Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    3 283
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Z ciekawości - jaki to model Marantza? Bo tyle już się o nim naczytałem, a wciąż nie wiem najważniejszego...
  2. Szukam / wybieram pomiędzy RCA jak w temacie. Już doprecyzowuję. Przez średniojasne (sprawdzanie pisowni podkreśla mi to słowo, ale trwam przy nim) rozumiem takie, które mieszczą się między kablami: Chord Shawline (od strony jasnej) i Purist Vesta (od strony średniej). Porównuję akurat z tymi, bo już je dobrze znam. Do około 1000 zł. oznacza, że za tyle chciałbym kupić komplet dwu nowych przewodów z wtykami, gotowych do wpięcia między DAC-a i wzmacniacz. (Wiem, że taniej i lepiej byłoby samemu, ale nie chcę składać z części ani lutować). Długość: 0.5m -1m. Mogę wyłożyć ciut więcej (1100?), jeżeli naprawdę warto. Zdaniem sprzedawców powinienem szukać wśród posrebrzanej miedzi lub po łagodniejszej stronie przewodów srebrnych. Idealny interkonekt byłby krzyżówką Shawline’a i Vesty. Tzn. trochę łagodniejsza góra niż w Shawline, ale wyraźniejsza niż w Veście (bliżej Shawline). Średnica: ciut więcej wypełnienia niż w Shawline, ale nie aż tyle, ile ma Vesta. Do tego przydałby się mocny bas z przyzwoitą kontrolą, może być podbity w górnej części. Właśnie pożyczyłem z AVcorp na podstawie rekomendacji: Albedo Blue, ViaBlue NF-S1 Silver Quattro Mono i Straight Wire Symphony 3. Albedo Blue - ogólnie nieźle. Ilościowo: góra bliżej Shawline, środek bliżej Vesty. Natomiast bas odbierałem jako mało sprężysty, ciapowaty. Szczególnie w szybszym graniu. Potem przeczytałem w sieci, że Albedo Blue nie nadają się do rocka, że ich domeną jest akustyczne granie. Czy w tym problem? Ktoś potrafi się do tego odnieść? ViaBlue NF-S1 Silver Quattro Mono – podobno to świetny RCA w swojej cenie. W moje oczekiwania co do ilości góry i środka wpisał się dobrze. Ale mimo to brzmienie mi się nie podoba. Zarówno góra jak i środek wydają mi się bardzo matowe, nieatrakcyjne. Dół też nie taki, choć nie umiem tego sprecyzować. Czy moje uszy kłamią i powinienem słuchać ViaBlue, aż się do niego przekonam? Straight Wire Symphony 3 – czeka w kolejce do odsłuchu. Bardzo proszę zarówno o inne typy, jak i (nawet bardziej) o ocenę / porównanie tych RCA, które właśnie mam na warsztacie. Wiem, idiotyczne – czemu pytam, skoro sam ich słucham. Pytam, bo nie wszystko słyszę równie dobrze, co w rezultacie nie pozwala mi na jednoznaczne wnioski. Może to brak osłuchania, może nieumiejętność wejścia na odpowiedni poziom skupienia. Całkiem nieźle potrafię stopniować jasno-ciemno, słyszę scenę, wypełnienie instrumentów itd. Gorzej jeśli chodzi o makro / mikrodynamikę czy szybko-wolno. W efekcie jestem czasem w stanie powiedzieć, że coś nie gra, ale przydałoby mi się więcej konkretów, żeby trafić w to czego szukam, a nie do końca potrafię nazwać. Czas na odsłuchy też mam ograniczony. (Dodam, że dominuje u mnie blues, jazz i rock od soft do hard. Bez metalu, bez muzyki poważnej / klasycznej, raczej bez szalonych temp i bez bardzo dużych składów. Im jestem starszy tym mniej dźwięków i tym spokojniejsze.) Pomożecie?
  3. Z nowych rzeczy, za te pieniądze możesz mieć dobry wzmacniacz albo niezły system all-in-one. Tak samo jak mój imiennik wyżej, wybrałbym dobry wzmacniacz. Wyższa jakość i możliwość dalszego rozwoju toru. Kupując all-in-one, będziesz miał na dzień dobry więcej funkcji, ale gorszy dźwięk i zwiążesz sobie ręce.
  4. Przypomniało mi to znakomity film "Searching" z 2018 r. Kto oglądał, ten pewnie pamięta moment, o który mi chodzi.
  5. Czy to jakaś hybryda porządnego z pożądanym? Jeśli tak, to całkowicie się zgadzam.
  6. Nie miałem okazji porównywać Aresa II z Lampucere czy Cordem Qutestem, ale udało mi się usłyszeć jakąś część tego, o czym napisał autor wątku. Mogę potwierdzić, że Ares II ma dość szeroką scenę, jest dobrze dociążony i ma ładna barwę (średnica). Nie miałem wrażenia, że góry jest za dużo, ani, że NOS znacząco ją redukuje. W moim systemie różnica między NOS i OS była symboliczna i raczej wolałem OS, bo szukałem jaśniejszego brzmienia. Słuchałem trochę w trybie NOS, żeby sprawdzić czy ma jakiś wpływ na wybrzmienia (mogłyby być dłuższe) - jeśli ma to na granicy mojej percepcji. Bas Aresa II odbierałem jako podobny do Nuprime'a DAC-9. Tzn. trochę podbity w górnej części. Przy niektórych nagraniach wypadało to bardzo efektownie. Ogólnie - ten DAC zrobił na mnie duże wrażenie, przeszkadzały mi tylko lekko cofnięte wokale. Ale dla kogoś innego może to być atutem.
  7. Niedawno miałem podobny dylemat. Szukałem raczej jasnego daka i skończyło się na Gustardzie A18. Więcej:
  8. Miałem bardzo podobne wrażenie co do K3, chociaż z innymi głośnikami (Focal Aria 906). Wtedy uważałem, że to kwestia reszty toru. K3 nie uchodzi za ciemny wzmacniacz, ponoć jest jaśniejszy od wyższego modelu - Caspiana M2. Ale w sklepowej salce odsłuchowej z Focalami wypadł bardzo ciemno. Dokładnie tak samo pomyślałem. Czy Menuety i APC 3 nie mają wspólnych cech - obfitego środka? Może z głośnikami o silniejszych skrajach pasma byłoby lepiej?
  9. Niestety, mój Haiku Sol II nie posiada wejść XLR. Aresa II i oba Gustardy pożyczałem w Premium Sound w Sopocie (mieszkam w Gdańsku, więc tak było najłatwiej). Tam też kupiłem A18. Zdaje się, że ten Ares II był ich ostatnim egzemplarzem. Pewnie wciąż go mają, bo sami tego daka nie lubią i niezbyt próbują sprzedać. Być może da się też pożyczyć Aresa II wysyłkowo z 4HiFi. Nuprime'a DAC-9 i CA DM 100 miałem z AudioNeo w Tczewie. Przy okazji polecam ten mały salonik, bo jest prowadzony przez prawdziwego pasjonata a zarazem przesympatycznego, uczynnego człowieka. Jeszcze kilka słów o ww. dakach. Uszeregowanie od jasnych do ciemnych wyglądałoby następująco: Gustard A22, Gustard A18, Topping D90 (prawdopodobnie - sam go nie słyszałem, ale wnioskuję z recenzji porównawczych), Denafrips Ares II, Nuprime DAC-9. Nuprime DAC-9 jest już wyraźnie ciemny, Gustard A18 - jasny, a Gustard A22 - bardzo jasny. Oprócz konstrukcji (R2R) Denafrips Ares II wyróżnia się na tle pozostałych ww. daków tym, że skupia się na swojej podstawowej funkcjonalności. Żadnych dodatkowych bajerów. Nie ma preampa, wzmacniacza słuchawkowego ani bluetootha. Częściowo to wzbudziło moje zainteresowanie na zasadzie: "jeśli całe pieniądze idą w samego daka, to pewnie jest dobry". Zastanawiam się, po co w ogóle preampy w dakach. Jeśli ktoś kupuje osobną końcówkę mocy, to prawdopodobnie jest prawdziwym audiofilem. Raczej nie zadowoli go przedwzmacniacz dodany jako wodotrysk do daka poniżej 4 tys zł. W dakach od 5 tys. (jak Gustard A22) preampy bywają już lepsze. Ale znów pytanie - co to znaczy lepsze? Czy są z tej samej półki jakościowej, co daki, do których się je dodaje? Jakoś w to nie wierzę. Obstawiałbym, że preamp w daku prawie zawsze będzie najsłabszym elementem docelowego systemu z wydzieloną końcówką mocy.
  10. Większość tych narzekań na stronie ASR dotyczy wbudowanego DAC-a, czyli rzeczy, którą najłatwiej obejść i która (z tego, co czytam) często jest najsłabszym elementem dobrych wzmacniaczy. Dodatkowo, wyniki pomiarów odnoszone są do wyników osiąganych przez produkty chińskie, które przenoszą wartości parametrów daleko poza granice słyszalności. Więc to relatywne "dużo gorzej" dla wybranych parametrów może być wciąż poza naszą percepcją.
  11. Zacznę od tego, że to nie test - nie ten dział, nie to podejście i nie te kompetencje piszącego. Chcę się tylko podzielić swoimi wrażeniami, które zresztą pokrywają się w dużej mierze, z tym co można wyczytać w sieci. Zasadniczo tych dwu DAC-ów nie powinno się ze sobą porównywać, bo stawiają przed sobą inne cele. Łączy je tylko segment cenowy i dostępność w tych samych sklepach – zresztą dokładnie z tych powodów obydwa do mnie trafiły. Ares II był trzecim dakiem, którego słuchałem w swoim bieżącym systemie. System to: CA CXC 2 -> Purist Vesta -> DAC -> analogowe RCA dopasowywane do brzmienia DAC-a -> Haiku Sol II SE -> Equilibrium Cello -> MA Silver 100 6G. Pożyczone analogowe RCA (od jasnych do ciemnych): Equilibrium Pure Ultra, Chord Clearway, Chord Shawline, Pursit Vesta. Wcześniejsze DACi to CA DM100 i Nostromo Wolf 2 (wersja limitowana). Oba z dodatkowym zasilaniem liniowym. DM 100 pracował z zasilaczem dwa droższym od niego samego i nie mogłem się nadziwić, jak ta zabaweczka ładnie brzmi. Wolf 2 zagrał u mnie zbyt ciemno. Być może dlatego, że nie wygrzewałem go tyle, ile sugeruje konstruktor. A może po prostu nie zgrał się z resztą toru. W każdym razie podłączając Aresa II miałem już w głowie brzmienie, którego szukałem – chciałem z grubsza charakterystyki DM 100, tyle, że w wydaniu z wyższej półki. Denafrips Ares II Jak większość wie, jest to DAC na tzw. drabince rezystorowej (R2R) i w porównaniu z dakami Sigma-Delta chlubi się bardziej naturalną, analogową barwą. Ja niestety tej różnicy nie słyszałem. Nie jestem też w stanie odnieść się do wykazywanej na ASR jego dużej szybkości (jak na R2R w tej cenie). Nie miałem zastrzeżeń co do jego precyzji, ale też nie byłem zepsuty słuchanie droższych daków, więc moje oczekiwania były pod tym względem umiarkowane. Teraz o tym, co słyszałem. Równowaga tonalna: w moim systemie brzmienie lekko ciemne, dość bliskie neutralnemu. Jeśli chodzi o poszczególne zakresy pasma, to w praktyce wszystko zależało u mnie od doboru kabli. Z Equilibrium Pure Ultra było za jasno, z Shawline i Vestą za ciemno. Z Clearwayem w sam raz (szkoda, bo to prawdopodobnie najgorszy z tych interkonektów) i to na nim słuchałem. Ogólnie: Bas – naprawdę mocny, szczególnie jego górna część. Trochę mniej dolnego basu i chyba niezbyt duże zróżnicowanie. Świetnie wypadał jazzowy kontrabas i wyżej grająca elektryczna basówka z wirtuozerskimi zapędami. Oczywiście obejmuje to bas bezprogowy. Nieco mniejsze wrażenie robiło nisko bujające się basisko w klasycznym roku czy w blues-rockowym power trio. Do tego Ares II miał jakby mniej przekonania (chyba po prostu za mało dolnego basu). Średnica: wyraźna, szczególnie jej dół. Ale, wbrew moim początkowym odczuciom, nie dominowała nad resztą. Ares II nie ma obsesji na punkcie muzykalności. Góra: czytelna, ale nie była wyeksponowana. Z ciekawości próbowałem podbijać innymi średnicę lub górę innymi RCA – robiło się wtedy trochę więcej podbitej części pasma, ale nie była ona lepsza. Odniosłem wrażenie, że Ares II niezbyt lubi odchyłki od założonych z góry proporcji tonalnych. Najbardziej charakterystyczna cecha: Ares II oferuje miejsce w dużej odległości od sceny i nie faworyzuje żadnych instrumentów. Pisał już o tym polski recenzent przy okazji Aresa I. Dokładnie tak jest. Nawet w nagraniach, gdzie spodziewałbym się wokalu na pierwszym planie nie był on wysunięty do przodu. Podobnie z instrumentem prowadzącym w nagraniach instrumentalnych. Wyraźnie, ale nie bardziej od reszty i w tej samej odległości ode mnie. Co za tym idzie – Ares II sprawdza się dobrze przy odtwarzaniu dużych składów. Orkiestra symfoniczna, muzyka filmowa aranżowana z epickim rozmachem, jazzowe big bandy – na moje ucho tutaj trafiał w 10-tkę. Fundował mi dobre środkowe miejsce w filharmonii. Kameralne rzeczy też u mnie nieźle zagrał, ale jego zdystansowanie obierałem wtedy jako chłodne (pomimo lekko ciemnego brzmienia). Jazzowy kwintet z trąbką i saksofonem zabrzmiał mocno i precyzyjnie. Akustyczne gitary mimo oddalenia miały ładną barwę. Ale już przy elektrycznym gitarowym bluesie trochę się męczyłem. Czułem podskórne napięcie – instynkt cały czas mówił mi, że nie tak powinno to brzmieć. Jakby panowie wyszli na scenę we frakach i grali tego bluesa w operze zamiast w małym klubie – za daleko ode mnie. Przester elektrycznej gitary odbierałem jako raczej beznamiętny. Podsumowanie: Ares II i ja mamy trochę inne gusta muzyczne. Nasza wspólna muzyka to średniej wielkości jazzowe składy. Ale na dłuższą metę on chciałby, żeby instrumentów było więcej i grały gęściej, bo wtedy może się wykazać. A ja z kolei łaknę prostoty i bardziej bezpośredniego przekazu. Dla odmiany posłuchałem krótko NuPrime’a DAC-9 na AKM. Pomimo zbyt ciemnego (dla mnie) brzmienia DAC-9 zainteresował mnie wysunięciem wokali. To był kuszący kierunek i stąd pomysł, żeby sprawdzić jak zabrzmi AKM, ale w DAC-u jaśniejszym od NuPrime’a. Rozważałem Toppinga D90, jednak nie udało mi się wypożyczyć interesującego mnie modelu. I tutaj wkroczył… … Gustard A18 (na pojedynczej kości AKM AK4499) Początkowo podłączyłem A18 do Sola II przez Clearwaya. Zrobiło się zdecydowanie za jasno, ale mimo braku balansu tonalnego poczułem od razu dużą ulgę. Wokal i gitara zbliżyły się do mnie. Było kameralnie i swojsko. Tu już zdecydowanie miałem wrażenie klubowego grania parę metrów od mnie. Po zmianie RCA z Clearwaya na Shawline (pod kątem nowszych i ciemniejszych realizacji) lub Vestę (do starszych i jaśniejszych nagrań) spodobało mi się jeszcze bardziej. W porównaniu z Aresem II zagrał trochę innym basem – równiej rozłożonym, bez podbicia (albo z mniejszym podbiciem) jego górnej części, za to z wyraźniejszą częścią dolną. Nie miałem już wątpliwości i w myślach kupiłem A18. Tym bardziej, że to małe zgrabne pudełko (blisko dwa razy lżejsze od Aresa II), które nawet po długim graniu robi się co najwyżej letnie. Z ciekawości pożyczyłem jeszcze Gustarda A22 (klasa A i dual mono na dwu kościach AKM AK4499). Wielki, ciężki kloc. Do tego grzeje się przy długich odsłuchach. Mimo to dałem mu uczciwą szansę – pograł u mnie prawie 5 dni (w tym weekend). Zdaniem sprzedawców miał mnie porazić, zmiażdżyć wszystko, co grało wcześniej i wznieść mój system na zupełnie inny poziom. Nic takiego nie nastąpiło. Pierwsze wrażenie: podobne podejście do grania, co A18 (bliskość sceny, wysunięte wokale), tylko trochę jaśniejsze brzmienie. Podłączyłem go przez Vestę zamiast Shawline’a i złapałem równowagę tonalną. Drugie wrażenie: odrobinę czystszy dźwięk przy naprawdę dobrych realizacjach. Ale tylko odrobinę i tylko przy wybranych płytach. Chyba (ale tu już nie dam głowy) zagrał też delikatniejszym basem. Ogólnie, w moim torze – brak zysku albo zysk marginalny w porównaniu ze znacznie wyższą ceną. Ma ponoć dużo solidniejszego preampa niż A18, ale to akurat mnie nie interesowało, bo korzystałem z obydwu Gustardów tylko w trybie DAC-a. Prawdopodobnie A22 to rzeczywiście jest znacząco lepsze urządzenie, ale żeby skonsumować tę różnicę w jakości trzeba mieć system z wyższej półki niż mój. Z ulgą wróciłem po „swojego” A18 i gra u mnie od tego czasu. W tej chwili próbuję znaleźć interkonekt analogowy o sygnaturze pośredniej między Shawline’m i Vestą. Jak już znajdę, to będzie idealnie. tzn. dokładnie tyle samo płyt zabrzmi u mnie zbyt jasno, co zbyt ciemno. Z doświadczenia widzę, że płyty sprzed roku 2005 (a już szczególnie z lat 90-tych) są (statystycznie) znacząco jaśniejsze od tych realizowanych po roku 2010. Nawet w przypadku jednego wykonawcy. Rozrzut jest na tyle duży, że nie ma mowy, żebym mógł zawsze trafić w punkt. Chyba, że z korektorem. Oczywiście, mogłem kupić RME ADI-2 zamiast Gustarda A18 i nie musiałbym się tyle bawić z wyborem RCA. Ale przy mojej skłonności do dzielenia włosa na czworo skończyłoby się na tym, że zamiast normalnie słuchać, przy każdej płycie zastanawiałbym się w nieskończoność, czy trochę podbić czy zredukować poziom danej części pasma. Co gorsza, zamęczałbym pewnie pytaniami rodzinę, zwłaszcza starszą córkę (15 lat). „Aniu, odłóż na bok lekcje i powiedz mi, kiedy brzmi lepiej. (...) Jak to – nie słyszysz różnicy? – Dziecko, skup się...”. A tak, mam nadzieję, że po zakupie tego (ostatniego już) kabla skończą się dylematy.
  12. Nie zrozumiałem wcześniej, że po optyku korzystałeś z innego DAC-a. Teraz już jasne - dzięki.
  13. Jestem trochę zamroczony po trzeciej dawce szczepionki i może nie myślę trzeźwo. W każdym razie, przeczytałem powyższy wpis dwa razy i wciąż nie rozumiem. Po optyku mamy oczywiście mniejszą przepustowość i związaną z tym rozdzielczość. Ale wydawało mi się, że optyk nie zaburza proporcji góry, środka i dołu. Więc dlaczego z faktu, że po optyku jest za jasno, ma wynikać, że Bluesound gra ciepło? To raczej RCA potrafi znacząco wpłynąć na charakterystykę i może skręcać brzmienie w stronę ciepłego. Czy w którymś miejscu się mylę?
  14. Zacząłem słuchać Alison Krauss za sprawą "Raising Sand" z Plantem (piękny album). A dziś jej albumy są mi już bliższe od tych nagrywanych przez niego. Szczególnie jeśli towarzyszy jej Union Station w składzie z Jerry Douglasem.
  15. Box office to wpływy z samych kin w USA. Czyli początkowo strata, ale po doliczeniu reszty świata, zysków z telewizji i VHS pewnie wyszli na swoje.
  16. A ukazały się jakieś? Żartuję, ale nie do końca. MÓJ rock mocno siedzi na bluesie i rockendrolu. Tak jak większość rocka w latach 70-tych, również progresywnego. Np. na klasycznych albumach Yes, nawet w tych złożonych numerach, słyszę korzenie tej muzyki. Purple są dla mnie kwintesencją rocka, bo plynnie przechodzą właśnie od prostego rockendrola do proga i z powrotem. A właściwie nawet nie muszą przechodzić, bo ich rockendrol jest progowy, a prog rockendrolowy. No i wykonawczo są wspaniali również w skali mikro. Steve Morse oczywiście cenzuruje się tam w porównaniu z tym, co grał, powiedzmy, z Dixie Dregs, ale i tak pozostaje rozpoznawalny. Chłonę solówki, które tak oszczędnie dawkuje. A co do Aireya - czy jest dziś inny zespół hardrockowy z tak dużą rolą klawiszy grających na tym poziomie? Nie przestaje mnie zachwycać to, jak potrafi być jednocześnie Lordem i Emersonem. Słucham głównie tego, co kupuję, więc omijają mnie wydawnictwa, które uznaję za zbyt drogie. Np. kilka ostatnich płyt Chris Robinson Brotherhood. To dobry przykład, bo zdecydowana większość moich wyborów zakupowych, to rzeczy nowe, ale grane po staremu. Bo to stare granie, zarówno surowe, jak i wyrafinowane, miało w sobie wiele ciepła, którego dzisiaj w rocku słyszę coraz mniej. Praktycznie odrzucam większość z tego, co ma korzenie w punku, grunge'u czy alternatywie, bo to nie moje.
  17. Na koncertach oczywiście Gillan już sobie wokalnie nie daje rady i to od lat. Natomiast jeśli chodzi o płyty studyjne, to wciąż Purple są wśród moich ulubieńców. Ezrin za bardzo ich wygładził, schował sekcję, dosłodził Morse'a, polał wszystko syntezatorowym sosem Aireya - to fakt. Ale i tak słychać WIELKI, WIELKI zespół i czystą radość grania w wydaniu absolutnych mistrzów gatunku. Gillan ma niepowtarzalną intonację. Morse i Airey to instrumentaliści z najwyższej półki, którzy potrafią bardzo dużo powiedzieć i wykreować wspaniały klimat nawet króciutką solówką. Kto inny prezentuje dziś tyle elegancji w graniu? Sekcja Glover-Paice rozwinęła się przez te lata. Słychać to od czasu "Purpendicular", który jest dla mnie jednym z ich najlepszych albumów w dorobku, szczególnie pod względem rytmicznym, ale nie tylko. "Now What?!" jest co najmniej bardzo dobre, a byłoby świetne z lepszą produkcją i bardziej sugestywnym groove'm sekcji w niektórych numerach. I to według standardów lat 70-tych, bo według tych współczesnych to jest wybitne. Poza Purplami jest dziś może kilka kapel, na których płyty tak czekam. Zdecydowanej większości dzisiejszego rocka w ogóle nie jestem w stanie słuchać, bo Ci młodsi goście albo zgubili rockendrola, albo nigdy go w swojej muzyce nie mieli...
  18. Przegapiłem fakt, że Purple wydają płytę z coverami. Już wpisuję ją sobie na listę przyszłych zakupów. Chociaż brzmieniowo, to wolałem kiedy produkował ich Michael Bradford. Było bardziej organicznie i z zaznaczoną sekcją rytmiczną. Dotychczasowe płyty zrobione pod okiem Ezrina mają lepsze kompozycje, ale słabsze groovy i nadmiar syntezatorów Aireya. Dla mnie byłoby lepiej, gdyby Don się trzymał hammondów i fortepianu.
  19. Pewnie, że głos fajny. A do tego ile on tych klasyków natrzaskał. Chyba tylko Keith Richards popełnił więcej chwytliwych rockendrolowych riffów. Trochę szkoda, że od czasu Revival z 2007 r. John nie napisał już nic nowego, tylko leci na odgrzewanych numerach (swoich lub cudzych).
  20. Jeśli da się odsunąć MA Silver 100 minimum 30 cm od ściany (lepiej 50) to można je rozważyć. Tym bardziej, jeśli Koleżance podobało się brzmienie MA Silver 500.
  21. Dokładnie tak. Dodam, że realizacja może być kiepska na co najmniej kilka różnych sposobów. Można schrzanić sprawę na poziomie nagrania, miksu i masteringu i to też w różny sposób na każdym etapie. Więc, jak czytam, że jakiś system dobrze sobie radzi z kiepskimi realizacjami, to nie bardzo wierzę w ogólność tego.
  22. Obawiam się, że jednak nie można. Najtańszy markowy odtwarzacz CD to jakieś 1000 zł. Po odjęciu interkonekta zostaje 1400-1500 zł. na wzmacniacz. Ręka do góry, kto się zadowoli na dłużej nowym wzmacniaczem za 1.5k? No właśnie.
  23. Mniej więcej taki zestaw kupiłem sobie wiosną tego roku. Kupiłem niemal w ciemno przez internet. Wzruszenia były: przy jazzie, bluesie, żeńskich wokalach, delikatniejszym rocku. Ale ten "basowy kompromis" i "strata na rozmachu grania" nie były takie małe. Cięższy rock oparty na mięsistych riffach wycinanych na Gibsonie brzmiał niestety słabo. Dźwiękowi brakowało jednocześnie dociążenia i precyzji. Wzmacniacz ewidentnie nie wyrabiał. A odtwarzacz CD za 1000 zł. (niektórzy są tradycjonalistami) okazał się kiepskiej jakości. Tacka była wystrzeliwana zamiast wysuwana a przy zarysowanej płycie cały odtwarzacz potrafił wpaść w wibracje niczym pralka przy odwirowywaniu. Panowie, mówicie o tym "niemal topowym poziomie", ale moim zdaniem na sprzęcie za tyle to Wy słuchaliście muzyki u znajomych albo w sklepie. Albo lata temu. A ja próbowałem przy tym pozostać i zżerał mnie żal, że nie dopłaciłem za więcej. Pamiętałem, że u kumpla, który wydał dwa razy tyle co ja, grało pięć razy lepiej. Więc zaprosiłem go do siebie, podpiął do moich Opali Atolla In100 i natychmiast stało się jasne, że MUSZĘ mieć lepszy i mocniejszy piec. Przy okazji wymieniłem też źródło na solidniejsze. W sumie, dopiero przy zestawie za 12k (z kablami) osiągnąłem autentyczną satysfakcję. Ale na tym etapie czytałem już wpisy na forum, stąd kolejna zmiana wzmacniacza, wybór DAC-a i interkonektu między nimi. Przyznaję otwarcie - teraz to już było łakomstwo i kaprys wynikający z przypływu gotówki. Natomiast aż do tych 12k to był prawdziwy, niemal fizyczny głód lepszego brzmienia. Nie potrafiłem zaakceptować dźwięku za mniej.
  24. Umie, ale umówmy się, że jednak są lepsi wokaliści i harmonijkarze od niego. Masa aktorów bawi się w muzykę. Steven Seagal jest niezłym gitarzystą bluesowym. Swoich sił w bluesie próbował też Dennis Quaid. W gatunkach heartland rock / americana działa Kevin Costner (ma niezły zespół Modern West) i Kevin Bacon (jako Bacon Brothers). Ten ostatni chyba najlepiej sobie radzi, bo jest zupełnie przyzwoitym autorem piosenek. No a jego brat to już zawodowiec, który od lat pisze muzykę do filmów.
  25. Ale czy mówimy o nowym sprzęcie? Bo ja próbowałem kupić za tyle i skończyło się na błyskawicznych zwrotach i wymianie za dopłatą na droższe modele. Akurat Audiolab 6000a to chyba najtańszy sensowny nowy wzmacniacz - niżej już się praktycznie zejść nie da, bo przy małej mocy nie mamy rozsądnej dynamiki, basu i nasycenia dźwięku. Wiem, bo tego właśnie doświadczyłem. 6000a to bodaj 2900 zł. w promocji w Q21. Sensowne monitory - minimum 1500 zł., raczej bliżej 2000 zł. Do tego źródło i kable - już mi wychodzi ponad 6000 zł. Myślę, że 6-7k to absolutne minimum. Sam zaobserwowałem duży przyrost jakości w granicach 10-15 tys., a gdybym mógł, to rozszerzyłbym budżet na całość do 20 tys. - tyle z mojego punktu widzenia wydać warto, jeśli dla kogoś muzyka jest ważna i jeśli może sobie na to pozwolić. I kiedyś planuję to zrobić, tzn. planuję upgrade kolumn do przedziału 6-8k. Natomiast w moim przypadku sięganie powyżej tych 20k za całość to już byłyby fanaberie, bo różnica w komforcie słuchania byłaby nieproporcjonalnie mała w porównaniu do nakładów. Koledze, który mnie zapytał ile co najmniej musi wydać na nowy sprzęt, żeby to miało sens odpowiedziałem, że około 10 tys. Chodziło o kolumny, wzmacniacz, streamer i kable. Ale oczywiście wiedziałem, że go na to stać.
×
×
  • Utwórz nowe...