-
Zawartość
2 380 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez nowy78
-
Rozumiem, że chodzi Ci o poddawanie się kolumny sile wywieranej przez cewkę membrany w związku z trzecią zasadą dynamiki. Myślę, że jest to w pomijalne ze względu na masę skrzynki kolumny, która jest jakieś tysiąc razy większa od masy membrany. Chyba już to pisałem, ale mnie się to kojarzy z próbą pchania samochodu raz do przodu raz do tyłu, szybko zmieniając kierunek. Odnośnie izolacji, to aby nie brnąć po omacku przeanalizowałem np poniższy wykres przejścia dla izolatorów, gdzie parametrem jest tłumienie. Zależność przedstawia ilość przenoszonych wibracji w zależności od częstotliwości pobudzenia w stosunku do częstotliwości rezonansowej układu. Widać na nim, że począwszy od częstotliwości rezonansowej, wraz ze wzrostem częstotliwości pobudzenia ilość przenoszonych drgań zmniejsza się. Szybkość zmniejszania zależy właśnie od tłumienia. Im jest mniejsze, tym krzywa opada z większym nachyleniem. Problemem może być wzmacnianie drgań przy częstotliwości rezonansowej, gdy tłumienie jest małe. W naszym wypadku nie spodziewamy się jednak takich pobudzeń (w okolicach kilku Hz, przy dobrze dobranym izolatorze), więc spokojnie możemy zaakceptować taki stan rzeczy. Wychodzi więc na to, że małe tłumienie będzie korzystniejsze. Odnośnie niskiego współczynnika sprężystości: Na poniższym wykresie widać, że zmniejszając częstotliwość rezonansową, a można to osiągnąć właśnie przez zmniejszenie podatności "zawieszenia", zwiększamy skuteczność izolacji w zakresie wyższych częstotliwości (powyżej częstotliwości rezonansowej). Jak wcześniej zauważyłem, korzystniejsze jest dla nas niskie tłumienie izolatora, dające szybszy spadek krzywej przejścia. Gdyby jednak w takim wypadku dobrać zbyt twardy izolator, częstotliwość rezonansowa układu mogłaby mieć wartość z zakresu pasma akustycznego. To powodowałoby występowanie pobudzenia przy którym następowałoby wzmacnianie drgań.
-
Nie chciałbym tu komentować tego co słyszał Slaw0001, a właściwie jak to odczuł. Każdy oceni inaczej. Ja bym to porównał do przesiadki z Technicsa z lat 90 na jakąś przyzwoitą współczesną elektronikę. Wiele osób, szczególnie tych mniej zainteresowanych stwierdzi, że się przytępiło i w ogóle jakoś tak kopa straciło (widziałem takie wpisy na forach). Ja czy Ty ocenimy to już nieco inaczej, prawda? Czy się nie używa? Widziałem wiele rozwiązań w oparciu o te właśnie materiały, a także sprężyny (to już może mniej). Próbowałem różne rzeczy i wg mnie najlepiej działa to, co ma również jakieś uzasadnienie teoretyczne, w przeciwieństwie do niektórych, do tego bardzo drogich podstawek dostępnych na rynku. Ale fakt, często są prześliczne
-
O próbach ze stabilizatorem napięcia ktoś już wcześniej pisał (nie jestem pewny, ale o ile pamiętam był to kolega @strefa ciszy). Z tym, że był to chyba stabilizator pasywny oparty na elementach indukcyjnych. Mógł mieć więc także własności filtrujące wyższe częstotliwości. Kiedyś mieszkałem w domu na końcu linii zasilanej z transformatora o już chyba niewystarczającej mocy (powstawały nowe domy a trafo zostało to samo). Wahania/spadki napięcia dochodziły do 40V (sprawdzone rejestratorem w odpowiedzi na reklamację). Jak włączałem wzmacniacz, to widać było wyraźne mignięcie światła, że nie wspomnę co się działo przy włączeniu np suszarki do włosów
-
Hmm... na silikon nie bardzo mi wygląda, a gęstość wyliczyłem z wagi i wymiarów (większego kawałka niż na zdjęciu) i wyszło mi coś ok 700 kg/m3. Fakt, że pory są większe, ale może ścianki porów też ma masywniejsze i stąd podobna gęstość. Nie sprawdzałem pod sprzętem, ale tego właśnie bym się spodziewał po teście z nakrętką :) Na pewno nie jest tak, że nie będzie działać w ogóle, jednak przypuszczam, że da się lepiej :)
-
Ciekawy jestem, jaką gumę udało Ci się zdobyć. A ciekawość, czy też wątpliwości wynikają z pewnego zdarzenia w ostatnim czasie. Mianowicie kolega Tomek4446 także zakupił kawałek takiej gumy (SBR 800kg/m3) i nawet sprezentował mi całkiem sporą jej część, za co mu jeszcze raz dziękuję :) . Niestety okazało się, że to nie do końca to. W porównaniu do gumy, której kawałki miałem trudno powiedzieć skąd, ta nowa była jak... plastelina prawie. Miała wprawdzie jakąś sprężystość, ale w porównaniu do "mojej" była niezbyt "jędrna" - taki kapeć. Najłatwiej to sprawdzić upuszczając coś typu kulka łożyskowa, lub nakrętka. Jeżeli się ładnie odbija kilka razy to jest ok. Szczerze mówiąc mam już mnóstwo kawałków różnych gum porowatych kupionych na próbę i żadna z nich nie jest tak sprężysta jak ta posiadana wcześniej. Najbliżej była chyba podlinkowana wcześniej uszczelka z gumy EPDM, ale to też nie to. Porównanie gumy SBR 800kg/m3 i tej z moich zapasów (mały kawałek) wygląda tak: Pod sprzęt dawałem kosteczki o boku 1 cm. A kolumny stawiałem na gumie na oryginalnych nóżkach - powierzchnia nacisku nie była więc zbyt duża. Jeżeli mówisz, że dość twarda jest ta guma, którą użyłeś to i tak spore kawałki zastosowałeś. Ma się kiwać (a właściwie "skakać") wolno i długo Ja mam w tej chwili częstotliwość rezonansową pionową na poziomie 5,2 Hz (na sprężynach). Wiem, że w podłogówkach może być trudniej, aby było bezpiecznie. Można jednak obok gumy podłożyć coś twardego o minimalnie mniejszej grubości niż ściśnięta guma. W razie większego wychylenia kolumny, oprze się na tych twardych podkładkach.
-
Minusem jest za to to, że realizacja nagrań nie jest robiona pod kątem słuchawek. Mnie się lepiej słucha takich "zwykłych" realizacji jednak na głośnikach (może dlatego, że używam monitorów i bas brzmi z nich podobnie jak z słuchawek ). Inna sprawa to płyty zrealizowane w technice binauralnej. Tu już dobrze słychać przewagę słuchawek - wyborne złudzenie przestrzeni. Polecam, jeżeli ktoś nie miał okazji słuchać.
-
Oczywiście masz rację. Wzmacniacz ma wzmacniać i nie dodawać nic od siebie - prawda znana już kilkadziesiąt lat. A jednak jest coś, co sprawia, że tak samo nie brzmią, pomimo tego, że na papierze wyglądają niemal identycznie. Przytoczę taki przykład, cofając się do czasów, kiedy to został wynaleziony tranzystor - element mający górę zalet, a ustępujący lampom tylko w niewielu parametrach (i to raczej nie będących w kręgu zainteresowań audiofilów). Zbudowano więc wzmacniacze w oparciu o ten nowy cud techniki, zachwycając się ich wyśrubowanymi parametrami względem wzmacniaczy lampowych. Szybko jednak okazało się, że coś jest nie tak. Pomimo świetnych wyników uzyskiwanych w pomiarach, dźwięk ze wzmacniaczy tranzystorowych był mocno niezadowalający. Dopiero później ktoś znalazł przyczynę takiego stanu rzeczy i można to było "naprawić". Tak wiem, technika poszła na przód. Chciałem jednak podeprzeć się przykładem poznanego już zjawiska. Lub inaczej. @Kraft, masz w swoich zasobach kilka wzmacniaczy o teoretycznie nierozróżnialnych na ucho parametrach. Czy możesz z ręką na sercu powiedzieć, że wszystkie brzmią identycznie tak samo (przy czym odpowiedź "równie dobrze" nie będzie zadowalająca )? Dodam jeszcze, że nie uważam, aby brzmienie wzmacniaczy było uzyskiwane w sposób przewidywalny, jakby zaprogramowany przez konstruktora. Wg mnie to bardziej dzieło przypadku.
-
Być może mają jakiś pomysł na swoje urządzenia, ale teksty reklamowe, które przytoczyłeś mocno mnie zniechęcają. Zdecydowanie nie były pisane przez inżynierów projektujących układy wzmacniaczy. Np: Dodatkowo cyfrowa klasa D jako jedyna posiada unikalną możliwość zachowania cyfrowej postaci sygnału do samych terminali głośnika i możliwość bezpośredniego porównania i kontroli przy pomocy przetworników ADC czy wartość fizycznego sygnału na wejściu głośnika jest zgodna z wartościami próbek cyfrowego sygnału wejściowego. Klasa D określa pewien sposób pracy końcówki mocy i niewiele ma wspólnego z cyfrowością (PWM - pulse width modulation). Są to wzmacniacze pracujące impulsowo (tranzystory mocy pracują tylko w dwóch stanach: odcięcia lub nasycenia). Szerokością impulsu na wyjściu wzmacniacza "sterujemy" ilością energii dostarczonej do głośnika. Zapewne właśnie ze względu na "zachowanie cyfrowej postaci sygnału do samych terminali głośnika" stosowany jest przetwornik AD do porównania sygnałów wyjściowego z wejściowym No i jeszcze nasuwa się pytanie co z tego porównania wynika, skoro tak się tym chwalą. Dodam, że w klasycznych wzmacniaczach pracujących w klasie AB też coś takiego jest i nazywa się sprzężenie zwrotne. Jak to w dzisiejszych zachętach: dużo słów z których nic nie wynika - mają głównie na celu przytłoczenie potencjalnego nabywcy ogromem kompetencji producenta
-
Nie jestem ekspertem w dziedzinie, ale już na pierwszy rzut oka, mając podstawową wiedzę jak działa wzmacniacz w klasie D (impulsowy), można stwierdzić, że to są bzdury. Mnie kojarzą się z wyjaśnieniami mechanizmów funkcjonowania innych produktów z branży audio, także pewnej polskiej firmy ;) @wallace, mógłbyś rzucić okiem.
-
Ok, skoro tak twierdzisz... W tej materii zdecydowanie nie będę się spierał
-
Skoro wam, to i mnie chyba też. Tylko po co? Co i komu miałbym tym udowodnić? Jak ktoś chce to małym kosztem sprawdzi samemu. Poza tym to dużo kosztuje (te pomiary na najwyższym szczeblu), a mnie chodzi raczej o minimalizację kosztów Opisałem spostrzeżenia z myślą, że być może znajdzie się jakiś maniak audiofil, chętny wykonać coś we własnym zakresie, któremu zaoszczędzę nieco czasu na poszukiwania, a tym samym zaoszczędzony czas będzie mógł spożytkować na rozwój technologii . Może odkryje jeszcze coś ciekawego. W każdym razie nikogo do niczego nie przekonuję i nie namawiam. Nie chcecie zaj….ch kabelków za małą kasę, to nie - tutoriala jak zrobić nie będzie Kupcie sobie te ładne, kolorowe w sklepie Pozdrawiam. PS @Pboczek - mocne słowa o tym "wywracaniu poglądów" i "ciosie wymierzonym w stronę nauki" Niestety to jednak nie moje klimaty
-
Po pierwsze, trzeba liczyć siły na zamiary. Oczywistym jest, że używając takiego "sprzętu pomiarowego", mam na uwadze ułomność jego samego, jak również całej metody pomiarowej. Nie oczekiwałem otrzymania dokładnych wyników liczbowych, które mógłbym zamieścić w pracy dyplomowej. Nie próbowałem ich nawet analizować. Chodziło tylko o pokazanie wpływu. Po drugie wydaje mi się, że nadal nie czujesz w czym rzecz, a ja już nie mam pomysłu jak to wytłumaczyć. Nie były to pomiary bezwzględne, w których wymienione przez Ciebie czynniki rzeczywiście miałyby charakter zakłócający, ze względu na brak możliwości uwzględnienia ich w pomiarze - pomimo, że wiemy o ich istnieniu to nie znamy ich wartości liczbowych. Pomiar miał charakter porównawczy, i dlatego zakładając, że jedynym czynnikiem, który ulegał zmianie w kolejnych pomiarach były podstawki, możemy uznać pozostałe, nie ulegające zmianie, za nieznaczące przy porównaniu wyników. Czy jeszcze inaczej. Dwa razy mierzymy dokładnie to samo (co też uczyniłem), aby przekonać się czy pomiar jest powtarzalny. Jeżeli tak jest, to różnice na wykresach po wymianie tylko podstawek, wskazują na ich właśnie wpływ na wynik pomiaru.
-
Dołków się nie zasypuje Dobiera się tak poziom sygnału wyjściowego, do którego się "równa", aby wyrównanie charakterystyki można było zrealizować tylko poprzez obniżanie tego co wystaje ponad ten poziom. Wiele razy zetknąłem się z opinią, że zasypywanie dołków nie daje dobrych rezultatów. Jak się zastanowić, to ma to sens.
-
To radzę wziąć coś na wzmocnienie przed przeczytaniem dalszej części ;) Nie sądzę, że można znaleźć jakiś układ pomiarowy, w którym interesująca wielkość mierzona jest, bez żadnych "dodatków", oraz za pomocą idealnych przyrządów pomiarowych (nie wnoszących nic do układu podlegającego pomiarom, oraz o nieskończonej dokładności). Świat nie jest idealny. Nadal nie rozumiem do czego dążysz. Po co Ci tak dokładna wiedza, co w jakich proporcjach i zależnościach czasowych odbierał mikrofon. Czy nie wystarczy informacja, że był dociśnięty do kolumny, a wiec miedzy innymi zbierał fale akustyczne przenoszone przez materiały z których jest zbudowana. Jedyną rzeczą jaka zmieniała się podczas kolejnych pomiarów były podstawki. Jeżeli od tak przeprowadzonych pomiarów odejmiemy część wspólną występującą w każdym z nich, to pozostanie tylko wpływ czynnika który się zmieniał - podstawek. Przy czym mając na uwadze niedoskonałości systemu pomiarowego i tak uważam pomiary za mocno poglądowe, jednak wystarczająco dokładne, aby pokazać, że coś się zmienia (ale nie wystarczająco, aby uzyskać wynik w postaci wartości).
-
Podobno od urodzenia, górna granica obniża się przeciętnie wraz z wiekiem o ok. 1kHz na dekadę. A powyższy quiz podlinkowany przez Mariusza sprawdza bardziej słuch muzyczny niż jakość słuchu w ogóle. Osoby grające na jakimś instrumencie na pewno poradzą sobie z nim o wiele łatwiej. Dla mnie bynajmniej nie był problemem.
-
Już w momencie przestąpienia do pomiarów/rejestracji wiedziałem, że ze względu na metodę nie będą one zbyt miarodajne w sposób bezwzględny. Jeszcze raz podkreślam, że miały głównie na celu zaspokoić moją ciekawość, czy posługując się prostymi metodami można wykazać w "pomiarach" zmiany wywołane przez podstawki pod kolumnami. I tak wyszło lepiej niż się spodziewałem - to co widać na wykresach ma jakieś tam odzwierciedlenie w tym co słychać (ze skrzynki kolumny). Pozostaje jeszcze kwestia wpływu na dźwięk w ogóle, tzn. czy można na podstawie powyższych obserwacji wysunąć jakieś konstruktywne wnioski wyjaśniające jakie mechanizmy tu działają i powodują, że ten wpływ jest zauważalny. To ułatwiłoby znalezienie rozwiązania optymalnego. Tu muszę poprosić o szersze wyjaśnienie. Próbowałem odizolować mikrofon od otoczenia kocem (wielokrotnie złożonym), ale jak można się było spodziewać uzyskałem tylko nieznaczny spadek w wysokich czestotliwościach Zapewne najlepsza byłaby jakaś gruba kopułka z gęstego materiału (metalowa) nad mikrofonem w trakcie pomiarów - nie miałem nic pod ręką.
-
No właśnie, wow! Myślałem, że nie znajdzie się już nikt więcej z tak odjechanymi pomysłami jak moje, a tu się okazuje, że jestem mały pikuś Najbardziej mnie w tym cieszy, że jest ktoś, kto niezależnie próbował podobne sprawy, a jeszcze bardziej to, że mamy podobne spostrzeżenia (oczywiście biorąc pod uwagę tylko wspólny obszar poszukiwań, jako że mój jest o wiele mniejszy i nie na wszystko mogę odpowiedzieć). Z tym jest największy problem. Aby uzyskać żyłę kabla głośnikowego o przekroju 1 mm2 użyłem 800 drutów. Wciągnięte są w rurkę teflonową 2,4x1,9 mm. Są wprawdzie skręcone, ale nieznacznie. Po zwolnieniu z uchwytów (w trakcie produkcji), gdy były już na miejscu uległy w rurce rozluźnieniu. Stosuję połączenie bi-wire, a więc jeden kabel głośnikowy to 3200 drutów! Naprawdę dużo pracy. Może kiedyś dokładnie opiszę budowę w stosownym wątku, jeżeli będą chętni na wykonanie we własnym zakresie (jeden z kolegów właśnie się bierze do pracy ). Ze względu na sposób w jaki kable robiłem, jestem pewny, że dokładnie taka sama ilość drutów jest w jedną i w drugą stronę w każdej żyle. Nawet kiedyś o tym wspomniałem, w pytaniu co będzie w takiej sytuacji. Nadal używam drutów nawojowych, a więc lakierowanych. W ostatniej wersji okablowania zwróciłem jednak uwagę, aby koniecznie był to drut lutowny. Pierwszą pełną wersję okablowania wykonałem z drutu 0.06 nielutownego i to był duuuży błąd. Oczywiście mam je nadal i można się nieźle zdziwić jaka jest różnica w porównaniu do tych z drutu 0.04. Dodam jeszcze, że okablowanie wewnętrzne elektroniki w torze sygnału w pełni i częściowo także w zasilaniu mam już także wymienione na kable własnej produkcji. Pozdrawiam.
-
Cytuję w całości aby nie utracić sensu wypowiedzi. A myślałem, że sporo obadałem w temacie. Patrząc jednak na powyższe, to ledwo zacząłem ? Robiłem to już ładnych parę lat temu i niestety na ciąg dalszy póki co czasu brak. W każdym razie, z doświadczeń jakie przeprowadziłem największy wpływ na dźwięk dawała wg mnie zmiana średnicy przewodnika. Próbowałem różne sploty, skręcenia - przy tej samej średnicy brzmiało właściwie tak samo. Ekran - też nie zauważyłem zmian. Co do izolacji nie mogę się wypowiedzieć, bo używałem drutów nawojowych, więc zawsze była taka sama w postaci lakieru, a druty zwykle wepchnięte w rurkę teflonową. Ale np. jeżeli użyłem drutów o średnicy podobnej do tych w kablach fabrycznych (porównywałem z audioquest siedewinder o ile pamiętam i jeszcze jakąś tarą labs), dźwięk także był podobny. Zauważyłem, że im mniejsza średnica drutu, tym dźwięk jest bardziej klarowny, przejrzysty. Bas stawał się krótszy mniej ciągnący, góra natomiast nabierała coraz więcej selektywności. Jeżeli chodzi o środek pasma, to fakt, że przy grubszych średnicach był może i bardziej kuszący, ale po dłuższych odsłuchach wydał mi się mimo wszystko mniej naturalny. Dodam, że w tej chwili używam kabli zbudowanych z drutów o średnicy 0,04 mm (to nie jest pomyłka)! Teraz czy kable były pod wymiar i preferencje. Starałem się mimo wszystko oceniać obiektywnie jeżeli chodzi o barwę, ale tu wiadomo, każdy oceni inaczej. Jednak takie aspekty jak przejrzystość i jakość stereofonii chyba nie budzą wątpliwości jeżeli chodzi o ocenę. Kable miało w swoim systemie już kilka osób i może będę w tym momencie nieskromny, ale opinie były naprawdę bardzo, bardzo pozytywne (niektórzy to nawet nie chcieli mi oddać - jeżeli będą to czytać, to niech przemyślą swoje postępowanie ).
-
Jeszcze uzupełnię. Słowo pomiar jest być może w tym wypadku nadużyciem. Niemniej jednak porównanie tych "pomiarów" względem siebie, gdy zmienną były podstawki pod kolumnami, daje pewien obraz, że coś się tam jednak dzieje. Na wykresach można zauważyć, że zmniejsza się nieco udział niskich częstotliwości przy zastosowaniu podstawek sprężynowych. Podobnie stwierdziłem, gdy instrumentem pomiarowym było moje ucho przyciśnięte do górnej powierzchni skrzynki. Gdy kolumny stały na twardym, słyszałem bardziej pełny dociążony dźwięk. Na sprężynach, był za to mocno odchudzony. Twardy, ale jest też słowo: "dodatkowo" W takim wypadku może być problem, bo skończyło mi się miejsce w obudowie po zastosowaniu 10 mm gumy pod transformatorem :) A czy są jakieś powiedzmy "naukowe" przesłanki, dlaczego akurat tekstolit dobrze tam działa? Zastosowałem gumę, i to w ograniczonej ilości - tylko 4 niewielkie kosteczki - dla zwiększenia podatności, aby odizolować trafo od obudowy. Dało to niezły efekt. Nie bardzo jednak mogę wymyślić, co zatem przemawia za tekstolitem?
-
Wygląda galancie ? A zaczęło się tak niewinnie. Mamy teraz 27 stron wątku. Myślę, że za kolejne 27 będziemy mieli już pierwsze osoby z własnymi mini reaktorami atomowymi, wyłącznie na potrzeby audio ? Mariusz, proponuję najpierw zerknąć jak taki DC blocker jest zbudowany. To po prostu wielkie elektrolity w szeregu z obciążeniem, zabezpieczone równolegle z nimi połączonymi diodami. W połączeniu z dużą indukcyjnością transformatora tak trochę... hmm... No nie wiem. Tak jakoś nieprzekonująco.
-
Pod elektroniką także najlepiej sprawdziły się tylko sprężyny. Jak pisałem, dodatki typu stalowa płyta pomiędzy sprężynami a sprzętem psuły efekt. Dodatkowo bardzo dużo dało podatne zawieszenie transformatorów na grubej porowatej gumie i wyklejenie obudów matą tłumiącą wibracje - butylowo-aluminiową (jeszcze raz polecam, spora poprawa). Mierzyłem natężenie dźwięku, mikrofonem dociśniętym do kolumny - było opisane dość niedawno: https://forum.audio.com.pl/topic/49052-wibracje-i-drgania/?page=8&tab=comments#comment-266677
-
O, to bardzo ciekawe. Tym bardziej, że nie chcąc dać się oszukać (może dodam, że piszę o własnych odczuciach), płacąc grubą kasę za kawałek drutu, także trochę czasu spędziłem starając się ustalić co tak naprawdę ma wpływ na rozróżnialność dźwiękową kabli. No i znalazłem. Co najlepsze, podobnie jak u Ciebie, najbardziej znaczący był tylko jeden parametr Również cechy dźwięku, które wymieniłeś się zgadzają (inne jak np barwa wynikają dość mocno z tych wymienionych). W każdym razie używam kabli wykonanych we własnym zakresie, które kosztowały mnie parę stów (włączając wtyki, wszelkie próby i doświadczenia) i do tej pory nie natknąłem się na lepsze