonalnie większym dźwiękiem. Ale był to dźwięk zdecydowanie bardziej płaski i toporny. CXA61 szedł w głąb a przy AXR 100 mieliśmy wrażenie, że odbijamy się od szyby. Nigdy nie słyszałem ani Cyrus one ani Audiolaba 6000A, ale w ciemno wybrałbym je zamiast AXR100, bo ten ostatni brzmiał moim zdaniem dość marnie mimo sensownej mocy. Jeszcze jedno: AXR100 ma tuner i Bluetootha, ale jedno i drugie takiej sobie jakości. Zdaje się, że z amplitunerów dobry jest Magnat 780 - na forum znajdziesz sporo na jego temat.
  21. Spróbuj chociaż "So near, so far". John Scofield, Dave Holland i Al Foster. Moim zdaniem nie jest konwencjonalnie, już choćby przez fakt, że Scofield gra na gitarze partie fortepianu. Nawiasem mówiąc, "konwencjonalne" granie bodaj najbardziej obnaża jazzmana, bo wszystko siedzi na tonie, pomysłach w improwizacji i wyraźnym rytmie. Tam się nie ma za czym schować. Przynajmniej mi jest łatwiej odróżnić wtedy wybitnego muzyka od przeciętnego. W awangardzie nie jestem w stanie ocenić klasy wykonawczej. Ale może to kwestia osłuchania. Nie mogę się oprzeć pokusie i zacytuję znany wywiad z W. Karolakiem. Nie jestem aż tak konserwatywny, jak Karolak, ale podoba mi się, jak szczerze to ujął. Jeszcze mając mleko pod nosem zauważyłem, że nie znoszę awangardy. Awangarda jest zimna, nie ma odrobiny wdzięku, nie zmienia się od stu lat i jest najbardziej skostniałą formą wypowiedzi artystycznej, w przeciwieństwie do konserwatywnej „ładności”, w której tkwię po zajęcze uszy. Trochę mnie razi nazywanie tego staromodnym, bo to nie są starocie, tylko muzyka środka. Jest w niej miejsce na finezję i najróżniejsze subtelności, nie ma natomiast fascynacji brzydotą, typowej dla awangardy. Zawsze mówiłem, że nowatorstwo w sztuce bierze się z nieuctwa i braku dobrych manier. Z Michałem Urbaniakiem grywał Pan jednak w latach 70. rzeczy odważne, otwarte na nowe brzmienia i mody. Robiłem, co mogłem, ale to nie było szczere. Chcąc utrzymać status jazzmana byłem wtedy zmuszony robić rzeczy, których nienawidziłem. W 70 latach panował hipisowski terror. Trzeba było grać bełkotliwy „free jazz” i nosić długie włosy, ale kiedy ta zaraza wreszcie minęła, mogliśmy znów pograć to, co naprawdę lubimy. Obaj, tzn. Michał i ja. Kochamy tę samą muzykę. Czyli? Jazz z wyraźnym, swingującym pulsem rytmicznym, z elementem taneczności, podszyty bluesem i melodyjny. Soul i funk to też moja muzyka, mam natomiast alergię na akademicki, przekombinowany jazz, który chciałby być muzyką poważną. Narażę się w tym miejscu Piotrowi Baronowi. Byłem niedawno na koncercie Joe Lovano, którego Piotr jest wyznawcą. To była dla mnie tortura. Lovano znęcał się nad publicznością testując jej wytrzymałość na skomplikowane łamigłówki. Zarżnął mnie bez znieczulenia jakimś porąbanym metrum, w którym nikt nie zgadnie gdzie jest „raz”. Koszmar. Czułem się, jakby mnie ktoś wykopał w przestrzeń kosmiczną, bez możliwości złapania się stałego punktu.
  22. Czytając te dyskusje na temat Menuetów zastanawiam się jak poradziłyby sobie z formułą klasycznego rocka opartego na bluesie. Power trio albo kwartet, ale z dużą rolą nisko zawieszonego basiska. Cream, wczesny Robin Trower, Cactus, Gov't Mule z Allenem Woody - chyba wiadomo o czym mówię. Patrząc na wymiary - nie do takiej muzyki zostały stworzone. Więc tym większe brawa, jeśli dałyby radę oddać jej klimat. Dałyby radę?
  23. Obejrzałem "Maid". Chyba nie było o nim tutaj mowy, w każdym razie wyszukiwarka niczego mi nie zwróciła. Jedna z najlepszych produkcji serialowych jakie ostatnio widziałem. Prosta jednowątkowa fabuła. Do tego stopnia jednowątkowa, że jeśli akurat nie oglądamy głównej bohaterki, to znaczy, że właśnie patrzymy na świat jej oczami. Ale diabeł tkwi w szczegółach i tutaj jest naprawdę dobrze. Wiarygodny obraz systemu i jego paradoksów. Nic dziwnego, skoro rzecz jest (luźno) oparta na rzeczywistej historii opisanej w autobiograficznej książce. Bohaterka momentami głupia do imentu, ale cóż - zdarza się. Ogólnie, udany scenariusz, szczególnie kiedy jest przewrotny (zakończenie drugiego odcinka). Pod koniec (lekki spoiler) trochę Deus ex machina, ale mnie nie raził. No i aktorzy. Znakomita rola drugoplanowa Andie McDowell. W młodości chyba trochę nadrabiała oryginalną urodą i wdziękiem, a tutaj naprawdę pokazuje aktorską klasę. Mój ulubiony tekst: - This is my daughter Alex and this is her daughter Maddie. - Wait... you're a grandma??? - No. It's just that my daughter has a daughter. (Przytaczam z pamięci, więc niedokładnie.)
  24. A ja chyba najbardziej lubię jego późne płyty - serię albumów dla Verve z lat 90-tych. Tę big bandową może trochę mniej. Za to tematyczne (Strayhorna, Davisa, Jobima i Gershwina) bardzo. Szczególnie "So near, so far" za interakcję muzyków i "Porgy and Bess" za aranże. Na wszystkich późnych płytach miał świetny, bogaty ton. I nawet w balladach czy spokojnych bluesach nieźle przykładał. Prostota tych nagrań jest zwodnicza, tam się jednak sporo działo. Wielki muzyk.
  25. Chcę sprawdzić przed zakupem jak się wpisuje w mój tor lub mieć możliwość zwrotu. Czyli używane odpadają. Gdyby była możliwość kupna nowego Arcama rDAC-a na gwarancji na pewno byłby pierwszy do odsłuchu. Wiem, że rDAC był dobry.
×
×
  • Utwórz nowe...