-
Zawartość
4 293 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
Jeśli posłuchasz grania w trio w szybszych swingulcach z "All for you" (1996 r.) to tam im naprawdę żre. Czy porywa? Są lepsi pianiści i pianistki, ale Russell i Christian to już konkretne granie. Kiedyś widziałem w telewizji koncert tamtego składu (chyba z Montrealu, z połowy lat 90-tych) i Russell miał tam mini recital solowy, gdzie nieźle dawał czadu w bluesowych numerach. W ogóle bardzo lubię to jego tłuste brzmienie, słychać, ze chłop używa grubych strun i nie oszczędza paluchów. Ale oczywiście znacznie więcej dostajemy tego na jego albumach solowych czy płytach z Christianem i Benny Greenem (te ostatnie są mi bliskie, bo to niejako kontynuacja klasycznego tria Oscara Petersona z Rayem Brownem i Herbem Ellisem). Zresztą Benny Green też się pojawił na jednej płycie Diany. Sorry za offtop, często znosi mnie z audio w stronę muzyki. Natomiast co do "Wallflower" Diany, to ludzie mają rację, że to niestety "wallpaper" lub inaczej: muzyka do windy.
-
@Gargan Zgoda, ale wciąż nie o to mi chodzi, tylko o pozostałe parametry, w tym S/N i THD. Czy np. szum własny wzmacniacza zmieni się wtedy, czy też nie? Bo jeśli nie (co zresztą nie jest dla mnie oczywiste), to po zmianie wartości składowej szumu zależnej od poziomu sygnału, zmieni się sumaryczny poziom szumu dla danej głośności. (Im bardziej podkręcamy głośność, tym bardziej maleje "udział" szumu własnego w szumie wypadkowym.) Ale spodziewałbym się też innych różnic w związku z innymi warunkami pracy całego układu.
-
@MariuszZ Patrząc na wyniki pomiarów w niemieckim STEREO Magazine zauważyłem, że jeden ze wzmacniaczy testowali przy napięciu ok. 220 woltów. A ja mam u siebie między 237 a 240. Zastanawiam się jak duże różnice może to wnosić. Byłbyś w stanie choć z grubsza oszacować w jakim stopniu (jeśli w ogóle) odchyłki napięcia zasilania mogą wpływać na pracę wzmacniacza?
-
Ten film się dobrze zestarzał. Broni się nie tylko muzyką, ale też świetnymi obrazkami społecznymi. Ciekawe, że nazwisko reżysera jakoś nie przebiło się medialnie (czytaj: ja go nie pamiętałem), mimo, że zrobił kilka znanych rzeczy. A tak serio - co ludzie mają do Diany Krall? Witold też ciągle rzuca jej nazwiskiem. Ani ona taka zła całościowo (sidemanów miewała znakomitych, szczególnie na wczesnych płytach) ani taka wybitna wokalnie czy pianistycznie (choć jednym z jej nauczycieli był Jimmy Rowles). Nie nadaje się do obśmiewania (może poza niektórymi okładkami), podobnie jak do stawiania na piedestale. W każdym razie, można siedzieć w wokalistyce jazzowej i mimo to ją omijać, albo - jak ja - słuchać okazjonalnie dla muzyków towarzyszących i produkcji. Nie widzę tu linii podziału.
-
Dokładnie tak. Potwierdzam powyższe jako przemądrzały posiadacz Octavii. Dla mnie wszystko ponad Skodę to zbytek i wyrzucanie pieniędzy. Dodam, że nigdy nie zrobiłem prawa jazdy, z samochodu korzysta tylko żona, używa go od święta i przez większość czasu stoi wtedy w korkach w okolicach Sopotu. I docenia jak mało Octavia pali.
-
Zacznijmy od tego, co rozumiesz przez "ostre łojenie". Jeśli chodzi Ci o cięższego rocka / metal i elektronikę, to tam nie usłyszysz pełnego potencjału dynamicznego, bo większość CD czy plików sprzedawanych w sieci będzie miała sprasowaną dynamikę (a Ty nie słuchasz z winyli). Usłyszysz to prędzej w dobrze zrealizowanym nagraniu muzyki akustycznej. I to nie tylko na płycie z orkiestrą symfoniczną, ale też z jazzowym trio fortepianowym. Bębny i perkusja na żywo to potęga. Poza tym mam wrażenie, ze mylisz dynamikę z szybkością. Dynamikę w skali makro Dynaudio mają zupełnie niezłą. Zresztą niektóre z ich paczek (znam tylko monitory) są też całkiem szybkie szczególnie S40 i Heritage Special. I te drugie faktycznie mogą wymagać spawarki ze względu na bas. Michał pisze chyba w pewnej mierze na podstawie własnego doświadczenia z Dynkami S25 i różnymi Harbethami. Te pierwsze powszechnie uchodzą za dość trudne obciążenie. Co do Harbethów zdania są podzielone - ja nie wyobrażam ich sobie ze spokojnym piecem (jak np. mój Pathos ).
-
A ja w ciemno (a raczej w "głucho") z tych dwu brałbym B&W. Ogólnie zgadzam się z tym, co napisałeś wcześniej. Z perspektywy czasu też uważam, że MA zaczyna się od serii Gold (podobnie jak Elac od serii Vela).
-
Budujesz napięcie. Który to?
-
Rozumiem, że masz jakieś chody w Urzędzie Miejskim w Gnieźnie i stąd ta pewność. Bo liczby mówią co innego. S/N, dynamika, współczynnik tłumienia, THD - to tylko niektóre z parametrów, którymi mogą się różnić wzmacniacze. Dodajmy, że nawet przy tym samym THD możemy słyszeć inny dźwięk, jeśli harmoniczne będą inaczej rozłożone w paśmie - w końcu to tylko syntetyczny wskaźnik. No i jeszcze kwestia różnej wrażliwości sprzętu na zakłócenia sieciowe, które też mogą wpływać na brzmienie (u mnie wpływają). Sporo tego. Szkoda, że opcja "ignoruj" nie działa dość skutecznie.
-
Który model? (Pytam z ciekawości jako były właściciel.)
-
Rozumiem, że zawsze można lepiej, ale dlaczego od razu dyskwalifikacja? Szczególnie, jeśli oceniamy stosunek jakość / cena (a nie jakość w skali bezwzględnej)?
-
Jeszcze taka obserwacja. Mocne piece, szczególnie te z wyższej półki, mają zwykle solidną sekcję zasilania. A to się może przekładać na energiczniejszy dźwięk już przy niskich poziomach głośności (przy wyższych oczywiście tym bardziej, ale nie o tym mowa). Niektórzy mylnie wiążą tę energię z większą mocą maksymalną, a nie ma tu takiego związku przyczynowo skutkowego (choć jest korelacja). Moc - tak, ale w sensie tego jak jest pobierana i oddawana, a nie ile jej mamy na pokładzie. Z drugiej strony, właśnie te mocarne wzmacniacze z potężnymi trafami charakteryzują się czasem znacznie niższym S/N przy małych mocach wyjściowych (bo nie dla nich zostały zaprojektowane). Więc różnie można trafić.
-
Z recenzji w sieci wynikało, że Bladeliusy (przynajmniej te nowsze) grają dość ciepło. A ta Twoja integra?
-
Niestety ma chyba sporo wspólnego z poborem mocy na biegu jałowym. Przynajmniej u mnie tym pełnym dźwiękiem grały zwykle grzałki oddające ładnych kilka watów w klasie A...
-
Zachodzą oba podziały. W ramach danego stylu grania też można przecież znaleźć bardziej i mniej udane modele. Natomiast może być oczywiście tak, że przeciętny sprzęt grający "po naszemu" przypadnie nam do gustu bardziej niż wybitny z drugiej strony płotu. A poza tym - przecież tylko się przekomarzamy.
-
Z ciekawości sprawdziłem, jak się prezentuje wizualnie. Bardzo przyzwoity piecyk, który powinien się wpasować w większość nowoczesnych wystrojów wnętrza. Ani nie jest ostentacyjnie staroświecki, ani nachalnie futurystyczny.
-
Jakżeby inaczej - w końcu to hybryda. 😎
-
Nie uprawiam tego typu "audio turystyki". A jednocześnie już się osiedliłem, więc nie planuję też w najbliższym czasie kolejnej "przeprowadzki". Natomiast pamiętam dobrze Twoją relację (jak również kilka innych) i między innymi dlatego uważam wzmacniacz za interesujący i wart wzmianki tutaj. Co do organiczności i odprężenia - zdziwiłbym się, gdyby Caspian przebił pod tym względem Kratosa. Ale oczywiście w audio wszystko jest możliwe.
-
Catie Curtis - "Truth from lies", 1995 r. Kupiłem trochę przypadkiem, skuszony tym, że wśród muzyków pojawia się Mike Finnigan na organach i Duke Levine na gitarze. Elektroakustyczny folk w rytmach heartland rocka, zbliżony do np. wczesnych płyt Mary Chapin Carpenter. Bardzo świeżo zaśpiewany i zaskakująco dobrze zrealizowany. Tutaj prosty, ewidentnie autobiograficzny tekst, podobny do tych, które czasem pisywały Melissa Etheridge, czy Amy Ray z Indigo Girls. I jeszcze jeden numer. Na tych akordach oparto już chyba niezliczone przeboje.
-
Oczywiście miało być mkIII.