Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    3 305
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Nie umiem się przekonać do drabinek rezystorowych. Rok temu porównywałem Gustarda A18 z Denafripsem Aresem II. A18 wygrał i został do teraz. Dwa miesiące temu miałem u siebie Gustarda A22 i Pontusa II. A22 mnie ujął (prawie go kupiłem), a Pontusa II oddałem z ulgą. Teraz X26 Pro dostarczył mi masę radości, a brzmienie R26 (mimo wielu zalet) odbieram jako chłodne i przygnębiające. Może zachwyciłbym się nim, gdybym zamiast jazzu i bluesa słuchał głównie kwartetów smyczkowych Haydna. Może. Wierzę na słowo, że to bardziej analogowe, prawdziwsze granie, ale zupełnie nie moje. Jeśli tak ma wyglądać rzeczywistość, to wracam do matriksa i proszę mnie już nie budzić.
  2. Skończyliśmy trzeci i ostatni sezon "Dead to me". Nie wiem skąd niższe oceny. Tzn. wiem, ale się z nimi absolutnie nie zgadzam. Inny nie znaczy gorszy. Powiedziałbym, że twórcom udała się dość rzadka rzecz: pogodzenie dwu niemal wykluczających się tonacji emocjonalnych. Zdecydowanie polecam. Kawał dobrej telewizji: od scenariusza po realizację z aktorstwem włącznie. Linda Cardellini jest tu ujmująca. "It's so sweet, riiight?" 🙂
  3. Ci, co najwięcej słuchają, nie zawsze mają czas, żeby się tym chwalić. 🙂 W tym tygodniu testuję dwa daki Gustarda: X26 Pro kontra R26. W programie odsłuchów znalazła się dość przypadkowa, nieaudiofilska płytka, ale za to z fajnym wolnym bluesem. Gitara, hammond w tle i elektryczne pianino. Brent Johnson - "As The Years Go Passing By" z płyty "Set The World On Fire". Jeśli ktoś lubi te klimaty ( @tomek4446, @slaw0001, @stach_s, @maxredaktor, @dorsz ?) , to polecam. Tomek - przy takich kawałkach zazdroszczę właścicielom lamp. 🙂 Przy okazji pytanie: czy też macie mgłę na gryfie od 10:47, czy to tylko mój system nie wyrabia z tymi przesterami i sustainem?
  4. Tego lata do nich wróciłem. Świetna kapela. Wspaniały wokal Jimmy Barnesa, fajne riffy. I jak ładnie się odnajdują w różnych rytmach, nawet w reggae.
  5. Czasem oglądamy z 16-letnią córką na nowe starsze filmy, żeby poznała trochę kina. Dziś "Wings of the Dove" (1997 r.) z HBO Max - ekranizacja powieści Henry Jamesa. Celowo nie podaję polskiej wersji tytułu (tłumacz do odstrzału). https://en.wikipedia.org/wiki/The_Wings_of_the_Dove_(1997_film) W latach 90-tych umieli jeszcze zrobić z klasyki literatury dobre kino. Świetna Helena Bonham Carter i wzruszająca Alison Elliott jako Milly. Do tego Linus Roach (przez moje pokolenie kojarzony z "Księdzem"), a także Elizabeth McGovern i Charlotte Rampling w rolach drugoplanowych.
  6. Zainspirowałeś mnie. Przy okazji sprawdziłem i upewniłem się, że Rypdal to faktycznie gitarzysta. Tyle jeśli chodzi o mnie i ECM. Ostatnio obracam się raczej w kręgu wytwórni Nagel Heyer (niegdyś wyłącznie swing, później już wszelki jazz), Arbors (wciąż wyłącznie swing - jak oni dają radę?) i HighNote (jazz z akcentem na hardbop). A z bardziej znanych - Concord z lat 90-tych, kiedy jeszcze nagrywali "moją" muzykę (ostatnio rozmienili się na drobne).
  7. A nie przeszkadzało Ci, że laptop szumiał? Bo one wszystkie szumią mniej lub bardziej i na tym poziomie zabawy dla mnie jest to już nie do przyjęcia, jeśli słucham muzyki w skupieniu.
  8. Cambridge - tak, ale dopiero CXC jest solidny. Tańszy AXC ma słaby serwomechanizm. Ten CXC też nie jest bez wad - brak możliwości numerycznego wyboru utworów. Cyrusa CDt wypożyczyłem i słuchałem w domu. Faktycznie zagrał lepiej niż CXC i NuPrime CDT-8 Pro. Ten NuPrime zresztą w ogóle mi się nie podobał od strony obsługi, designu itd. Ostatecznie kupiłem wyższy model Cyrusa - CD Xt Signature, bo trafiłem dobrą okazję, ale różnica między nim a CDt nie była już tak duża, jak między CDt i CXC. @Aprox Teraz najważniejsze: pod względem jakości dźwięku to w ogóle są małe różnice i słychać je tylko z przyzwoitym dakiem i resztą toru, szczególnie na dobrych nagraniach. U Ciebie powinno być je słychać, ale nie nastawiaj się na zmiany porównywalne ze zmianą DAC-a. To nie ta skala. Podsumowując: mogę polecić CDt / CD Xt. Z dwoma "ale". 1. Zaraz po włączeniu Cyrus potrzebuje trochę czasu, żeby się rozgrzać. Jeśli natychmiast podasz mu płytę, to może mieć problem z odczytem. Trzeba wtedy odczekać chwilę, albo wyjąć CD i włożyć ponownie. Przy drugim włożeniu jest już ok. Zaznaczam, że dotyczy to tylko sytuacji zaraz po włączeniu (po przerwie w eksploatacji). 2. Zdarza się, że przy wyjmowaniu płyty słyszę cichutkie "pst" w kolumnach. Na pewno kwestia zasilania i reszty toru, niemniej z CXC tego nie doświadczyłem. 3. Cyrusy minimalnie wygładzają górę, zabierając jednocześnie odrobinę powietrza. To jest już blisko granicy percepcji, ale jest. CXC gra jaśniej, Nuprime CDT-8 Pro tym bardziej. Podobno Primare DD15 również (słuchał go np. @Bogusław 66). Ja bym się nastawiał na czysty transport. Po co przepłacać za dodatkowego daka, który będzie o klasę gorszy niż RME... Z klasycznych odtwarzaczy, forumowicze chwalą SoulNote SC300 ( @Bogusław 66 i @engajner - może się wypowiecie).
  9. Dlaczego "a priori"? Przecież Witold ma ten wzmacniacz i go słucha.
  10. To był jeden z pierwszych kompaktów, jaki kupiłem. W pierwszej piątce.
  11. Nie znam R3, ale zgadzam się, że woofery 15cm mogą grać zbyt małym dźwiękiem już w średnim pomieszczeniu, a co dopiero dużym. Goldy 100 mają 16.5cm i rozumiem, że to dla Ciebie wciąż za mało. Ale przecież monitory nie kończą się na tym. Możesz spróbować 18cm. W najgorszym razie utwierdzisz się w przekonaniu, że R3 są nie do pobicia w Twoim budżecie.
  12. Nie wiem, czy ktoś już pisał o szwedzkim "The Playlist" na Netfliksie, czyli 6-odcinkowej fabularnej historii powstania Spotify'a. Bardzo wartko opowiedziane. Polecam.
  13. "Damn Right, I’ve Got the Blues" to w ogóle świetna płyta, jedna z jego lepszych. Akurat "Mustang Sally" jest w dużym stopniu niesione przez przebojowość samego utworu. Takim czystym popisem ekspresji Buddy Guya jest dla mnie bardziej "Five Long Years", czyli wolny blues, gdzie teoretycznie jest małe polem do zabłyśnięcia wokalem. A najlepszy na płycie jest i tak finałowy numer instrumentalny. Zresztą Buddy sam to mówi - wystarczy spojrzeć na zdjęcie na tylnej okładce. Gdyby nie ten kawałek pewnie w ogóle nie miał by motywacji by wydać nowy album w tamtym czasie. Przerwa w nagraniach trwała przecież ładnych parę lat i dopiero śmierć Steviego skłoniła Buddy'ego do ponownego wejścia do studia. Z perspektywy lat wyżej cenię "Slippin' In", chociaż kiedyś byłem nią rozczarowany przy bezpośrednim porównaniu z "Damn Right...". Jednak spójność repertuaru, stylowość i wkład Johnnie Johnsona robią tam swoje.
  14. CXA81 jest teraz w sieci za 5690 zł. Special Forty zaczynają się od blisko 11k (stara seria). Uważam, że CXA81 pasuje do monitorów z niższej półki - o cenie katalogowej z przedziału 3-6k. Miałem ten wzmacniacz i go lubiłem (wciąż mam pewien sentyment), ale to jednak nie ta liga.
  15. Ale nie do CXA81, prawda? Raz, że jest dla nich trochę za jasny, a dwa - nie z tej półki. S40 są wymagające, choć na papierze tego nie widać.
  16. Musiałem sprawdzić czyj był oryginał. Nigdy nie słuchałem Amy Winehouse. Nawiasem mówiąc, ten prosty i momentami wulgarny tekst bardziej pasował do estetyki R&B wraz z jej społecznymi konotacjami. W wykonaniu akustycznym tego faceta, nawet po przerobieniu słów wypada to dziwnie. Tym bardziej, że on śpiewa ze słodką countrową manierą.
  17. O tej porze roku bardzo lubię porządnie swingującego bluesa z dęciakami. Roomful of Blues miało oczywiście bardziej imponujące składy, ale to wciąż instytucja, jeśli chodzi o takie granie. "Hook, line & sinker" z 2011 r.
  18. Ja ostatnio do ćwiczeń słucham bodaj najnowszego studyjnego Whitesnake'a - "Flesh & Blood" z 2019 r. Oczywiście to już zupełnie inny skład i inne granie niż tamta bluesrockowa kapela z trzonem z Deep Purple. Ale mam sentyment do Coverdale'a i spółki bo - tak jak piszesz - kiedyś dostarczyli mi sporo emocji. Więc nadal kupuję i tym samym składam się na to, żeby David na starsze lata miał na dobrą whisky, czy co tam chłop pija. Zresztą, to wciąż nie jest zła muzyka, choć wydaje mi się, ze sam bym to lepiej wyprodukował i zrealizował po tygodniowym kursie w studiu.
  19. Ale posłuchać nie zaszkodzi. A jak coś się spodoba, to twardo negocjować powołując się na ceny u konkurencji.
  20. Zazdroszczę. Jak byłem młodszy też umiałem tak słuchać i wciąż odkrywać coś nowego na starych płytach. Teraz rzadko udaje mi się osiągnąć ten poziom skupienia. Za dużo się dzieje - albo dookoła, albo w mojej głowie. Dlatego muszę dostarczać sobie nowych bodźców dźwiękowych.
  21. Pytanie jak najbardziej zasadne. Najprostsza odpowiedź, to że zawsze jest czego słuchać - o to tu chodziło. Ale sprawa jest bardziej złożona. Lubię mieć dużo jeszcze nieprzesłuchanych płyt, tak żebym mógł wybrać sobie (jeśli akurat mam na to ochotę) coś nowego w ściśle określonym gatunku. Powiedzmy, w bardzo ściśle określonym gatunku. I to się udało. Ale oczywiście nie można mieć wszystkiego. Czasem chciałbym posłuchać nowego albumu konkretnego wykonawcy, a ten album jest chwilowo dość drogi, więc go jeszcze nie kupiłem. I nie wiadomo, kiedy (jeśli w ogóle) stanieje. Czy streaming byłby dla mnie rozwiązaniem? Jednak nie, bo lubię słuchać na swoich warunkach. Raz, że miło wziąć okładkę do ręki (wiele z tego, co kupuję, to wydania typu digipack czy tzw. "rękaw" stylizowane na winyle). Dwa, że mogę szybko sprawdzić kto faktycznie zrobił muzykę, a nie tylko kto ją firmuje. Produkcja, miks, mastering, muzyka, teksty, muzycy sesyjni. Wszystko to mam podane na tacy. Przykładem jest płyta, która właśnie u mnie leci. "The New Adventures of P.P. Arnold". Za aranżacje, produkcję, gitary i klawisze odpowiada tu Steve Cradock z Ocean Colour Scene. Dlatego to brzmi, tak, jak brzmi. Ale na froncie jego nazwiska nie ma. Pewnie, można to sobie wygooglać. Ale komu by się chciało? A ja nie muszę googlać. Naprawdę fajnie się słucha po raz pierwszy z książeczką w ręku.
  22. Chodzi o zniekształcenia od lampy (na biurku). Ciekawe czy mają one charakter eufoniczny?
  23. Ale nie jest pianistą, więc się ne liczy. A serio, to podchodziłem kiedyś do płyt Obary i nie mogłem się przekonać. Nie potrafiłem określić, co mi nie pasowało. Aż trafiłem na wywiad z nim w radiu. Obara powiedział tam, że gra najprostszym tonem, bo taki się dobrze sprawdza we wszystkim. Wtedy mnie oświeciło, że chodzi między innymi o ton. Podziwiam saksofonistów, którzy operują bogatym tonem nawet wtedy, gdy grają trudne rzeczy. Estetyczne pogodzenie tego jest trudne, ale osiągalne. Upraszczanie brzmieniowe dla uzyskania większej komunikatywności w improwizacji to kompromis, który dla mnie jest nie do przyjęcia, odbieram to jako pójście na "łatwiznę". Od muzyki od razu wieje mi wtedy chłodem. Nie znajdę ad hoc przykładów alcistów, ale z tenorzystów, którzy łączyli piękny ton z zaawansowanym graniem, to choćby Joe Henderson, czy George Coleman. Generalnie (tutaj zgadzam się ze Stańką), starsi muzycy grają ciekawszym tonem. W erze swingu i później aż do hardbopu to w ogóle był priorytet, żeby ton był znakiem rozpoznawczym. A dziś - dominuje wyrafinowanie formalne, ale brzmieniowo - bieda. (Ja, jak wiesz, mam gust niedzisiejszy i każdy pretekst jest dla mnie dobry, żeby ponarzekać na kierunek, w jakim wyewoluował jazz. ) Miłośników fortepianu przepraszam za offtop.
  24. Fajnie, że Stańko wprowadził do ECM swoich muzyków. Najpierw Wasilewskiego z zespołem, potem Wanię.
×
×
  • Utwórz nowe...