Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    3 086
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. W tej chwili słucham z pożyczonym CA DAC Magic 100 (z dodatkowym zasilaniem), żeby w ogóle móc słuchać. Jak będzie się miał do niego Topping D70, jeśli chodzi o ilość góry i basu? Potrzebuję i tego i tego...
  2. Mam pytanie odnośnie Toppinga D70 / D70b. Czy dobrze rozumiem, że on nie potrzebuje oddzielnego zasilacza (np. Tomanka) i "gra" dobrze po wpięciu bezpośrednio do gniazdka?
  3. Byłem kiedyś na koncercie McCoya Tynera w ramach festiwalu w Gdyni. Tylko trio (z Alem Fosterem), ale to chyba najbardziej emocjonujący jazz na żywo w moim życiu. Na drugim miejscu wśród najmilej wspominanych - Brecker - Metheny Quartet z Larrym Goldingsem i Billem Stewartem. Na trzecim - Chick Corea. Potem się rozleniwiłem i od lat już słucham głównie w domu, niemniej tamten występ Tynera wciąż pamiętam. Przed nim grał Stańko z triem Marcina Wasilewskiego. Ludzie potem komentowali, że aż żal Stańki z zespołem, którzy przecież też świetnie zagrali.
  4. Dzięki. Przy okazji: po blisko tygodniu słuchania mogę powiedzieć, że MA Silver 100 naprawdę zyskały przy wzmacniaczu lepszym od mojego CA CXA81. Z Haiku Sol II SE pokazały swoją szczegółowość i jakość basu, który ma teraz więcej precyzji i gęstości. Natomiast, co do ilości basu, to słychać ograniczenia wynikające chyba z mocy wzmacniacza. Ale wniosek końcowy jest jednoznacznie pozytywny - SIlvery zasługują na dobrego partnera.
  5. A jak wypada SOL II SE w porównaniu z Musical Fidelity M6si? MF jest droższy, ale ma większą moc i DAC-a na pokładzie. Recenzje zebrał dobre. Tylko pytanie: czy ten jego DAC jest sensowny - odpowiedni do tej klasy wzmacniacza, czy jednak lepiej podpiąć zewnętrznego DAC-a? Bo jeśli zewnętrznego, to przy tej cenie skreślę MF i zostanę przy SOL II SE.
  6. Racja. Ramones to klasycy gatunku... za którym ogólnie nie przepadam i w tym sensie moja opinia o nich jest bezwartościowa.
  7. Podpisuję się pod tym. Z tym że dla mnie Ramones są zbyt hałaśliwi, a Ty chyba w ogóle nie lubisz prostej muzyki (patrząc, czego słuchasz).
  8. Sam mam CXA81 i nie powiem, że tylko ten. Słucham dużo bluesa, jazzu i oldschoolowego rocka (niekoniecznie z lat 60-tych czy 70-tych, ale w tym stylu). Ten Cambridge jest dosyć precyzyjny i ma (jak na swoją cenę) sporo basu. Natomiast jego bas był dla mnie z początku trochę za mało zwarty i gęsty. Dopiero po zestawieniu z kolumnami grającymi basem trochę krótszym i twardszym zabrzmiało to tak, jak chciałem. Wybór kolumn do CXA81 trochę u mnie trwał. Chodzi o to, że ten wzmacniacz gra lekką V-ką, czyli akcentuje skraje pasma. I teraz wiele zależy od tego na jakiej głośności słuchasz. Jeśli głośno, to powinieneś od razu skreślić takie kolumny, które też mają V-kę, bo jak charakterystyki wzmacniacza i głośników się nałożą, to skraje wypadną przesadnie. Czyli teoretycznie lepiej wybrać kolumny akcentujące średnicę. Ale u mnie to się akurat nie sprawdziło, bo słucham cicho i te "muzykalne" monitory zabrzmiały płasko i bezpłciowo. Ostatecznie sprawdziły się takie, które teoretycznie nie powinny, bo mają wyraźny bas i górę. Jak już napisali inni - musisz posłuchać tego sprzętu. Swojej muzyki i najlepiej u siebie w domu. A jeśli już w sklepie, to dopilnuj, żeby ustawili głośniki w takiej odległości od ściany, jak sam będziesz miał w domu. Albo nawet bliżej ściany, jeśli w sklepie mają wytłumienie. I żeby spięli to kablami, na które Cię stać. Sprawdź jakie to kable. Niech żaden element podczas odsłuchu w sklepie nie odbiega od tego, co się mieści w Twoim budżecie. (Poza samym pomieszczeniem, ale to osobny temat). Przy Twoim budżecie każdy 1000 zł. dołożony do wzmacniacza czy kolumn może przynieść sporą różnicę. Ja np. żałuję, ze jednak nie kupiłem od razu wzmacniacza analogowego i osobno DAC-a. I to już po paru miesiącach od zakupu. Też myślałem, że nie jestem audiofilem. Takich rzeczy o sobie nie dowiesz się, dopóki nie postawisz w domu nowego sprzętu.
  9. Trudno mi wskazać jedną konkretną okładkę, ale to co robił Roger Dean dla Yes wybitnie współgrało z ich muzyką. Dla innych zespołów oczywiście też tworzył, ale poziom dopasowania już nie był taki.
  10. No to UFO z Schenkerem faktycznie nie dla Ciebie. A czy to zespół drugo czy trzeciorzędny? Na pewno nie są to giganci na miarę Led Zeppelin czy Deep Purple. Rainbow też ma na koncie ambitniejsze płyty. Raczej półka Nazareth, Thin Lizzy czy Whitesnake'a. Dobra gitara: zarówno w riffach, jak i solówkach. Gitarowo na pewno dużo lepiej od np. Uriah Heep (gdzie ciekawszy był bas i klawisze). Fajna barwa głosu i zaśpiew Mogga. Brakowało im za to prawdziwego klawiszowca, sekcja rytmiczna też bliżej przeciętnej. Schenker i Mogg - to dla nich się słucha "klasycznego" składu UFO.
  11. Z Schenkerem space rocka nie grali. Rasowy hard rock. Dla mnie dopiero wtedy zaczęło się prawdziwe UFO. Polecam koncertową płytę: "Strangers in the night". Jedna z ważniejszych hard rockowych koncertówek lat 70-tych. Świetna wersja "Lights out". No i ta konferansjerka Phila Mogga: I don't know what "Can I fill in" means - whether I should tell you a few jokes... or possibly... reveal myself...
  12. Najpierw Nazareth teraz UFO - widzę, że Kolega lubi przy weekendzie starego dobrego hard rocka. Nawiasem mówiąc, nigdy nie słuchałem tej płyty z Paulem Chapmanem na gitarze. U mnie UFO z Schenkerem, albo te nowsze z Vinnie Moorem. A jak ta - chłopcy dają radę?
  13. Dzięki za odpowiedzi. Nie biorę pod uwagę dzielenia na preamp i końcówkę mocy. Tylko integra. Do wydania maks. tyle ile na Sol II SE, czyli około 8500 zł - to już i tak szaleństwo, bo dochodzi DAC i interkonekt analogowy, czyli, powiedzmy, dalsze 3 tys. Jeśli Atoll In200 Siganture (pewnie do kupienia za jakieś 6500 zł) dałby dźwięk równie dobry, co Sol II SE, to oczywiście wolałbym nie przepłacać, ewentualnie dołożyć część tej różnicy do lepszego DAC-a. Muszę go chyba posłuchać i tyle.
  14. Wracając do mojego pytania - który z nich (Sol II SE czy Atoll In200 Signature): - lepiej się zgrywa z MA, - lepiej brzmi przy cichym słuchaniu? Tzn. wiem, jak Sol II, bo właśnie słucham, ale co z Atollem? Bo jeśli napiszecie, że trzeba mu podkręcić gałkę czy odsunąć standy na 1m, to raczej skreślę go bez słuchania.
  15. Dzięki za miłe słowa. Muszę tu podkreślić, że jednak słucham ciszej niż większość, więc moje odczucia mogą nie być miarodajne. Teraz z innej beczki. Rozmawiałem ze znajomym sprzedawcą (salon AudioNeo w Tczewie, któremu zresztą serdecznie dziękuję za dotychczasową obsługę). Zastanawiałem się, czy przy rosnących cenach elektroniki za parę lat będzie mnie stać na wzmacniacz wyższej klasy. I jak taki wzmacniacz brzmi. Od słowa do słowa - tak jakoś wyszło, że pożyczyłem Haiku Audio Sol II SE i słucham go z moimi Silverami. Bardzo mi się to połączenie podoba i to już przy moich obecnych kablach i z tanim DAC-iem. Mój CXA81 też gra przyjemnie i niczego mu nie brakuje, ale Sol II SE - jednak inna liga. Tutaj już jest barwa, przestrzeń i szczegółowość jednocześnie - bez kompromisów, o których pisałem wcześniej. Kusi mnie ten Sol II. Jest to trochę szalone - w końcu CXA81 kupiłem raptem parę miesięcy temu i dopiero niedawno dopracowałem jego brzmienie z Silverami. Jestem świadom, że dałem się oczarować wzmacniaczowi z wyższej półki, który praktycznie musiał zagrać lepiej od mojego obecnego. Nie chcę się na niego decydować bez choćby pobieżnego odsłuchu jego konkurentów. I tu pytanie: co jeszcze warto sprawdzić? Mój pierwszy typ - Atoll In200 Signature. Podpowiecie coś jeszcze? Z tego, co pisaliście (szczególnie Dedal75 i Piotr - S4Home), Atoll jest bardziej dynamiczny. Na papierze ma ponad 2 razy większą moc, równie solidną konstrukcję co Sol II i jest ze 2 tys. tańszy. A jednak Kolega Dedal wybrał Sola II. Bardzo prosiłbym o jakieś rozwinięcie porównania obu wzmacniaczy. No i czy 120-watowy Atoll to nie za dużo do 18 m^2? Jakieś inne typy? Zaznaczam, że jeśli mam się przesiąść na nowy piec, to tylko jednoznacznie w górę w stosunku do CXA81. Różnica na plus musi być porównywalna do tej, jaką oferuje Sol II. Zmiana dla samej zmiany, czy trochę innego brzmienia mnie nie interesuje. Jeszcze dodam, że w perspektywie 2-3 lat będę rozważał upgrade Silverów do Goldów (chyba, że zauroczą mnie jakieś inne głośniki z tej półki cenowej, co Goldy). Więc potencjalny wzmacniacz zagra za te parę lat z lepszymi monitorami niż obecne. Z góry dziękuję i pozdrawiam
  16. Bardzo Ci dziękuję za wyrozumiałość, bo miałem wyrzuty sumienia, że tak mocno napisałem. Po pierwsze – nie powinienem w ogóle komentować cudzych wyborów. Mam już dość lat, żeby wiedzieć, że to ryzykowne, a wciąż ulegam pokusie. A jeśli już, to oczywiście powinienem być precyzyjny, zamiast krytykować gołosłownie. Już wyjaśniam o co mi chodzi. Ten kawałek (Jolene) jest napisany z perspektywy dziewczyny, która prosi rywalkę, żeby nie odbierała jej faceta. Bohaterka jest może i ładną dziewczyną, ale skromną i spokojną. Nie potrafi roztoczyć seksualnego uroku na miarę tej drugiej, nie stać jej na konfrontację i właśnie dlatego może tylko prosić o wspaniałomyślność. To wszystko jest zresztą mocno niedzisiejsze – pachnie mi czasami, kiedy miejsce żony było w kuchni. Dziś chyba mało która kobieta by się tak zachowała. W każdym razie, u Miley Cyrus ja tej prośby nie słyszę. Moim zdaniem ona tego nie czuje i jako na wskroś współczesna dziewczyna nie powinna się brać za numer, który jest tak silnie osadzony w obcej jej epoce. Ale wszystko jest kwestią gustu – pozdrawiam i pokornie przyjmuję do wiadomości, że może się podobać. 😊
  17. Wiem, że Black Dog jest Zepów. Dolly ma już swoje lata, nigdy też nie byłem jakimś jej wielkim fanem, ale mam sporo szacunku i sympatii. Jednak to ona napisała Jolene i parę innych numerów. Co napisała Miley (chrześniaczka Dolly)? Tu nawet nie chodzi o Miley (chociaż nie przepadam za takim śpiewaniem), tylko o całe zjawisko wokalistów z talent show / youtube'a itp, którzy mają niezłe warunki wokalne, ale najczęściej brak im pojęcia o frazowaniu, więc nie powinni się brać za klasyki ze złotej epoki rocka. A już jak im dać nowy numer, to w ogóle wychodzi szydło z worka. Część z tych gwiazdek nie odrobiła nawet dobrze zadania domowego. Wykonania strasznie infantylne, forsowanie głosu nie zastąpi umiejętności interpretacji. Posłuchałem Jolene w wykonaniu Miley. Dla mnie to dobry przykład na poparcie tego, co napisałem wyżej. Kto tej Barbie dał mikrofon? Przecież to jest kompletnie puste. Co do Jolene, to uważam, że nieźle zaśpiewała to Norah Jones na płycie Little Willies.
  18. U mnie: Typowy Duke. Bardzo lubię tego gościa i jego zespół. Kiedyś nie przepadałem za specyficznym wokalem, dziś to dla mnie jeden z jego atutów. Mam ze 20 jego płyt. Nagrywał bardziej emocjonujące (np. w duecie z Ronnie Earlem czy Monster Mike Welchem), ale ta też jest niezła i krzepiąca.
  19. Niezły set, gdyby nie ta Miley Cyrus...
  20. Przypominają mi się dawne audycje Tomasza Beksińskiego - to tam po raz pierwszy usłyszałem Babe Ruth. Wspomnienia...
  21. Umówmy się - w latach 80-tych mało która z klasycznych rockowych kapel trzymała poziom. Większość próbowała mniej lub bardziej udatnie nawiązać do obowiązującej stylistyki, czyli amerykańskiego AOR (bo na hair metal byli już za starzy). Paradoksalnie, dość dobrze, jak na tamtą dekadę wypadają płyty właśnie zespołów AOR-wych, bo one przynajmniej niczego nie udawały. Zresztą AOR to swoisty fenomen - bodaj jedyna odmiana rocka wypracowana przez dojrzałych muzyków (którzy postanowili pokazać, że potrafią nagrywać radiowe przeboje). Co do Wishbone Ash - po roku 2000 wrócili z grubsza do starej stylistyki. Tyle, że gardła już nie te, a i z pomysłami różnie. "Elegant Stealth" z 2011 r. jest dość dobra: solidne gitarowe granie. Tylko nie można oczekiwać kompozycji na miarę tych największych z przeszłości.
  22. Mam ten podwójny koncert z Londynu w wersji 2CD i dość go lubię. Uważam, że kawałki z Argusa bronią się po latach, również, a może nawet zwłaszcza w wersjach koncertowych. Tam są po prostu świetne gitarowe zagrywki - dużo pomysłów. Z trochę mniej pompatycznych rzeczy - następny album - Wishbone Four. Ładne piosenki, choć może za dużo ballad. Za to Rock`n Roll Widow z tej płyty wciąż buja. Oczywiście Phoenix i Persephone to też klasyki.
  23. Cześć, melduję się i ja i przy okazji dziękuję swojemu imiennikowi za zaproszenie do klubu. Jestem szczęśliwym posiadaczem MA Silver 100 6G. Grają u mnie na niecałych 18m^2 w nietypowym torze: Transport CD: Cambridge Audio CXC 2, interkonekt koaksjalny: Purist Audio Design Vesta, wzmacniacz: CA CXA81, kable głośnikowe: Equilibrium Cello. Kupiłem je do CXA81 w miejsce poprzednich głośników. Silvery teoretycznie są za jasne do mojego wzmacniacza, ale w odsłuchach wypadły lepiej niż Elac Carina, AP Classic 3 i Pylon DIamond Monitor 18. Za co je lubię? Poprzednicy już to napisali. Najbardziej podoba mi się hasło użyte przez Rafała: "konkretne granie". Dokładnie tak to odebrałem jak usłyszałem je por raz pierwszy. To jest konkretne granie. Mocny bas, wyraźna góra, dobra przestrzeń. Do tego mają duży potencjał w zakresie dostosowywania brzmienia - i o tym teraz trochę więcej. Przez ponad miesiąc testowałem różne kable, żeby złapać brzmienie, które najbardziej mi odpowiada. 1) Najpierw był interkonekt i kable głośnikowe Chord Clearway z poprzedniego zestawu. Dawały właśnie dobrą przestrzeń, ale było ciut za jasno i twardo. Słucham dużo muzyki gitarowej i chciałem bardziej nacieszyć się barwą różnych gitar, szczególnie Gibsonów, do których mam słabość. 2) Próbowałem kabli głośnikowych Cardas 101 - fajnie do rocka, ale wyraźnie za mało góry, straciłem szczegóły i przestrzeń się skurczyła. 3) Potem głośnikowe Tellurium Q Black II - nieźle, ale średnicy aż za dużo się zrobiło, zaczęła dominować i muzyka mnie już nie ekscytowała, szczególnie przy cichych wieczornych odsłuchach 4) Następnie Equilibrium Cello. Charakterystyka zbliżona do głośnikowych Chorda Clearwaya, niby podobne proporcje góry, środka i basu, ale jakoś bardziej miękko i subtelnie to zagrało. Nie rozwiązały mojego problemu z nadmiarem góry w stosunku do średnicy, ale przy dobrych realizacjach płytowych i tłustszym graniu było bardzo przyjemnie. 5) Equilibrium Aurora. Droższe kable, ale dałem im szansę. Było to brzmienie dość imponujące - miałem podobne wrażenia, jakie opisał sonique. Świetna scena, wyrazistość, detale i potężne uderzenie basu. Wspaniale wypadało przy cichym słuchaniu, bo nic nie traciłem z muzyki. Ale im głośniej, tym bardziej męczyło na dłuższą metę. Góra dwie godziny słuchania. No i basu robiło się czasem za dużo - musiałem zatykać bas refleks albo odsuwać standy od ściany. 6) Wróciłem do kabli głośnikowych Equilibrium Cello i wymieniłem interkonekt na ww. Purist Audio Design Vesta. Dodam tu, że Vesta brzmi odrobinę ciemniej od interkonekta Chord Clearway, ale jednocześnie jaśniej od Purist Genesis i znacznie jaśniej niż Cardas Parsec, których też słuchałem. I tak już zostało. Trochę straciłem na przestrzeni i szczegółowości, ale gitary złapały kapitalną nasyconą barwę. Luz, relaks i ciepło przy długim słuchaniu. Mogę grać głośniej niż wcześniej i dźwięk mnie nie męczy. Rock, instrumentalny jazz i blues brzmią znakomicie. Przy mocniejszym graniu sekcja rytmiczna wysuwa się naprzód i mam namiastkę koncertu w swoim pokoju. Minusy: wysokie i delikatne żeńskie wokale wypadają mniej spektakularnie a bossa nova mogłaby mieć więcej lekkości. No ale coś za coś. Takie lżejsze rzeczy brzmiały pięknie na konfiguracjach 4) i 5), które z kolei miały inne wady. Teraz słyszę konkretne granie, które jednocześnie mnie relaksuje. Żeby to osiągnąć musiałem poświęcić trochę detali i stereofonii, ale w tym budżecie chyba nie obejdzie się bez podobnych kompromisów. Zależało mi na pięknej barwie gitary i ją wreszcie mam.
×
×
  • Utwórz nowe...