-
Zawartość
4 598 -
Dołączył
Wszystko napisane przez Rafał S
-
Miałem w domu Gato Amp 150 przez prawie 2 tyg. i niestety tak go nie odebrałem. Gdyby tak u mnie grał, to by został na dobre. Wprost przeciwnie: musiałem zrobić naprawdę głośno, żeby dźwięk wypełnił pokój. No i sopranom brakowało dla mnie pełnej otwartości (w połączeniu z moimi ówczesnymi kolumnami, pewnie z innymi paczkami byłoby inaczej). Góra pasma taka, jak napisał Adam - gładka, kremowa. Wtedy szukałem innej. Z zalet: sprężysty bas i wzorowy porządek na scenie. Ale źródła pozorne dla mnie trochę za małe, wolę rysowanie grubszą kreską. Ładna była ta średnica, ale trochę zbyt szczupła. Jeśli coś zwracało uwagę to właśnie drive basu, kultura i dyscyplina całości.
-
Michał, ale tutaj faktycznie problemem może być małe pomieszczenie. Na ogół te wyższe modele monitorów są też trochę większe. Midwoofer minimum 15 cm. A dla Adama to już ponoć za dużo. Wybór wśród "maluchów" jest ograniczony i zawsze to jakiś kompromis. Może faktycznie najlepiej w tej sytuacji postawić na paczki z fizjologiczną średnicą i pogodzić się z ograniczeniami basu i dynamiki. Nie wiem - zgaduję - nie byłem w takiej sytuacji. Natomiast pamiętam, że Adam przetestował kilka większych i trochę droższych monitorów i jakoś żadne go nie zachwyciły.
-
@kaczadupa i @ProjectPi: chwiałbym uprzejmie przypomnieć, że należycie do jednego klubu: audio sceptyków. Nie jesteście w nim przecież po to, żeby spierać się miedzy sobą, tylko żeby zwalczać nas - słyszących. Proszę więc o większą dyscyplinę partyjną - w przeciwnym razie potrzebna będzie interwencja Prezesa Jarka. 😎
-
Czepiasz się słów, pomijając mój komunikat: chcesz testu - przeprowadź go najpierw na sobie. Podjedz do salonu, wyrównaj poziomy, posłuchaj i podziel się wrażeniami, jeśli będziesz chciał. Bo na razie piszesz po raz któryś, że się nie da z winy branży. A branża jest całkiem przyjazna. Mnie włączyli tego Luxmana, jak poprosiłem. I to na dwu parach kolumn. Tobie też nie odmówią.
-
W pełnej wersji - owszem. Ale cóż stoi na przeszkodzie, żebyś sam dokonał niezobowiązującego porównania, zanim zapędzisz całe forum na ślepe testy?
-
Nie, Kraft tak nie pisał. To ideologia, którą Ty dorabiasz, żeby nadać jego wpisom więcej sensu. Kraft pisał, że zdecydowana większość rynkowych wzmacniaczy jest poprawnie skonstruowana i tym samym nie powinna wpływać na dźwięk. Ostatnio już tego nie powtarza, bo przez te kilka lat dotarło do niego, że istnieje coś takiego, jak zniekształcenia harmoniczne. Jest postęp! Nie, nie unikam jak ognia wiernych wzmacniaczy i nie wiem skąd ten pomysł. Półtora roku temu kupiłem nawet wzmacniacz należący właśnie do tych wiernych i jeszcze tego lata z przyjemnością słuchałem na nim muzyki. Czy brzmi on identycznie jak Twój Hegel? Tego nie wiem, bo porównywałem go tylko z innym modelem Hegla (i słyszałem różnice). Twój podział binarny na wierne i "niewierne" to duże uproszczenie. Nawet w ramach tych wiernych (przez co rozumiesz chyba niskie THD) będziesz miał jeszcze różnice w dynamice czy współczynnikach tłumienia. Osobna kwestia to wielkość źródeł pozornych - uważasz, że wszystkie neutralne wzmacniacze grają pod tym względem tak samo? Z opisów Twoich wrażeń wyciągnąłbym inne wnioski - bliższe moim własnym spostrzeżeniom. Adam, przejedź się kiedyś do Topa i poproś o porównawczy odsłuch swojego Hegla i Luxmana 509z. Wyrównaj poziomy głośności i sprawdź, czy oba zagrają tak samo.
-
Nigdy się tym nie interesowałem - słucham wyłącznie z CD i to nie tylko dla jakości dźwięku. Odczuwam dyskomfort, jeśli podczas słuchania nie mam pod ręką pudełka z wydrukowaną wkładką. Nawet gdy muzyka stanowi tylko tło do pracy, czy książki. Pliki i streaming na razie mnie nie interesują. Jeszcze jedno odnośnie testów (@kaczadupa Adam, to również do Ciebie): z własnego doświadczenia wiem, że sam fakt testu wprowadza stres i związane z nim zaburzenie koncentracji. W rezultacie poziom percepcji spada. Znaczne różnice wciąż się wyłapie, ale pomniejsze mogą już przejść "pod radarem". Zjawisko pokrewne do zasady nieoznaczoności Heisenberga. W przypadku plików charakter różnic utrudnia ich wychwycenie. Mnie osobiście łatwiej jest usłyszeć kwestie tonalne / barwowe tzn. więcej lub mniej harmonicznych w danej części pasma, co odbieram jako jaśniejszy lub ciemniejszy dźwięk. Na to jestem dość wrażliwy. Między czym, a czym dokładnie? Rozumiem, że te 3 wzmacniacze, które Ty kupiłeś, różnią się słyszalnie, ale inne modele kupione przez inne osoby już nie? Czy tak to działa?
-
A ja wczoraj testowałem antywibracyjne podkładki pod transport CD. Działają. Z / bez odróżniam na luzie w ślepym teście. Zaliczyłem test 10/10! (Bez podkładek Jay's reaguje na najdrobniejsze potracenie stolika i na moment przerywa pracę. Z podkładkami jest jak czołg. Mogę kopać w nogi od stolika i nic. Byłoby więcej tych prób, ale mnie stopa rozbolała, zresztą z zamkniętymi oczami trzeba uważać, żeby nie trafić w standy od Dynek.) 😎
-
Takie doświadczenie nie byłoby miarodajne ze względu na "zgrzyt percepcyjny". Rozróżniać jest najłatwiej we własnym systemie i słuchając własnej muzyki. Adam, przecież to oczywiste. U siebie tylu piecyków słuchałeś i barwnie opisywałeś nam różnice pomiędzy nimi. Sądzisz, ze na wyjeździe też byś tyle usłyszał?
-
@Grzesiek202 Nie, chociaż byłoby to miłe. Tę ciekawostkę na temat Gadda wyczytałem chyba jeszcze na studiach - czyli ponad 25 lat temu. Zapamiętałem akurat to, zamiast rzeczy, których ode mnie wtedy wymagali. Nawiasem mówiąc, próbowałem to teraz zweryfikować i nie udało mi się znaleźć jednoznacznego potwierdzenia. Trafiłem tylko na informację, że pierwszy automat perkusyjny powstał na potrzeby Steely Dan, a Steve był wtedy jednym z perkusistów współpracujących z tym duetem (obok Jeffa Porcaro z Toto i innych czołowych "sesyjniaków").
-
Ale skład. Praktycznie dla każdego z muzyków można kupić płytę. Steve Gadd - instrumentalista, którego czasem słucha się nawet o tym nie wiedząc. Jego gra na bębnach została zsamplowana i wykorzystana w pierwszych automatach perkusyjnych. Więc dziś trudno nawet stwierdzić, na ilu albumach "grał" w latach 80-tych.
-
W jazzie dochodzi wyczucie frazy i inwencja, a na wyższej półce - rozpoznawalność. Niemniej pod względem czysto technicznym muzyka poważna potrafi być bardziej wymagająca fizycznie. Choćby fortepian, czego przykładem jest życiorys Michela Petruccianiego. Jest wirtuozeria i wirtuozeria. Akcenty tu i tam są położone na co innego.
-
Chucho Valdes - Solo (Live in New York), 1998 r. Wspaniały, momentami klasycyzujący fortepianowy jazz, do tego dobrze zarejestrowany. Nie tylko dla miłośników muzyki kubańskiej, która jest tu tylko jednym ze składników mikstury. Nawiasem mówiąc, szkoda, że w Polsce więcej osób zna Buena Vista Social Club niż prawdziwych gigantów tamtej muzyki jak Chucho Valdesa czy Arturo Sandovala. Nie łudzę się, że to zmienię, ale może ktoś posłucha.
-
Odnoszę wrażenie, że sam fakt dużej popularności albumu sprawia, ze niektórzy muszą pokazać, że są ponad to. Ale w tym konkretnym przypadku być ponad to jest dość ciężko (przynajmniej według kryteriów muzyki popularnej). Pewnie, lata 80-te odcisnęły swoje piętno na produkcji. Słychać też, że na tym etapie aranżacje interesowały Knopflera w równym stopniu, albo i bardziej niż solówki (może dlatego, że z poprzedniej formuły wycisnął już wszystko na "Love over gold"). I nie ma w tym niczego złego. Piosenki trafione w punkt, goście i muzycy sesyjni perfekcyjnie obsadzeni (Sting, bracia Brecker, Omar Hakim, Tony Levin, Mike Mainieri- kogóż tu nie ma). Dużo muzycznej treści na najwyższym poziomie i nie zmienią tego ani niezliczone odtworzenia w salonach audio, ani w Radiu Złote Przeboje. Ani to, że prywatnie bardziej lubię inne płyty zespołu.
-
Jeśli posłuchasz grania w trio w szybszych swingulcach z "All for you" (1996 r.) to tam im naprawdę żre. Czy porywa? Są lepsi pianiści i pianistki, ale Russell i Christian to już konkretne granie. Kiedyś widziałem w telewizji koncert tamtego składu (chyba z Montrealu, z połowy lat 90-tych) i Russell miał tam mini recital solowy, gdzie nieźle dawał czadu w bluesowych numerach. W ogóle bardzo lubię to jego tłuste brzmienie, słychać, ze chłop używa grubych strun i nie oszczędza paluchów. Ale oczywiście znacznie więcej dostajemy tego na jego albumach solowych czy płytach z Christianem i Benny Greenem (te ostatnie są mi bliskie, bo to niejako kontynuacja klasycznego tria Oscara Petersona z Rayem Brownem i Herbem Ellisem). Zresztą Benny Green też się pojawił na jednej płycie Diany. Sorry za offtop, często znosi mnie z audio w stronę muzyki. Natomiast co do "Wallflower" Diany, to ludzie mają rację, że to niestety "wallpaper" lub inaczej: muzyka do windy.
-
@Gargan Zgoda, ale wciąż nie o to mi chodzi, tylko o pozostałe parametry, w tym S/N i THD. Czy np. szum własny wzmacniacza zmieni się wtedy, czy też nie? Bo jeśli nie (co zresztą nie jest dla mnie oczywiste), to po zmianie wartości składowej szumu zależnej od poziomu sygnału, zmieni się sumaryczny poziom szumu dla danej głośności. (Im bardziej podkręcamy głośność, tym bardziej maleje "udział" szumu własnego w szumie wypadkowym.) Ale spodziewałbym się też innych różnic w związku z innymi warunkami pracy całego układu.