-
Zawartość
5 033 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
Zachęcam Cię do samodzielnego sprawdzenia. U mnie każde gniazdko "grało" z początku nieznośnie, a po wygrzaniu - każdy model inaczej. Miałem w ścianie naraz nawet trzy różne. W sumie przerobiłem oba Furutechy (złocony i rodowany) i oba Oyaide (złocone i to na palladzie). To droższe Oyaide uważam za zdecydowanie najlepsze / najbardziej neutralne. Złocone (jak to podlinkowane przez autora wątku) są ok, ale u mnie trochę ocieplały (nie mylić z przyciemnianiem) i rozmywały dźwięk. Przy czym różnice między złoconym Oyaide a Furutechem nie są moim zdaniem duże. Znacznie większe słychać np. między obydwoma Furutechami - złoconym i rodowanym. Rodowany Furu zmieniał u mnie dźwięk na chłodniejszy, w moim torze zupełnie się nie sprawdził. Być może tak duże zmiany wynikały w moim przypadku z instalacji elektrycznej w bloku i podbijaniu przez gniazdka i kable zasilające wybranych częstotliwości zakłóceń. Nie wykluczam, że u osób mieszkających w domach może nie być tego słychać. U mnie było słychać jak diabli.
-
Tutaj produkcja Mitchella Frooma nie jest jeszcze tak nachalna, jak na następnym albumie. Ale i tak wolę Suzanne bez Froomowych dodatków. Zresztą to samo mogę powiedzieć o płytach Los Lobos. Ogólnie bardzo ostrożnie podchodzę do wydawnictw, do których ten człowiek przyłożył rękę.
-
Nie wiem, którą hybrydę LAR-a masz na myśli: 120-tkę czy 200-tkę. Ja wypożyczyłem IA 200 HB. Porównywałem w jednym torze ze swoim ówczesnym SOL-em II. Nie zdecydowałem się na wymianę, ale pewne zalety LAR-a było słychać. Owszem, basu więcej, ale też był to bas lepiej kontrolowany i ciekawszy. Soprany bardziej dobitne niż z SOL-a II (tutaj o wyborze decyduje kwestia zgrania z resztą toru). Największa różnica rzeczywiście na średnicy, która była znacznie mniej nasycona niż w SOL-u. I tu znów rzecz gustu i całego systemu. U mnie ten szczuplejszy, ale bardziej wartki środek LAR-a świetnie się sprawdzał w rocku, za to brakowało mi harmonicznych w delikatniejszej muzyce. Natomiast SOL II moim zdaniem przeginał w drugą stronę. Barwa ociekająca sokami, wybrzmienia ciągnące się za horyzont, nadmierne zmiękczenie i rozmycie przesteru gitary elektrycznej (słuchałem z 3 parami kolumn). Ba, nawet gitary akustyczne w jego wykonaniu przestały mi się tak podobać, odkąd posłuchałem dla porównania z kilku metrów dobrego instrumentalisty grającego na żywo bez piecyka. W wydaniu Haiku było ładniej niż w rzeczywistości, bardziej miękko, słodko i ciepło, za to szybkości i dynamiki tylko ułamek tego, co na żywo. Z perspektywy czasu uważam, ze ten wzmacniacz to uroczy bajarz i blagier. LAR IA 200 chyba jednak ma brzmienie bliższe prawdy, choć oczywiście nie do każdych kolumn. Podobno dobrze się zgrywa właśnie z Dynaudio (niestety nie miałem okazji sprawdzić). Stylistycznie gdzieś pomiędzy tymi dwoma lokuje się SOL Indigo. Również podbite skraje oraz mocniejszy i lepiej kontrolowany dół od SOL-a II. Do tego szczuplejsza, twardsza i szybsza średnica (choć moim zdaniem wciąż po miękkiej stronie). Uważam, że to najbardziej niedoceniany z SOL-i, może dlatego, że poświęcający trochę harmonicznych na rzecz bardziej uniwersalnego charakteru i przez to mniej w stylu Haiku. U mnie radził sobie z każdym gatunkiem muzycznym. Natomiast jego podejście do budowania sceny było uproszczone, choć nie aż tak, jak SOL-a II, który nadmuchiwał źródła i w większych składach (nawet akustycznych) miał problem z separacją.
-
Wzmacniacze Haiku mają swój urok, również te tranzystorowe. Sam miałem na własność dwa, a w sumie słuchałem u siebie trzech SOL-i i jednego Brighta. Do tego lampowego Sensei 211 w zaprzyjaźnionym salonie. Ogromna przyjemność w wybranym repertuarze muzycznym (szczególnie w kameralnych akustycznych składach), ale kosztem trochę mniejszej uniwersalności. Raczej nie jest to sprzęt do łojenia, choć przy dobrze dobranej reszcie toru da się też z przyjemnością posłuchać mocniejszego rocka.
-
Ja bardzo lubię ich brzmienie, niestety to już duży pobór prądu i odpada przy codziennym słuchaniu po minimum kilka godzin. Szczególnie odkąd mam możliwość częściowej pracy zdalnej i bywa, że w niektóre dni system gra 8 godzin non-stop a łącznie nawet po kilkanaście. Ostatnio zdecydowałem się na pewien kompromis: integrę z A-klasowym lampowym pre i mosfetową końcówką mocy w AB (ale jest to AB z dużą zawartością A ). Całość bez sprzężenia zwrotnego. Do tego przetwornik R2R z małymi lampkami w stopniu końcowym i jest z grubsza jak lubię, choć po spokojniejszej, stronie.
-
Ostatnie, co można powiedzieć o mojej Normie, to, ze pompuje bas. Doradzam wstrzemięźliwość w wypowiadaniu się na temat sprzętu, którego nie miało się w domu. A teza, że mocne piece z zasady podbijają dół jest kuriozalna. Jeśli już, to raczej go utwardzają i prowadzą dość krótko, przez co może nawet sprawiać wrażenie mniejszego. Ale najlepiej nie uogólniać. Np. w tej chwili słucham pewnego piecyka, który pomimo dużej mocy gra basem miękkim i do tego niezbyt obfitym.
-
Tomek, ja nawet nie znam tej firmy. Zapytałeś, to podrzuciłem nazwę marki i tyle. Ale pamiętam, że Witold je chwalił i zachęcał do sprawdzenia. Co do reszty - z grubsza się z Tobą zgadzam, że charakterystyki systemu radykalnie nie zmienią. Natomiast źle dobrane kable potrafią osuszyć lub zamulić brzmienie - tego już zdarzało mi się doświadczyć.
-
Sam przetwornik nie gra. Wielkość skrzynki też ma znaczenie, a tutaj jest dość spora jak na midwoofer 18cm. Ale w pewnym stopniu się zgadzam - też mam słabość do większych przetworników. Miałem w domu na testach kolumny z midwooferami 20 i 21cm, do tego w odpowiednio większych obudowach. W niektórych aspektach było lepiej, ogółem nie sprawdziło się to jednak na tyle, żeby uzasadnić zakup. Ten masywniejszy dźwięk miał sens tylko przy niskiej głośności. Przy średniej już rozsadzał pokój. A jedne z tych paczek dusiły się nawet grając po cichu. Ogółem, dzięki przyjaznym relacjom z kilkoma salonami wypożyczyłem sporo bardzo różnych kolumn do odsłuchu w swoim torze, a jeszcze trochę słuchałem na wyjściu w pomieszczeniach o zbliżonych wymiarach. Czyżbyś w ciemno polecał większe przetworniki niezależnie od pomieszczenia odsłuchowego? 😎
-
@wieczorzanalogiem To nie była prośba o poradę. Byłem ciekaw, jak wyglądają Twoje kryteria doboru charakteru systemu do muzyki i wypunktowałem Ci założenia, które w ogólności nie muszą być słuszne. Zaskakuje mnie, że można składać komuś system nie znając jego akustyki, płytoteki ani priorytetów, ale widać do odważnych świat należy. Nawiasem mówiąc, mój następny wzmacniacz będzie mniej dynamiczny, mniej rozdzielczy i cieplejszy (choć niekoniecznie ciemniejszy) od Normy. Jest to wybór kompletnie sprzeczny z Twoją pospieszną diagnozą, choć jednocześnie zgodny z pewną ogólną i oczywistą tezą, którą postawiłeś znacznie wcześniej.
-
Stereotyp. Nie każda płyta rockowa to odchudzony dźwięk. Mam sporo współczesnego southern rocka z dwoma tłustymi Gibsonami. Jak je dodatkowo pogrubisz, zaokrąglisz i docieplisz, to gitara prowadząca zacznie się w szybkich partiach zlewać z rytmiczną. Do tego te płyty już mają przydymioną górę, więc zdecydowanie nie trzeba jej gasić. Oczywiście znajdzie się też trochę jaskrawych i szczupłych remasterów, które faktycznie mogą zyskać na proponowanej sygnaturze systemu. Ale nie dominują w mojej kolekcji. Zresztą nawet te remastery wcale nie muszą być zbyt jasne. I wtedy przyda im się ocieplenie rozumiane inaczej - jako dodanie harmonicznych zarówno na średnicy, jak i sopranach (nagranych zbyt sucho). Piszę z własnego doświadczenia. Świetnie, pod warunkiem, że album nagrywał Jan Erik Kongshaug, albo ktoś mu podobny. A u mnie sporo płyt wydanych przez Concord w pierwszej połowie lat 90-tych. Jak je potraktujesz cienką kreską, to będą do wyrzucenia. Właśnie tutaj przyda się charakter, który przypisałeś systemowi do rocka. Nie twierdzę, że Twoja recepta jest co do zasady bez sensu. Wielu osobom posłuży. Ale akurat ja bym się pochorował, gdyby polegał na przypisanych przez Ciebie medykamentach.
-
To rozróżnienie czasowo-gatunkowe przypomina mi podział samochodów na małe, czerwone i japońskie. Ale do rzeczy: a jakież to cechy musi mieć sprzęt, żeby zagrać dobrze rocka i jakie do "jazziku"? Oczywiście domyślam się odpowiedzi (sugeruje ją już użyte zdrobnienie), niemniej i tak chętnie posłucham. Choćby w telegraficznym skrócie - mogę prosić?
-
Ucho nie wystarczy, w każdym razie nie w cudzym pomieszczeniu i z cudzą muzyką, których wystarczająco dobrze nie znamy. Dochodzi jeszcze kwestia osobistych preferencji. W sumie bardzo wiele parametrów (proste pomiary ustaliłyby wartości choć części z nich). Równie dobrze można komuś innemu wybierać żonę.
-
Roman, to ja tak napisałem i przepraszam Cię, jeśli przypisałem Ci tę tezę niesłusznie. Ale trudno nie odnieść takiego wrażenia, jak się patrzy na zdjęcia Twojej jaskini. Zresztą, nie mam cienia wątpliwości, że u Ciebie ten sprzęt naprawdę świetnie gra. W wielu tranzystorach ze średniej półki daka też nie ma a w tych z wyższej bywa on dodatkową płatną opcją (zresztą zupełnie słusznie, bo wiele osób wybierze zewnętrzny lub ten z cedeka czy streamera). Pilot czy kratka faktycznie są.
-
Też chciałem o tym wspomnieć. Jak przymierzałem się do kupna swoich poprzednich kolumn (Opera Callas) to znalazłem na AS człowieka, który je miał. Tzn. miał je w swojej sygnaturze. Zdążył już wymienić przetworniki (między innymi Seasa na Scan Speaka) i zwrotnicę, ale uważał, że to wciąż te same kolumny, tylko upgradowane. A paczki miały ze 2-3 lata. Więc czego można się spodziewać po 30-letnich. Jeśli ktoś się zna lub ma dostęp do starych zdjęć, to wymianę przetworników łatwo wytropi. Ale co ze zmianami w zwrotnicy? Weźmy np. naszego Mariusza, który zmodował swoje BMN-y. Akurat Mariusz zna się na rzeczy, więc wierzę, że kolumny na tym zyskały. Ale ilu jest takich co grzebią nie znając się? Nie miałbym zaufania do tego, co siedzi w środku 30-letnich paczek. @Rega i @audiowit: często powtarzacie, że znacznie taniej można złożyć dobry system z elektroniki i kolumn vintage. I to jest prawda, ale Wasza prawda. Wy to umiecie, ale żeby się tego nauczyć musieliście w swoim czasie przejechać tysiące kilometrów po różny sprzęt i spędzić setki godzin na zdobycie tej wiedzy, którą dysponujecie teraz. To nie jest droga dla każdego. I nawet gdyby wszyscy z Was wykazali się życzliwością i chcieli wspierać mniej wtajemniczonych, to i tak pomożecie tylko garstce, bo nowicjuszy jest znacznie więcej niż Was ekspertów - weteranów. Dlatego osobiście wolę kupić 2-3 letni sprzęt używany za 1/2 ceny nowego niż wieloletni za 1/5 czy 1/10. Rozumiem, że można zrobić lepszy interes. Ale akurat ja go zrobić nie umiem.
-
@Arturoo Podpisuję się pod wszystkim, co napisał w tym wątku @tomasz1w. Odpuść te niższe serie z kolumn podłogowych i skup się na dobrych monitorach.
-
Ale Dynaudio mało kto będzie łączył z lampą, a Pylony branża czasem poleca właśnie do lamp, nawet sam producent często wystawiał się z Fezzem. Może w tych połączeniach tkwi problem. Jak na swoją cenę Diamondy i Opale mają urokliwą średnicę i niezłą górę. Bas faktycznie słabszy, w szybkich tempach nie wyrabia. Ale do spokojnej, kameralnej muzyki to są zupełnie niezłe paczki (jak na nówki w pewnym budżecie). Mówię o monitorach, podłogówek nie znam. Adam, niektórzy mogą nie posiadać lamp na własność, a mimo to być fanami ich brzmienia. Sam jestem tego przykładem (chyba masz mnie w kontaktach? ). W swoim czasie od zakupu powstrzymały mnie tylko względy eksploatacyjne.
-
Dobrze powiedziane. Niestety niektórzy te dwie rzeczy utożsamiają, czasem nawet robi to branża.
-
Ze wzmacniaczem jak z kobietą - wierność to podstawa, ale można też oczekiwać czegoś więcej.
-
@tomasz1w Tomek, no to czekamy cierpliwie aż przyjdą i posłuchasz. Koniecznie daj znać.
-
Cóż, chyba każdy z nas broni swych wyborów życiowych i zakupowych. Nie wrzucajmy jednak wszystkich audio-sceptyków do jednego worka. Są przecież wśród nich tacy, którzy "rozgryźli system" i doszli do jedynie słusznego wniosku, że każdy myślący inaczej to mitoman. Owa wyjątkowość własnych poglądów dała im upajające poczucie przynależności do umysłowej elity. I mieliby teraz z niego zrezygnować? W imię czego: lepszego dźwięku? Marny interes - potrafię zrozumieć ich niechęć do takiej transakcji. Moderatorów przepraszam za offtop, ale sprawiedliwość wymaga powiedzenia tego głośno. Wprawdzie audio-sceptycy nie mają racji, ale nie sprowadzajmy wszystkiego do pieniędzy: niektórzy z nich błądzą z pobudek bardziej wyrafinowanych. (Oczywiście cieszę się, że mnie samemu obcy jest wyżej opisany elitaryzm. Cudownie jest być intelektualnym plebejuszem i móc kupować sobie kolejne zabawki. Nawet jeśli nie zawsze grają. )
-
Pozwolę sobie dopytać: za 25 tys. złożyłbyś system lepszy od jakiegoś salonowego / wystawowego za 50 tys., tak? Bo przecież nie lepszy od tego, który za 2 razy więcej wybrałbyś sam. No chyba, że ten za 50 tys. złożyłbyś byle jak, a do tego za 25 tys. byś się przyłożył. Ale wtedy porównanie traci sens. Nikt nie twierdzi, że droższe zawsze jest lepsze, tylko, że dysponując większym budżetem można kupić lepszy produkt.