Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    3 097
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Fajna puenta. Za to rozwala mnie konstrukcja zdania nt. BT ("Idąc na spacer był straszny mróz"). Coraz więcej tego ostatnio widzę na forum i to niekoniecznie w charakterze żartów...
  2. Wprawdzie to offtop, ale muszę napisać, że zgadzam się w pełni. Większość z nas ma już dzieci. Nasza planeta jest oczywiście bardzo "vintage", niemniej milo byłoby przekazać ją następnemu pokoleniu w stanie "używana ale w 100% sprawna".
  3. Ekstrapolacja. Pytanie: czy rzeczywiście można to przeskalować na zasadzie jakości proporcjonalnej do ceny. Mogłoby się okazać, że ich produkt za 1000 euro gra tylko marginalnie lepiej od tego za 100 i nie jest już tak interesujący wg. kryterium jakość/cena. W świecie muzyki często promuje się młodociane talenty na zasadzie: "Skoro on/ona tak gra/śpiewa w wieku 10 lat, to co będzie za kolejne 10?" Otóż nic nie będzie, bo to tak nie działa. Ale oczywiście życzę Wam, żeby tym razem się udało i żeby przyszły Wiim "maxi" zmusił konkurencję do obniżenia cen. Nikomu z nas to nie zaszkodzi.
  4. Jak w tytule. Mam pytanie: czy stres audiofilski jest zjawiskiem normalnym? Czy też go doświadczacie? Ja przyznam, że czasem ogromnie. Z jednej strony - zachwyt, kiedy jakaś płyta dobrze brzmi na moim systemie, z drugiej - ogromna frustracja i niepokój, kiedy coś gra źle. "Co ja kupiłem, tyle pieniędzy w błoto, należało wziąć ten drugi wzmacniacz, tamte inne kolumny... Inny zestaw na pewno grałby lepiej. Wszystko grałoby lepiej niż to, co mam. Ten szmelc nie jest wart połowy swojej ceny, gdzie ja miałem uszy, jak go wybierałem?" Potem zmiana płyty, znów jest dobrze i się uspokajam. I tak właściwie z każdą konfiguracją sprzętową, jaką miałem w ciągu tego roku. Tu nawet nie chodzi o gonienie króliczka, tylko o poczucie, że nie da się wytrzymać z czymś, co nie brzmi. Jakby ten niewłaściwy dźwięk drwił sobie ze mnie. Być może to kwestia tego, że mam oczekiwania, których sprzęt z tej półki cenowej nie może spełnić. Może słucham zbyt zróżnicowanej muzyki i za dobrze wiem, jak niektóre instrumenty powinny brzmieć. W każdym razie, bywa to naprawdę bolesne.
  5. Tak mocno bym tego nie ujął, ale powtórzę, że z mojego doświadczenia dźwięk po optyku nigdy nie przekroczy pewnego poziomu jakości. Mała przepustowość robi swoje. I żaden DAC po drugiej strony nie odtworzy tego, co nie popłynęło kablem.
  6. Że muszą dowieźć, ukraść, albo ciaśniej zapinać paski. Chyba nie wierzymy w "Hej, skończyły nam się zapasy, wracamy do domu". Może też oznaczać wzmożone działania (czyli w praktyce silniejszy ostrzał miast), żeby więcej ugrać w negocjacjach. Ale myślę, że to znów ukraińska propaganda, mająca na celu podbudowanie obrońców.
  7. Znów? Nie chcę Cię martwić, ale to się pomału kwalifikuje na odwyk.
  8. Tak, ale Cyrus jest brytyjski.
  9. Na produkcję - nie. To dość oczywiste, że korektor nie zmieni smyczków w blachy i podobno nawet nie do tego służy. Na DR - też nie. Ale w kwestii równowagi tonalnej coś zrobić już można. Tzn. jeśli ma się ten korektor, bo ja akurat teraz nie mam. Grrr...
  10. Pośrednio, bo właśnie przez Krafta ma teraz zaporową cenę. Czy jest jakiś inny wzmacniacz, który sprawia, że jego właściciel nie pragnie mieć jeszcze lepszego? Brak chęci do zmiany na lepsze to największy możliwy komplement.
  11. Ale Putin raczej spokojnie nie odda władzy, prawda? A jego ludzie są właśnie tym - JEGO ludźmi. To nawet nie jest kwestia ich lojalności wobec szefa czy strachu przed nim, tylko świadomość, że ewentualny nowy przywódca wymieniłby większość ekipy. Więc zmiana nie leży w ich interesie.
  12. Zgadzam się, że są inne od starszych płyt i jeśli ma się system ustawiony pod starsze, to te nowsze nie będą brzmiały dobrze. Męczę się z tym problemem przez cały czas i na dłuższą metę jedynym rozwiązaniem jest chyba DAC z korektorem. Z ciekawości: jakiej muzyki słuchasz, że te nowsze płyty są tak agresywnie nagrane?
  13. I to jest chyba największa niespodzianka tej relacji.
  14. Jazz tak. Podobnie z bluesem. Przy czym jazz w zasadzie nigdy nie był nagrywany źle. A np. bluesa z lat 80-tych czy samego początku 90-tych prawie nie da się słuchać: wokal i plastikowo brzmiące bębny na wierzchu, odchudzone gitary... Dopiero gdzieś od połowy lat 90-tych zaczęło się robić lepiej. To ja pisałem, że nagrywa się ciemniej i to podtrzymuję. Chodzi mi głównie o bluesa i bluesrocka. W pewnym stopniu dotyczy to też jazzu. Statystyczna płyta z lat 90-tych ma więcej góry i mniej środka niż płyta nagrana po roku 2010. Nowsze realizacje mają znacznie bardziej wypełnioną średnicę, co słychać choćby w tłustszym brzmieniu gitar. Mam na pólkach naprawdę dużo tego towaru i wiem, co mówię. Zdarza się, że ten sam wykonawca, nagrywający dla tej samej wytwórni brzmi dużo ciemniej na płycie późniejszej o raptem 10 lat.
  15. Dzisiaj nagrywa się ciemniej. Oczywiście są wyjątki, ale uśredniając wyraźnie widzę taką tendencję.
  16. Nie podzielam poglądów Fafniaka, ale nie napisał niczego, co uzasadniałoby takie ataki. Wkleił tylko informację o wpadce dyplomatycznej Tuska - nie pierwszej i pewnie nie ostatniej. W sumie dość małej w porównaniu z poczynaniami grupy, która sama przedstawiła się jako "friends in dick". Nawiasem mówiąc, nie wiem czy Fafniak faktycznie lubi PiS. Trudno mi w to uwierzyć i mam nadzieję, że jednak nie. Jakoś nie widzę go jako fana rządu z choćby takim Czarnkiem w składzie. W każdym razie, miło byłoby pokazać, że nas, czyli elektorat szeroko rozumianej opozycji stać na więcej kultury niż elektorat partii rządzącej. Może bądźmy bardziej w duchu Woltera, który bronił prawa adwersarzy do głoszenia swych opinii.
  17. Panowie, może mi się oberwie, ale powiem tak: ta cytowana wpadka Tuska przypomniała mi o czymś. Wspomnienia szybko się zacierają i z perspektywy ostatnich lat kusi, żeby myśleć o PO, jako partii relatywnie normalnej. Bo przecież mieliśmy wtedy wolne media, jako taką demokrację, znośną politykę podatkową i rząd, który nie spieszył się z rozpieprzaniem wszystkiego dookoła. Ale to w zasadzie tyle i dla mnie jednak mało. Oczywiście, konsekwentnie głosowałem na PO ale wyłącznie jako na mniejsze zło i alternatywę dla PiS. W pewnym momencie hasło: "bo jak nie my, to PiS" przestało części społeczeństwa wystarczać. Niestety, to co mamy w tej chwili, całe to rozbuchanie PiS-u, będącego krzyżówką lewicowego populizmu i nacjonalizmu z totalitarystycznymi zapędami, jest bezpośrednią konsekwencją niekompetencji, a czasem też chciwości i zwykłej głupoty poprzedniej ekipy. Nieudolność demokratów jest zawsze zaproszeniem dla oszołomów, ekstremistów i cynicznych manipulatorów - takich, jak Ci, którzy rządzą nami teraz.
  18. Naprawdę się cieszę, że Ci podeszła.
  19. Tak jest. Niestety mam tylko jedną solową płytę Charliego (typowo bluesową "Rough news" z 1997 r.) i jedną wspólną z Benem Harperem ("Get up!" z 2013 r.). Obie świetne i bardzo różne od siebie. Do harmonijkarzy jeszcze chętnie wrócę, bo mam ich trochę. Poza tym, mój mój kuzyn jest jednym z większych mistrzów tego instrumentu w Europie (najłatwiej chwalić się cudzymi osiągnięciami ). A tymczasem trochę odejdę od korzeni w stronę owoców czyli bluesrocka. Płyta, która chyba przeszła "pod radarem". Ten Years After - "Sting in the Tale" z 2017 r. Trzeci album studyjny składu bez Alvina Lee (który ostatecznie rozstał się z zespołem na początku tego wieku i zmarł w 2013 r.). Na poprzednich dwu płytach Alvina zastępował Joe Gooch. "Now" z 2004 r. była moim zdaniem słaba, "Evolution" z 2008 r. już lepsza, ale stylistycznie to już inna muzyka: wciąż inspirowana bluesem, wciąż z dużą ilością gitarowych solówek (ładne granie slidem), ale o strukturze bardziej piosenkowej niż riffowej, a momentami z naleciałościami rocka lat 80-tych. Przynajmniej tak ją pamiętam. "Sting in the Tale" przyniosła kolejne zmiany w składzie: zamiast Joe Goocha - Marcus Bonfanti, a na basie Leo Lyonsa zastąpił Colin Hodgkinson. Obie zmiany z wielką korzyścią dla brzmienia. Leo Lyons kiedyś był świetny, ale ostatnimi laty trochę już sobie odpuszczał i coraz częściej po prostu dogrywał do gitary. Hodgkinson, weteran brytyjskiej sceny, z jazzrockowym epizodem w życiorysie, gra rasowo i dzięki niemu sekcja rytmiczna odzyskała pazur. No i Marcus Bonfanti. Gość z ciekawym własnym dorobkiem płytowym w stylistyce przełomu lat 60-tych i 70-tych - odnalazł się w kapeli i pociągnął ją naprzód . Nie chcę przechwalić "Sting in the Tale", ale mi się bardzo podoba, właśnie za jego sprawą. Marcus nie próbuje się ścigać z duchem Alvina. Solówki są krótkie, czasem wręcz symboliczne, ale mają świetny sound. Kompozycje oparte na tłustych riffach wycinanych na Gibsonie, wszystko zwarte i do przodu, a jednocześnie - nawet w szybkich tempach - przyjemnie ociężałe i na swój sposób miękkie, po prostu gibsonowe. Do tego charyzmatyczny wokal Marcusa, zdecydowanie powyżej średniej śpiewających gitarzystów, moim zdaniem lepszy nie tylko od głosu Goocha, ale i Alvina Lee. W aranżacjach słychać, że to nie rok 1969, ale momentami powraca klimat złotej epoki brytyjskiego bluesrocka. Granie dość proste, nie ma mowy o strukturze jak u Gov't Mule'a, ale właśnie w tym cały urok. Niektóre numery (np. trochę nowocześniejszy "Iron Horse") mają wręcz potencjał radiowy. Dla mnie miła niespodzianka, że legenda pożegnała się tak dobrą płytą. Zachęcam do posłuchania z możliwie dobrego źródła, bo to brzmi.
  20. @Redakcja AUDIO: Apeluję o jakąś reakcję na tego typu wpisy, które, moim zdaniem, nie powinny mieć miejsca.
  21. Jestem zaskoczony. Z mojego skromnego doświadczenia, dźwięk po optyku jest dużo słabszy niż po koaksjalu. Słyszałem wyraźnie różnicę już na budżetowym zestawie CXA81 + MA Silver 100. Puszczanie okrojonego sygnału do markowego Qutesta? I co ten Qutest ma zrobić - machnąć różdżką i magicznie dosztukować braki, które były na wejściu? Nie rozumiem.
  22. Sondaż przeprowadzili sami Ukraińcy, w których interesie leży rozszerzenie wojny na kolejne kraje. W te liczby nie wierzę, niemniej dobrze nie jest. Nawet jeśli wojnę popiera tylko połowa rosyjskiego społeczeństwa, to i tak o wiele za dużo.
  23. Dobry gitarzysta. Mam jego inną płytę - "Groovalicious" z 2003 r. Gość jest trochę zmyłkowy, bo niby gra smooth jazz, ale jak chce to wychodzi poza ramy tego gatunku.
  24. Ale czy rzeczywiście tak twierdzi? A jeśli tak, to czy nie chodziło mu o hi-end, czyli pojęcie, które każdy rozumie inaczej i gdzie indziej stawia jego granicę? Robi się z tego dyskusja o słowach. Znośne, niezłe, dobre - każdy może sobie przypisać inny budżet do każdego terminu. Najłatwiej dyskutuje się z poglądami, które w rzeczywistości nie zostały przez nikogo wyartykułowane.
  25. Nie chcę się tu z nikim sprzeczać, natomiast ja nie zauważyłem, żeby @Melo-man drwił z posiadaczy budżetowego sprzętu. W zasadzie powtarzał tylko, że dobrze dobrany droższy system zagra lepiej niż tańszy, z czym trudno dyskutować. Jednocześnie bardzo chwalił kolumny Elac Vela, które w wersji podstawkowej kosztują poniżej 8 tys., a jako podłogówki są do dostania poniżej 13 tys. zł. (To ceny oficjalne, realnie pewnie da się je kupić znacząco taniej.) Jakby jeszcze podał odpowiednia elektronikę do nich w podobnej cenie, to już w ogóle sprawa byłaby jasna.
×
×
  • Utwórz nowe...