Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    4 016
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Jak się ma tyle płyt, to zwykle jest sporo jeszcze nie przesłuchanych i ochota, żeby je skonsumować. A czasem nawet presja psychiczna, żeby je poznać, póki człowiek jeszcze dobrze słyszy. 😉 Im większa kolekcja, tym więcej słucham nowych zakupów i rzadziej wracam do staroci. Chyba, że przy testowaniu i wymianach sprzętu - wtedy oczywiście wracają do łask, bo można na nich polegać i na nowo odkrywać. 🙂
  2. Dla mnie ten serial skończył się dość szybko - wraz ze śmiercią Shane’a, chyba najciekawszej postaci, w dodatku świetnie granej przez Jona Bernthala.
  3. Jesteśmy po pierwszym odcinku. Bardzo przyjemne i poprawia nastrój.
  4. Dobrze pamiętasz, to ja Cię nękałem pytaniami, na które cierpliwie i wyczerpująco odpowiadałeś (na temat Ambry i kolumn manufakturowych). Mój obecny wzmacniacz i DAC dają mi razem otwarcie góry i spory zapas sopranów. Pod tym względem powinny sobie poradzić z Ambrą. Mam też niezłą kontrolę basu, więc i na dole powinno być ok, szczególnie, że rzadko słucham głośniej. Nie wiem, jak będzie na średnicy - czy Ambra gra większym wypełnieniem niż Corallo - przekonamy się. Tak, słuchałem Gato Amp 150 ze swoimi Canto. Prawie go kupiłem. Miał lepszą separację instrumentów i scenę w głąb niż mój Haiku SOL Indigo. Ostatecznie wybrałem Indigo dla otwarcia góry, większego wypełnienia i mocniejszego basu.
  5. No właśnie - wychodzi wpływ wzmacniaczy. U mnie ta średnica też jest barwna i ładnie zróżnicowana, ale domyślam się, że ma mniej gęstości niż z Naitem. Za to soprany Corallo z moim indigo są naprawdę słodkie. Na jasno nagranych płytach jest tych sopranów czasem aż zbyt dużo, ale nawet wtedy słucha się ich z przyjemnością, bo tyle maja uroku. I to wiele mówi o kolumnach. Oczywiście, pogłosy, wybrzmienia itp. to firmowy atut Corallo. To, że zaczarują w kameralnym jazzie i wokalach uważałem za oczywiste. Zaskoczyło mnie natomiast co innego., Wbrew obawom, wcale nie wyłożyły się na cięższym, czy ostrzejszym graniu. Pewnie - zabrakło trochę skali i szybkości (mi chyba nawet bardziej tej pierwszej), ale nie poległy z kretesem. Np. 13-tka Black Sabbath zabrzmiała zupełnie nieźle. Dość klarownie i klimatycznie, z wokalem Ozziego ładnie oddzielonym od gitar Tommiego, które nie zlewały się w papkę, ani nie były do bólu złagodzone. Sekcja mogłaby mieć więcej masy, ale trafiała na czas. Słuchało się tego z przyjemnością, bez ustawicznego myślenia, ze to przecież nie jest repertuar Xavianów (bo nie jest!). Gdyby dało się je przeskalować... I tu wraca do mnie myśl o Ambrach - wciąż niedostępnych do wypożyczenia lokalnie...
  6. Zakup nowego daka (Gustard X26 Pro) skłonił mnie do kolejnych eksperymentów z kolumnami. Od kilku godzin słucham Xavian Corallo Exclusiva wypożyczonych z Premium Sound. Wielkie podziękowania dla pana Arka! Porównanie z Canto w moim torze (podanym w sygnaturze) Plusy: ciekawsza, bardziej wyrafinowana barwa (choć Canto też mają niezłą!), lepiej budowana scena w głąb, granie planami, poukładany dźwięk, czytelniejsza średnica, jest trochę bardziej konturowo, z lepszą separacją instrumentów, lepiej kontrolowany bas (ale z Canto też jest b. dobrze pod tym względem), szybszy dźwięk i to nie tylko na basie (Corallo wcale nie są takimi wolnymi miśkami, jak się spodziewałem po recenzjach w sieci!), ogólnie trochę lepiej zestrojone, wspaniale się ich słucha w tle, np. przy komputerze, poza sweet spotem (Canto też dobrze, ale nie aż tak), bajecznie wykończone - wiadomo Xaviany. Minusy: znacznie węższa scena i mniejszy dźwięk ogółem, mniej wypełnienia średnicy, mniej basu i brak zejścia. Jak widać wszystkie plusy wiążą się z jakością, a minusy z ilością, co zresztą było do przewidzenia. Przy czym różnica ilościowa jest znacznie większa niż by wynikało z rozmiaru przetworników (17.5 vs. 18cm). Nie wiem na ile jest to kwestia konstrukcji (obudowa zamknięta vs. bas-refleks), a na ile skutek znacznie mniejszego litrażu Corallo, które są wyjątkowo płytkie (23.6cm). Wydaje się, że przy takim stosunku plusów do minusów powinienem już robić przelew za Xaviany. Ale jestem, jak ten gość, co mieszka sam w wielkim domu. Rachunki płaci kosmiczne, sprzątanie zajmuje mu cały weekend, ale na hasło "przeprowadzka" mówi: "Co, miałbym się przenieść do jakiejś klitki?!".
  7. Z tego, co pamiętam Brighta mk5, to basik miał faktycznie poluzowany i niezbyt duży. Dziwię się, że Ci nie brakowało ilości niskich tonów w porównaniu z In200, który jest wyjątkowo hojny pod tym względem. Mi się w mk5 podobał kompromis pomiędzy tym nasyceniem i ładną barwą średnicy i sopranów z jeden strony, a zwartością i pewną konturowością (szczególnie w porównaniu z SOLem II) z drugiej. Gdyby jeszcze miał trochę większy i twardszy bas, to już byłaby rewelacja, ale i tak wspominam go bardzo dobrze.
  8. Buchardty raczej do skreślenia w tym metrażu. Nakręcałem się kiedyś na Twój wzmacniacz. Napiszesz parę słów jak gra Rega Aethos i z czym ją porównywałeś przez zakupem? Ona podobno nie przepada za niskimi impedancjami?
  9. Fajna sprawa, sobotni mecz o tej godzinie. Plaża jest dzięki temu niemal pusta. 😉
  10. Jak patrzę, czego czasem słuchasz, to zaczynam się niepokoić. Aż strach Cię spotkać na dzielni. Szczególnie, jeśli będziesz z kolegami z niektórych teledysków.
  11. A dla tych, co się rozkoszują sobotnim spokojem: Tom Principato o trudach życia muzyka bluesowego - They called for 'Stormy monday' but 'Mustang Sally' is just as bad. Ja się kilka razy uśmiechnąłem.
  12. Nie umiem się przekonać do drabinek rezystorowych. Rok temu porównywałem Gustarda A18 z Denafripsem Aresem II. A18 wygrał i został do teraz. Dwa miesiące temu miałem u siebie Gustarda A22 i Pontusa II. A22 mnie ujął (prawie go kupiłem), a Pontusa II oddałem z ulgą. Teraz X26 Pro dostarczył mi masę radości, a brzmienie R26 (mimo wielu zalet) odbieram jako chłodne i przygnębiające. Może zachwyciłbym się nim, gdybym zamiast jazzu i bluesa słuchał głównie kwartetów smyczkowych Haydna. Może. Wierzę na słowo, że to bardziej analogowe, prawdziwsze granie, ale zupełnie nie moje. Jeśli tak ma wyglądać rzeczywistość, to wracam do matriksa i proszę mnie już nie budzić.
  13. Skończyliśmy trzeci i ostatni sezon "Dead to me". Nie wiem skąd niższe oceny. Tzn. wiem, ale się z nimi absolutnie nie zgadzam. Inny nie znaczy gorszy. Powiedziałbym, że twórcom udała się dość rzadka rzecz: pogodzenie dwu niemal wykluczających się tonacji emocjonalnych. Zdecydowanie polecam. Kawał dobrej telewizji: od scenariusza po realizację z aktorstwem włącznie. Linda Cardellini jest tu ujmująca. "It's so sweet, riiight?" 🙂
  14. Ci, co najwięcej słuchają, nie zawsze mają czas, żeby się tym chwalić. 🙂 W tym tygodniu testuję dwa daki Gustarda: X26 Pro kontra R26. W programie odsłuchów znalazła się dość przypadkowa, nieaudiofilska płytka, ale za to z fajnym wolnym bluesem. Gitara, hammond w tle i elektryczne pianino. Brent Johnson - "As The Years Go Passing By" z płyty "Set The World On Fire". Jeśli ktoś lubi te klimaty ( @tomek4446, @slaw0001, @stach_s, @maxredaktor, @dorsz ?) , to polecam. Tomek - przy takich kawałkach zazdroszczę właścicielom lamp. 🙂 Przy okazji pytanie: czy też macie mgłę na gryfie od 10:47, czy to tylko mój system nie wyrabia z tymi przesterami i sustainem?
  15. A brzmieniowo jak? Duża różnica na plus?
  16. Tego lata do nich wróciłem. Świetna kapela. Wspaniały wokal Jimmy Barnesa, fajne riffy. I jak ładnie się odnajdują w różnych rytmach, nawet w reggae.
  17. Czasem oglądamy z 16-letnią córką na nowe starsze filmy, żeby poznała trochę kina. Dziś "Wings of the Dove" (1997 r.) z HBO Max - ekranizacja powieści Henry Jamesa. Celowo nie podaję polskiej wersji tytułu (tłumacz do odstrzału). https://en.wikipedia.org/wiki/The_Wings_of_the_Dove_(1997_film) W latach 90-tych umieli jeszcze zrobić z klasyki literatury dobre kino. Świetna Helena Bonham Carter i wzruszająca Alison Elliott jako Milly. Do tego Linus Roach (przez moje pokolenie kojarzony z "Księdzem"), a także Elizabeth McGovern i Charlotte Rampling w rolach drugoplanowych.
  18. Zainspirowałeś mnie. Przy okazji sprawdziłem i upewniłem się, że Rypdal to faktycznie gitarzysta. Tyle jeśli chodzi o mnie i ECM. Ostatnio obracam się raczej w kręgu wytwórni Nagel Heyer (niegdyś wyłącznie swing, później już wszelki jazz), Arbors (wciąż wyłącznie swing - jak oni dają radę?) i HighNote (jazz z akcentem na hardbop). A z bardziej znanych - Concord z lat 90-tych, kiedy jeszcze nagrywali "moją" muzykę (ostatnio rozmienili się na drobne).
  19. A nie przeszkadzało Ci, że laptop szumiał? Bo one wszystkie szumią mniej lub bardziej i na tym poziomie zabawy dla mnie jest to już nie do przyjęcia, jeśli słucham muzyki w skupieniu.
  20. Cambridge - tak, ale dopiero CXC jest solidny. Tańszy AXC ma słaby serwomechanizm. Ten CXC też nie jest bez wad - brak możliwości numerycznego wyboru utworów. Cyrusa CDt wypożyczyłem i słuchałem w domu. Faktycznie zagrał lepiej niż CXC i NuPrime CDT-8 Pro. Ten NuPrime zresztą w ogóle mi się nie podobał od strony obsługi, designu itd. Ostatecznie kupiłem wyższy model Cyrusa - CD Xt Signature, bo trafiłem dobrą okazję, ale różnica między nim a CDt nie była już tak duża, jak między CDt i CXC. @Aprox Teraz najważniejsze: pod względem jakości dźwięku to w ogóle są małe różnice i słychać je tylko z przyzwoitym dakiem i resztą toru, szczególnie na dobrych nagraniach. U Ciebie powinno być je słychać, ale nie nastawiaj się na zmiany porównywalne ze zmianą DAC-a. To nie ta skala. Podsumowując: mogę polecić CDt / CD Xt. Z dwoma "ale". 1. Zaraz po włączeniu Cyrus potrzebuje trochę czasu, żeby się rozgrzać. Jeśli natychmiast podasz mu płytę, to może mieć problem z odczytem. Trzeba wtedy odczekać chwilę, albo wyjąć CD i włożyć ponownie. Przy drugim włożeniu jest już ok. Zaznaczam, że dotyczy to tylko sytuacji zaraz po włączeniu (po przerwie w eksploatacji). 2. Zdarza się, że przy wyjmowaniu płyty słyszę cichutkie "pst" w kolumnach. Na pewno kwestia zasilania i reszty toru, niemniej z CXC tego nie doświadczyłem. 3. Cyrusy minimalnie wygładzają górę, zabierając jednocześnie odrobinę powietrza. To jest już blisko granicy percepcji, ale jest. CXC gra jaśniej, Nuprime CDT-8 Pro tym bardziej. Podobno Primare DD15 również (słuchał go np. @Bogusław 66). Ja bym się nastawiał na czysty transport. Po co przepłacać za dodatkowego daka, który będzie o klasę gorszy niż RME... Z klasycznych odtwarzaczy, forumowicze chwalą SoulNote SC300 ( @Bogusław 66 i @engajner - może się wypowiecie).
  21. Dlaczego "a priori"? Przecież Witold ma ten wzmacniacz i go słucha.
  22. To był jeden z pierwszych kompaktów, jaki kupiłem. W pierwszej piątce.
  23. Nie znam R3, ale zgadzam się, że woofery 15cm mogą grać zbyt małym dźwiękiem już w średnim pomieszczeniu, a co dopiero dużym. Goldy 100 mają 16.5cm i rozumiem, że to dla Ciebie wciąż za mało. Ale przecież monitory nie kończą się na tym. Możesz spróbować 18cm. W najgorszym razie utwierdzisz się w przekonaniu, że R3 są nie do pobicia w Twoim budżecie.
  24. Nie wiem, czy ktoś już pisał o szwedzkim "The Playlist" na Netfliksie, czyli 6-odcinkowej fabularnej historii powstania Spotify'a. Bardzo wartko opowiedziane. Polecam.
  25. "Damn Right, I’ve Got the Blues" to w ogóle świetna płyta, jedna z jego lepszych. Akurat "Mustang Sally" jest w dużym stopniu niesione przez przebojowość samego utworu. Takim czystym popisem ekspresji Buddy Guya jest dla mnie bardziej "Five Long Years", czyli wolny blues, gdzie teoretycznie jest małe polem do zabłyśnięcia wokalem. A najlepszy na płycie jest i tak finałowy numer instrumentalny. Zresztą Buddy sam to mówi - wystarczy spojrzeć na zdjęcie na tylnej okładce. Gdyby nie ten kawałek pewnie w ogóle nie miał by motywacji by wydać nowy album w tamtym czasie. Przerwa w nagraniach trwała przecież ładnych parę lat i dopiero śmierć Steviego skłoniła Buddy'ego do ponownego wejścia do studia. Z perspektywy lat wyżej cenię "Slippin' In", chociaż kiedyś byłem nią rozczarowany przy bezpośrednim porównaniu z "Damn Right...". Jednak spójność repertuaru, stylowość i wkład Johnnie Johnsona robią tam swoje.
×
×
  • Utwórz nowe...