Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    5 011
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Ale to bandoneon, czyli szczególna (dla mnie szlachetniejsza) odmiana. Przy okazji polecam płytę "Di Meola Plays Piazzolla" z 1996 r. W aranżach sporo bandoneonu Saluzziego. Ja jesteśmy przy Polakach, to jeszcze Cezary Paciorek (raz fortepian, raz akordeon).
  2. Czepiasz się. Tommy Lee Jones zagrał to brawurowo. I jak malowniczo przy tym wyglądał.
  3. Niesamowite jak na zaawansowanego melomana, jazzfana i muzyka-amatora. Tylko w jazzie, czy w innych gatunkach też (funk, soul itp)? Nawiasem mówiąc, saksofon dość późno powstał i długo się przebijał (zarówno w muzyce poważnej, jak i rozrywkowej), a jego twórca nie miał łatwego życia i nie doczekał rozkwitu popularności swego dzieła. Ładnie pisze o tym Adam Czech w swej książce "Ordynaci i trędowaci. Społeczne role instrumentów muzycznych.", którą przy okazji polecam (dostępna w dobrych bibliotekach ). W jazzie saksofoniście (z Parkerem i Coltranem na czele) wnieśli (obok trębaczy) chyba najwięcej ze wszystkich instrumentalistów. To połączenie barwy i ruchliwości drewnianych instrumentów dętych ze skalą dynamiczną blach jest jednak ogromnym atutem. No i wygląd - dopiero gitara elektryczna w rocku zdetronizowała saksofon jako najbardziej przyciągający kobiety. https://en.wikipedia.org/wiki/Saxophone
  4. Z tymi butami faktycznie może być coś na rzeczy.
  5. @maxredaktor Już sama okładka płyty budzi sympatię. Ciepłe kolory, ładna gitara i muzyk, po którym widać, że wybiera właściwe nuty zamiast gonić po gryfie w tę i z powrotem.
  6. Oczywiście fake, ale moim zdaniem zabawny:
  7. Mariusz, jeśli dobrze rozumiem, Miro odnosi się do mojego wpisu na temat kabli p. Marka Brożka (M&B Audio Cable) i regulaminu forum, którego punkt 2.5 zakazuje zamieszczania przez forumowiczów przekazów reklamowych i linków do prywatnych stron. Problem w tym, że takich linków znajdziemy na forum sporo (np. do sklepów ze sprzętem czy muzycznych), a definicja przekazu reklamowego jest dość pojemna. Owszem, na siłę można w niej zmieścić mój post, ale wtedy zmieścimy tam i wiele innych. Jeśli użytkujemy produkty jakiejś firmy i jesteśmy z nich zadowoleni, to siłą rzeczy piszemy o nich entuzjastycznie i zachęcamy innych do zapoznania się z nimi, co może być zinterpretowane przez osoby trzecie jako celowe działania zorientowane na promocję marki / towaru handlowego.
  8. @fp74 Jeszcze dodam, że bez problemu można wypożyczyć za kaucją i przy droższych modelach jest to tylko część ceny, więc nie blokujemy zbyt dużej kwoty. Na początek polecam modele na miedzi monokrystalicznej. Mnie zaskoczyły pozytywnie XLR-y z tego przewodnika. Ostatecznie kupiłem model "Nova" mimo, że nastawiałem się na inne (droższe), a ten interkonekt p. Marek dołożył mi do paczki jako ciekawostkę. Ta miedź monokrystaliczna to przyjemne połączenie nasyconego środka i całkiem nieźle otwartej góry. A jak będzie wciąż zbyt ciemno, czy gęsto, to można spróbować miedzi srebrzonej, czy srebra (z dodatkami lub bez).
  9. Dzięki, znalazłem wspierając się forumową wyszukiwarką. Faktycznie nie przypadły Ci do gustu. A Atkinsonowi się podobały. W pomiarach nie brakowało wyższego basu, natomiast niższego dość szybko ubywa, gdy przesuwamy się w lewo na osi częstotliwości. No i ten kilkudecybelowy dołek na niższych sopranach (2-4 kHz). Pewnie dlatego wydawały się tak ciemne. Specyficzne i chyba mało uniwersalne strojenie, ewidentnie nie dla fanów B&W. https://www.stereophile.com/content/linn-majik-109-loudspeaker-measurements
  10. Napisz, proszę, coś więcej. Jest możliwe, że się nie dogadały z pomieszczeniem czy ze wzmacniaczem? Bo przecież każdy z nas słyszał kiedyś nietrafione połączenia, na podstawie których można skreślić niezły sprzęt.
  11. Wersja Buddy Guya jest z 1991 r. - tak samo jak film "The Commitments". Dla Ciebie to może historia. Ja miałem wtedy 15 lat. Album Buddy Guya odkryłem dobrych parę lat później, ale jeszcze nie zdążył się wtedy pokryć patyną (ani platyną, a szkoda). Buddy dobiega teraz 90-tki i miesiąc temu wydał "Ain't Done With The Blues". Wilson Pickett to już rzeczywiście historia, ale... polecam również jego płytę "It's harder now" z 1999 r. Wciąż w świetnej formie wokalnej i z uczciwą produkcją i aranżami Jona Tivena.
  12. Mnie też się film b. podobał. Ale "Mustang Sally" w wersji Buddy Guya... Posłuchajcie sami. Zresztą cała płyta to już dziś klasyk. I ta tylna strona okładki, która mówi sama za siebie. (Po kanoniczne wykonanie Wilsona Picketta oczywiście też warto sięgnąć. Podobnie jak po jego wersję "Hey Jude" z gitarą Duane'a Allmana. "Wicked" Pickett to chyba mój ulubiony wokalista soulowy z epoki.)
  13. Polecam M&B Audio Cable czyli p. Marka Brożka. Przetestowałem wiele modeli (głównie analogowe XLR-y) i niektóre są na poziomie sporo droższych zagranicznych kabli. Bardzo dobry kontakt, żadnego naciągania i ściemy. Wiesz dokładnie za jakie materiały i wtyki płacisz. https://mbaudiocable.pl/#interkonekty-cyfrowe
  14. Być może. Chociaż, jak obserwuję swój rosnący pociąg do lamp... (Heglistów przepraszam za offtop.)
  15. Paradoks polega na tym, że gdyby Opery grały takim dociążeniem i nasyceniem z jakiego słynęły stare Sonusy, to pewnie bym się ich nie pozbył.
  16. Jeśli masz na myśli bas, to zgoda, że Opery zyskiwały z Regą. Reszta pasma była już bardzo słaba w tym połączeniu (zaszumione soprany i osuszone wokale). Można by w nieskończoność roztrząsać dlaczego, ale chyba nie ma to sensu.
  17. No właśnie. Porównywałem kiedyś Opery Callas z Xavianami: Corallo i Ambra. Wszystkie miały midwoofery z polipropylenu, Corallo i Ambra korzystały nawet z tych samych przetworników. Oczywiście były pewne cechy wspólne tego materiału, ale Callas oceniam jako szybkie i ze znakomitą mikrodynamiką, Ambry jako dość leniwe, za to z fantastycznym nasyceniem, a Corallo gdzieś pośrodku. Wspólnym mianownikiem była charakterystyczna słodycz, ale w Callas bardzo subtelna, a w Xavianach (szczególnie Ambrach) już zdecydowana. Więc raz, że różny polipropylen, a dwa - konkretne konstrukcja (Corallo - OZ, Ambra - przedni BR) jednak robi swoje. Do tego różne skrzynki - twarda i sztywna obudowa Callas vs. miękkie drewno obu Xavianów. O zwrotnicy nie wspomnę.
  18. Ja też, ale wpadałem na forum i odnotowałem Twoją dłuższą nieobecność. Miło znów Cię tu widzieć po wakacjach - wciąż wiernego latom 80-tym.
  19. Jeśli wierzyć forom i recenzentom to znacząco lepszy od Aresa II. Na tym polu również jestem ciekaw Twoich wrażeń. Pamiętam, że kiedyś miałeś Gustarda (bodaj X18?), po drodze chyba jeszcze coś, więc trochę materiału do przemyśleń się pewnie zebrało.
  20. @kaczadupa A w ogóle, Adam, b. fajnie, że założyłeś ten wątek, bo nie maiłem pojęcia o istnieniu tych paczek. Zdjęcia, parametry i recenzje mocno pobudziły moją wyobraźnię. Niby jestem zadowolony z tego, co mam, ale gdzieś w środku odzywa się żądza posiadania paczek z większymi przetwornikami. Gdybym jeszcze znalazł takie, które pasowałyby do mojego obecnego pieca, to kto wie...
  21. Mnie najbardziej zależy na wnioskach. Nie muszą być krótkie.
  22. Rocknę słyszałem tylko w hi-endowym systemie z Premium Sound, więc się nie wypowiem. Testowałem inną konstrukcję tego samego projektanta (Audiobyte z oddzielnym modułem baterii) - robiła wrażenie precyzją, ale nie było to R2R i ogólnie nie mój dźwięk. Aqua? Mam La Scalę Mk II (nie optologic tylko poprzednią wersję). Półtora roku temu, pod wpływem kaprysu zafundowałem sobie 6-letnia sztukę w miejsce Gustarda R26. Przed zakupem porównałem je w swoim domowym systemie (R26 w trybie NOS). Może w bardziej zaawansowanym torze i przy lepszej akustyce usłyszałbym większe różnice, a tak - nie było przepaści. Podobna sygnatura brzmieniowa (a ja naprawdę słyszę daki!). La Scala miała trochę żywszą i barwniejszą górę i górną średnicę, do tego szczuplejszy, ale bardziej zwarty bas. Tak to słyszałem z dość przezroczystym wzmacniaczem i kolumnami. Była to chyba jedyna sytuacja, gdy żona odradzała mi zakup - jej zdaniem różnica w dźwięku nie była warta wydawania pieniędzy. Ale i tak się skusiłem. bo zależało mi na lampkach w torze, a nie chciałem wymieniać wzmacniacza. No i to taka ładna zabawka. Teraz mam cieplejszy piec z lampowym pre, który silniej narzuca swój charakter, więc niewykluczone, że różnice między tymi dwoma R2R jeszcze bardziej by się zatarły (ale już tego nie sprawdzę). W każdym razie, pod względem czystej jakości La Scalę stawiam nieco wyżej, ale gdyby porównywać wskaźniki jakość / cena, to wygrałby R26. Dodam, że jego nowy nabywca był zadowolony.
  23. Też to zauważyłem. Wspomniany już przeze mnie Gustard X26 Pro na ESS absolutnie nie był suchy, czy ostry. Grał wyraźniejszym konturem niż np. A18 czy A22 na AKM i miał bardziej efektowny bas z przyjemnym podbiciem, ale to tyle. Nie słyszałem stereotypowych wad Sabre. A w porównaniu z R26 był wręcz słodszy, szczególnie na górnej średnicy.
  24. U mnie system na tyle reaguje na koaksjale, że mało co w ogóle pasowało. Dedalus "grał" wyraźnie po jasnej stronie, dla mnie już za jasno i za szczupło na średnicy, przy czym nie było to brzmienie ostre. Parsec to jego przeciwieństwo - ciemny, gęsty i plastyczny, ale jak się nie wstrzeli, to średnica zaleje soprany. Cardasa w razie czego łatwiej odsprzedasz. (Prywatnie mam też więcej zaufania do tej marki.) Dla bezpieczeństwa szukałbym raczej czegoś pomiędzy tymi dwoma modelami, chyba, że chcesz zmiany w określonym kierunku.
  25. @Prawie Audiofil Abstrahując od Hegla: trzeba mieć sporo klasy i zdrowego dystansu, żeby z takim luzem odpowiedzieć, gdy ktoś krytykuje posiadany przez nas sprzęt. Gratuluję Ci obu tych cech.
×
×
  • Utwórz nowe...