-
Zawartość
2 362 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez nowy78
-
Jak to mówią: "Jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził" I kolejne, także często, ale już bardziej lokalnie powtarzane zdanie: "Nie w każdym systemie będzie to dobrze działać"
-
Ja bym polecił coś twardego z litego materiału. To tak żeby zmaksymalizować efekt - różnicę w dźwięku. Używałem drewnianych klocków, wypożyczonych czasowo z zasobów synka :)
-
Ja to widzę jednak troszkę inaczej Może zostawmy na razie "doszlifowywanie" kablami i innymi gadżetami typu podstawy, podstawki, filtry i co tam jeszcze. Na moje oko te sprawy związane są bardziej z próbą eliminacji niechcianych dodatków do dźwięku, czyli zakłóceń, które zawsze są niekorzystne. Dlatego np do wibracji (gdy zauważyłem, że jednak mają większe znaczenie niż można by się było spodziewać) podszedłem nieco inaczej niż, chyba trzeba tu użyć słowa większość i zamiast sprawdzać wszystko co mi wpadnie w ręce, starałem się znaleźć rozwiązanie optymalne z technicznego punktu widzenia. Jak się później okazało sprawdziło się bardzo dobrze. Podobnie z listwą filtrującą. Ona po prostu (na logikę) nie może nic zepsuć. Wracając do korekcji ingerującej w barwę dźwięku, czyli zawartość poszczególnych częstotliwości, którą za jej, tj korekcji pomocą można zmieniać. Wszystkie z wymienionych przez Ciebie Tomku metod, teoretycznie dają te same możliwości. No właśnie, teoretycznie, bo różnica jest taka, że korekcja analogowa w postaci korektora graficznego jest mało dokładna (delikatnie rzecz ujmując), ograniczona, a ponadto wprowadza dodatkowe zniekształcenia, takie jak np przesunięcia fazowe filtrów. O dodatkowych zakłóceniach nie wspominając. Lepsze pod względem dokładności są korektory parametryczne dające możliwość "przesuwania" wzmacnianego (lub osłabianego) pasma, a nawet zmiany dobroci filtrów. Niestety korygując w ten sposób na ucho, możemy jedynie mówić o dostosowaniu dźwięku do naszych preferencji. Korekcja cyfrowa daje o wiele większe możliwości. Jest po pierwsze bardziej idealna, czystsza - to wszak matematyka. Żadnych dodatkowych elementów zakłócających bardziej podatny na zakłócenia sygnał ciągły. Ma też mniejsze ograniczenia (np stromość nachylenia zboczy filtrów - dobroć). No i wreszcie sprawa najważniejsza, łatwo ją "zautomatyzować". Na podstawie wyników uzyskanych z pomiarów budujemy filtry (a właściwie są budowane przez odpowiedni algorytm) dokładnie odpowiadające wymaganiom. Niestety analogowy korektor graficzny, z ustawionymi na stałe parametrami filtrów, pod względem technicznym może się tu jedynie schować. Nigdy za jego pomocą nie uzyska się takiej dokładności jak w przypadku korekcji cyfrowej. Nadal jednak najważniejszym jest określenie celu, jakiemu korekcja ma służyć, a dopiero później wybranie odpowiedniej metody
-
No niby racja, jednak ma (lub może lepiej powiedzieć - może mieć) dość graniczne parametry, jeżeli chodzi o obciążenie domowej instalacji elektrycznej, a konkretniej wymienionego bezpiecznika. Swoją drogą, trudno tak na odległość wskazać 100% przyczynę. Co innego samemu posprawdzać różne możliwości przychodzące na myśl. Kilka potencjalnych rozwiązań problemu już zostało wymienionych. Będziemy myśleć dalej jak żaden nie poskutkuje
-
Wystarczy zajrzeć do instrukcji. Pobór mocy przy pełnym wysterowaniu i obciążeniu 4 Ohm = 2300W. Jeżeli jednostką jest wat, to jest to moc czynna (P = U*I*cos(fi) ). Ze względu na obciążenie indukcyjne sieci (transformator) cos(fi) jest mniejszy niż 1, a więc teoretycznie, pobierany prąd będzie większy niż 10A. Trzeba jednak zauważyć, że bezpiecznik nie zadziała przy prądzie nominalnym, a nawet większym od nominalnego od razu, jak również wzmacniacz nie pobierze takiej mocy przy wzmacnianym sygnale typu muzyka. Dlatego też zalecane przez producenta zabezpieczenie to 10A. Ale... Załączenie wzmacniacza do sieci powoduje, że transformator przez krótką chwilę pracuje w stanie zwarcia za sprawą dużych pojemności zaraz za mostkiem prostowniczym. Druga sprawa to bezpieczniki - mają różną charakterystykę czasową, tj np. 10A typu B zadziała szybciej niż typu C. Ponieważ wydaje się, że u Ciebie głównym problemem jest ten właśnie początkowy impuls prądowy, proponowałbym na początek zmianę bezpiecznika na typ C. Pozostaniesz w ten sposób przy tej samej wartości zabezpieczenia, ale jego działanie będzie wolniejsze. Być może to wystarczy, aby bezpiecznik "przetrzymał" impuls przy załączeniu.
-
Nooo… Mnie też się podoba. Zarówno wygląd samych stopek, jak i ogólnie spasowanie estetyczne całości na b. dobrym poziomie 👍 Skoro jednak podjąłeś się wykonania tego zadania, to nasuwa się wniosek, że wcześniejsze próby z piankami ściernymi coś jednak wykazały. No bo jakoś nie przypuszczam, aby stopki powstały, gdybyś to akurat Ty Kraft uznał, że nie działają Napiszesz coś o tym? Myślę też, że Bogusław słusznie zauważył, że mogłeś jeszcze chwilę pozostać w stadium eksperymentów i wypróbować również inne materiały (szczególnie gumę i sprężyny ).
-
Wyjściowo kolumny i mikrofon ustawione były na wierzchołkach trójkąta równobocznego o boku ok 2,4 m - pierwszy wykres. W kolejnym pomiarze (drugi wykres) odsunąłem mikrofon o jakieś 0,6 m do tyłu (pozycja w której zwykle słucham). Na trzecim wykresie mikrofon jest oddalony o kolejne 0,6 m, czyli 1,2 m od pozycji wyjściowej.
-
Tylko czy będziesz w stanie to rozdzielić, tj. charakterystykę kolumn i akustykę pomieszczenia, aby móc ingerować tylko w drugi czynnik? No bo chyba nie chcesz ręcznie dostosowywać charakterystyki filtra, na podstawie wykresu uzyskanego z obliczeń? I kolejne pytanie, czy zastanowiłeś się, dlaczego konstruktor uznał, że taka właśnie charakterystyka kolumn jest właściwa, o ile oczywiście działanie było zamierzone i chciał taką uzyskać? W odniesieniu do drugiego pytania, ze swojej strony mogę zamieścić kilka wykresów, zmierzonych już przy użyciu nowych kolumn, oraz krzywą docelową, którą już widzieliśmy w tym wątku. Kolejne wykresy to pomiar przy ustawieniu kolumn i mikrofonu na wierzchołkach trójkąta równobocznego, mikrofon oddalony o 0,6 m oraz o 1,2 m. Nietrudno zauważyć, że mam dość blisko do wzorca (pomimo braku korekcji, co mnie bardzo cieszy ). Jestem jednak przekonany, że wiele osób, szczególnie tych mniej zajmujących się tematyką audio (przypuszczam, że zdecydowana większość w tym gronie) stwierdziłaby, że "przecież tu basu nie ma w ogóle"
-
Czytając Wasze zmagania z tematem i mając na uwadze wyniki wielu już wykonanych przeze mnie pomiarów, nasunęło mi się pytanie, skąd przeświadczenie, że DL będzie właśnie "lekiem na całe zło"? Czy wymieniany wyżej system YPAO, a tym bardziej REW (lub inny darmowy software), dający użytkownikom jeszcze większe możliwości kreowania wynikowych filtrów miałby nie spełniać oczekiwać w zakresie DRC, czy też być mocno odstający od DL? O korekcji manualnej, za pomocą korektora graficznego nie wspominam, bo rzeczywiście w ten sposób praktycznie nie ma możliwości uzyskania dobrych wyników (obiektywnie, patrząc na problem od strony technicznej). Myślę, że problemem nie są możliwości poszczególnych rozwiązań, a przyzwyczajenia i preferencje słuchaczy. Tak na dobrą sprawę, to krzywa wynikowa powinna być właśnie prosta (jakkolwiek to zabrzmiało już po raz drugi ) i pozioma, nie podbijająca żadnych częstotliwości. Teoretycznie, nie powinniśmy nic "dokładać" do dźwięku, aby zabrzmiał on w sposób jak najbardziej zbliżony do rzeczywistości. O ile pamiętam z wcześniejszej dyskusji, krzywe docelowe opadające, gdy przesuwamy się na wykresie w kierunku tonów wysokich, powstały w wyniku badań z udziałem słuchaczy, którzy określali jaki dźwięk im się podoba. Cechuje je więc subiektywizm. Teraz jeżeli weźmiemy pod uwagę jeden system w pewnym pomieszczeniu odsłuchowym, użyjemy którejkolwiek z ww metod korekcji dźwięku i zaprezentujemy wyniki pewnej grupie słuchaczy, to czy wszyscy będą mieli podobne odczucia co do szeroko pojętej jakości? Otóż jestem pewny, że nie. Co więcej, przypuszczam, że pojawią się opinie bardzo skrajne typu: "za dużo basu", "dźwięk suchy, brak basu".
-
…albo są pewne różnice w ocenie tego co każdy z nas słyszy (bo przypuszczam, że słyszymy to samo) .
-
A czy na przykład wymiana drzwi wchodzi w rachubę? Swego czasu miałem porównanie budżetowych, do takich droższych, ale jeszcze powiedzmy nie ekskluzywnych (o ile pamiętam była to jakaś porta za +/- 6-7 stówek) i różnica była dość znaczna jeżeli chodzi o izolację akustyczną. Myślę, że najlepiej byłoby zacząć od tego. Przypuszczam, że@tomek4446 mógłby coś więcej tu doradzić.
-
Taki był niewinny żarcik. No nic, słowo się rzekło, to trzeba teraz konsekwencje przyjąć na klatę W każdym razie to mnie zmotywowało do szybszych działań i chyba już coś wstępnie mam Wiadomo, wymaga dopracowania.
-
Tak, podstawa jest żeliwna.
-
Ależ skąd. Dlaczego miałbym chcieć dogryzać branży. Po prostu jest to całkowicie sprzeczne chociażby z tym co można przeczytać w dziale akustyka, a przypomnę, że wypowiada się tam także specjalista (czyli też branża ). A chodzi o to, że mocne wytłumienie pomieszczenia powoduje pochłanianie wyższych częstotliwości w znacznie większym stopniu niż tych od 100 Hz w dół. Wystarczy spojrzeć na charakterystyki pochłaniania materiałów dźwiękochłonnych, które i tak mają lepsze parametry (w dolnym zakresie częstotliwości) niż standardowe wyposażenie wnętrz mieszkalnych. Dochodzą do tego rezonanse pomieszczenia dodatkowo "wzmacniające" bas, i poradzić coś na to zwykłym pochłanianiem jest naprawdę trudno. Zagracenie pokoju będzie dawało więc efekt dokładnie przeciwny niż opisany przez Ciebie Chociaż... Po zastanowieniu, meble typu szafa mogą być niezłym absorberem membranowym w zakresie niskich częstotliwości. To jednak może zadziałać tylko na plus. Trzeba by mieć naprawdę dużo szczęścia, aby w ten sposób nadmiernie wytłumić bas w pomieszczeniu
-
Niestety nie, i myślę, że potrwa to jeszcze jakiś czas Zastępczo podłożyłem 1 cm gumę, która została sprasowana do 0,5 cm
-
Proszę bardzo. Napiszę jak ja bym to zrobił w tej chwili, nie bawiąc się już w lutowanie, obudowy i ogólnie diy. Jako mikrofon proponuję Behringer ECM8000. Jest to w tej chwili chyba najtańszy mikrofon pomiarowy na rynku. Można go kupić na znanym portalu aukcyjnym już od 150 zł. W tym samym miejscu znajdziemy także interfejs usb. Opcja minimalna to Behringer U-phoria UMC22 (24b/48kHz) kosztujący min 175 zł. Behringer ma wprawdzie w swojej ofercie jeszcze tańsze urządzenie, ale nie posiada ono wejścia mikrofonowego z napięciem Phantom dla zasilania mikrofonu i konieczne byłoby używanie dodatkowego przedwzmacniacza (jak robię to ja w tej chwili). Można dołożyć jeszcze stówkę i wtedy kupujemy bardziej funkcjonalny interfejs UMC202HD - 24b/192kHz. Generalnie Behringer ma w swojej ofercie dużo urządzeń i nietrudno znaleźć coś odpowiadającego wymaganiom. Jeżeli jednak potrzebujemy tylko do pomiarów UMC22 wystarczy. Ewentualnie można także zakupić wszystkomający mikrofon przetestowany już przez Bogusława - UMIK-1. Nie wiem czy można go dostać w Polsce, no i wychodzi jednak nieco drożej, bo ok 500 zł. W tym wypadku rezygnujemy także z dodatkowego urządzenia, jakim jest interfejs usb, mający zastosowanie także do innych celów.
-
A ja zachęcam do wypróbowania tego typu korekcji, najpierw przy użyciu komputera. Daje to pewne wyobrażenie o możliwościach, a główną zaletą jest niski koszt takich zabaw. Wystarczy mikrofon pomiarowy (najtańszy ok 200 pln, albo sporo tańszy diy na wkładce panasonica) i przyzwoita (wystarczy nawet taka na usb za ok 150 pln, ale pod pewnymi warunkami) karta muzyczna w komputerze i już mamy możliwość przetestowania, czy takie zabiegi mają u nas szansę powodzenia. Jeżeli się nie sprawdzą, oprzyrządowanie pomiarowe można wykorzystać do adaptowania akustyki pomieszczenia w sposób "ręczny".
-
Co dzień czegoś nowego się człowiek dowiaduje
-
Chyba rzeczywiście tak zrobię. Tym bardziej, że wczoraj podłączyłem sobie nowy nabytek - Usher dancer mini two dmd (jeszcze bez modyfikacji ), a na drugą parę zacisków we wzmacniaczu modyfikowane Usher Be-718, które niestety będę musiał sprzedać . Wydawać by się mogło, że to jak walka Dawida z Goliatem..., i tak w istocie było. Pomimo wyraźnie widocznych różnic w gabarytach, maluszki dzielnie dawały sobie radę nawet w zakresie niskich częstotliwości. Wiadomo, że nie zejdą tak nisko jak spore podłogówki, ale tak sprytnie zostały dostrojone, że jakoś tak nie ma poczucia braku wypełnienia w niskich częstotliwościach, a nawet powiedziałbym, że grają nieco bardziej gęstym dźwiękiem (zapewne za sprawą wyższego zestrojenia skrzynek). Co jednak da się zauważyć, to pomimo poczucia większych możliwości podłogówek, monitory są jakby bardziej poukładane, przyjemniejsze, mniej hałaśliwe, a właśnie takie zmiany powodowały modyfikacje. Muszę jeszcze trochę posłuchać przy większych poziomach głośności, ale już widzę, że takie porównanie na własne uszy byłoby bardzo zachęcające dla potencjalnego nabywcy Panowie, tu się nie ma co dziwić. Rok 1978 to jeden z najlepszych w dziejach ludzkości. Wiem po sobie, jak do tej pory żadnych części zamiennych - wszystko elegancko działa A tak poważniej to ww wzmacniacze działać może i będą, ale trzeba wziąć pod uwagę duże prawdopodobieństwo, że elektrolity w nich zamontowane nie mają już swoich wyjściowych parametrów, a więc i wzmacniacze nie prezentują swoich pierwotnych możliwości. Niestety nic nie jest wieczne, a na pewno nie kondensatory elektrolityczne. Dlatego sądzę, że odświeżenie w postaci wymiany tychże elementów na współczesne (technologia i materiały także się zapewne zmieniły w ciągu czterech dekad ) mogłoby pozytywnie zaskoczyć.
-
Myślę, że nie sprzęt jest tu problemem, a przyzwyczajenie do pewnego typu dźwięku. To już nie pierwszy raz, gdy ktoś przesiada się z zestawu wspomaganego subem na klasyczne stereo i czuje "brak werwy", szczególnie w niskim zakresie. Lata temu rozważając zakup kolumn, odsłuchiwałem również bowersy (budżet, jakieś 2k). Wypadły najgorzej ze wszystkich właśnie ze względu na kiepski bas. Jedno wielkie łubudubu. Czyli nadal kwestia gustu i przyzwyczajeń. Głośność z tanich zestawów też jest odczuwana dużo bardziej, bo są po prostu hałaśliwe. Oczywiście spore znaczenie ma tu efektywność kolumn. Każe 3 dB więcej to połowę mocy mniej, aby uzyskać ten sam efekt (10dB - 10 razy mniej mocy).
-
Kraft, przecież tu sami wariaci (oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu ). Ci "normalni" kupują Pianocraft'a i są zadowoleni. Nie drążą dalej tematu, bo przecież słychać dobrze. Każde hobby prowadzi do zachowań przez ogół uznawanych za niezbyt racjonalne No i właśnie tu pojawia się pewien problem, który w monitorach był jakby mniej zauważalny - stabilność Dodatkowo, sprawy nie ułatwia waga kolumn: 57,5 kg/szt (wg parametrów katalogowych - mogę jednak potwierdzić, że są b. ciężkie). To na pewno będzie wymagało więcej zachodu
-
Słusznie Kamill00 zauważył, że brak jest pewności, co do kompetencji, jak również doświadczenia przydatnego w takich pracach (chociażby w kwestiach technicznych związanych np. z lutowaniem) osoby wykonującej upgrade. Przyznam, że nie wziąłem tego zbytnio pod uwagę. Wyobrażałem sobie to raczej w ten sposób, jak bym to ja miał kupić kolumny od siebie No i przyznam, może trochę nieskromnie, że w takim wypadku jakoś źle to nie wyglądało Po zastanowieniu - macie racje, też bym miał duży opór, aby kupić z netu "grzebany" sprzęt. Ale z drugiej strony, gdyby mieć pewność, że robiła to osoba obcykana w temacie... … to myślę, że nie do końca zgodzę się za to z powyższym stwierdzeniem. Audiowit, nie bierzesz pod uwagę, że w "tańszym" sprzęcie komponenty, szczególnie te teoretycznie mniej znaczące, są często najtańsze jak to możliwe. Przy masowej produkcji, choćby najmniejsze oszczędności uzyskane na pojedynczej sztuce, przy wyprodukowanych tysiącach robią już spore różnice, obok których księgowi na pewno nie przejdą obojętnie. Przykładem niech będzie wzmacniacz CA który posiadam. Tranzystory w końcówce mocy są w nim i owszem - całkiem przyzwoite (to te teoretycznie ważniejsze elementy), ale za to cała masa kondensatorów, włącznie z tymi dużymi w zasilaniu to już tanie, zapewne przypadkowe (w sensie: nie dobierane aby zoptymalizować walory soniczne wzmacniacza) "chińczyki". Czy ich wymiana na coś typu wspomnianych już przez Mariusza Nichiconów czy Eln (+ mundorfy na zasilaniu końcówki) może coś pogorszyć? Otóż uważam, że nie. Nie będę opisywał dokładnie co jeszcze zmieniłem we wzmacniaczu, ale przy okazji zakupu kolumn mogłem go porównać (powiedzmy ) do devialet expert 140 pro. Jak babcię kocham, nie zamieniłbym się - oczywiście biorąc pod uwagę tylko dźwięk. No dobra, może bym się i zastanowił - ale to dopiero później, po zapytaniu internetów, ile kosztuje rzeczony devialet (w momencie odsłuchu kompletnie nie wiedziałem co to za sprzęt) Ogólnie chodzi mi o to, że niektóre modyfikacje po prostu nie mogą nic zepsuć. Tak z logiki.
-
Drganiami zajmowałem się akurat o wiele później niż kablami Nie wiem, czy w tym wypadku można mówić o jakiejś autosugestii. Nie jest tak, że ostateczna wersja kabli jest również tą pierwszą i wmawiam sobie, że jest najlepsza, bo tak wymyśliłem, bo to ja to zrobiłem, bo wyszło najdrożej, czy w sposób najbardziej skomplikowany możliwy do wykonania (a to akurat chyba prawda ), a może jeszcze inne bo... Parę rzeczy jednak wypróbowałem, zanim doszedłem do takiego właśnie rozwiązania. Jeżeli przy tych zabawach byłem w stanie określać co się zmieniało w dźwięku i to w sposób bardziej konkretny niż nie na zasadzie "jest lepiej" lub jest "gorzej", to chyba trudno tu mówić o autosugestii. Innymi słowy nie bardzo znajduję czynniki, które mogłyby powodować, że sobie coś wmawiam. Na dodatek spostrzeżenia Mariusza są bardzo podobne do moich, żeby nie powiedzieć identyczne . No nie wiem... Z drugiej strony zwykle nie jesteśmy świadomi "zagrożeń" ze strony nadmiernej pracy naszego umysłu, bo gdyby tak było, to nie byłoby takich problemów..., no i sformułowania "wydaje mi się" w słowniku
-
To ja myślałem raczej o wciąganiu tylu rurek, ile jest przewodów w kablu, tak aby rurki wskoczyły na miejsca przewodów i ładnie się ułożyły w izolacji PCV. Stąd moje pytanie o spasowanie średnic przewodów i rurek. Przy wciąganiu sporo pomaga opalarka ustawiona na jakieś 200 stopni. Zmiękcza PCV i idzie znacznie łatwiej. W moich kablach rurki mają minimalnie większa średnicę niż przewody, a mimo to udało mi się je wciągnąć nawet w kablach głośnikowych, które mają długość jakieś 2,4 m. Ja też się z tym źle czuję, ale niestety nie mam w zanadrzu żadnej teorii. Chyba jedyne co mi przychodzi na myśl to drgania, mogące np powodować wzajemne przemieszczanie się przewodów względem siebie, a przez to zmianę parametrów kabla w sposób dynamiczny, co może przekładać się na zakłócenia. Coś na zasadzie mikrofonu pojemnościowego. Wtedy jakoś można byłoby próbować tłumaczyć, dlaczego akurat zmiana średnicy przewodu zmienia dźwięk (bezwładność, rezonanse itp) Ale to takie luźne myśli :)
-
To może jeszcze uzupełnię, że myślałem o takiej samej cenie w obu przypadkach. Czyli mamy dwie pary kolumn, jedna 100% oryginał, druga z komponentami wymienionymi na teoretycznie lepsze, a na pewno droższe. Na którą parę padnie wybór w takiej sytuacji?