Adam, dziękuję za zwrócenie uwagi na ten głos. Nie znałem go.
Zapoznajmy się z nim zatem razem (tłumaczenie Google i Chat GPT, wytłuszczenia moje):
Chciałbym tylko dodać do tego swój postscriptum. Chciałbym być bezpośredni; tak postrzegam tę sytuację. My tutaj w HUG jesteśmy „źródłowym” forum Harbeth, prowadzonym przez nas tutaj, w fabryce w Wielkiej Brytanii, a to obejmuje mnie, projektanta. Istnieje wiele innych forów Harbeth na całym świecie w różnych językach, ale to, co sprawia, że ta Grupa Użytkowników Harbeth jest trochę inna, to fakt, że jest „oficjalnym głosem Harbeth”, ponieważ jest to jedyne, do którego się przyczyniam. Więc to, co jest tutaj napisane, przenika jako oficjalne stanowisko Harbeth. A jeśli chodzi o wzmacniacze, gość mógłby łatwo wyciągnąć błędne wnioski z zamieszania tutaj na temat tego czy innego wzmacniacza.
Teraz, jako firma projektująca i produkująca głośniki, wiemy aż za dobrze, że wszystkie przetworniki elektromechaniczne (mikrofony, wkładki gramofonowe i głośniki) są dręczone niezliczonymi mierzalnymi problemami. Nie jest dalekie od prawdy stwierdzenie, że to mały cud, że to, co wychodzi, przypomina to, co wchodzi. Oto, jak kiepskie są przetworniki. Ale wzmacniacze - zdaniem większości inżynierów - praktycznie osiągnęły doskonałość już pokolenie temu, w przeciwieństwie do głośników, które osiągnęły punkt ledwie akceptowalny i utknęły w tym punkcie dziesiątki lat temu. Ludzie kupują głośniki Harbeth, ponieważ są subiektywnie lepsze w tym, do czego zostały zaprojektowane (odtwarzają naturalną muzykę, naturalnie przy rozsądnej głośności), ponieważ wycisnęliśmy każdą cząsteczkę wydajności z tego, co po około stu latach jest dojrzałą technologią.
Wzmacniacze wydają się przyciągać własną nerwicę, co uważam za głęboko niepokojące. Po prostu nie wydaje się mieć znaczenia, co ja lub inni ostrzegamy o niebezpieczeństwach (lub nawet niemożności) dokonywania przypadkowych porównań AB między wzmacniaczami bez skalibrowanego sprzętu pomiarowego, czasu i strategii. Pomimo wszelkiej racjonalnej logiki, znaczna liczba konsumentów sprzętu hi-fi* uparcie przypisuje cechy pewnym wzmacniaczom, a następnie przekazuje te opinie innym. Stąd wzmacniacz przechodzi do wierzeń. A następnie otwiera się luka aspiracji, w której inna grupa konsumentów doprowadza się do strasznego stanu, bojąc się, że ich wzmacniacz, dotychczas działający bardzo dobrze, jest teraz niewystarczający. Wczoraj tworzył piękną muzykę, a dziś nadaje się na śmietnik. Szaleństwo? Tak. Przygnębiające? Tak. Moralnie naganne? Tak - marnotrawstwo cennych zasobów naturalnych i złe wywoływanie niepokoju u innych. Zwłaszcza gdy nie jest to prawdziwie obiektywne.
Nie uwierzysz mi - niewielu zwraca uwagę na to, co tu mówię - ale w wielkim schemacie rzeczy, w świecie wielkiej niestabilności i niepokoju, po prostu nie musisz się martwić o ten czy inny wzmacniacz. Nie możesz - powtarzam to - ty, laik, nie możesz zacząć wyciągać żadnych obiektywnych, powtarzalnych, ważnych opinii, które warto byłoby wprowadzić do folkloru (a tym samym kształtować zachowanie innej osoby), jeśli nie opracujesz właściwego kontrolowanego porównania za pomocą natychmiastowego przełączania AB. To jest fakt. Nie można go obalić. Gdybyś miał zawiązane oczy, a ja wszedłbym do twojego pokoju odsłuchowego i nieznacznie wyregulował głośność, mógłbym odwrócić twoje opinie na temat wzmacniacza X lub Y. Musisz kontrolować poziom odsłuchu między testowanymi wzmacniaczami - inaczej porównanie będzie, szczerze mówiąc, bezsensowne. A to oznacza, że potrzebujesz specjalistycznego sprzętu do pomiaru dźwięku.
Jak mówiłem do znudzenia, cholernie ciężko pracuję na etapie projektowania, aby zagwarantować - tak, zagwarantować - że moje głośniki będą dobrze działać z każdym wzmacniaczem hi-fi, który działa zgodnie z oryginalną specyfikacją. Nie twierdzę, że wzmacniacze „wszystkie brzmią tak samo” - wręcz przeciwnie. Twierdzę, że można oczekiwać, że wzmacniacze będą brzmiały inaczej przy luźnych, niekontrolowanych „porównaniach”, ponieważ wszystkie mają różne wzmocnienia. A różne wzmocnienia oznaczają różną głośność. A różna głośność oznacza różne subiektywne cechy. I tak jest. Ale to niekoniecznie ma związek ze wzmacniaczem (chociaż może mieć) - jest to w ogromnej mierze konsekwencja sposobu, w jaki ludzie oceniają poprzez słuchanie i jak głośność wypacza opinię.
Chciałbym zachęcić was do zwrócenia uwagi na to, jak komentarze zamieszczane tutaj, na oficjalnym forum Harbeth, mają niezamierzony wpływ na innych, którzy w tej chwili cieszą się wspaniałą muzyką i nie mają pieniędzy ani zainteresowania, aby gonić koniec tęczy. Wielu użytkowników oszczędzało przez lata, aby kupić parę głośników Harbeth. Spotkałem ich. Nie są to profesjonaliści z klasy średniej z pieniędzmi do wydania - to zwykli ludzie pracujący, którzy zdecydowali się zainwestować swoje ciężko zarobione oszczędności w głośniki Harbeth. I są bardzo zadowolonymi miłośnikami muzyki. Uważam jednak za niestosowne, że po wspięciu się na tę górę finansową, kolejna jest przed nimi na niekończącej się ścieżce audio nervosa. Na litość boską, cieszmy się każdym wzmacniaczem, jaki mamy pod ręką i cieszmy się, że jesteśmy bezpieczni i zdrowi. Naprawdę nie mam ochoty czytać tu więcej wzmacniaczowych legend. Naprawdę wierzę, że to tylko dezorientuje użytkowników i potencjalnych klientów. Z pewnością mnie to dezorientuje. A ja projektuję głośniki!
Zrelaksuj się - nie bój się. Jakikolwiek wzmacniacz masz, będzie działał świetnie z Harbeth. Wszystko brytyjskie, wyprodukowane po około 1980 roku, w pełni serwisowane będzie świetne. Koniec historii.
Podstawy posiadania Harbeth są, jak zawsze, dostępne zaledwie po jednym kliknięciu – tutaj.
* Czy prawdziwych miłośników muzyki to obchodzi? Bardzo w to wątpię.
Alan A. Shaw
Projektant, właściciel
Harbeth Audio Wielka Brytania
A co takiego @KrólKiczu napisał w kontekście życzeniowym, bo nie widzę?
Życzeniowe to jest myślenie, że Polska gospodarka poradzi sobie bez imigrantow zarobkowych.