-
Zawartość
4 587 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
A ja tam odpuściłbym kulturę i dopakował więcej sadzonek kartofli.
-
The Audio Critic - krytyka współczesnego rynku audio
topic odpisał Rafał S na Kraft w Audiofile dyskutują
Też się uśmiałem. @Kraft Jarek - podziwiam Twoją konsekwencję. Tym bardziej szkoda, że się mylisz w swych poglądach. Gdybyś tak z równym uporem bronił słusznej sprawy... Ale spójrzmy na pozytywy: niezłomny charakter już masz. Teraz wystarczy tylko zacząć słuchać tych identycznie brzmiących wzmacniaczy. -
Wg producenta schodzą do 52Hz przy spadku o 3dB. Czyli niżej niż np. Dali Menuet, niżej niż większe od nich, bardzo cenione, Chario Dolphinus i znacznie niżej niż JMR Lucia. Tyle na papierze, a czy faktycznie to generują i w jakiej ilości, to nie mam pojęcia.
-
@Fafniak Skoro pytasz innych, to sam też napisz, jaka płyta sprawiła Ci ostatnio największą frajdę. @sonique (nie piszę po imieniu, bo jest Was dwu Marcinów) Bez przesady - każdy z nas zna trochę lepiej jakiś obszar, a resztę już gorzej, bo jest tego a dużo. Ja, np. bardzo wybiórczo orientuję się w ECM. Po części dlatego, że ciężko upolować w dobrej cenie - zbyt wiele osób to lubi. Czekam, że powiesz, kto jest dla Ciebie takim wzorem lirycznego grania. Wśród pianistów i nie tylko. I których bębniarzy lubisz. To oczywiście nie znaczy, że zaraz się rzucę do kupowania ich płyt (mam zaległości z odsłuchem dotychczasowych zakupów), ale przynajmniej zaspokoję swoją ciekawość i dowiem się, czy tak samo rozumiemy liryzm. Dla mnie bardzo liryczny jest wielki mały Francuz - nieżyjący już niestety Michel Petrucciani. Grał niesamowicie emocjonalnie, melodyjnie i - mimo całej swej wirtuozerii - chyba dość prosto. Ale to materiał na oddzielną rozmowę. Po dwakroć prawda.
-
Filmowe, serialowe zapowiedzi.
topic odpisał Rafał S na HQ150 w Dobre kino, czyli co oglądają audiofile
Czyżby? Jestem sceptyczny. Natomiast coś mnie rozbawiło. Kiedy ostatnio widziałem razem na ekranie Aleksandra Skarsgarda i Nicole Kidman, ona grała jego żonę. Tutaj - matkę. -
Można też sobie pomóc gumami - jeden koniec pętli na drążku, drugi pod stopy.
-
Właśnie o tym mówimy. Wg. tych testów stare Ushery miały 82 dB, a nowa wersja chlubi się wartością 86 dB.
-
Dzięki, rozumiem. Niemniej, takie naciąganie danych nie świadczy zbyt dobrze o producencie.
-
Fakt. Ja też z tego powodu nie jestem fanem DeJohnnette'a, w każdym razie nie zawsze. Ale mam wrażenie, że to dotyczy wielu bębniarzy uważanych za wybitnych. Miałem kiedyś płytę Hanka Jonesa, którą jego brat - wielki Elvin - zrujnował swoją "nawalanką". Z kolei legenda funku - Bernard "Pretty" Purdie tak się przyzwyczaił do swojego charakterystycznego grania "in the pocket", że niechętnie wychodził poza jego ramy i grał w ten sposób, czy to pasowało, czy nie. Na koniec przykład z krajowej sceny. Jacek Kochan - pewnie znasz, bo grał też z zagranicznymi muzykami, choćby tak lubianym przez Ciebie Johnem Abercrombie. Byłem kiedyś na koncercie kwintetu Leszka Kułakowskiego z Eddiem Hendersonem i właśnie Kochanem. Koncert w filharmonii, niezła akustyka. Kochan tak tłukł w gary, że praktycznie nie było słychać fortepianu lidera. Nawet podczas jego improwizacji! Ponad połowa miejsc była wolna, więc mogłem się swobodnie przemieszczać. Wreszcie znalazłem siedzisko, gdzie fortepian jako tako przebijał się spod ściany bębnów. I mówimy tu o polskim perkusiście z sukcesami za granicą, uchodzącym za wybitnego. Facet przyzwyczaił się do grania z głośnymi partnerami i nie umiał się odnaleźć w innym kontekście. Nie rozumiał, że lider zespołu powinien być słyszalny! Żeby nie ograniczać się do narzekań. Człowiek, którego uwielbiam i moim zdaniem zawsze się wpasuje w muzykę. Al Foster. Widziałem go na żywo z McCoyem Tynerem i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że jest wspaniały.
-
Może stąd lepsza efektywność? Bo nawet jeżeli producent lekko ją naciąga, to chyba nie aż o 4 dB?
-
Edit: źle sprawdziłem. Nie wiem, jak te stare, ale nowe mają 86 dB. Przy impedancji 8 omów powinny więc być łatwe do wysterowania.
-
W sieci dominują pochlebne recenzje tych Usherów, choć zdarzają się wyjątki. https://www.whathifi.com/usher/s-520/review W każdym razie, bez względu na ocenę ogólną, powtarza się opinia, że dynamika trochę odstaje poziomem od reszty. https://hi-fi.com.pl/kolumny-testy-lista/3452-usher-s-520-ii.html http://www.audioreview.com/product/speakers/bookshelf-speakers/usher/s-520.html Recenzenci i użytkownicy zwracają też uwagę na wyeksponowany przełom średnicy i sopranów. Czyli unikać wzmacniaczy o podobnym charakterze. No i naprawdę mała efektywność (82 dB) oznacza, że nie zaszkodzi podłączyć mocniejszy piecyk. Mój Sol II raczej odpada z obydwu ww. względów. Ale z takim Naimem SN3... Gdybym planował oddzielny system do sypialni... Niestety, nie mam sypialni. Niemniej, będę z ciekawością śledził wątek.
-
Jak różnie można coś odbierać. Mnie Jarrett wydawał się zawsze bardzo emocjonalny, introwertyczny. Oczywiście, jego korzenie tkwią w bebopie i lubi Monka, po którego kawałki chętnie sięga - to faktycznie jego bardziej "matematyczna" strona. Ale jak już pójdzie w improwizację, to jest strumień świadomości. Zresztą, chyba dlatego tyle nagrywał w trio, że lubi dużo improwizacji i interakcję z sekcją rytmiczną i to sekcją grającą bardzo swobodnie. Jest biały, więc to zawsze będzie takie intelektualne podejście do jazzu. Ale naprawdę formalny i ścisły, to jest dla mnie np. Chick Corea, mimo włoskich korzeni i ciągot do muzyki hiszpańskiej i latynoskiej. Jego płyty akustyczne z sekcja dętą (np. zespół Origin) mają aranżacje dopięte na ostatni guzik. Wydaje mi się, że Jarrett jest też zdecydowanie bardziej spontaniczny niż inni pianiści nurtu Evansowskiego. Brad Mehldau i Fred Hersch, to przy nim sztywniacy. Zastanawiam się, czy Jack DeJohnette rzeczywiście jest taki rockowy. Dla mnie chyba jednak nie. Tzn. tak, bębni bardzo mocno i ostro, ale jednocześnie swobodnie od strony rytmicznej. Paradoksalnie, wydaje mi się, że gdyby grał prościej i bardziej rockowo - jak np. Billy Cobham, to byłoby to łatwiej strawne. Natomiast to połączenie agresywnego brzmienia z wyrafinowaniem jest wyzwaniem dla słuchacza - dla mnie czasem zbyt dużym. Niemniej, ja to jednoznacznie utożsamiam z jazzem. Ostro grał już Roy Haynes, który był bebopowcem, niesamowicie agresywnie potrafił przyłożyć Elvin Jones. To samo Tony Williams i to jeszcze przed swoim okresem fusion. Myślę, że to jednak było ich, że wzięło się ze świata jazzu, a rockmani to od nich ściągnęli. Muszę kończyć - pozdrawiam świątecznie.
-
Nigdy nie miało być ślepych testów u Bogusława. Miały być u mnie i wstępnie się dogadywaliśmy co do terminu. Niestety potem Marcinowi posypało się zdrowia, a jeszcze później Rosja zaatakował Ukrainę. Uznaliśmy zgodnie, że w tej sytuacji są ważniejsze rzeczy niż testowanie kabli (i ich użytkowników). Myślę, że kiedyś jeszcze do tego wrócimy.
-
Chwycę Cię za słowo. Pisałeś niedawno, że Twoja córka poszła do pracy. Jesteś pewien, że to Twoja córka? Zrobiłeś test DNA? Przecież stać Cię. Koszt mniejszy niż kolejnej pary kolumn. Ale myślę, że nie zrobiłeś tego testu. I wiesz co - ja też nie zrobiłem. Ufam bez sprawdzania. Powiem więcej: współczuję tym, którzy muszą takie rzeczy sprawdzać.
-
Bzdura. Zdarzyło Ci się kiedyś, że Cię bolała głowa, noga, ręka, cokolwiek? Tak? A jesteś pewien że Cię bolało? Zmierzyłeś to? Zrobiłeś ślepy test? To skąd wiesz? I skąd wiesz, że czytasz w tej chwili to, co czytasz? Może tylko Ci się tak wydaje? Może to projekcja Twojego mózgu? Jak sprawdzisz, że świat, którego doświadczasz za pośrednictwem zmysłów, jest realny? W ten sposób idziemy w solipsyzm. Wszystko można negować, tylko to niczemu nie służy. W codziennym życiu na każdym kroku zawierzamy naszym zmysłom. Bez tego nie można nawet bezpiecznie przejść przez ulicę. Dlaczego mielibyśmy nagle przestać ufać swemu słuchowi, gdy chodzi audio? Akurat na tym polu jest on jedynym, co ma znaczenie.
-
Jeszcze dodam (bo już nie mogę edytować wcześniejszego wpisu), że jak najbardziej szanuję wszystko, co robi Jarrett. Choć, oczywiście, nie wszystko do mnie trafia. Przy okazji, nie wiem czy znacie tę panią. Lynne Arriale - "Long Road Home".
-
Oh man, this is intense! Byłem kiedyś bliski kupienia tego albumu. Ponad 20 lat temu. Wciąż to pamiętam, bo budżet na płyty miałem wtedy bardzo ograniczony. Ostatecznie odpuściłem, nie mogłem się przekonać do tej formuły (żeby chociaż Peacock tam był). Zamiast niej dodałem do kolekcji kolejną pozycję tria - "Tokyo '96". Zresztą świetny album, choć jakoś nigdy mnie nie poruszył tak, jak np. "Bye Bye Blackbird"czy "The Cure" z poczatku lat 90-tych. Tych dwu słuchałem bardzo dużo, szczególnie "The Cure". No i ""At the Deer Head Inn" - z Paulem Motianem zamiast Jacka DeJohnette'a - to też taki bardziej stonowany, introspektywny Jarrett (Motian gra dużo delikatniej od DeJohnette'a). Potem przyszedł okres, gdy sprzedałem wszystkie cztery Jarretty - dziś żałuję. Pozdrawiam świątecznie.
-
N moje ucho, bas z CXA81 był faktycznie obszerny, ale brakowało mu wypełnienia, sprawiał wrażenie rozrzedzonego / nadmuchanego. Końcowe brzmienie zależało oczywiście od kolumn. Z Pylon Diamond 18 bas się trochę snuł - miało to swój klimat w spokojniejszych numerach, ale w szybszych już basówka nie wyrabiała. Z AP Classic 3 było szybko i w punkt, ale dla mnie trochę za sucho. Z MA Silver 100 - optymalnie jeśli chodzi o szybkość i twardość, tzn. dobra kontrola, ale bez suchości, z odpowiednim wybrzmieniem i zejściem. Natomiast problem słabego wypełnienia pozostawał. Od strony tego wypełnienia, najlepiej wypadały precyzyjne AP Classic 3 i podstawkowe Elac Carina, ale w obu było to kosztem ww. suchości.
-
Ja nie jestem w stanie powiedzieć, które z testowanych przeze mnie kabli w różnych kategoriach (głośnikowe, IC cyfrowe i analogowe) były najlepsze. Porównania lepsze / gorsze mogę dokonać tylko przy kablach o podobnej sygnaturze brzmieniowej. Wtedy, w ramach tego samego typu brzmienia, decydująca staje się sama jakość. W przeciwnym razie decyduje właśnie sygnatura brzmieniowa i jej dopasowanie do mojego toru. Przy zmianach kabli z reguły wybieram z góry jakiś przedział cenowy (np. 500-1000 zł.), pożyczam kilka równocześnie i szukam tego, który najlepiej wpisze się w tor. Oczywiście nie pożyczam w ciemno, tylko takie, które mają szanse dobrze u mnie zagrać (nie za jasne, nie za ciemne). Obecnie rozważam wymianę analogowego IC Albedo Blue na Chorda Shawline'a. Wpiąłem tego Shawline'a - jest trochę jaśniejszy, teoretycznie to bliżej planowanego przeze mnie brzmienia, ale nie jestem do niego przekonany. Problem w tym, że chyba wszystkie kable eksponujące górę, podkreślają przy okazji górną średnicę kosztem dolnej. A ja lubię dolną średnicę w moich Canto i nie chcę niczego zmieniać w tych rejestrach.
-
Przyłączam się do apelu. Tym bardziej, że rząd chyba niespecjalnie przejmuje się pisaniną w tym wątku, a i w przekonywaniu odmiennie myślących forumowiczów nie widać sukcesów.
-
Może dlatego, że to dużo lepszy zespół. Żartujesz sobie, czy na serio interesujesz się Eurowizją?