Skocz do zawartości

Czego słuchasz??


karp

Recommended Posts

1 godzinę temu, Rafał S napisał:

Może Adi w końcu sam się odezwie. :) 

Na razie patrzę po sobie. Problem w tym, że klasycy proga / artrocka z lat 70-tych niesamowicie wysoko ustawili poprzeczkę. Kompozytorsko, aranżacyjnie, instrumentalnie i wokalnie. W ramach tego gatunku King Crimson jest jednak gitarowo nie do przeskoczenia. A jeśli spojrzeć na klawisze, to umówmy się, że Barbieri to przedszkolak w porównaniu z Emersonem, Morazem, Wakemanem, Lordem czy Aireyem. Sekcja rytmiczna - znów klasycy górą. Bębny - kto dziś zagra jak Bill Bruthord? Bas - Chris Squire, John Wetton... Wokale - tu już jest chyba największa dysproporcja. Wetton, Lake, Jon Anderson... Bodaj Wojtek Kapała na artrock.pl napisał kiedyś, że we współczesnym progu wokalistą zostaje ten z instrumentalistów, który najmniej fałszuje. Złośliwe, ale czasem faktycznie można odnieść takie wrażenie. :)

Przy okazji - ciekawie dowiedzieć się, że słuchasz też takich rzeczy. :)

Kolego @Rafał S ale to jest Twoje zdanie, zdanie krytyków muzycznych? Ja akurat próbowałem wielokrotnie przebrnąć przez twórczość King Crimson i ... nigdy mi się nie udało. Dla mnie była to zawsze muzyka dla wąskiego grona odbiorców, wysublimowana a nawet wg mnie ... dziwna. Muzyki słucham dla przyjemności, uwielbiam ładne melodie. Nigdy nie mogłem znaleźć tego w klasycznych prog rockowych albumach. O kunszcie i warszawie niestety nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że obecni instrumentaliści też raczej sroce spod ogona nie wypadli a biorąc pod uwagę fakt, że mogą bazować na dokonaniach poprzedników - wydaje mi się, że raczej nie powinni im ustępować. Jest oczywiście też coś takiego jak talent, ale tutaj też zapewne w każdym pokleniu znajdzie się jakiś geniusz. 

Także wydaje mi się, że raczej całe nasze uwielbienie tego co było dawniej, wynika z czysto psychologicznych podstaw, bo przecież wiadomo, że "kiedyś było jakoś fajniej".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, seba3002 napisał:

Także wydaje mi się, że raczej całe nasze uwielbienie tego co było dawniej, wynika z czysto psychologicznych podstaw, bo przecież wiadomo, że "kiedyś było jakoś fajniej".

Sebastian, mam prośbę - jak cytujesz wypowiedź, to mów mi po imieniu - Rafał. Bo "Kolego Rafał S" brzmi strasznie. :)

A wracając do tematu. Ja też lubię ładne melodie, ale lubię i bardziej złożone granie. Tak King Crimson, jak i Yes czy Emerson, Lake and Plamer mieli w dorobku i to i to. Weź choćby utwór "Starless" King Crimson (z płyty "Red") - to jest dla mnie melodia i wykonanie, które ciężko przebić. Yes też miało przebojowe piosenki, i to nie tylko poprockowy skład z Rabinem, ale też ten klasyczny. Np. tytułowy kawałek z płyty "Going for the one" - masz melodię i odjazdowe granie zamknięte w paru minutach.   Posłuchaj tych dwu i oceń, czy faktycznie jest to tak nieprzystępne. :)

Nie chodzi o to, że współcześni muzycy są słabi. Jest wielu znakomitych, choć mam wrażenie, że akurat w rocku, jakby mniej niż kiedyś. Czyżby zdolnych i ambitnych młodych ludzi rock już nie pociągał? Może realizują się w inny sposób?

Porcupine Tree nie gra, moim zdaniem na poziomie najlepszych składów King Crimson (któż gra?), co nie znaczy, że są źli. Mi się akurat nie podobają i ze współczesnego grania wybrałbym co innego - jak mówiłem - rzecz gustu. Bliższe jest mi ciepłe granie (w tym przywołane Yes), a od większości współczesnych zespołów wieje chłodem.

Oczywiście w latach 70-tych też były słabsze, czy przeciętne kapele, tylko, że one zostały w znacznym stopniu zapomniane, a pamiętamy tych największych - to oni doczekali się licznych reedycji klasycznych albumów.

Może powstały w czasach nowożytnych płyty lepsze / bardziej atrakcyjne niż te najlepsze z epoki. Jeśli tak, nie słyszałem ich - jak ktoś mi wskaże, to chętnie poznam. Na pewno jest dziś (dla mnie to oznacza ostatnie ćwierć wieku ) sporo zespołów progresywnych  grających przyjemne rzeczy, również w moim guście, czyli oparte na współbrzmieniu gitar i klawiszy, melodyjne, z ładnymi harmoniami. Sam trochę tego słyszałem. Spock's Beard, Flower Kings, Transatlantic, Glass Hammer i wiele innych.

Pozdrawiam. :)

Edytowano przez Rafał S
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, sonique napisał:

Coś takiego:

Ja pamiętam i te wydawnictwa i całą resztę. Pamiętam czas, kiedy Piotr Kosiński prowadził w RMF-ie, chyba też w sobotnią noc (a może piątkową?) "Rock Malowany Fantazją". Dopiero potem przeszedł do Trójki, gdzie na zmianę z T. Beksińskim mieli te sobotnie nocne audycje. To była druga połowa lat 90-tych. :)

19 godzin temu, misiek x napisał:

Jazz do mnie nie przemawia, nie lubię tej muzyki i już. Nie odbierajcie tego jako krytyki jazzu, to nie o to chodzi.

A pogranicze bluesrocka / southern rocka i jazzu? Np. Colosseum. Albo niektóre instrumentalne kawałki Allman Brothers Band ("In memory of Elisabeth Reed" itp.) czy Little Feat? Późny Traffic? Jazzowe wycieczki Jacka Bruce'a? Też nie lubisz, czy też podchodzisz bardziej wyrozumiale kiedy jazz wypływa ze znajomej bazy? Bo ja przyznam szczerze, że właśnie takie rzeczy mnie bardzo kręcą. :)

Edytowano przez Rafał S
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, seba3002 napisał:

Możesz podać jakieś przykłady utworów? Poza pierwszym albumem. 

Proszę:

Polecam oczywiście przesłuchać Exiles od początku :D

 

W temacie:

Album stylistycznie w okolicach sceny RiO - Rock in Opposition, czyli na pewno będzie gęsto. Lubię takie granie, gdy dużo się dzieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj odrabiam zaległości z szuflady, którą kiedyś niesłusznie potraktowałem po macoszemu - (pewnie @Adi777 mnie wkrótce odpyta;) ) W muzyce podoba mi się to, że którychkolwiek drzwi byś nie otworzył, to zawsze coś ciekawego się za nimi kryje. Tytuł „Crossing” nabiera tu dodatkowego znaczenia.

9973BB72-5BF2-4ACF-83BC-4CBC5155A47A.jpeg.a3c102a3d0428af4d51e539804e9cb58.jpeg

No i muszę przyznać, że dobry towar tam mieli w Kalifornii na początku lat 70-tych… dawno nie byłem na takim muzycznym tripie… ale zabawa przednia.  

Edytowano przez sonique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, sonique napisał:

Davis, Corea, Holland, Zawinul, DeJohnette… z tego w najgorszym wypadku mogła wyjść płyta dekady. Ale poszło im nawet jeszcze lepiej. Gadamy o niej ponad pół wieku później…;)

Z perspektywy czasu, z większą przyjemnością słucham wybranych płyt Weather Report. Ale historyczne znaczenie "Bitches Brew" jest niepodważalne. To stąd wypączkowały czołowe zespoły fusion: McLaughlin -> MO, Shorter i Zawinul -> WR, Corea i White -> RTF. Airto Moreira przewinął się i przez WR i RTF, Bernie Maupain grał w Headhuntersach Herbiego itd. Rzadko się zdarza, żeby można było jednoznacznie wskazać początek gatunku. A tutaj tak. Zapowiedź była na "In a silent way", ale "Bitches Brew" to płyta-matka całego jazzrocka. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Rafał S napisał:

Z perspektywy czasu, z większą przyjemnością słucham wybranych płyt Weather Report. Ale historyczne znaczenie "Bitches Brew" jest niepodważalne. To stąd wypączkowały czołowe zespoły fusion: McLaughlin -> MO, Shorter i Zawinul -> WR, Corea i White -> RTF. Airto Moreira przewinął się i przez WR i RTF, Bernie Maupain grał w Headhuntersach Herbiego itd. Rzadko się zdarza, żeby można było jednoznacznie wskazać początek gatunku. A tutaj tak. Zapowiedź była na "In a silent way", ale "Bitches Brew" to płyta-matka całego jazzrocka. :)

No… stary… wyczerpałeś temat… 😎

Nic dodać nic ująć…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Adi777 napisał:

Weather Report, dawno ich nie słuchałem. Z tego, co pamiętam, to najbardziej spodobał mi się debiut i koncertówka z Tokio.

Znasz tylko skład z Vitousem? Oczywiście świetny, ale mało reprezentatywny stylistycznie. Prawdziwe Weather Report (czyli to z muzycznymi historiami i obrazami) zaczęło się później. Za najważniejszy skład uważa się powszechnie ten z Jaco, chociaż płyty z Alphonso Johnsonem też ciekawe. Co do bębniarzy, to można długo dyskutować. Ja głosuję na Petera Erskine'a. Zapuść sobie kiedyś "8:30" (pierwsze trzy "strony" LP to świetne koncertowe granie) albo "Night Passage" - jeden z moich ulubionych studyjnych albumów.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...