Skocz do zawartości

Adi777

Uczestnik
  • Zawartość

    4 997
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Adi777

  1. Naprawdę dobry album hard rockowo progresywny. Jest jamowanie, jest balladowo, hard rockowo, i granie z okolic progresywnych.
  2. Deep Purple przesłuchany. Cóż, polecam z całego serca. Jak ktoś lubi sado-maso. Coś na odtrutkę trzeba sobie zapuścić.
  3. Saksofon, pianino, perkusja, i kontrabas. Avantowo, ale z wyraźnie zaznaczonymi melodiami, i podlane spirytualnym klimatem. A teraz z ciekawości:
  4. Współpraca dwóch brytyjskich zespołów Slapp&Happy i Henry Cow. Pop zabarwiony awangardą.
  5. WOW, WOW, WOW, zluzuj Rafale. Tak, orzekłem, plastik, i nie jestem w tym odosobniony. Napisałem, że najbardziej podoba mi się debiut i koncertówka z Tokyo, nie bez powodu. Już na Sweetnighter słychać inne granie, ale oczywiście na wysokim poziomie. Im dalej w las, tym gorzej, szczególnie od Tale Spinnin', ale jak napisałem, Black Market jest jeszcze spoko, i na dobrym poziomie. Niedawno na AS w wątku jazzowym toczyła się podobna dyskusja na temat Heavy Weather. To nie żadna arogancja, tylko moje zdanie. Granie pod publiczkę. Jeśli jesteś fanem lub wręcz fanatykiem tej płyty, to rozumiem Twoje oburzenie, więc Ci wybaczam. Żeby nie było, że nie jestem sam. Mam bardzo podobne odczucia co do tego albumu, a komentarze pod tą recenzją mówią o tym, że album wywołuje dość skrajne emocje, i ludzie go różnie odbierają. https://pablosreviews.blogspot.com/2019/05/weather-report-heavy-weather-1977.html Bzdura. Pewne rzeczy widzę inaczej niż Ty, i tyle. Myślisz, że nie mieszkałem dłużej w "pewnych zakątkach"? Sęk w tym, że one miały czym przyciągnąć. Ta płyta nie ma mi praktycznie nic ciekawego do zaoferowania. Jasne 😁
  6. Słuchałem tych płyt: Weather Report (1971) I Sing The Body Electric (1972) Live In Tokyo (1972) Sweetnighter (1973) Mysterious Traveller (1974) Black Market (1976) Heavy Weather (1977) Black Market to jeszcze dobry, w miarę równy poziom, ale Heavy Weather? Niet, niet, i jeszcze raz niet. Plastik fantastik.
  7. Weather Report, dawno ich nie słuchałem. Z tego, co pamiętam, to najbardziej spodobał mi się debiut i koncertówka z Tokio. Bitches Brew wiadomo, niepodważalna płyta.
  8. Tak, można odpłynąć przy tej muzyce. "Bitches Brew" Milesa Davisa znasz?
  9. Proszę: Polecam oczywiście przesłuchać Exiles od początku W temacie: Album stylistycznie w okolicach sceny RiO - Rock in Opposition, czyli na pewno będzie gęsto. Lubię takie granie, gdy dużo się dzieje.
  10. @seba3002 Masz na myśli słynne - kurła, kiedyś to było? 😄 Co do King Crimson, dla mnie to zespół z najlepszymi melodiami, obok Gentle Giant, jeśli chodzi o rocka progresywnego.
  11. Z Porpucine Tree słuchałem "The Sky Moves Sideways" - niezła nawet, "Signify" - smęty, i "Deadwing" - smęty numer 2. Oprócz tego solowy Wilson, ten z księżycem na okładce, nie chce mi się szukać nazwy płyty. Przyzwoity album. Czyli ogólnie średnio.
  12. Porcupine Tree nie lubię, Opeth jeszcze nie słuchałem, Toola coś tam kiedyś przesłuchałem, ale też średnio.
  13. Nie rozumiem. Gdyby nie jazz współczesny, to jazz pozostałby "jedynie osobliwym obskurantyzmem wyciąganym od czasu do czasu z przykurzonej szafy historii muzyki. Jak art-rock. Albo rock progresywny, które dzisiaj kuleją, że hej… (parę niszowych kapel tego nie zmieni)." Co masz dokładnie na myśli? Nie. 1 - Mwandishi 2 - Crossings 3 - Sextant Dla mnie wszystkie genialne, i na tym samym poziomie. Dobra, idę w kimono, bo będę spał w pracy 😆
  14. Takiej muzyki jak Mwandishi to tylko przy zgaszonym świetle, i w totalnej ciszy, wtedy jest kosmos 🤩
  15. Albo inaczej, bardziej mi się podoba. O kurde, niedługo północ. Czas iść spać
  16. Trylogia Hancocka dla mnie lepsza niż Bitches Brew.
  17. Pierwsza płyta z trylogii, tak? Ta?
  18. Płyta z poprzedniego roku. Ambientowo elektroniczny jazz. Całkiem ładne nagranie. Osobiście wolę gęstsze jazzowe granie, ale takie ambientowe klimaty też oczywiście potrafią mnie zatrzymać na dłużej. A, okej, o to Ci chodziło, ale ja nie. Za cienki w uszach jestem. Kolega Mahavishnuu pisuje w Lizardzie. Fajne czasopismo. Takie postanowienie, to myślę, że raczej każdy ma. Chyba.
  19. Najlepiej też podejść bez żadnych oczekiwań. Postanowienia? Nieee, co to niby miałoby być za postanowienie? 😆 ??? Dlaczego zawodowo? Dziwne stwierdzenie. Męczące mnie albumy? Raczej nie, choć mocno, mocno radykalny free jazz potrafi "dać w kość" 😁
  20. Czasami jest tak, że na początku coś nam się nie podoba, ale później, po którymś z kolei przesłuchaniu nasze nastawienie do tego danego albumu się zmienia. Do muzyki najlepiej podchodzić z otwartą głową.
  21. U mnie była to naturalna kolej rzeczy, raczej większość osób tak ma. Tak jak ja, czyli zaczyna od łatwiejszych odmian, bardziej przyjaznych początkującemu słuchaczowi, a później idzie krok po kroku w stronę tych cięższych.
  22. Jeśli chodzi o metal, to ten utwór jest prawdopodobnie wciąż moim ulubionym: Ale rzadko już słucham metalu, chyba, że jest połączony z jakimś innym gatunkiem. No tak, więcej czasu od Ciebie mam, bo jeśli masz tylko godzinę lub dwie, to mam więcej, natomiast jaki związek ma ilość czasu ze słuchaniem, powiedzmy, bardziej awangardowych odmian jazzu?
×
×
  • Utwórz nowe...