-
Zawartość
2 381 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez nowy78
-
Najbardziej upier....e są jednak mody osiowe najniższych rzędów, generowane pomiędzy równoległymi powierzchniami. Rogi pomieszczenia są o tyle nieprzyjemne, że występuje tam kumulacja modów osiowych z różnych kierunków (szerokość, długość, wysokość pomieszczenia).
-
Od początku miałem podejrzenia, że tego typu ustroje wiele nie zdziałają. Wspominał o tym, może w sposób nieco bardziej pośredni, ale jednak, także Bartek - falę stojącą generuje cała powierzchnia równoległych ścian. Patrząc jaki procent pokrycia stanowią testowane pułapki... Najlepszą opcją pozostaje absorber membranowy w postaci dodatkowej ścianki z k-g oddalonej od ściany pomieszczenia, z przestrzenią wypełnioną wełną :) Jakby się przyłożyć i mieć kogoś do pomocy, aby skończyć przed piętnastą, to może nawet żona by nie zauważyła Swoją drogą, szkoda, że nie zaopatrzyłeś się w sprzęt pomiarowy. Ciekawy jestem czy coś by można był zaobserwować.
-
Zwrócę tylko uwagę na zakres częstotliwości drgań mierzonych przez aplikację - max ok 25 Hz.
-
To trochę nie tak. Podatność, a bardziej fachowo współczynnik sprężystości nie zależy od ugięcia sprężyny. Ma stałą wartość. Od ugięcia zależy za to siła reakcji sprężyny (F(x) = -kx). Rozważmy teraz sytuację, która występuje w naszym przypadku. Na sprężynach o pewnym współczynniku sprężystości stawiamy kolumnę o pewnej masie, co w połączeniu z przyspieszeniem ziemskim wytworzy siłę powodującą ich ugięcie. Zgodnie z powyższą zależnością, będzie ono tym większe im mniejszy będzie współczynnik sprężystości. Tak wygląda nasz stan równowagi. Co się stanie, gdy kolumna zacznie drgać z pewną amplitudą (chwilowo załóżmy że jest sztywna i drga w całości), czyli zmieniać w czasie swoje położenie. W przypadku sprężyny o małym współczynniku sprężystości, chwilowe wartości siły przekazywane na podłoże będą miały proporcjonalnie mniejsze wartości maksymalne przy takiej samej amplitudzie drgań, niż dla sprężyny mniej podatnej. Niestety problemem jest to, że sprężyny izolujące naszą kolumnę od podłoża, są również elementem nośnym. W tym przypadku niski współczynnik sprężystości niestety nie jest nam na rękę, bo powoduje - wg mnie akurat niezbyt efektowne - bujanie się kolumn. Sprawę pogarsza fakt, że bujanie kolumny na boki powoduje wywieranie jeszcze większych siła na sprężyny za sprawą przenoszenia środka ciężkości powodującego ich nierównomierne obciążanie, szczególnie w przypadku kolumn podłogowych, których środek ciężkości znajduje się wysoko. Reasumując, skok "zawieszenia" nie wpływa na zdolność izolacji wibracji, ale w naszym wypadku zmniejszenie ugięcia wstępnego jest niezbyt możliwe ze względu na liniową zależność siły i ugięcia sprężyny, która jest także elementem nośnym, podtrzymującym masę kolumny.
-
Rozwiązanie ciekawe i estetyczne. Jest jednak pewne "ale". Niestety nie będzie to działać z materiałami typu lita guma, a w przypadku tych spienionych także pogorszy ich działanie, jeżeli materiał izolujący będzie dobrze dopasowany do końcówki karnisza. Chodzi o to, że ściskana z góry guma wybrzusza się na boki. Jeżeli nie będzie miała takiej możliwości, nie ugnie się także w kierunku pionowym. Gumy spienione ratują trochę sytuację, ze względu na ściśliwe pęcherzyki powietrza (lub innego gazu) zamknięte w ich strukturze. Takie rozwiązanie nie będzie miało również zbyt dużej podatności w płaszczyźnie poziomej (o czym wspomniałem 5 postów wyżej). Do mnie właśnie dotarła druga dostawa Tym razem pokombinuję z podstawkami pod elektronikę.
-
O, nawet w tym przypadku słowo "filtr" wywołuje dreszcze . Niestety musi on jednak gdzieś być. To ważna część przetwarzania DA. Pytanie czy lepiej gdy filtracja odbywa się także na sygnale cyfrowym przed przetwornikiem DA, czy tylko na analogowym zaraz za nim (tu występuje zawsze, a jej stopień zależy od oversamplingu i filtracji cyfrowej)
-
To wcale nie musi być zły objaw. Czy nie bierzesz pod uwagę, że niektóre zjawiska sztucznie dodają "przestrzeni" do nagrań. Nawet te, których nie negujesz, typu akustyka pomieszczenia odsłuchowego. Innymi słowy, nie zawsze szersza scena musi oznaczać lepszy (czyt. poprawniejszy) dźwięk. A po przeczytaniu tego zdania, przyszła mi do głowy kolejna cecha sprężyn mocno odróżniająca je od podkładek z gumy, szczególnie tych większych. Otóż sprężyny stosowane jako podstawki, mają również bardzo dużą podatność w płaszczyźnie poziomej. O ile nie jest z tym najgorzej w przypadku kawałków gumy o wymiarach sześcianu o boku np 10 mm (które jak zostało zauważone działają lepiej niż te większe), to zwiększając podkładkę do wymiarów 20 x 20 zwiększamy powierzchnię 4-krotnie i podatność ta jest już zdecydowanie mniejsza. Być może więc to ma spore znaczenie (i nawet tłumaczyłoby w jakiś sposób działanie podkładek typu twarda kulka), a wtedy odpowiedź na powyższe pytanie musiałaby być negatywna tj. lepiej sprawdzą się same sprężyny.
-
Ja właśnie mam podobne odczucia. I fakt - niestety, bo łatwiej wymyślić sensownie wyglądające podkładki piankowe/gumowe, niż sprężynowe. Z drugiej strony - pomysł na zamaskowanie sprężyn już też przecież mamy dzięki Twojemu patentowi :D
-
Część drugą rozpocznę od opisu, jak wykonać przewodniki do wyżej przedstawionej części nośnej kabla. Później będzie uzasadnienie, dlaczego właśnie tak. Na początek, lista zakupów – tym razem bardzo krótka (zakładając, że posiadasz już w wydzielonym przez żonę niewielkim skrawku szafki w ubikacji, jakieś podstawowe narzędzia typu lutownica, kombinerki i takie tam ). Drut nawojowy – im cieńszy tym lepszy. Myślę, że 0,1 mm i mniej to odpowiednie średnice. Ja użyłem drutu 0,04 mm. Zaznaczę, aby koniecznie szukać drutu lutownego, tzn takiego, w którym za pomocą lutownicy, bez problemu można usunąć emalię. Druty nielutowne wprawdzie także dają taką możliwość, ale proces jest o wiele, wiele dłuższy i na pewno mniej zdrowy ze względu na zadymienie. Mam też i takie druty, ale uwierzcie – zdecydowanie lepszą opcją jest drut lutowny. I to właściwie tyle. Ewentualnie opcja nr 2: Gotowa lica nawojowa – zasady obowiązują te same – im cieńsze druty się na nią składają tym lepiej. W zależności od przeznaczenia kabla należy odpowiednio dobrać ilość drucików w licy, aby sumaryczny przekrój pozwalał na przepływ odpowiednio dużego prądu. W uproszczeniu można przyjąć za bezpieczną, gęstość prądu 10A na 1mm^2. Wróćmy jednak do samodzielnego wykonania licy. Jeżeli ktoś zdecyduje się na zakup gotowej może pominąć tę część opisu Przykładowo wykonamy przewód do interkonektu składający się z 400 pojedynczych drucików o średnicy 0,04 mm. Taka liczba daje w przybliżeniu przekrój poprzeczny 0,5 mm^2 (pi * r^2 * 400). Jest to o wiele za dużo i do tego połączenia wystarczająca byłaby mniejsza ilość drutów (kilkadziesiąt), ale trzeba spojrzeć na to także od strony praktycznej. Druty są naprawdę cienkie (cieńsze niż włos) i zrywają się właściwie same, bez użycia siły Aby żyła kabla miała pewną wytrzymałość mechaniczną, jak również była mniej kłopotliwa np. przy lutowaniu, użyłem wymienionej wcześniej ilości drutów. Zważywszy na pracochłonność, ważne jest dobre przygotowanie stanowiska pracy, w jak największym stopniu szanującego później nasz czas i układ nerwowy. Ja licę wykonuję w ten sposób, że rozciągam drut pomiędzy dwoma haczykami, które rozmieszczone są w odległości ustalającej długość gotowego przewodu. Jedna pętla to dwa druciki – stąd aby uzyskać 400, potrzebujemy 200 pętli. Tak przygotowaną wiązkę będziemy później skręcać, dlatego też, jeden z haczyków umieszczony jest w uchwycie małej „wiertarki” i ma zapewnioną możliwość obrotu. Drugi mocujemy na stałe. Zapewne nie muszę dodawać, że skręcamy kręcąc uchwytem ręcznie. Kolejnym krokiem jest umieszczenie licy wewnątrz wyżej opisanej części nośnej kabla. Druty ze względu na małą średnicę nie pozostaną w stanie skręconym po zdjęciu z haczyków. W żadnym razie nie można tego robić. Ja radzę sobie w ten sposób, że pobielam cyną końce skręconej wiązki drutów, gdy te jeszcze są rozciągnięte na haczykach. Następnie do jednej ze stron przylutowuję grubszy drut uprzednio umieszczony w rurce teflonowej. W przypadku interkonektu nie ma to dużego znaczenia - drut, o ile nie jest gruby można dolutować równolegle do licy (jak na zdjęciu), gdy ta jest nadal na haczykach. W przypadku kabli głośnikowych i sieciowych składających się z 800 pojedynczych drutów, wypełniających rurkę w znacznym stopniu, taka opcja nie przejdzie. Trzeba odciąć licę w miejscu pobielenia i dolutować drut „od czoła”. Nie wolno ani na chwilę puścić odciętego końca, dopóki się go nie przylutuje do drutu. To grozi katastrofą i koniecznością rozpoczęcia pracy od nowa. Drugi koniec drutu mocujemy np. do jakiegoś mebla lub klamki, tak aby po odcięciu licy od haczyka nie musieć nic trzymać. Gdy wszystko do tej pory poszło dobrze, to jesteśmy już w domu :) Wystarczy przeciągnąć część nośną kabla z drutu na licę i odlutować od niej drut, a drugą stronę odciąć od haczyka w miejscu pobielenia. To była jedna żyła. W przypadku interkonektu XLR potrzebujemy jeszcze 5 :P . Gdy już się z tym uporamy, czas na uporządkowanie końców wszystkich przewodów, oznaczenie (np. za pomocą koszulek termokurczliwych) który jest który i estetyczne przylutowanie wtyków. Trzeba zwrócić uwagę na orientację osiową wtyków XLR względem kabla i zmontować je tak, aby podłączenie do sprzętu nie powodowało jego skręcania – to tak dla estetyki. Inaczej będzie, gdy elementy systemu stoją piętrowo a inaczej, jak obok siebie (różnica 180 st). W przypadku wtyków typu RCA ten problem oczywiście nie występuje. Voila, kable gotowe
-
Swego czasu, zgłębiając teoretyczne zalety dc blockera natknąłem się na artykuł (nie związany z audio) potwierdzający niekorzystne działanie składowej stałej napięcia na transformator, objawiające się m. in. pogorszeniem jego parametrów akustycznych. Niestety nie jest to jedyna przyczyna. Transformator to kupa żelastwa i miedzianych zwojów. Zapewne wystarczy jeden luźniejszy, lub niedokładnie złożony rdzeń (szczególnie w przypadku rdzeni składających się z dwóch podkówek) aby wydawał z siebie niepożądane dźwięki. Nie chciałbym Cię martwić Mariusz, ale także miałem podobną sytuację w jednym z wcześniej posiadanych wzmacniaczy. Transformator buczał tak głośno, że słyszałem to nawet z miejsca odsłuchowego, gdy muzyka zanikała. Na szczęście wzmacniacz kupiłem nowy i darmowa wymiana transformatora w obrębie serwisu gwarancyjnego załatwiła sprawę. W obecnym wzmacniaczu mam trafo 800VA i jest naprawdę bardzo cichutkie. Zapewne to też kwestia egzemplarza.
-
Ok. Czekamy (a przynajmniej ja) zatem cierpliwie. A ja się jeszcze zastanawiałem, jak to jest ze wspomnianym w artykule linkowanym kilka postów wyżej, przenoszeniem dźwięku przez sprężyny. Trochę się rozejrzałem i wypowiedzi na podobną nutę znalazłem także w innych miejscach - coś więc w tym musi być. Przeprowadziłem parę prostych eksperymentów (filmy poniżej - chodzi o dźwięk) i oto co mi się urodziło w głowie Otóż bazując na wykresach, nie brałem pod uwagę, że wykorzystywane przez nas (coraz powszechniej ) sprężyny stalowe nie są elementami idealnymi, charakteryzującymi się jedynie sprężystością. Załączane w postach wykresy, przedstawiają właściwie przebieg funkcji wynikającej z analizy samego zjawiska, w której zapewne nie był brany pod uwagę chociażby materiał czy budowa elementu sprężystego. Sprężyna śrubowa zaś jest tworem rzeczywistym i występują w niej jeszcze inne zjawiska związane z materiałem z którego jest wykonana, czyli stalą, będącą świetnym przewodnikiem dźwięku. Dla przykładu prędkość rozchodzenia się dźwięku w stali to ok 6000 m/s (w powietrzu 342 m/s). Druga sprawa - budowa. Mamy wiele sprężystych zwojów, które mogą działać jak... no nie wiem - struny w gitarze? Sprężyna może drgać, jakby to powiedzieć wewnętrznie, czyli sprężyste zwoje o pewnej masie, pobudzone siłą będą wibrować, wydając przy tym dźwięk. Nawet się to wykorzystuje w pogłosach sprężynowych (zdjęcie) powszechnie stosowanych w combach gitarowych. Cewka z obwodem magnetycznym pobudza jeden koniec kilku różnych sprężyn, natomiast kolejna podobna cewka z drugiej strony przetwarza drgania sprężyn z powrotem na sygnał elektryczny. Teraz można się zastanawiać, na ile te zjawiska są szkodliwe w naszym wypadku. Po testach słuchowych, nie tylko moich , wydaje się, że mimo wszystko korzystniejsze jest maksymalne obniżenie częstotliwości rezonansowej układu izolator-kolumna, co udaje się lepiej zrealizować za pomocą sprężyn. To daje lepsze efekty niż guma, która charakteryzuje się większym tłumieniem wewnętrznym, jednak nie udaje się za jej pomocą uzyskać tak niskich częstotliwości rez. . Jest jeszcze jedna opcja, można spróbować wytłumić drgania sprężyny zakładając na nią chociażby kawałek dętki rowerowej (raczej od szosówki) - rozwiązanie podpatrzone w podstawkach Townshend. Postaram się oczywiście to sprawdzić w chwili wolnego czasu s1.mp4 s2.mp4 s3.mp4
-
Sprytnie i elegancko, a przy tym realizacja niezbyt obciążająca budżet - zgodnie z założeniami 👍 To można naprawdę mocno ograniczyć, nic nie tracąc z zalet rozwiązania. Obok sprężyn trzeba zastosować twarde podstawy, nieznacznie niższe od punktu pracy sprężyn, rozstawione maksymalnie szeroko. Mogłaby to być także bardziej złożona konstrukcja samej podstawki, zawierająca w sobie ogranicznik. Zauważ, że praca sprężyny (ta którą wykorzystujemy do izolacji), jest bardzo mocno ograniczona - niewidoczna gołym okiem. Wystarczyłoby zapewne nawet 0,1 mm luzu do ogranicznika. No i jeszcze sytuacja o której wspomniał Kraft. A właśnie, czy kolega @Kraft może już coś powiedzieć na temat testowanej w ostatnich dniach izolacji kolumn od podłoża? Czy da się zauważyć jakąś zmianę i dlaczego na plus? Rozumiem patriotyzm, ale nie można odmówić zasług także McGyverowi
-
Jeszcze taka refleksja mi się nasunęła, wiele osób sądzi, że do odsłuchu metalu najlepiej sprawdzają się wielkie szafy z basem przestawiającym ściany. Wg mnie dobór w tym wypadku jest o wiele trudniejszy niż w innych gatunkach ze względu na zagęszczenie dźwięków. Przy kolumnach idących w ilość, a mniej w jakość najniższych tonów zostaniemy wgnieceni w fotel przez zlane ze sobą uderzenia stopy, zagłuszające przy tym pozostałą część pasma. Po pół godziny słuchania czegoś takiego odechciewa się muzyki na tydzień. Również wysokie tony nie mogą być zbytnio wyeksponowane (jak np. w altusach) ze względu na dużą ich zawartość w przesterowanych gitarach. Ale fakt - różni ludzie, różne potrzeby
-
Zgadzam się z @1Ender. Średnica głośnika to nie wszystko. Bardziej znaczące są jego parametry, jak również sposób aplikacji. Dla przykładu w Altusach, przy 30 cm niskotonowcu, niskiego basu się nie uświadczyło. Poza tym można przedobrzyć, gdy nie wpasujemy się w akustykę pomieszczenia. Ja słucham najbardziej miażdżących odmian metalu (m in) w pokoju o powierzchni 24 m^2 z monitorów (głośnik 18 cm), a i tak uważam, że miejscami, przy niektórych realizacjach i przy bardziej rozkręconym wzmacniaczu basu jest zbyt dużo.
-
Hehe, to ja może się zgłoszę do sprzedawcy po jakąś prowizję 😂 Można jeszcze zrobić tak jak ja i samemu się pomęczyć z wykonaniem licy Droga wprawdzie bardziej pod górkę, ale dająca możliwość lepszego dopasowania. Wydaje mi się, że łatwiej jest znaleźć cieńszy drut (co wg mnie jest korzystniejsze) w wersji pojedynczej niż w licy. Dodatkowo, stosując odpowiednią liczbę drutów na żyłę, można uzyskać przekrój dokładnie taki, jak zakładamy. Choć możę drugi z argumentów jest może trochę naciągany - niezbyt widzę potrzebę aż takiej dokładności przekroju :)
-
Mariusz, sprawdzałeś dwa razy, najpierw przełączając stare kable na nowe, po tygodniu odwrotnie, za każdym razem mając podobne odczucie. Dodatkowo, ja także mogę je potwierdzić - duża przejrzystość i naturalniejsze niskie tony - a przynajmniej tak uważam. Np bębny w nagraniach brzmią bardziej jak bębny, mniej jest w ich dźwięku takiego, nazwałbym to, głośnikowego nalotu, a prościej rzecz ujmując: łubudubu :) Z tego co wybadałem, to ani to ani to :) Wg mnie czynnikiem najbardziej wpływającym na dźwięk jest średnica/przekrój pojedynczego przewodnika. Im cieńszy tym lepiej. Oczywistym jest, że aby móc używać drutu o średnicy 0,071 mm jako kabel głośnikowy, trzeba zastosować więcej niż jeden w żyle dla uzyskania właściwego przekroju, zapewniającego odpowiednio małe straty mocy na kablach. W domowym audio, zwykle nie potrzeba dużo. Lica 270 x 0,071 mm wydaje się wystarczająca do tego celu (w przybliżeniu 1 mm^2) - z powodzeniem obsłuży kilkusetwatowe połączenie.
-
Z takimi połączeniami bym jednak uważał (pomimo, że sam mam listwę filtrującą uziemioną do kaloryfera). Jednoczesne podłączanie sprzętu do gniazdek z podłączonym przewodem ochronnym lub zerowaniem oraz kaloryfera może być wręcz niebezpieczne. Jeżeli są problemy z uziemieniem i występuje duża różnica potencjałów pomiędzy PE a siecią CO, popłyną prądy wyrównawcze, zapewne o znacznych wartościach. Dlatego jeżeli kaloryfer idzie w ruch, najlepiej najpierw zmierzyć napięcie pomiędzy nim a przewodem N, lub PE w gniazdku. Jeżeli napięcie nie będzie zbyt duże, można spróbować, ale pod warunkiem odłączenia od sprzętu uziemienia (przewodu PE) z gniazdka.
-
Przeczytałem jeszcze raz i powiem szczerze, że chyba żałuję, że wstawiłem ten artykuł. Pomijając sprzeczności, które Kraft zauważyłeś, także opis mechanizmu izolacji wibracji na początku, który początkowo wydawał mi się logiczny, teraz już taki nie jest. Sprężyny nie absorbują (pochłaniają) wibracji. Pochłanianie wiązałoby się z zamianą energii mechanicznej w ciepło a tak w przypadku sprężyn się nie dzieje (może minimalnie, bo nie są idealne i charakteryzuje je również jakieś małe tłumienie). Nie rozumiem także tego "przenoszenia hałasu" przez sprężyny. Skoro charakteryzują się małą częstotliwością własną (przy odpowiedniej aplikacji względem masy izolowanego obiektu), oraz małym tłumieniem, to patrząc na krzywą przejścia, wydaje się, że mają wszelkie cechy zmniejszające możliwość przenoszenia dźwięku - wibracji o wyższych częstotliwościach (upraszczając). W tym przypadku można rzeczywiście rozważać, czy poprawa dźwięku nastąpiła bardziej w wyniku zmniejszenia tłumienia poprzez zastosowanie sprężyn zamiast gumy, czy raczej za sprawą obniżenia współczynnika sprężystości, a przez to częstotliwości rezonansowej układu. Trochę niefortunnie te cytaty wyglądają. Sprawiają trochę wrażenie, że to słowa Krafta a nie wstawione cytaty z artykułu - być może ma inne zdanie w tych kwestiach. Myślę jednak, że wspominając o tym, nieco poprawiłem sytuację :) Skrzypienie w chińskich produktach wynika z ocierania się sprężyn o ścianki gniazd, w których są umieszczone . Przyznam, że mnie to wkurza, pomimo, że jak się kolumn nie dotyka to nic nie skrzypi. Niemniej jednak zwoje trące o gniazda zwiększają tłumienie i jakoś działa mi to na podświadomość Poprzednia wersja izolatorów na grubych sprężynach także u mnie nie wydaje żadnych dźwięków Ale za to ta chińska jest bardziej podatna (po zastosowaniu innych sprężyn niż w zestawie), także w płaszczyźnie poziomej. Dodam jeszcze, że pomiędzy kolumnami a podstawkami mam przekładki z litej gumy o grubości ok 2 mm, ale myślałem o nich bardziej jako o zabezpieczeniu przed porysowaniem kolumn. Całą pracę zwalam na sprężyny
-
Także próbowałem różne pianki z tworzyw sztucznych innych niż guma i nie było to rozwiązanie optymalne. Niestety mają tendencję do trwałego odkształcania się. Ich sprężystość jest dość krótkotrwała. Są takie mało "jędrne" i z dużym tłumieniem. Widać to także na filmiku - kolumna stabilizuje się bardzo szybko. Niemniej jednak powinno być słychać różnicę, względem ustawienia na twardym. Czy słychać ? A, no i odpada w przypadku osób przesuwających kolumny do odsłuchów
-
Nakrętka pazurkowa :)
-
Niniejszym, powołuję do życia nowy temat, w którym przedstawię sposób wykonania kabli audio wszelkiego typu . Pomysł na wykonanie kabli we własnym zakresie zrodził się wiele lat temu, gdy to namiętnie poszukiwałem tych najlepszych wśród propozycji dostępnych na rynku. Przez moje ręce przewinęło się wiele kabli różnych marek. Z bardziej znanych mogę wymienić chociażby takie jak Wireworld, TaraLabs, Audioquest, Nordost, Xlo, Naim. Były także inne, których nazw już niestety nie pamiętam. Nie przekraczałem pewnych granic jeżeli chodzi o ceny (powiedzmy do kilkuset zł - jakieś 10 lat temu). Kable głównie wypożyczałem do odsłuchów, co stało się już pewnego rodzaju nałogiem. W którymś momencie stwierdziłem, że coś tu nie gra. No bo dlaczego to tyle kosztuje? Postanowiłem wybadać trochę sprawę w domowym zaciszu. Próbowałem różnych konstrukcji starając się znaleźć jakiś punkt zaczepienia, coś co pozwoliłoby obrać właściwy kierunek. I w końcu chyba coś znalazłem . Ostateczna wersja kabli sprawdziła się na tyle dobrze w moim systemie, że od wielu lat sprawę kabli mam zamkniętą. Zupełnie nie myślę o ich wymianie. Kable gościły również u paru moich znajomych, także zbierając bardzo pozytywne recenzje. Myślę, że konstrukcja, oprócz dobrych walorów sonicznych (tak, ja to słyszę), jest również całkiem zgrabna pod względem estetycznym i funkcjonalnym. Daleko jej do dzieł unoszących sprzęt w powietrze. Nie należy się nawet obawiać wyłamanych gniazd. Materiały potrzebne do wykonania są tanie i łatwo dostępne z jednym wyjątkiem, ale o tym za chwilę. Jako że zaistniała u mnie potrzeba wykonania nowych, dłuższych od dotychczas używanych interkonektów, nadarza się okazja aby wszystko udokumentować i przedstawić na forum. Myślę, że mimo sporej pracochłonności warto się pobawić w samodzielne wykonanie. Trochę grosza zostanie w kieszeni, ale i całkiem spore zadowolenie z czegoś wykonanego własnoręcznie (ja bynajmniej tak mam ). Być może ktoś wykorzysta to jako podstawę do dalszych badań, nie tracąc już czasu na dojście do tego momentu. Na początek część nośna kabla. Co nam będzie potrzebne: Rurka teflonowa o średnicy zewn. 2,4 mm - ja takiej użyłem. To jest właśnie produkt niedostępny w powszechnej sprzedaży, a tym samym bardzo trudny do zdobycia. Są jednak dostępne rurki o średnicy zewnętrznej 3 mm (śr. wewn. 2mm) do podajników drukarek 3D. Myślę, że także można ich z powodzeniem użyć, z tym, że konieczne będzie kilka prób dopasowujących kolejny element, jakim jest: Przewód OMY o ilości żył zgodnej z ilością żył potrzebnych w kablu będącym przedmiotem produkcji. Dla przykładu interkonekt XLR wymaga 3 żył. Przekrój żyły kabla OMY to 1 mm2. Do takiego właśnie przekroju pasuje rurka teflonowa, której użyłem. A o co dokładnie chodzi wyjaśni się później. Oplot miedziany o odpowiedniej wielkości/średnicy, potrzebny do wykonania ekranu kabla. Rurka termokurczliwa zdolna pomieścić w sobie kable z oplotem. Od razu powiem, że dobrze jest mieć opalarkę o regulowanej temperaturze. Gniazda/wtyki odpowiednie dla danego typu kabla, który będziemy robić. Teraz jak połączyć ze sobą ww elementy. Opiszę na przykładzie interkonektu XLR. W skrócie chodzi o to, aby rurka teflonowa znalazła się w zewnętrznej izolacji kabla OMY, zamiast przewodów, które są tam jeszcze w tej chwili. Tak jak pisałem, rurka teflonowa o średnicy 2,4 mm dobrze pasuje do kabla OMY 3 (lub 2, 4, 5 – w zależności od potrzeb) x 1 mm2. Dla średnicy rurki 3 mm trzeba dobrać inny kabel – być może będzie to 3 x 1,5 mm2. Nie wiem nie sprawdzałem. Można spróbować również wykorzystać rurkę z innego tworzywa. Obstawiałbym polietylen. Także ma dobre właściwości elektryczne, mechaniczne i jest śliski, a jest to jedna z ważniejszych cech, jak się za chwilę okaże. Zaczynamy od przygotowania kabla OMY. Odizolowujemy ok. 8 cm zewnętrznej izolacji, a następnie zdejmujemy także izolację z poszczególnych przewodów – tyle ile się da. Z wiązek odkrytych drucików odcinamy większość, pozostawiając kilka (np. 8 , które skręcamy. Chodzi o pocienienie przewodów. Od końca białej izolacji odmierzamy odcinek o długości 1 m – taką długość ma mieć nasz interkonekt – i przecinamy w tym miejscu zewnętrzną izolację kabla. W rurkach teflonowych należy zrobić niewielkie otwory ok. 1 cm od ich końców. Przez otwory te przewlekamy wcześniej przygotowane przewody i skręcamy tak, jak to zostało przedstawione na zdjęciu. Drugi koniec kabla przywiązujemy do jakiejś „nieruchomości”- np. rur instalacji CO . Delikatnie podgrzewając białą izolację opalarką dla zmiękczenia (trzeba uważać, aby się nie deformowała), szczególnie w miejscu, gdzie przechodzi ona z przewodów na rurki, przepychamy ją na rurki teflonowe. W tej chwili mam już w tym pewną wprawę, ale na początku ta czynność może sprawić sporo kłopotu. Trzeba sobie samemu wypracować jakąś skuteczną metodę. Niemniej jednak mogę dokładnie opisać jak to robiłem, gdyby ktoś był zainteresowany. Kolejnym etapem jest aplikacja oplotu miedzianego. W tym celu dobrze jest związać wystające z izolacji PCV rurki, np kawałkiem rurki termokurczliwej. W ten sposób mniej będą zaczepiać o oplot podczas wsuwania go na kabel. Oplot "wpychamy" na kabel, dzięki temu występuje powiększenie jego średnicy. Odcinamy dopiero po aplikacji, gdyż na skutek zwiększenia się średnicy zmniejsza swoją długość. Wcześniejsze odcięcie może przysporzyć więc niepotrzebnych nerwów. Należy też przewidzieć wyprowadzenia do połączenia ekranu z wtykiem. Czas na ostatni element części nośnej kabla – zewnętrzną koszulkę termokurczliwą. Nie można wpychać w nią kabla bezpośrednio, gdyż to spowoduje zsuwanie się oplotu. Najlepiej wciągnąć przewód za pomocą dodatkowego drutu umieszczonego wcześniej w koszulce termokurczliwej. Taki sposób montażu koszulki zaciska oplot, dzięki czemu pozostaje on na miejscu. Koszulkę termokurczliwą wygodnie obkurcza się opalarką. Na koniec dobrze jest odpowiednio dostosować końce przewodów, aby później nie mieć problemów z montażem wtyków. W następnej części opiszę jak zrobić wypełnienie rurek teflonowych, czyli część najważniejszą kabla – przewodniki. Na koniec przepraszam za jakość zdjęć. Niestety czas na takie zabawy mam jedynie późnym wieczorem. Sztuczne światło i pstrykanie telefonem w międzyczasie podczas pracy nie przyczynia się pozytywnie
-
Z braku czasu chwilowo tylko link. Proszę o bardzo uważne przeczytanie - szczególnie fanów granitu