Skocz do zawartości

Rafał S

Uczestnik
  • Zawartość

    3 020
  • Dołączył

Wszystko napisane przez Rafał S

  1. Jestem ciekaw, czy ktoś słuchał też "większego brata" tzn. ATC SCM11 z wooferem 15cm zamiast 12.5. Jak patrzę na ceny, to myślę, że wolałbym uskładać, dołożyć i wziąć SCM11. Tym bardziej, że autor testu już przy 11 m^2 miał lekki niedosyt dociążenia. Jednocześnie SCM7 ma sporo zalet, więc jeśli SCM11 oferuje większą masę dźwięku przy tej samej jakości, to może być naprawdę interesująco...
  2. Nie wiem, co Administracja zmieniła, ale wielkie dzięki i brawa. Śmiga, aż miło.
  3. To jest problem odmiennych "potrzeb" brzmieniowych różnych gatunków, a nawet konkretnych płyt. Właśnie słucham kilku w miarę nowych albumów bluesowych. Rozrzut jest duży i nie mówię o mojej ocenie jakości dźwięku, tylko tym, że cześć brzmi u mnie za jasno, a część aż za ciemno. Basu za mało, albo za dużo, itd. Bez korektora (czy innych zmian) nie ma mowy, żeby wszystkie te płyty wypadły dobrze na jednym zestawie. Kontrast pomiędzy wydawnictwami reprezentującymi różne gatunki może być jeszcze większy, bo dojdzie więcej czynników różnicujących brzmienie. Np. mój Sol II jest znany z miękkiej średnicy. To fajna sprawa przy bluesie i jazzie. Przy hardrocku już niekoniecznie, bo riffy tracą na ostrości.
  4. Pytanie, czy to Xaviany się wykładają, czy też gorzej zrobione płyty. Jeśli kolumny mają wyraźną górę, to podkreślą jakość nagrania. Na dobre lub na złe.
  5. No właśnie, też mnie zastanawiało to zdanie. Jeśli Xaviany mają więcej góry to one powinny być żywsze. A "wybaczające" Kefy - spokojniejsze.
  6. Stadium Arcadium było niezłe, przynajmniej część. W zasadzie wszystkich płyt z Johnem Frusciante da się słuchać. "By the way" jest dość drętwa, ale też coś można z niej wybrać. Natomiast albumy nagrane z Klinghofferem na gitarze prezentują się słabiej. "I'm with you" (2011 r.) jeszcze jakoś grało siłą rozpędu, chociaż gitary trochę bezpłciowe. Ale "The Getaway" z 2016 r. to już totalna porażka (nieznośna produkcja!).
  7. Jeżeli jakość realizacji schodzi poniżej pewnego poziomu, to tracisz niuanse wykonania.
  8. Lubię produkcje Larry'ego Kleina. Jazz z lekkim ukłonem w stronę radia, ale wciąż stylowy. Na pewno nie smooth. Indra Rios-Moore Madeleine Peyroux. Mam prawie wszystkie płyty, na ogół brzmią dość podobnie, zwłaszcza te zrobione przez Larry'ego, z Deanem Parksem na gitarze i Jayem Bellerose na bębnach. Tutaj dodatkowo Larry Goldings na klawiszach. https://www.youtube.com/watch?v=KgccdIjocDs&list=PLDjsxmWtiXQjG1mpaR_21ZQC6b6IcNOhh&index=1 Ana Moura, "Desfado" czyli wokalistka fado w jazzowej otoczce. Kawałek z gościnnym Herbiem Hancockiem.
  9. Jeśli o mnie chodzi, to nowy sprzęt spowodował, że wciągnąłem się w wokalny jazz. Już wcześniej miałem trochę takich płyt, ale raczej ze względu na moją żonę, bo to takie miękka, kompromisowa muzyka na wieczór. Mnie samego trochę to nudziło: prawdziwy jazz to ten instrumentalny, a jak wokale to wolę rocka czy bluesa, ewentualnie singer / songwriter z dobrą instrumentacją. A teraz, zdarza się, że słucham tych śpiewających pań z wypiekami na twarzy. Ileż tam się potrafi dziać w tle - i to nawet w balladkach! I jak to jest nagrane! Natomiast spora część płyt rockowych męczy mnie kiepską realizacją, kompresją dynamiki itp. Jak trafię coś fajnie zrobionego, to jest naprawdę obłędnie, ale zdarza się to - bo ja wiem - raz na pięć, dziesięć albumów? I skutek taki, że rzadziej sięgam do półek z rockiem.
  10. Przy okazji mam pewne pytanie / spostrzeżenie. Co oznacza "wyraźna" góra / średnica? Wydaje mi się, że co innego dla tych dwu zakresów. Dla mnie wyraźna góra jest dość obfita. Jak jej za mało, to przestaje być wyraźnie. A ze średnicą odwrotnie - wyraźna, czyli umiarkowana. Jak jest jej dużo, to robi się gęsto i już nie jest wyraźnie, bo instrumenty zbliżają się do siebie. Często czytam, że obfita średnica daje namacalne wokale - wcale nie odnoszę takiego wrażenia, raczej przeciwnie. Gęsta średnica idzie w parze ze skromną górą, przez co wokale tracą na czytelności i napowietrzeniu. Czy tylko mi się tak wydaje? Ktoś to sprostuje? Druga rzecz, która mnie zastanawia: jakie instrumenty grają w tym samym paśmie, co wokale? Pytam, bo wciąż nie mogę tego rozgryźć. Wydawałoby się, że jak wokale są wyraźne i / lub wysuwają się do przodu, to pewne inne instrumenty powinny się zachowywać podobnie. Nie zaobserwowałem jednak takiej prawidłowości. Jeśli już, to przeciwną - że wokale rywalizują z instrumentami i z przodu są albo jedne, albo drugie. Np. na jaśniejszych kolumnach - żeńskie wokale przed klawiszami, na ciemniejszych -za nimi. I mówię tu o klawiszach, które na moje ucho są w tych samych rejestrach, co wokale. Czy ktoś potrafi wyłożyć zasady układania się dźwięków w przestrzenie? Na ile decydują o tym kolumny, a na ile DAC? Da się oddzielić wpływ jednego i drugiego elementu toru?
  11. Doskonale rozumiem, też sprawdzam na tym, czego normalnie słucham. Ale jak coś zawsze brzmi co najmniej dobrze, to testowanie wymaga dużego skupienia. Mi jest łatwiej, bo rozrzut jakości brzmienia większy i szybko wychwytuje się różnice. Rock rzadko zdobywa 8/10. Teraz akurat leci u mnie coś, co wypadło rewelacyjnie. Indra Rios-Moore - "Heartland". Produkcja - Larry Klein. Bardzo cenię gościa - potrafi zapewnić jazzowym i około jazzowym wokalistkom idealne tło. Na tej płycie faktycznie oceniam namacalność wokalu na 9-tkę. Świetny cover "Money" Floydów. Ciekawe, jak zabrzmiałoby to u Ciebie na Studio.
  12. Aż miło przeczytać - dzięki. Nie ukrywam, że czekałem na to podsumowanie. Już sygnalizowałeś, że jest dobrze, ale nie sądziłem, że aż tak. Czyli tylko basu im brakuje. Akurat za to trzeba sporo dopłacić, bo Goldy to już półka wyżej. Ciekawe, jak byś je ocenił, biorąc pod uwagę cenę. Tak, jak pisałeś wcześniej - segment około 5 tys. oferuje wyjątkowy stosunek jakości do ceny. I do tego większość jest łatwa do napędzenia. A jak człowiek szuka czegoś wyraźnie lepszego, to okazuje się, że dopłata nawet 3 tys. nie przynosi wiele więcej. A swoją drogą, mam wrażenie, że połowa Twoich nagrań testowych, to rzeczy, które zabrzmią dobrze na wszystkim.
  13. Ciekaw jestem, jak ten serialowy Reacher. Filmy kinowe z Cruisem były słabe. Skąd temu konusowi uroiło się, że może być Reacherem? Co do reszty, patrząc po samych tytułach Netflix (jedyna platforma, którą mamy) wypada najsłabiej. Od razu widać, że ponad połowa to tandeta. Dla kogo to w ogóle kręcą? Póki co oglądamy trzeci sezon "Ozark". Serial jest coraz lepszy. Świetne postacie, zwłaszcza kobiece. Laura Linney jako Wendy i nieznana mi wcześniej Julia Garner w roli Ruth Langmore. Ależ im się trafił materiał! O czymś takim chyba marzy każda aktorka.
  14. Izrael w porównaniu z Polską ma prawie 2.5 raza większą sumę zakażeń na milion, a jednocześnie 3 razy mniej zgonów na milion. Czyli w sumie zakażeni umierali tam ponad 7 razy rzadziej niż w Polsce. A wzrost jest prawie wszędzie. Zakażeń się nie ograniczy bez lockdownu, który na dłuższą metę jest niewykonalny. A śmiertelność ograniczyć można.
  15. Nie. Izrael - większość się zaszczepiła. 3 razy mniej zgonów na milion mieszkańców niż w Polsce. Nie sądzę, zeby zaniżali swoje statystyki, czy mylili się w liczeniu.
  16. Zależy kogo dziś słuchasz. Nie odchodząc zbyt daleko od estetyki rockendrola - w kręgach rockabilly jest sporo znakomitych muzyków. Kosmiczny Brian Setzer, Mike Eldred, czy wciąż krewki (mimo wieku) ALbert Lee. O bluesie, jazzie, blue grass i country nie wspomnę. Gitara ma się dobrze, trzeba tylko wybiórczo podchodzić do radia i unikać masowego pseudo-rocka.
  17. Pytanie do kogo innego, ale pozwolę sobie odpowiedzieć. Oczekuję obowiązku szczepień dla studentów i uczniów szkół średnich (z możliwością zwolnienia w uzasadnionych medycznie przypadkach). To samo dla pracowników wszystkich szczebli edukacji, służby zdrowia, handlu, gastronomii, urzędów, banków, biur przyjmujących klientów, transportu, policji itp.
  18. Scotty Moore świetnie grał na gitarze w zespole Elvisa. Jak na tamte czasy, gość był niesamowity.
  19. Dwa pytanie jak w tytule. 1) Przy wymianie jakiegoś elementu systemu trudno uciec od sprawdzania, jak zabrzmi muzyka określonego rodzaju. Czasem wręcz dobieramy coś pod konkretne gatunki muzyczne. I tu pytanie, jakie brzmienia systemu dobieramy do różnej muzyki? W recenzjach czasem czytam, że dane kolumny są jasne, czyli bardziej do rocka, a inne ciemniejsze – do jazzu. Moje spojrzenie jest przeciwne. Do rocka wolę ciemne brzmienia, bo wtedy gitary nie świdrują uszu i można komfortowo słuchać głośniej. Barwa jest pełniejsza, a składy rockowe są zwykle na tyle małe, że nie ma problemu nachodzenia instrumentów na siebie. Z kolei do jazzu - raczej jaśniejsze dźwięki. Poza trąbką i saksofonem sopranowym właściwie nie ma w jazzie naprawdę natarczywych instrumentów. Gitara elektryczna brzmi łagodniej, bo jazzmani na ogół skręcają wysokie tony na instrumentach / wzmacniaczach. Więc nawet po lekkim rozjaśnieniu nie będzie kłuć. Wyrazista góra sytemu powoduje jednocześnie, że talerze zyskują na szczegółowości, fortepian się wyróżnia, większe składy nabierają czytelności itd. Czy tylko ja tak to widzę? 2) Czy zdarzało Wam się, że nowy sprzęt wpływał na zmianę Waszych muzycznych upodobań? Tzn., że zaczęliście słuchać więcej płyt jakiegoś gatunku, dlatego, że wyjątkowo dobrze brzmią na Waszym systemie? A jakiś inny gatunek poszedł w odstawkę, bo wypadał gorzej? Czy coś takiego oznacza, że słucha się sprzętu na muzyce, zamiast muzyki na sprzęcie? Jestem ciekaw Waszych odczuć i opinii.
  20. Spróbuj Equilibrium Cello - jest spora szansa, że to będzie to. U mnie został na dobre i teraz jest w następnym systemie. A jeśli będzie za jasny, to Eq. Aurora (ciemniej niż Cello, ale wciąż odrobinę jaśniej od Black II i z lepszym basem).
  21. A w porównaniu z Clearwayem czego oczekujesz? Bo "neutralny" jest różnie rozumiany przez producentów. Dla mnie neutralne są Equilibrium Cello, które mam teraz. Tonacja zbliżona do Clearwaya, może nawet minimalnie jaśniejsze (odrobinę więcej góry), ale jednocześnie mam wrażenie lepszego i bardziej precyzyjnego basu (bas był chyba najsłabszą stroną Clearwaya). Jeśli chciałbyś ciut ciemniej niż Cello, to Equilibrium Aurora, jeszcze ciemniejszy jest Tellurium Q Black II (ale ma też mniej basu). Wszystko z półki 1000-1300 zł za 2 razy 2-2.5m.
  22. Prawda, ja jednak wciąż wolę książkę. Ten język i narracja są nie do oddania w filmie. Przy okazji - można zrobić film lepszy od książki. Jako miłośnik twórczości Grahame'a Greena mogę powiedzieć, że "Koniec romansu" ("The end of the affair") Neila Jordana z 1999 r. przebija literacki pierwowzór. Niemal perfekcyjny scenariusz, zachowujący wszystkie najlepsze kwestie. Aktorzy: Ralph Fiennes i Julianne Moore - świetni, ale największe wrażenie zrobił na mnie Stephen Rea, który wycisnął niesamowicie dużo z bohatera, który w książce wydawał mi się mało barwny. Do tego Jason Isaacs i Ian Hart w rolach drugoplanowych. Ten ostatni zagrał postać przez samego Greene'a uważaną za słabo nakreśloną i papierową. A w filmie ożyła. Zresztą Greene w ogóle nie cenił tej książki (a ja - owszem), nazwał ją nawet swoją pierwszą przymiarką do narracji pierwszoosobowej. Pod względem technicznym zdecydowanie wyżej stawiał swoją drugą "pierwszoosobówkę" - "Spokojnego Amerykanina". Z tym nie sposób dyskutować, bo "Spokojny Amerykanin" należy do jego wielkiej trójki (pozostałe dwie to "Sedno sprawy" i "Moc i chwała"). A dla mnie wręcz stoi na pierwszym miejscu. Ta książka, dla odmiany została beznadziejnie przeniesiona na duży obraz przez Philipa Noyce'a. Zmasakrowany scenariusz, tanie emocje i źle dobrani aktorzy - wielki Michael Caine był o jakieś 20 lat za stary.
  23. No właśnie. Kolega Kraft jako pierwszy uciekłby z takiego koncertu. Albo zabrałby się za adaptację metra. Trochę by poszło na te ustroje akustyczne.
  24. Ale aktorsko to wyższa półka niż Ford, którego zresztą bardzo lubię. Weź choćby "Crazy heart" czy "True grit" (nie pamiętam polskich tłumaczeń tytułów). Ford nie dałby rady - nigdy nie był aktorem uniwersalnym. A Bridges zagra prawie wszystko.
×
×
  • Utwórz nowe...