Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    5 042
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Musiałbyś go zabrać do salonu i posłuchać. Sama moc to jedno, ale równie ważne jest, jak ta moc jest oddawana. Marantze mają chyba przyzwoite zasilanie, co też będzie miało swój wpływ. @KrólKiczu Seba, przypomnij, proszę jaki masz model Marantza i ile watów? Nigdy nie skarżyłeś się na problemy z napędzaniem ATC, a przecież to równie trudne paczki, co te Cariny, jeśli nie trudniejsze (rzeczywista skuteczność podobno niższa od deklarowanej przez producenta)...
  2. Grechuty, ale też Jana Kanty Pawluśkiewicza. Bez niego to nie byłoby to, tak, jak nie byłoby Demarczyk, jaką znamy, bez Koniecznego. No i ta szwagierka JKP - prześliczna wiolonczelistka.
  3. Diamond tuż przy ścianie? Nieee. Ja bym celował w używanego Elaka Carinę. Wcale nie ma zgaszonej góry. Moim zdaniem wyraźniejszą niż Pylon Diamond 18.
  4. Grzesiek, uprzedziłeś mnie. Mam tę płytę od jakiegoś czasu i chciałem o niej napisać (zresztą w podobnym duchu, co Ty), ale nie zdążyłem. Wielkie dzięki, że mnie wyręczyłeś i odgrzałeś ten wątek. Miło, że ta płyta powstała.
  5. Słuchać, słuchać. Tuwim ewidentnie pisał o pomiarowcach z naszego forum. Czciciele radia i fizyki, Uczone małpy, ścisłowiedy, Co oglądacie świat przez lupę I wszystko wiecie: co, jak, kiedy, Marcin powiedz nam, co Ty myślisz. Ja odpadłem po dwu pierwszych płytach, które mam na półce. Pamiętam, że granie bardzo solidne (sprawnie odtwarzane patenty rytmiczne LZ) i nawet niektóre kawałki całkiem udane, ale wokal cieniutki. Do Planta się nie umywa. No i ta kompresja wysysająca pół życia z muzyki. Poprawiło się coś od tego czasu - powinienem dać im drugą szansę?
  6. Lepiej nie. Incitatus w roli senatora się ponoć nie sprawdził.
  7. Nie wiem, czy znasz ten wątek na AS: https://www.audiostereo.pl/topic/152864-klon-sansui-au-70-reduktor-szumu/
  8. @maxredaktor Z ust mi to wyjąłeś. Moja starsza córka od dawna odgraża się, że po studiach wyjedzie na stałe, jeśli PiS wciąż będzie przy władzy. A studia zacznie za rok, więc to już przestaje być dla mnie abstrakcja. Chyba nie muszę pisać, że wolałbym, żeby moje dzieci tu zostały.
  9. Adam, dzięki za kolejną recenzję. Jedna uwaga - jak sam wiesz najlepiej, ten NAD to nie sam wzmacniacz, tylko all-in-one i to z podstawowym DSP. Więc wiadomo, za co się dopłaca.
  10. Włączyłem i powiem, że instrumentalna strona podobała mi się bardziej od wokalnej. Ogólnie - zawsze przyjemnie popatrzeć na ładne instrumenty, szczególnie tego Gibsona 1959. Druga z pań ma przyjemną barwę głosu, ale moim zdaniem to by było na tyle.
  11. Przykro mi, niestety nie jestem w stanie pomóc w kwestii bliskości ściany. Dość szybko sprawiłem sobie standy i nie interesowałam się już potem, co zagra sensownie na szafkach. W każdym razie, Twój Marantz jest już sensownym wzmacniaczem, a salon (5.22 * 3.34 to około 17.5 m^2) nie jest wcale taki mały. Podałeś inicjalnie podstawowe modele znanych marek. Osobiście wolałbym używane z półki wyżej. Czyli np. Elac Carina, których akurat słuchałem w podobnym ustawieniu (ale one też są moim zdaniem po jasnej stronie), być może Kef LS50 czy Dali Menuet. Z nowych dopisałbym do listy b. przyzwoite Pylon Opal Monitor (miałem je krótko na szafkach przy ścianie i nie grały tam źle). Pozdrawiam i życzę powodzenia. W cenie tych nowych pewnie dostałbyś używane Wharfedale Denton lub Evo 4.1. Czy jesteś pewien, że nic się u Ciebie nie zmieni i kolumny będą już zawsze stały na komodzie. Nie ma szans na inny układ i odsunięte standy w przyszłości?
  12. Grzesiek i Marcin (@sonique) - ogólnie racja, ale to jak ze szklanką w połowie pełną / pustą. Z jednej strony, lata 80-te przegrywają z kretesem z 70-tymi. Większość tzw. klasycznego rocka - czy to hard, czy progresywnego, czy amerykańskiego southern wyraźnie złagodziło i często strywializowało wtedy swe brzmienie by dostosować się (z różnym powodzeniem) do panującej mody. W popie zaczęły dominować syntezatory i - co gorsza - automaty perkusyjne. Z drugiej strony, jest to bodaj ostatnia dekada, w której pojawiły się (lub rozwinęły) jakiekolwiek interesujące mnie podgatunki rocka. Lata 80-te to rozkwit heartland rocka, AOR i hair metalu z LA. Tego pierwszego bronić nawet nie muszę, bo jego korzenie tkwią w poprzedniej dekadzie i nawiązuje do rockowej klasyki. AOR - przynajmniej w wydaniu największych zespołów - to b. starannie napisane i brawurowo wykonane piosenki, przeważnie oparte na bluesrockowych schematach (szczególnie Foreigner i Journey) a niekiedy dość wyrafinowane rytmicznie i harmonicznie (Toto). W ogóle AOR, jego narodziny i rodowód muzyków to osobny, ciekawy temat. Zaś jeśli chodzi o hair metal, to, mimo całej jego naiwności, broni się osadzeniem w tradycji: pod specyficzną produkcją i infantylnymi tekstami można w nim odnaleźć rock and rolla. Dodam jeszcze, że w muzyce stricte popowej lata 80-te to wciąż jeszcze złote czasy dla dobrych muzyków sesyjnych, których słychać w najważniejszych produkcjach tamtych czasów - choćby na płytach Michaela Jacksona. Potem - przynajmniej moim zdaniem - było już tylko gorzej. Owszem część klasycznych rockowych zespołów wróciła w latach 90-tych do formy i zaczęła znów grać "po staremu". Ale poza tym? Grunge z jednej strony, a rock alternatywny z drugiej wspólnymi siłami oderwały rocka od jego bluesowych korzeni. Od tego momentu rockowy mainstream zrobił się dla mnie nieznośny, ponieważ przestał kołysać. A dla radiowego popu - powolny zjazd po równi pochyłej. Wysyp ostaniach rodzynków w latach 1990-1991, a potem już coraz słabsze aranżacje i kompozycje - aż dotarliśmy do tego, co mamy dziś. Żeby nie było, że tylko narzekam na współczesność - wciąż jest wielu ciekawych wykonawców i zapełniam swoje półki ich płytami. Ale to są na ogół rzeczy niszowe. Jeśli cieszą się jakąś popularnością, to głównie wypracowaną na koncertach, bo mainstreamowe radio (poza wybranymi stacjami czy audycjami) nie daje im szansy. Lata 80-te pozostają dekadą, której największych gwiazd dało się, a czasem zwyczajnie chciało się słuchać. Rozpisałem się, bo kiedyś sam patrzyłem na te czasy w muzyce z pogardą, potem z pobłażaniem, a ostatnio - z coraz większym sentymentem. Ta dekada miała jednak swój specyficzny urok.
  13. U mnie w dzień głównie tzw. roots / americana / folk a w wieczorami jazz i blues. Mocniejszy rock tylko do ćwiczeń. Do pracy zdalnej niemal wyłącznie instrumentalny jazz.
  14. Miałem blisko rok Canto Grand New Premium (jak się okazało - bez Morela Elite ) i grały u mnie na odrobinę mniejszej powierzchni (niecałe 19m2), wtedy jeszcze bez żadnych ustrojów akustycznych. Bas faktycznie masywny, ale zejście dość przeciętne - do 48Hz przy spadku od 3dB. Grało mi to b. przyjemnie. Myślę, że kluczowe jest, żeby wzmacniacz był w stanie ten bas wziąć w ryzy. U mnie SOL Indigo dość sprawnie sobie z tym radził. Myślę, że od około 18m2 można próbować, a w dopracowanym torze i akustyce nawet na mniejszym metrażu - strzelałbym w 16m2. Oczywiście, jeśli się lubi dużo niskich tonów.
  15. @Shoemaker Rozważ używane egz. wyższych serii. Celuj w modele, którym najmniej zaszkodzi bliskość ściany. @lpomis JMR Lucia zgrają się jakoś z Marantzem?
  16. U mnie też. Potwierdzam. Zachowałem go na razie jako alternatywny kabel do listwy. W moim torze ten Furutech trochę za bardzo zmiękcza i ociepla, ale na niektórych płytach ma to swój urok. Jakiś miesiąc temu był u mnie kolega (nie audiofil), któremu właśnie to zmiękczenie Furutecha podobało się w jazzie. Też go mam - kupiłem używany. U mnie daje szybszy, bardziej konturowy dźwięk od Furutecha. Przy okazji też jaśniejszy. Jak na razie to najlepszy kabel do kondycjonera, jaki podpinałem. Szczególnie do dobrych realizacji płytowych. Za to niektóre z tych słabszych / odchudzonych zyskują z Furutechem.
  17. Opuścił zespół NTA jeszcze zimą.
  18. Mnie chodzi bardziej o to, że jedzenie jest czynnością intymną i "smacznego" z ust osób, które nie siedzą ze mną przy stole odbieram jako naruszenie mojej prywatności. Na tej samej zasadzie nie przysiadam się w pracy w bufecie do osób, z którymi nie jestem na stopie towarzyskiej.
  19. @Bebop Natomiast, w gronie rodziny i przyjaciół mawiam czasem "Bon na apetyt" albo "Pomóż sam sobie"
  20. Ja nie mówię i nie lubię, kiedy ktoś mówi to do mnie. Ciekawostka: mój kolega miał w firmie szkolenie z savoir vivre i dowiedział się tam, że mówienie "smacznego" nie należy do dobrego tonu.
  21. @sonique Marcin - gratulacje. Dobrze, że jednak nie kupiłeś Pylonów, bo to byłby chyba wyłącznie krok w bok. Nigdy nie słyszałem tych AP, ale na podstawie recenzji i Twojego opisu wyobrażam sobie, że świetnie grają i wpisują się w Twoje oczekiwania. Życzę Ci, żeby to faktycznie był koniec gry, chociaż zawsze można w torze jakiś drobiazg poprawić.
  22. Journey to jedna z moich ulubionych AOR-owych kapel. Dużo świetnych piosenek. Poza tym, Neal Schon to kawał gitarzysty i lubię go też w innych odsłonach, np. niektóre solowe płyty, w tym jazzrockową "Electric World" i bluesrockową "Piranha Blues". Że nie wspomnę o kultowym składzie Santany.
  23. Koniecznie skrobnij coś więcej o tym piecyku. Z przyjemnością czytałem jego recenzje i chyba nie jestem jedynym ciekawym bardziej prywatnych opinii. Jak odbierasz tryby triody i pentody itd.?
  24. Pracowałem kiedyś w jednej firmie z kolegą, który kupił sobie ten album, gdy tylko się on ukazał. Często słuchaliśmy go w tle. Z mojej strony - z dużą przyjemnością, choć nie porwało mnie to na tyle, żebym kiedykolwiek rozważał zakup. Próbuję sobie przypomnieć, czy nie pożyczyłem tej płyty na kilka dni. Nie pamiętam. W każdym razie bardzo mi się ona kojarzy z tamtym okresem - na dobre i na złe.
  25. Też jestem na wakacjach, ale specjalnie nie tęsknię za domowym dźwiękiem. Chwilowo miniwieża Panasonic rządzi. I ten korektor z kilkoma praktycznymi gotowymi ustawieniami! Zabrałem ze sobą trochę gorzej zrealizowanych płyt, które w domu nie brzmią, a tutaj nad jeziorami wszystko mi pięknie gra.
×
×
  • Utwórz nowe...